Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Nic-nie-robić

J. zapytała, czy bym umiała. I czy uważałabym, że warto. Bo oczywiście każdy by chciał być na nieustających wakacjach. Bez konieczności wstawania o określonej godzinie, z planem robienia tylko rzeczy przyjemnych albo koniecznych do życia, bez pracy zarobkowej, bez nogi ciągle za progiem, bez pośpiechu. I ja bym tak chciała, nie zastanawiając się głębiej. Bez deadline'ów, bez świadomości - jak na wychowawczym - że to tymczas i za rok, miesiąc, tydzień się skończy, więc trzeba się spieszyć. Czy by się udało? Nie wiem. Jak szybko zaczęłabym tworzyć listy TODO? Jak szybko ustaliłabym zasady? Że wstaję do 9, bo szkoda dnia. Że każdego dnia stworzę coś z niczego. Że będę się rozwijać i uczyć, skoro wreszcie mam czas. Jak szybko pojawi się w moim słowniku słowo "muszę"? Kiedy uznam, że dzień był dobry i czy da się to zrobić bez wewnętrznego przymusu? Jak szybko pojawi się uczucie rozmieniania się na drobne? Czy umiałabym spędzić dzień, patrząc w niebo i głaszcząc kota?

Tymczasem rolety i drewno na balkon się samo nie kupi i nie zamontuje. Moleskinowy travel journal też ma ledwo zarysowany kształt Paryża. A za oknem nie ma takiego słońca jak w podgliwickim lesie.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 7, 2012

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: polska, gliwice - Komentarzy: 3

« Za oknem deszcz - Tradycja wybiórcza »

Komentarze

niesluch

Alepococi drewno na balkon? Już wiem! Masz za mało obowiązków, marzysz o corocznym tradycyjnym rytuale olejowania desek na balkonie. Nie idźcie tą drogą, szkoda zachodu. A od głaskania kota i gapienia się w niebo świat staje się dużo lepszym miejscem.

Zuzanka

@niesluch, a nie można takiego, co już jest wyolejowane na wszystkie czasy?

niesluch

Nie wiedziałem, że takowe istnieje (sprawdzić czy nie lakier do łodzi). Ale takie też co parę lat jednak trzeba odnowić (czasem słońce, czasem deszcz czy jakoś tak).

Skomentuj