Więcej o
panowie
Ku mojemu przyjemnemu zaskoczeniu, kolejny odcinek (bo długość książczyny jest dalej mizerna, 80 kindlowych ekranów, na pozostałych 20 są streszczenia wszystkich innych książek wydawnictwa, podobnie jak w poprzednich) jest znacznie ciekawszy. Zamiast powtarzalnego sitcomu z życia nierentownego zamku, zarządzanego przez wiecznie odurzonych Amerykanów i równie nieefektywnych pracowników zasiedziałych, Maria Kostka po nagłych oświadczynach Maxa odwozi go do szpitala, bo zaatakowała go borelioza. Omija ją przez to szereg wydarzeń, które 31 sierpnia 1997 roku miały kulminację w zamku - żałoba po śmierci księżniczki Diany, napad dwóch niezależnych grup przestępczych oraz wjazd policji. Jedna z grup - Sony i Andżela - chciała ukraść dla tajemniczego zleceniodawcy czaszki z katakumb, niestety oboje legitymowali się tak mizernym IQ, że gdyby nie mieli rąk przymocowanych na stałe, to niechybnie by je zgubili. Druga ekipa - rodzina Majerów (i pies), pragnąca pozyskać drogą grabieży obraz Rembrandta - była znacznie inteligentniejsza, ale jak stwierdził porucznik Nowotny, “według policyjnych statystyk ludzie z wyższym wykształceniem są najgorszymi przestępcami. Normalny człowiek nad niczym się nie zastanawia, tylko bierze z domu pończochę, w sklepie zabawkowym kupuje atrapę pistoletu, wpada do banku i dość często taki napad się udaje”. Niestety Majerom, ze względu na nadużywanie środków uspokajających i psychoaktywnych jednocześnie, bliżej było do innej sytuacji, opisywanej przez Nowotnego, “(...) o niedawnym włamaniu do mieszkania, podczas którego patrol policyjny wezwany przez sąsiadów zastał złodzieja na fotelu przed telewizorem, oglądającego Szklaną Pułapkę z Bruce'em Willisem. Przy aresztowaniu nie stawiał oporu, tylko prosił, żeby pozwolono mu obejrzeć film do końca”.
Tak jak poprzednio wspominałam, warto poczekać z lekturą, aż cały “cykl” się skończy (jeszcze nie), żeby przeczytać to jako uczciwą objętościowo książkę, a nie poszarpane odcinki.
Inne tego autora tutaj.
#15
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday March 11, 2019
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2019, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 1
Nie pamiętam, czy zawsze intryga u ESG była właśnie tak zawiązywana, ale tutaj jest sklejona na ślinę i spinacze - do biura detektywa przychodzi zamężna dama, przedstawia się fałszywym nazwiskiem i prosi o pomoc w kwestii potencjalnego szantażu. Udała się z pewnym politykiem na niezobowiązującą kolację, wtem strzelanina, policja, spisywanie zeznań, ale udało się jej zniknąć tylnym wejściem (tyle o niezobowiązującej kolacji). Problem w tym, że plotkarskie czasopismo usiłuje wyśledzić, kim był nieujęty w protokołach gość i jego flama, co może prowadzić do skandalu. Perry się zgadza i błyskawicznie sprowadza problemy, bo ignoruje prośbę klientki o zachowanie anonimowości, śledzi ją i zamiast dowiedzieć się o wysokość kwoty szantażu, wykrywa, że właścicielem czasopisma jest mąż klientki, co jakby utrudnia załatwienie sprawy polubownie czy na stopie dżentelmeńskiej. Kiedy zostają znalezione zwłoki wspomnianego męża, klientka informuje o tym Masona, niedwuznacznie sugerując (w panice albo z wyrachowania), że według niej to właśnie adwokat go zabił, ale ponieważ łączy ich pakt, to tego nie zezna policji.
To, co mnie zafascynowało, to Mason jako pracodawca. Kiedy zostają odkryte zwłoki w okolicach północy, adwokat budzi swoich współpracowników o 3 i każe im przyjść pracować, informując, że to będzie długi dzień - Paul Drake trochę narzeka, zaspana Della natomiast ofiarnie przybiega, mimo że jej praca ma polegać na “trzymaniu fortu” i czekaniu na telefon od szefa. Etyka też kuleje - Mason chętnie korzysta z przekupstwa, oszustwa, namawiania do fałszywych zeznań czy wręcz potencjalnego szantażu, szukając haków w przeszłości dziennikarza, żeby go uciszyć. Ale to nic - w strategicznym momencie wkręca swojego klienta, podstawiając nic nie wiedzącego świadka, dzięki czemu klient wyznaje zbrodnię. Wchodzi policja i Perry Mason, adwokat-geniusz, informuje funkcjonariuszy o przyznaniu się do zbrodni, proszę, tu protokół przygotowany przez pannę Street, wszyscy są pełni zachwytu, jakże on to sprytnie zrobił. To był ten moment, kiedy chciałam sobie wsadzić widelec w ucho (bo audiobook).
Inne tego autora:
#14/#3
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday March 6, 2019
Link permanentny -
Tagi:
panowie, 2019, kryminal, klub-srebrnego-klucza -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Skomentuj
Po spokojnym, choć czasem dramatycznym, jak przystało na losy rodziny na Śląsku, przerwane II wojną światową, ale oddanym z ironicznym dystansem prologu o historii rodu i domu rodziny K., nie ma żadnego ostrzeżenia przed przejściem do Wtedy. Do polskiego domu z tradycjami i ojcem, Starym K., egzekwującym wychowanie za pomocą bestialskiego bicia. Bicia, które oczywiście jest wyrazem miłości i troski o potomka, bez tego junior by się stoczył. Kuczok używa słów mistrzowsko, budując obraz wewnętrzny kilkuletniego narratora, przedszkolaka-pierwszaka, marzącego o wojnie, która pozwoliłaby na usprawiedliwione, jednorazowe użycie karabinu (wszak dzieci w czasie wojny mogą mieć karabiny, patrz Pomnik Małego Powstańca) do usunięcia Starego K. (bo byłby wtedy żołnierzem, a nie ojcobójcą). Przemocy jest więcej, zarówno w związku małżeńskim państwa K., wśród rodzeństwa (terror wprowadzany przez Starego K. i jednoosobowy zakon siostrzany nieelokwentnemu bratu ich obojga), jak i wśród rówieśników, egzekwujących falę za pomocą pięści, kopniaków i śliny.
To bardzo dobrze zaprojektowana książka, ze znaczącym podziałem zarówno tematycznym, jak i nastrojowym. Część pierwsza - Przedtem - jest nostalgiczna, nieco baśniowa mimo scen wojennych i biedy przeświecającej przez pozory jak przez przesiany materiał. Pojawia się sporo różnorodnych postaci, pełnokrwistych, z problemami i własnymi traumami. To, co znamienne, przedtem nie ma przemocy ani patologii. Część druga - Wtedy - to dorastanie w okolicach Stanu Wojennego, tu raczej (poza epizodem w sanatorium), uwaga skupiona jest na Starym K., ojcu-oprawcy, inteligentnym psychopacie, którego brutalne zapędy próbuje hamować matka, również niszczona psychicznie przez Starego K. Potem - oniryczna wizja zatopienia domu ze starzejącymi się rodzicami w gnojówce - nie przynosi narratorowi katharsis. Czytelnikowi też, niestety. Ale jest warta lektury.
#12/#2 (w trakcie słuchania wzięłam i przeczytałam, bo przez repetycje miałam wrażenie, że ciągle słucham tego samego, a tu nie)
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday February 15, 2019
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
beletrystyka, panie, panowie
- Komentarzy: 4
Lata 50., Irlandia. Mieszkająca w małym miasteczku przy tytułowym jeziorze (które bynajmniej nie jest szklane) rodzina aptekarza McMahona doświadcza tragedii - znika Helen, żona i matka dwójki nastoletnich dzieci. Ponieważ wcześniej kobieta była depresyjna, unikająca kontaktów i często znikająca na samotne spacery, 14-letnia córka Kit uważa, że jej matka popełniła samobójstwo. Żeby uniknąć wstydu i problemów zbawienia duszy matki (nie komentuję, szkoła katolicka, Irlandia, lata 50.), pali znaleziony w sypialni list zaginionej do męża. Po długich poszukiwaniach zostają znalezione jakieś zwłoki, odbywa się katolicki pogrzeb i żałoba. Tyle że oczywiście to nie są zwłoki Helen, która uciekła do kochanka, prawdziwej miłości[1] sprzed lat, bo zaszła z nim w ciążę, a dla uniknięcia łez męża zdecydowała się powiadomić go o tym fakcie listem (i nie, nie jest to dramatyczny zwrot akcji, rzecz się dzieje w zasadzie na początku książki). Helen zmienia imię na Lena, nazwisko na nazwisko kochanka i choć technicznie martwa, rozpoczyna nowe życie w Londynie. Po przeczytaniu w lokalnej irlandzkiej gazecie o tragedii w miasteczku i po początkowej wściekłości na męża, który ewidentnie zataił nawet przed dziećmi fakt, że ich matka i owszem, jest wiarołomna, ale żyje, Lena decyduje się na udawanie “swojej najlepszej przyjaciółki” i zaczyna korespondować z córką za pośrednictwem zakonnicy-pustelniczki. Oczywiście córka decyduje się na wyprawę do Londynu, żeby poznać przyjaciółkę matki i sprawa się sypie, tyle że nie. Kit arbitralnie decyduje, że jej ojciec zasługuje na szczęście i może bigamicznie pojąć za żonę sympatyczną Maurę, a jej brat już stratę przepracował (oraz chyba nie chce odpowiadać za spalenie listu i sprowadzenie na rodzinę kilkuletniej żałoby). Dwa wątki - życia Leny z bawidamkiem Louisem i jej sukcesów biznesowych oraz dorastania Kit - splatają się ze sobą aż do (nagłego) finału.
Nie zakładałam, że będzie to literatura ambitna, ale i tak mnie zaskoczyła poziomem dramy porównywalnym z “Klanem”. Pomijam już samo zawiązanie intrygi (wielką miłość, która pozwala z lekkim sercem zostawić kilkunastoletni związek i dzieci w imię), ale potem nie jest lepiej. Chory psychicznie/opóźniony w rozwoju napadający mieszkańców miasteczka i chroniony przez zakonnicę-pustelniczkę, Kit szantażująca bogatego chłopaka, który rozpowiadał, że z nią sypiał, ale potem ją przeprosił i byli przyjaciółmi (a ojciec zapłacił słoną nawiązkę), toksyczna przyjaciółka Kit, wżeniająca się w rodzinę bogaczy czy wreszcie pomysł brata Kit, żeby jego siostra odciągnęła od jego ukochanej lokalnego lowelasa, w którym Kit się oczywiście zakochuje mimo jego przeszłości. Autentycznie nie mogłam się oderwać, czekając, aż całość grzmotnie z wielkim hukiem. Nie wiem, czy zalety książki - klimat małego irlandzkiego miasteczka, pozytywistyczny rozwój zahamowanej przez “życie przy mężu” żony, wielka akcja odnawiania zaniedbanego hotelu w celu spektakularnego Sylwestra, trochę historyjek o różnie pojmowanej przyjaźni (Kit i Clio, Lena i Ivy) - rekompensują mizerię fabuły.
[1] Prawdziwą miłość poznajemy po tym, że ona go kochała nad życie, on ją też, ale zdecydował się na ślub z bogatą dziedziczką. Kiedy dziedziczka się wymydliła po kilkunastu latach, zbankrutowany on wrócił, żeby o sobie przypomnieć.
Inne tej autorki tutaj.
#11
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday February 14, 2019
Link permanentny -
Tagi:
2019, beletrystyka, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
Mężczyzna o (zmienionym) imieniu Louis był w latach 80. dawcą nasienia w Holandii. Na skutek kilku czynników - nieokreślonego prawodawstwa w kwestii anonimowości dawców, braku kontroli klinik, dzięki czemu dochodziło do niedozwolonych praktyk podczas zapładniania, rewolucji seksualnej czy wreszcie autystycznego mężczyzny, owładniętego poczuciem misji spłodzenia jak najwięcej potomków - urodziła się bliżej nieokreślona liczba spokrewnionych ze sobą dzieci. Brązowookich, o ciemniejszej skórze, nie podobnych do danych anonimowych dawców, opisanych w "paszportach dawcy". W poszukiwaniu biologicznego ojca dwójka z nich, nastoletnich, wzięła udział w programie telewizyjnym, w wyniku czego zaczęły odnajdywać się kolejne dzieci o podobnym garniturze genów. Zgłosił się wreszcie, mimo wysiłków kliniki, dawca, tytułowy Louis, z pochodzenia Surinamczyk; nadzwyczaj chętny do poznania swoich licznych potomków.
Autor reportażu na barwnym tle Holandii lat 80., z samotnymi z wyboru matkami, opisuje ewolucję koncepcji dawstwa nasienia - od pełnej anonimowości, do warunkowej, wreszcie do uporządkowania tego kawałka medycyny regulacjami Unii Europejskiej. Odrębnymi historiami są opowieści dzieci z dawstwa: o odkrywaniu prawdy o swoim pochodzeniu, czasem skrywanej, przewadze biologii nad wychowaniem i odwrotnie, więziach łączących pół-rodzeństwo ze sobą, czy wreszcie ich stosunku do człowieka, którego komórka stała się zaczątkiem ich istnienia. Trzecia perspektywa to historia samego Louisa, człowieka w spektrum autyzmu, który nie mając realnych szans na trwały związek z kobietą, wybrał inną metodę rozsiania swoich genów.
#10
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday February 5, 2019
Link permanentny -
Tagi:
2019, panowie, reportaz -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Santiago zrezygnował z nowicjatu, bo ciągnął go świat i został pasterzem. Podczas wędrówki przez piękne hiszpańskie pastwiska, ponownie śni mu się sen o skarbie pod piramidami. Idzie sobie powróżyć do Cyganki, ale ostatecznie przekonuje go spotkanie z mitycznym królem Salemem, który wie wszystko o wszystkich ludziach (a udowadnia, że wie wszystko o Santiago poprzez szczegóły autoerotycznych uniesień młodego pasterza, popełniach w ukryciu). Nakręcony opowieścią o wierności własnej legendzie, oddaje mitycznemu królowi 1/10 swoich owiec (nie, nie wiem, po co półbogowi przyziemne owce), sprzedaje resztę i odpływa do Maroka. Zostaje okradziony na targowisku, ale radzi sobie mimo braku znajomości języka, zatrudniając się w sklepie z kryształami. A że jest pracowity i szybko się uczy, zbiera w niedługi czas pieniądze wystarczające na powrót do domu i odkupienie owiec, decyduje się jednak na kontynuowanie podróży przez Saharę. Na postoju w oazie poznaje piękną Beduinkę Fatimę i już-już chce zarzucić wszystko i z nią zostać, ale poznaje Alchemika, który mu wyjaśnia, że jak mu pisane jest znaleźć skarb, to powinien iść, bo będzie żałował. Idzie, zostaje znowu okradziony, potem zostaje okradziony po raz trzeci, wreszcie pod piramidami zamiast skarbu ma kolejny sen, że skarb jest w punkcie wyjścia.
Jaki to jest miałki i przegadany bieda-coaching o uzasadnianiu podążania do życiowego celu za pomocą "głosu wszechświata"! Król Salem i wszechświat pomagają tym wszystkim, którzy wypełniają własną życiową legendę. Chyba że to nie jest ich legenda, wtedy im nie pomagają. O tym, czy człowiek żyje według temu, co mu było pisane, pokazuje powodzenie życiowe - jeśli mu nie idzie, to znaczy, że nie było mu pisane. Albo się za mało starał, bo tylko tym, co się starają, wszechświat sprzyja. Jest sporo metafor o dostosowywaniu się rytmem życia do otoczenia, a konkretnie pustyni, która pozwala człowiekowi przez nią przejść pod warunkiem bliżej niesprecyzowanego dostosowania się (oczywiście, jeśli coś pójdzie nie tak, człowiek ginie, ale widać nie podążał swoją legendą albo za mało się starał). Jest i o miłości, którą można spokojnie opuścić na czas nieokreślony, bo jeśli to prawdziwa miłość, to poczeka na powrót (a jak się nie doczeka, to przynajmniej będzie dumna, że pustynia kochanka pochłonęła i wróci jako sokół czy inny podmuch wiatru), a jak nie była prawdziwa miłość, to nie szkodzi. Ja przesłuchałam, więc Wy już nie musicie.
#9/#1
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday February 4, 2019
Link permanentny -
Tagi:
2019, beletrystyka, panowie, ameryka-poludniowa -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Komentarzy: 4