Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Have a nice tey

Sobota nastroiła mnie podróżniczo (mimo nowego Pratchetta, który łączy w sobie to, co najlepsze, bo i kryminał, i Świat Dysku). Pewnie dlatego, że miasto wiosennie daje znaki życia - zakwita donicami bratków, na Marcinkowskiego plantacyjka fioletowych tulipanów, otwierają się nowe kawiarnie, a młodzi ludzie w grupkach konspiracyjnie notują coś na kartkach papieru oznaczonych "ściśle tajne". Maj zachwycił się wystawionymi pod Sztukafeterią szachami; myślę, że za parę lat my też pójdziemy wziąć udział w grze miejskiej.

Nowa kawiarnia śniadaniowa - Cafe Muzeum - oznajmiła mi się za pośrednictwem grupona, niestety niebłyskotliwie nie skojarzyłam, że w sobotę w Muzeum Archeologicznym będą przedstawienia dla dzieci i zamiast śniadania dostałam zgrabną kartkę, że dziś od 14:30. Był ktoś? Tymczasem jak często wybieramy "Umówiłem się z nią na 9" z menu Republiki Róż.

Za tydzień mam w planach Śródkę, zachęcił mnie artykuł w gazecie. Lubię to. Lubię też, że przypadkiem acz celowo wjeżdżając w ślepą uliczkę znajduję kamienicę, której nie powstydziłby się Paryż (a to już za tydzień!).

PS Wprawdzie TŻ nie jest głównym bohaterem mojego bloga, głównie dlatego, że sam mógłby pisać, tylko mu się nie chce. Ale ostatnio z zachwytem obserwowałam, jak zdeklarowany pacyfista wyjmuje spluwę, montuje celownik, przynosi bluzę w barwach ochronnych, spodnie i worek z demobilu, czyści maskę, sugeruje jako tło muzyczne "Brothers in Arms" (ja raczej słyszę "Eye of the Tiger"), zjada na śniadanie jajko na miękko i jedzie na paintball. Niestety nie pozwolił sobie namalować kamuflażu czarnym cieniem do powiek. Szkoda.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 15, 2012

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 4


Z trawnika

Szeroko dyskutuję z Majem kwestie wydalania pod kątem niewchodzenia w psią kupę na trawniku. Obserwacja, skupienie uwagi, raczej chodnik, nie trawnik. Tłumaczę, że piesek musi zrobić kupę na spacerze, ale jego człowiek płci dowolnej powinien po nim posprzątać. Bo tak jest grzecznie. Co najmniej kilka razy dziennie mamy dialog: "Kupa, mama! Pjesiek zjobił kupę!". Tak, piesek zrobił, ale człowiek powinien posprzątać, bo pies niespecjalnie potrafi.

Po świątecznym cyklu imprezowym u któregoś z sąsiadów na chodniku i trawniku zaraz obok klatki wykwitł dumny paw. W celu ochrony obuwia młodzieży wskazałam pawia, wyjaśniłam, że ktoś zwymiotował i nie wchodzimy w radosną twórczość. "Mama, pjesiek zwyjotowiał!". Nie, kochanie, to nie piesek, tylko tym razem człowiek. "A pjesiek nie pośpsiątał!". No nie posprzątał.

Zdjęć nie będzie, chociaż na jednym kawałku trawnika ktoś wysiał Viola tricolor L., co wygląda nader.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 13, 2012

Link permanentny - Kategoria: Maja - Skomentuj


Albert Wojt - Przystanek przy Gwiaździstej

Monowski "Labirynt", więc są oczywiście bogaci degeneraci, szpiedzy i orgietki. Najpierw do KDMO dzwoni młody człowiek, informujący o przestępstwie, a potem porucznik Mazurek nie dostaje obiecanej przez kapitana Zawilskiego herbaty (bo jego się skończyła). Tej samej nocy "chłopaki z prewencji" w marcowym błocie na Żoliborzu znajdują zwłoki młodego, zamożnego człowieka, Jureczka Suciewskiego, syna znanego naukowca, ocierającego się w pracy o tajemnice wojskowe. SB jest czujne i od razu przystępuje do śledztwa: milicja skrzętnie bada morderstwo, a Służba wprowadza do domu Suciewskiego swojego agenta, udającego kuzyna niedawno zmarłego. "Kuzynek" błyskawicznie rozpoczyna życie towarzyskie z narzeczoną i znajomymi denata, od razu dowiadując się, że w grę wchodzi pijaństwo, dostęp do kradzionych samochodów, obrót walutami wymienialnymi oraz orgia w podwarszawskiej willi. A jeśli bardzo będzie chciał, to i szpiegostwo.

Poza skromnym opisem rozbuchanej imprezy, którą podstawiony agent szybko opuścił, żeby nie patrzeć na zgorszenie, jest mało ciekawych detali. Tu piwo w barze, tu spostrzegawcza gosposia, tam nieuprzejmy kioskarz.

Inne tego autora.

PS Jak się teraz nazywa plac Komuny Paryskiej?

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 13, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panowie, prl - Komentarzy: 4



Adrianna Gozdecka - Zabójstwo w nowej dzielnicy

Bez pudła idzie po okładce rozpoznać dwie rzeczy - wydawnictwo MON i seria Labirynt daje dużą pewność, że będzie o szpiegach, a płeć autorki, że występujące panie będą opisane z detalami w kwestii ubioru i uczesania, co niekoniecznie ma się jakkolwiek do akcji. Julian Pelczyński, pracownik Poczty Polskiej na rencie, zostaje znaleziony martwy w swoim mieszkaniu. Żeby było zabawniej, zwłoki po kolei znajdują niezależnie trzy osoby, żadna nie zgłasza tego na milicję, alarmuje wszystkich dopiero gospodyni domu, plotkarka Marianna, kobieta, która żadnej pracy się nie boi.

Listonosz okazuje się być człowiekiem z przeszłością zagraniczną oraz znacznie majętniejszym niż można by podejrzewać rencistę na państwowej posadzie. Milicja prowadzi śledztwo i niebawem "do pomocy" dostaje Służbę Bezpieczeństwa, która wie znacznie więcej niż jest chętna powiedzieć, ale i tak nietrudno się domyślić, że chodzi o szpiegostwo. Milicja dzieli się wynikami, funkcjonariusz SB przypadkiem wdaje się w bójkę z przypadkowymi łobuzami, pewna zarozumiała panna rzuca chłopaka, a na końcu dyrektor przedsiębiorstwa nic nie rozumie.

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 10, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie, prl - Skomentuj


Słońce, raczej zimno

N. zwykle pyta, jakie jest drugie dno. Dziś nie ma drugiego dna. Leniwy poświąteczny poniedziałek z jarzynową z makaronem, świetną carbonarą (nie moją, ja nie umiem) i paschalnym winem (nie mam pojęcia, skąd się w domu znalazło!).

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 9, 2012

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 5


Tradycja wybiórcza

Na sześć jajek testowych wyszło pięć ugotowanych na twardo. Na pięć jajek testowych jedno pękło przy farbowaniu. Na cztery niepęknięte trzy pękły podczas ozdabiania flamastrem. Jedno dobre to całkiem niezłe osiągnięcie jak na pierwsze pisanki (większość wzornictwa autorstwa Maja). Dodatkowo chciałam zrobić pisanki z galaretki i żeby jeszcze były w paski, ale w trakcie poszłam się zdrzemnąć i nie zostawiłam dokładnej instrukcji TŻ-owi, który mordował pomioty, więc paski są umowne.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 8, 2012

Link permanentny - Kategorie: Koty, Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 2


Nic-nie-robić

J. zapytała, czy bym umiała. I czy uważałabym, że warto. Bo oczywiście każdy by chciał być na nieustających wakacjach. Bez konieczności wstawania o określonej godzinie, z planem robienia tylko rzeczy przyjemnych albo koniecznych do życia, bez pracy zarobkowej, bez nogi ciągle za progiem, bez pośpiechu. I ja bym tak chciała, nie zastanawiając się głębiej. Bez deadline'ów, bez świadomości - jak na wychowawczym - że to tymczas i za rok, miesiąc, tydzień się skończy, więc trzeba się spieszyć. Czy by się udało? Nie wiem. Jak szybko zaczęłabym tworzyć listy TODO? Jak szybko ustaliłabym zasady? Że wstaję do 9, bo szkoda dnia. Że każdego dnia stworzę coś z niczego. Że będę się rozwijać i uczyć, skoro wreszcie mam czas. Jak szybko pojawi się w moim słowniku słowo "muszę"? Kiedy uznam, że dzień był dobry i czy da się to zrobić bez wewnętrznego przymusu? Jak szybko pojawi się uczucie rozmieniania się na drobne? Czy umiałabym spędzić dzień, patrząc w niebo i głaszcząc kota?

Tymczasem rolety i drewno na balkon się samo nie kupi i nie zamontuje. Moleskinowy travel journal też ma ledwo zarysowany kształt Paryża. A za oknem nie ma takiego słońca jak w podgliwickim lesie.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 7, 2012

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: polska, gliwice - Komentarzy: 3


Za oknem deszcz

Wiosna weszła i wyszła, dzisiaj nawet wyległ na trawnik nieśmiały pan z kosiarką, ale zgubił coś chyba w pozimowej trawie i po skoszeniu dwóch pasów już tylko szukał, a nie brzęczał. Jestem z siebie niesamowicie dumna, bo zamiast iść spać, zaplanowałam dwie wycieczki, z czego jedną mikro, a drugą na całą sobotę i poszłam na zakupy i tak mi zeszło. Nie żebym coś kupiła. A mogłam przespać pół dnia z kotek Burszykiem, który jest lepszy niż Kaszpirowski, bo wystarczy, że popatrzy na mnie zielonym okiem i walnie się na glebę ze stania, a mi książka sama z rąk wypada.

Ale ja nie o tym. Padało, a w czasie deszczu nawet nie tyle dzieci się nudzą, tylko jęczą, marudzą i chcą się bawić tylko z interaktywną zabawką o nazwie kodowej M.A.M.A. Dzięki fantastycznej cioci Hance, która zaopatrzyła Maja w całą torbę wszelkich dóbr, dostałam chwilę na herbatę, kiedy latorośl malowała farbami. Wprawdzie to były farby do malowania palcami, ale musiałam pożegnać się z dwoma pędzelkami do makijażu (krótki żal, i tak mi nie wychodzi). Za to mam kilka dzieł, jedno przedstawia wsistkie kojoji, mamusiu, a drugie - moim zdaniem - wygląda jak katapulta z brokuła.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 4, 2012

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 8


Anna Dziewit-Meller, Marcin Meller - Gaumardżos!

Zbiór historii, publikowanych wcześniej częściowo w różnych mediach, o tym, czemu państwa Mellerowie są zakochani w Gruzji. Historie o niespodziewanych przyjaźniach na całe życie, biesiadach, które ciągną się całymi dniami i kończą ciężkim kacem, przeplatają się z burzliwą i niełatwą historią współczesną. Bardziej podobały mi się historie Marcina, są mocniejsze i pisane świetnym językiem, mniej Anny - ale to po trosze kwestia tego, że nie jestem wielbicielką folkloru i nawet gruziński mnie nie zachwyca. Trochę zdjęć, trochę o jedzeniu, dużo o piciu, czemu Stalin jest nadal gruzińskim bohaterem i czy Kasia Pakosińska znalazła młodzieńczą miłość.

#18

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 3, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, panie, panowie, reportaz - Skomentuj