Jest czasem taka sytuacja - zachwyty nad książką (czy filmem) są równie wielkie co moje nią rozczarowanie. Tak miałam z chociażby Atlasem chmur, co przywołuję nie bez powodu, albowiem o podobny motyw oparta jest struktura “Mapy”. XV-wieczny mnich, Fra Mauro, na skórze - według autorki uzyskanej z jagniąt wyciętych z żywych matek (serio, da się wyjąć małą owieczkę z dużej owcy bez straty w tej drugiej i żadnej różnicy w jakości małej owcy, ale nie wiem, czy to zamiłowanie autorki do gore, o czym niebawem, czy jednak w średniowieczu tak się zacnie bawili) - namalował pieczołowicie mapę świata. Na drodze różnych zawirowań pojawiły się inne postaci dramatu - dziewczyna, która odziedziczyła mapę, mężczyzna, który ją niespodziewanie zobaczył i to zmieniło jego życie oraz Ondre/Andreas, tajemniczy prześladowca - inkwizytor, gestapowiec, szatan, ubek, który nie zawaha się przed niczym, żeby mapę dostać, ponieważ jakoby przedstawia lokalizację wrót piekła. Autorka przeskakuje między epokami, rzucając kawałki ludzkich historii - osierocony syn, matka dorosłego dziecka w śpiączce, rodzina rozbita przez okoliczności polityczne, powstanie akwaforty Rembrandta, losy Żydów podczas 2. wojny, szpital psychiatryczny, starość i demencja, umieranie w klasztorze, niestety bogato przetyka je chętnie opisywaną przemocą, której nie waha się użyć archetyp Andreasa w celu uzyskania informacji o mapie. Urywane zdania (nawet do poziomu, gdzie brakuje znaku przestankowego), niespójność i mistyka sprawiają, że całość jest niestrawna. Pojedyncze historie ciekawe (poza kilkoma naprawdę niesmacznymi opisami), ale nie spinają się mimo wysiłków autorki w fabułę.
#13
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 30, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Wyjazdy to sztuka kompromisów. Ja uwielbiam miasto, spacery i cieszy mnie wszystko, co pozwala na oglądanie świata, młodzież zaś aktualnie ma fazę kontestowania i jest jej wszystko jedno, gdzie może siedzieć przed monitorem. Futurium - w przeciwieństwie do 16 tysięcy kroków #pieszopomieście - zyskało aprobatę i koniecznie wracamy następnym razem. Zwłaszcza że jest darmo, co również okazało się być wielkim plusem dla poznańskiej Pyry.
Futurium nie jest muzeum jako takim - to interaktywna wystawa o teraźniejszości, która na naszych oczach przekształca się w przyszłość: globalnym ociepleniu, ekosystemach, nowoczesnej architekturze, minimalizmie, robotyce, sztucznej inteligencji, zużyciu bogactw naturalnych, rozszerzonej rzeczywistości. Świetne wnętrza, ciekawy sklepik z gadżetami (kupiłam sobie fasetowe lorgnon, najlepszy zakup, czekam tylko na słoneczny wolny dzień[1]), dużo interaktywności, zza okna można patrzeć na niemieckie pociągi albo huśtać się na kilkumetrowej huśtawce, nie każę Wam zgadywać, gdzie spędziliśmy większość czasu. Odpuściliśmy Futurium Lab, zostawiając na następny raz. Skywalk był chwilowo zamknięty, również to dobry powód, żeby wrócić. Opisy są dwujęzyczne - niemieckie i angielskie, więc dla młodzieży czasem trzeba robić za tłumacza.
Lorgnon, uwielbiam!
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Patrząc na to, ile w styczniu było słonecznych dni, to sobie jeszcze poczekam.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 29, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
berlin, niemcy
- Skomentuj
W ”Piątym Beatlesie” Rudolf Heinz trafia na miejsce zbrodni - zwłoki młodego chłopaka zanurzonego w basenie z zimną wodą w opuszczonym hangarze - podczas szkolenia w Szkole Policyjnej w Pile. Ślad prowadzi na rodzinny Śląsk, dlatego profiler chętnie się do śledztwa włącza, nieco mniej chętnie przyjmuje do zespołu wyszydzonego na szkoleniu Trojanowskiego, ze względu na wygląd przezywanego przez niego Breivikiem. Tytuł nawiązuje do zostawianych na miejscu zbrodni artefaktów związanych z Beatlesami. Narracja jest na zmianę trzecio- i pierwszoosobowa, w tym drugim przypadku Heinz opisuje wydarzenia śledztwa w celach śledztwa wewnętrznego, bo od pewnego momentu wiadomo, że zostało popełnione przestępstwo przez jednego z policjantów. Zakończenie jest ambiwalentne. A, syn Heinza się żeni, synowa fajna, teściowie niezbyt.
Tytułowa "Dziewczynka z zapalniczką" to tatuaż na plecach jednej z podejrzanych. Sponiewierany poprzednim śledztwem Heinz ląduje w szpitalu psychiatrycznym i na terapii, chwilowo nie pracuje ze względu na problemy zdrowotne. Dowiaduje się o tajemniczej śmierci swojego kolegi, Szymona, który mozolnie drążył stare śledztwo: kilkuletnia córka przedsiębiorcy została znaleziona zmasakrowana w piwnicy, a do jej stóp ktoś przybił gwoździami czerwone baletki. Heinz, mimo że na zwolnieniu, decyduje się na pomoc w śledztwie, jednocześnie unikając zemsty ze strony wypuszczonego właśnie na wolność psychopatycznego Fryzjera. Tu domyśliłam się zabójcy w zasadzie w ⅔ książki, natomiast wątek Fryzjera został rozwiązany w sposób niejasny.
Ostatnia (chyba już finalnie) część cyklu, “Cios kończący”, odnajduje Heinza na wczesnej emeryturze, po tym, jak wpadł w otchłań depresji, stracił poczucie sensu życia oraz rozsypał mu się związek z hebanowoskórą “Pocahontas”. Na prośbę aspirantki Sylwii Świętoń analizuje materiały ze śledztwa w sprawie zamordowanej 30-latki, gdzie wszyscy podejrzani mają alibi. Jednocześnie ktoś zaczyna zabijać nieukaranych przez sprawiedliwość zbrodniarzy, porywający również podejrzanych w sprawie zamordowanej, a wreszcie Heinza. Na początku tomu emerytowany komisarz zostaje dziadkiem, a w finale wyjeżdża do Niemiec do swojego umierającego ojca. Wszystkie tomy czyta się doskonale i szybko, ale po tygodniu od przeczytania już nie pamiętałam fabuły poszczególnych “odcinków”, musiałam się posługiwać notatkami na czytniku.
Społecznie: sporo szydery z konfliktu między gorolami a hanysami. Wszyscy w policji piją, albo już nie piją z powodu alkoholizmu, komisarz Heinz wielokrotnie nadużywa i nie funkcjonuje bez wypitki, mimo problemów zdrowotnych. Zdarza się, że grozi przesłuchiwanym, również dzieciom. Rozkładające się zwłoki wożone są do Trzcianki (ale nie jest wyjaśnione, po co i gdzie są przechowywane), świeże zostają w Pile. Podejmowane są próby edukowania policjantów w kwestii równości i tolerancji, ale u Heinza nie pada to żyzny grunt, a z komisarz Sandry Szwarc szydzi, kiedy ta próbuje mu wyjaśnić, że nazywanie “dziurawym patrolem” ekipy dwóch funkcjonariuszek jest niestosowne.
Inne tego autora.
#10-12
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 28, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panowie
- Skomentuj
Finalna sprawa Herculesa Poirot. Wzywa swojego przyjaciela, Hastingsa, do Styles, miejsca, w którym śledztwo w zasadzie rozpoczęło jego brytyjską karierę. W Styles aktualnie mieści się pensjonat, a w pensjonacie grupa na pozór przypadkowych ludzi. Detektyw jest schorowany, przykuty do wózka przez artretyzm, prosi więc przyjaciela o obserwowanie innych, ponieważ odkrył, że jeden z gości to ludzki katalizator zbrodni - nie jest mordercą, ale jego zachowanie doprowadza innych do zamordowania kogoś. Spodziewa się, że niebawem nastąpi morderstwo, niestety też, że popchnięty do zbrodni sprawca zostanie ujęty, a właściwemu przestępcy znowu sprawa ujdzie na sucho. I rzeczywiście - najpierw gospodarz strzela do - jak mu się wydaje - zająca, a trafia zołzowatą żonę, na szczęście nie śmiertelnie (co daje oczywiście asumpt do jakże zabawnych seksistowskich żartów, że to tańsze od rozwodu, nawet wliczając więzienie). Niedługo potem sam Hastings zostaje doprowadzony do ostateczności i tylko interwencja Poirota udaremnia próbę zabójstwa bawidamka, który chce zwieść z drogi cnoty córkę Hastingsa. Wreszcie zbrodnia się dokonuje - ktoś truje chorowitą i zawadzającą żonę naukowca, pracodawcy córki Hastingsa. Poirot zbrodnię wyjaśnia, z dość nieświadomym wsparciem Hastingsa, po czym zostają znalezione kolejne dwa ciała - mordercy doskonałego i Poirota.
Nie pamiętałam zupełnie intrygi, ale pamiętałam finał - mnoówpn qbfxbanłl avr cbcrłavn olanwzavrw fnzboówfgjn, nyr mbfgnwr mnzbeqbjnal m mvzaą xejvą cemrm Cbvebgn, hqnwąprtb oneqmvrw pubertb avż emrpmljvśpvr olł. Qrgrxglj jlovren moebqavę, ob avr zn zbżyvjbśpv fxnmnavn xbtbś, xgb avxbtb avr mnovł, glyxb cbqflpvł vfgavrwąpą puęć h xbtbś vaartb. Cbgrz Urephyrf bqxłnqn yrx v fcbxbwavr hzvren. Kiedyś mną wstrząsnął, teraz już niekoniecznie. Autorka dzieli się przez dialogi swoimi opiniami na temat przydatności w społeczeństwie osób z niepełnosprawnościami fizycznymi lub intelektualnymi, łatwo się domyślić, jakie one są.
Inne tej autorki, inne z tej serii.
#9
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 27, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Znienacka moja córka, kontestująca “te wasze filmy”, zwłaszcza z aktorami, obejrzała u dziadka w telewizji “Lekarstwo na miłość” i się zachwyciła. Nie wiem, czy to magia nieco teatralnej, czarno-białej telewizji, ale udało się ją namówić na ekranizację kryminału Słomczyńskiego; co ciekawe, jako autor scenariusza pojawia się Joe Alex, a nie Kazimierz Kwaśniewski.
Fabuła jest zbieżna z książką, ale znacznie okrojona. O wszystkich wydarzeniach sprzed zakamuflowanej akcji - planach Syndykatu w Europie - widz dowiaduje się z ekspozycji w komendzie milicji, gdzie pojawia się monsieur z Interpolu, mówi po francusku, reszta (poza Łapickim) po polsku, wszyscy się rozumieją. Muzeum w Borach to zamek w Kórniku (w filmie określany mianem “pałacu”), ale że akcja dzieje się podczas ulewnej nocy, wiele nie widać - samochód z parą funkcjonariuszy jedzie przez aleję arboretum, aktualnie dostępną tylko dla ruchu pieszego. Kórnickich wnętrz nie pamiętam, a zdjęć nie mam ze względu na dziwne zasady w muzeum, ale nadrobię niechybnie wiosną.
Wracając do filmu, obsada świetna - wspomniany Łapicki, fertyczna Jędrusik, przesympatyczni Pokora i Pieczka, poważny Gliński. Wszyscy palą, zapałki noszą nawet w kieszeniach piżam i pikowanych szlafroków. Niestety sama akcja ma pewne dziury, łezkę uroniłam na dialogu:
- Ktoś wyszedł z pałacu. Wiesz, kto to jest? - pyta wsparcie z pałacowego ogrodu.
- Tak. - odpowiada spokojnie kapitan Berent i się rozłącza.
… i zapomina o tym, kiedy zostają znalezione zwłoki, przeprowadzając całe śledztwo od podstaw. Oczywiście może być to skrótowość fabuły - kapitan założył, że obraz wyniósł zamordowany potem kustosz, co oznaczało, że morderca i ewentualny (współ)sprawca kradzieży jest na wolności - ale brzmi co najmniej zabawnie.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 26, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Fotografia+ -
Tag:
kornik
- Skomentuj
Wydany w 2013 “leksykon” niestety okazał się mocnym rozczarowaniem. Po pierwsze, dość mocno się przeterminował - o niektórych ze “sław” już nie słychać, okazały się kometami na kilka sezonów, a odbiór niektórych z tych, o których dalej głośno, czasami mocno się zmienił. Po drugie, jakkolwiek zdarza mi się cenić teksty autorki, tak tutaj treść jest raczej miałka, po części jest wyliczanką osiągnięć poszczególnych osób (dziękuję, mam już wikipedię), po części za mocno subiektywna - czytaj: tym, których nie lubię, przyłożę mocniej, tym, których lubię, nawet jak zachowują się idiotycznie, dodam okoliczności łagodzące, bo to kumple. Tym wpływowym krytykę, nawet zasłużoną, złagodzę, tym, którzy się nie liczą - na przykład wymienionej bez imienia i nazwiska “Wodziance” (sic!) - dokopię mocniej. Po trzecie, od czasu zakupu tego e-booka minęło kilka lat i dziś bym go w ogóle nie kupiła, przeczytałam głównie dlatego, że przypadkiem otworzył mi się przy okazji robienia porządków na czytniku. Nie warto. No może jakąś wartość poznawczą ma zamieszczone na końcu kalendarium, pokazujące polski szołbiz - prasę, kino, muzykę, celebrytów i telewizję - od 1989 roku.
#8
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 25, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, felietony, panie
- Skomentuj
Elinor Carlisle dostaje anonim dotyczący niecnych zakusów, jaki na majątek jej ciężko chorej ciotki Laury robi podobno Mary, zaprzyjaźniona z ciotką córka ogrodnika. Czym prędzej zabiera do posiadłości ciotki swojego narzeczonego, Rodericka, również spowinowaconego z Laurą (ach, ta angielska szlachta), trochę żeby pochwalić się narzeczeństwem, trochę żeby skontrolować, co się dzieje. Ciotka jest zachwycona szczęściem młodej pary, problem w tym, że urocza Mary wpada w oko płochemu Roderickowi, który jednak nie kocha Elinor aż tak mocno jak ona jego. Para zrywa zaręczyny, niedługo po tym niespodziewanie umiera ciotka, w okolicznościach co najmniej zastanawiających, co dziwne, nie zostawia testamentu. Dumna Elinor sama decyduje, że nie dość, że podzieli się majątkiem z Roderickiem, to jeszcze daruje suty legat Mary, prosi jednak, żeby Roderick dał sobie trochę czasu na zastanowienie, czy naprawdę kocha świeżo poznaną dziewczynę, ten zgadza się i wyjeżdża. Problem w tym, że Mary niespodziewanie umiera otruta podczas sprzątania w posiadłości ciotki Laury, a winą zostaje obarczona zazdrosna dziedziczka. Doktor Lord, opiekujący się wcześniej ciotką i ewidentnie zakochany w Elinor, prosi Herculesa Poirot o przeprowadzenie śledztwa, bo nie jest w stanie uwierzyć, że jego obiekt uczuć to (podwójna) morderczyni.
Dość niewiarygodne, zwłaszcza że przeprowadzenie całej skomplikowanej intrygi zajęło mordercy kilka lat.
Inne tej autorki, inne z tej serii
#7
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 24, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Jak już pewnie wspominałam, nie przepadam za polityką, również jako tematem w popkulturze, “House of Cards” znudził mnie po jednym sezonie, mimo tego, że jest doskonale nakręcony i zagrany. Absurdalnie, spłakałam się ze śmiechu na serialu o Selinie Meyer, narcystycznej wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, postaci na stanowisku czysto dekoracyjnym, za to z ogromną ambicją i jednocześnie umiejętnością do wpadki za wpadką. Otoczona jest doradcami, specjalistami od PR-u, strategami i szefami kampanii, mimo to jest odwrotnym Midasem - jej każda decyzja zamienia się w wydaliny. Doskonała obsada świetnie buduje zróżnicowane charakterem postaci, w których można znaleźć poskładane wszystkie wady polityków, nie tylko amerykańskich, z love-hate postacią Jonah Ryana na czele. Eloy podczas oglądania co jakiś czas powtarzał, że to jest śmieszne, bo prawdziwe. Mój role-model: Sue, trzecia najważniejsza osoba na świecie. Osoba, której mi szkoda najbardziej: Gary, garderobiany Seliny (a już w finale myślałam, że się popłaczę z żalu).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 23, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Na Rozdrożu Buntowników stoi niewielka restauracja, prowadzona przez Alice Chicoy. Jej mąż, Juan, prowadzi też warsztat, a w ciągu dnia kursuje autobusem do San Juan de la Cruz. Po awarii autobusu poprzedniego dnia, Chicoyowie zmuszeni są odstąpić swoje łóżka pechowym pasażerom, atmosfera po nieprzespanej nocy się zagęszcza, Alice robi awanturę, kelnerka Norma rezygnuje z pracy. Nie pomaga ulewa, która doprowadza do wylania rzeki, przez co dalsza podróż pasażerów staje pod znakiem zapytania. Jednak ruszają, chociaż nie wiadomo, czy będą w stanie dotrzeć na miejsce.
Fabuła jest prosta, ale - jak to zwykle u Steinbecka - to pretekst do pokazania ludzkich typów i wzajemnego powiązania na oko przypadkowych ludzi. Juan jest atrakcyjnym fizycznie emigrantem, marzy o ucieczce i powrocie w rodzinne strony, co jednocześnie jest największym strachem jego nieatrakcyjnej już żony. Norma, szara mysz bez perspektyw, marzy o Hollywood i Clarke’u Gable’u. Pryszcz, nieatrakcyjny pomocnik mechanika, zdobywa się wreszcie na odwagę, żeby poprosić o nazywanie go Kitem, liczy też na przychylność emanującej seksapilem pasażerki. Ta z kolei usiłuje unikać kontaktów z mężczyznami, bo ma sporo smutnych doświadczeń, a jej bujna fizyczność dostarcza jej tylko problemów. Rodzina zamożnego przemysłowca na pozór cieszy się z wycieczki do Meksyku, na którą się udają, ale tak naprawdę żadne z nich jej chce - pani Pritchard wolałaby oranżerię ze storczykami, pan Pritchard - wygodną kanapę w domu, a ich córka wybrałaby się do Meksyku sama, żeby nie czuć zażenowania zachowaniem rodziców. Jest komiwojażer-weteran i stetryczały pesymista, wytykający zagrożenia. Ani biedni, ani bogaci nie są zadowoleni ze swojego życia, wszyscy czekają, aż coś się stanie, żeby w ich życiu nastąpił przełom. I w pewnym sensie następuje, kiedy autobus rusza.
Uwielbiam umiejętność autora w takim malowaniu słowami, że czuję zapachy, widzę kolory i słyszę głosy ludzi. Tu jednak klimat jest raczej z tych posępnych, przypomina klimatem “Grona gniewu”, chociaż nie jest aż tak pesymistyczny.
Inne tego autora tutaj.
#6
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 22, 2022
Link permanentny -
Tagi:
2022, beletrystyka, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
[8.2013 - 6.2019 - 10.2021 - 1.2022]
Szukałam ostatnio czegoś w archiwum zdjęć i zadumałam się nieco nad kilkoma obserwacjami. Po pierwsze, zmienił mi się sposób patrzenia na świat ostatnio. Kiedyś staram się świadomie nie powtarzać ujęć, nawet w tych samych okolicach, co oznaczało, że mentalnie zaznaczałam sobie miejsce jako “zaliczone” i nawet jeśli był tzw. warun, to nie wyjmowałam aparatu. Teraz nie zwracam nawet uwagi i nawet jeśli robię zdjęcia bliźniaczo podobne do już zrobionych, mam to gdzieś, efekt czasem jest ciekawy. Po drugie, świat się zmienia, warto fotografować te same miejsca, bo znikają albo się zmieniają. Po trzecie, mam dużo niepublikowanych zdjęć. Stąd mały przegląd z kilku wizyt w rodzinnym mieście. Lato, jesień, zima. Pocztówki w świat dzieciństwa, jesienne kolory i zimowy świat po zmroku. Jeśli śni mi się dom, jest to mieszkanie babci. Jeśli szkoła - to podstawówka. Miewałam (bo dawno nie) koszmary, że uciekam na szczytową klatkę schodową bloku obok tego, w którym mieszkałam, a na tej klatce byłam może raz czy dwa razy w życiu. To są obrazy, których chyba nie da się nadpisać.
2013
2019
O! Mural! Ale z papieżem...
2021
2022
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 21, 2022
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, wloclawek
- Skomentuj