Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

O niezmienności

O 9:30 obudził nas listonosz, przynosząc artefakty - TŻ kupił mi zapasową baterię i ładowarkę do Nikona. Poprzednią zgubiłam *pakując się* na wyjazd do Buenos, było to w styczniu 2009, do dziś nie znalazłam, a że pakowałam się na kanapie, której już nie mamy, więc pewnie nie znajdę[1]. Paczkę rozpakowałam, rzeczywiście była ładowarka i bateria. TŻ zasugerował, że mogłabym je przetestować, czy działają. Zrobiłam rundkę po mieszkaniu, po czym z niejakim zawstydzeniem wyznałam, że zrobię to, kiedy je znajdę. TŻ wyznał mi z uczuciem: "Dobrze, że Ciebie mamy, przynajmniej wiemy, gdzie co jest".

EDIT [1] Chociaż ostatnio znaleźliśmy w nieużywanym plecaku nawigację, której nie mogliśmy znaleźć przez 4 lata, więc nie mówię "hop".

EDIT BIS: Znalazłam baterię na parapecie, położyłam, żeby była pod ręką.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 7, 2013

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 3


Eskalacja

Początek maja, spotkanie robocze z AB. AB zgadza się na rozwiązanie techniczne. Po spotkaniu wysyłam spisane ustalenia. Cisza.

Połowa maja, proszę AB o informację o postępie. AB jest na urlopie, zastępujący AB zeznaje, że mam czekać na AB. Czekam. AB powrócony, cisza. Pytam telefonem. AB wyjaśnia, że pracuje już w innym dziale, mam kontaktować się z CD. Wysyłam maila do CD z prośbą o przygotowanie mechanizmu raportowania na podstawie danych przyrastających codziennie. CD w ciągu dnia odpowiada, że zrobił na to zadanie i mam śledzić postęp.

Śledzę brak postępu, po czym na początku lipca grzecznie pytam CD, kiedy mogę się spodziewać. CD przydziela zadanie do siebie, dalej śledzę brak postępu. W połowie lipca spotkaniu w Zupełnie Inne Sprawie z AB, pytam, co teraz robi i czym się zajmuje oraz czy CD rzeczywiście zajmuje się Moją Sprawą. CD wyjaśnia, że już nie i kieruje mnie do EF.

Piszę do EF, wysyłam informację o zadaniu, pytam, czy z tym do niego. Tak, tak, ale musi to skonsultować CD. Wyjaśniam, że CD stworzył to zadanie i wie, co w nim trzeba zrobić. Pada moja ulubiona fraza: "To zróbmy spotkanie i wszystko ustalmy". Zmęłwszy(!) w zębach przekleństwo, organizuję spotkanie, mimo że w zadaniu jest Wszystko, Co Trzeba.

19.07. Na spotkanie przychodzi EF i GH, tym razem dziewczyna (nie ma to znaczenia dla akcji, ale warto wspomnieć, że ma ładne oczy). Na wejściu każą sobie przeczytać treść zadania, żeby wprowadzić się w temat. Długo negocjujemy, bo zalecane przez nich rozwiązanie nie jest dla nich do przyjęcia (dane w XML vs. dostęp niskopoziomowy do gołej bazy danych z zapewnieniem niezmienności zapytań). Ustalamy, że w kolejnym tygodniu spróbują dokonać importu, w razie problemów się odezwą bądź zrealizują zadanie, a ponieważ jest sezon urlopowy, to EF idzie na tydzień, a potem na urlop idzie GH.

Mija tydzień, 25.07. Ponieważ w zadaniu obserwuję ciszę, wysyłam uprzejmego maila do EF i GH z pytaniem, czy udało im się dokonać testowego importu danych, czy nie napotkali na jakieś przeszkody i że czekam, żeby im pomóc. Cisza również w skrzynce pocztowej (nie wraca nawet autoresponder, że EF/GH są na urlopie).

2.08 przychodzi korpo-oficjałka o zmianach osobowych w dziale, w którym pracują AB, CD, EF i GH, łącznie z informacją, że CD idzie szukać wyzwań na żyźniejszych pastwiskach. Idzie też informacja z przypisaną do pozostałych osób listą zadań oczekujących na realizację, na której nie znajduję swojego zadania.

Ponieważ zbliża się termin wdrożenia, a mnie jednak narasta wkurw, 5.08 wysyłam maila z pytaniem do zwierzchnika EF i GH, czy w związku ze zmianami struktury moje zadanie i przypisani do niego realizanci są w dalszym ciągu aktualni, albowiem milczą od jakiegoś czasu.

Godzinę po mailu w zadaniu ruch jak na Niestachowskiej, komentarze, pytania od GH.

Dziś przychodzi pełen urazy mail od EF, wyjaśniający, ze przecież mówili 19.07 na spotkaniu, że idą na urlop oraz że wczoraj i dziś zadali już mi szereg pytań (tu lista), które oczekują na odpowiedź (z których część już znalazła się w zadaniu).

Kurtyna i chujwico.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 6, 2013

Link permanentny - Kategoria: SOA#1 - Komentarzy: 3 - Poziom: 3


Daria Doncowa - Przesyłka dla kameleona

Podczas akcji tej książki zostaje stłuczonych mnóstwo jajek, w różnych okolicznościach.

Tym razem Julia, synowa Katii spada z krzesła i łamie nogę. Następuje kontakt z rosyjską służbą zdrowia i zaprawdę powiadam Wam, nie chcecie się leczyć nawet w najlepszym moskiewskim szpitalu. Za wszystko - łącznie ze środkami przeciwbólowymi i podaniem basenu, a na miejscu w łóżku z czystą pościelą oraz opiece lekarskiej kończąc - płaci się metodą wsuwania w kieszeń odpowiedniej kwoty w rublach bądź dolarach ("A jeśli człowiek nie ma pieniędzy? - spytał Sienia. - To co? To nic - westchnęłam"). Na sali leży Nastia, która twierdzi, że jej mąż i teściowa chcą ją otruć, wyrzuca więc wszystko, co od nich dostaje, do kosza. Niedługo potem zostaje przeniesiona do innej kliniki, gdzie nagle umiera (mimo że leczyła niezagrażające życiu złamanie kości szyjki udowej). Irena, pacjenta z łóżka obok przekazuje Eulampii kluczyk od skrytki, w której Nastia trzymała coś ważnego na wypadek jej śmierci. Następnego dnia umiera Ira, potem staruszka, która zajmowała miejsce w tym pokoju - wszyscy z powodu zakrzepu, który zatkał żyłę (a Julii, która zwiała z tego radosnego przybytku medycznego do domu, ktoś w dalszym ciągu akcji też usiłuje zrobić zastrzyk, mogą spowodować zakrzep, ale niespecjalnie ktokolwiek na to zwrócił uwagę). Lampa odkrywa, że w skrytce jest 30 tysięcy dolarów i że ma je dostarczyć niejakiemu Jegorowi. Oczywiście Lampa, do bólu uczciwa, zaczyna przeczesywać Moskwę, korzystając najpierw z adresu adresata przesyłki (który okazuje się być mnichem w klasztorze o surowej regule), a potem metodą okazywania fałszywej legitymacji, udawania urzędniczki i brania na litość. Wymyśla też błyskotliwą kryjówkę - dolary chowa do poduszki, identycznej, jak się okazuje, jaką ma też sąsiadka. Cóż za pole manewru do komedii pomyłek!

W charakterze kozy rabina występuje rodzina z Kemerowa - Iwan i Lusia z pyskatymi bliźniaczkami - Tanią i Anią oraz bolonką Mumu. Bolonka notorycznie sika pod siebie, rodzina korzysta z mieszkania jak z hotelu i wymaga rozrywek oraz obsługi. Bliźniaczki z czasem okazują się cennym nabytkiem, ponieważ świetnie się targują, zyskują więc przyjaciela w Wołodii Kostinie, mieszkającym w tym tomie tuż obok Romanowów, co przydaje się w finale akcji, kiedy Lampę znowu trzeba ratować.

Wyjątkowo ślad prowadzi w przeszłość i ma tło polityczne - intryga jest skutkiem prześladowań aparatu nadzoru nad skazańcami politycznymi, których dzieci zostały im odebrane,a przeszłość celowo zatarta przez aparat. Subtelnie też pojawia się wątek homoseksualizmu i transseksualności, bo w Moskwie i tacy bywają.

Inne tej autorki tu.

#58

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 6, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panie - Skomentuj



Joe Alex - Śmierć mówi w moim imieniu

Po niezaangażowaniu uczuciowym z poprzedniego tomu, Joe Alex jest już wielkim fanem Karoliny Beacon, ale się niespecjalnie z tym emitują i na przykład przed zaprzyjaźnionym komisarzem ze Scotland Yardu, Benem Parkerem, udają, że wcale nie spędzili właśnie czasu razem w mieszkaniu Alexa. Idą sobie we trójkę do teatru, spotykają rodzinę znanego Karolinie profesora archeologii, zauważają, że żona profesora ma dużą torebkę (duża torebka? do teatru? fi donc), oglądają "Krzesła" Ionescu, po czym kilka godzin później wracają do teatru, bo grający główną rolę został zasztyletowany. Czas zgonu absurdalnie sugeruje, że zginął wtedy, kiedy wszyscy obecni mieli alibi (wszak prawie do końca spektaklu był na scenie, niby w masce, ale kto by tak zagrał, jak nie on).

Alex z Parkerem nocą (od 2 do 6 rano) chodzą i przesłuchują, również w domach. Detektyw wyjaśnia swoje obserwacje Benowi, chowając je przed czytelnikiem, nieładnie bardzo. Tu rzuci "ja nie szukam tego, co jest, szukam tego, czego nie ma", tam obieca, że "jeszcze jedna osoba, a wszystko wyjaśni".

Natomiast największym zaskoczeniem jest Karolina, która opowiada z pasją o swoim archeologicznym odkryciu, co zdumiewa Alexa, który chyba nie spodziewał się, że szczupła i spokojna Angielka ma taką wiedzę fachową.

PS Serio, Anglicy mówią "Poproszę whisky z sodą"?

Inne tego autora tu.

#57

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 2, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza - Komentarzy: 2


Autoplagiat

Jest mi tak gorąco, że mogę tylko zacytować siebie sprzed roku. Mam słonecznik, stragany jeszcze stoją, nie czuć zupełnie zimnego oddechu jesieni, za 14 dni wylatuję na wakacje, ale splątanie rekurencyjnie dalej definiuje się splątaniem.

Maj rozpoczął miesięczne wakacje od przedszkola. Zdecydowanie nie podoba mi się życie z mijaniem się w drzwiach, żeby mieć zaopiekowanego Maja przez cały dzień. Na szczęście jeszcze półtora tygodnia tak.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 1, 2013

Link permanentny - Kategoria: Maja - Komentarzy: 3


Joe Alex - Powiem wam jak zginął

Jak wielokrotnie wspominałam, mam sklerozę, więc ze spokojem mogę przeczytać po raz kolejny kryminały Joe Alexa, do samego końca nie domyślając się nawet, kto zabił. Aczkolwiek nie do końca winna jest moja skleroza, ponieważ Słomczyński bardzo unika podawania jakichś tropów i do ostatniej sceny publicznego ujawnienia ("zebraliśmy się tutaj") i detektyw cały czas biczuje się i wyzywa się od durniów i głupców, bo "jak mogłem tego nie zauważyć". Maniera autora jest dość męcząca, z monologami wewnętrznymi, z katastroficznym ogłaszaniem, że przyszłość jest ustalona i "gdyby detektyw wiedział, co stanie się za kilka godzin". Jakby wiedział, to by go autor położył.

To pierwszy tom przygód błyskotliwego i nie do końca skromnego londyńskiego autora kryminałów, prawej ręki Benjamina Parkera, inspektora ze Scotland Yardu. 15 lat temu Ben, Ian Drummond (aktualnie znany naukowiec-wynalazca) oraz Joe Alex wyskoczyli z płonącego samolotu, strąconego przez hitlerowców, ratując się jako jedyni z 10-osobowej załogi samolotu. Alex ma depresję, PTSD, nic go nie cieszy (do czasu), nawet życie osobiste ma miałkie, bo niby ma pannę - Karolinę Beacon, znaną archeolożkę, ale nie jest to wielka i dramatyczna miłość, ot, towarzystwo do teatru. Ben prosi Alexa o przeprowadzenie śledztwa w posiadłości ich wspólnego przyjaciela, Iana, ponieważ przyszedł anonim sugerujący, że obce mocarstwo chce przejąć wynalazek i nie zawaha się przed krwawą robotą. To - absurdalnie - wyrywa Alexa z marazmu, jedzie więc do Sunshine Manor wraz z żoną naukowca, znaną aktorką Sarą (w której mógłby się oczywiście zakochać). Na miejscu jest kochanek Sary, współpracownik Iana, piękna żona współpracownika, Lucy - chirurg-neurolog, kochający się w niej sekretarz obu naukowców oraz Amerykanin, który chce obu panów zatrudnić do pracy na rzecz USA. Co uwielbiam - jest plan budynku z rzutami pokoi poszczególnych aktorów dramatu. Posiadłość jest odizolowana, pilnowana, a jednak Ian zostaje znaleziony zasztyletowany, dokładnie w taki sposób, w jaki Oresteja (którą ma grać Sara) zabiła męża.

Oprócz typowego kryminału jest trochę zabawnych drobiazgów: pełne żalu zdania Alexa o tym, że zamiast pisać obrzydłe mu powieści kryminalne, w których jest nadzwyczaj sprawny, wolałby zajmować się Jamesem Joyce'em. Jest też trochę mniej zabawnych - szowinizm wychodzi wielopoziomowo, czy to w stosunkach państwo-służba, czy w kwestii ról damsko-męskich (Sara o mało co nie przejechała dziecka, którego lekkomyślna matka nie dopilnowała, po czym opieprzyła kobietę, sugerując, że gdyby był jej mąż, to by kazała mu jej złoić skórę za głupotę).

Technicznie: jest chyba tylko jedna seria (z komiksem na okładce), w której wyszedł komplet (8 tomów). Można kupić audiobooki, czytane przez Zborowskiego, nie można kupić e-booków. Smuteczek.

Inne tego autora:

#56

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 31, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, kryminal, klub-srebrnego-klucza - Komentarzy: 7


Wielkopolska weeekend - Olandia

Wprawdzie nie w weekend, a w tygodniu i w zasadzie to tylko wizualna reklamówka, bo na miejscu zajmowałam się czym innym niż okolicznościami przyrody, ale było ładnie. Jest jezioro zdecydowanie pływalne z pomostami (i dość zmotywowanymi wędkarzami), leżaki, restauracja i kolekcja miniaturowych budynków. I wiatrak nieminiaturowy.

Strona hotelu, GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 30, 2013

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: olandia, polska - Skomentuj


Daria Doncowa - Poker z rekinem

Eulampia, zwana Lampą, odbiera o 6 rano omyłkowy telefon. Umierająca kobieta z bloku obok wybiera uparcie jej numer, zamiast swojej przyjaciółki, i twierdzi, że on ją zabił. Lampa dociera na miejsce, ma blisko, bo to blok obok, znajduje kobietę w agonii, szepczącą coś o podróbce. Zabiera kota, bo nie wierzy, że milicja wezwana do zwłok (pogotowie zwłok nie zabiera) się zwierzęciem zaopiekuje. Kot Moris (na to imię zareagował miauczeniem) ma obróżkę z medalionem i robi sztuczki. Lampa - wyjątkowo - szybko zapomina o sprawie, bo na prośbę Katii szuka żony bogatego biznesmena (pacjenta Katii), która zniknęła zimą w letniej sukience wprost z teatru. Ksenia ma mętną przeszłość, w pewnym momencie okazuje się, że są dwie Ksenie. Jedna z nich pochodzi z małej miejscowości pod Moskwą, tyle że jej rodzina twierdzi, że nie żyje (i ma na to niekoniecznie wiarygodny akt zgonu), druga okrada każdego, kogo spotyka, kłamie i jest bezwzględna, a za sobą zostawia zgliszcza i wściekłych ludzi.

Akcja się zagęszcza, kiedy Lampa zapomina wyłączyć alarmu po wejściu do domu, zabiera się za mycie zabytkowej porcelany, odkrywczo ładując ją do poszewki, żeby zanieść do łazienki, po czym zostaje zgarnięta przez zaalarmowaną milicję pod zarzutem włamania. ponieważ nie chce się pochwalić dokumentami wystawionymi na imię Eufrozyna, spędza nieco czasu w areszcie, gdzie obserwuje aresztowanie syna znanego reżysera Burlewskiego. Oddaje mu przysługę, informując ojca o losach potomka oraz bierze dodatkową sprawę wyjaśnienia, kto wrobił młodego w morderstwo kochanki. Jak się łatwo domyślić, trzy sprawy (poszukiwanie żony bogacza, umierająca kobieta blok obok oraz jej kot Moris i wrobienie syna reżysera) się ściśle łączą.

W domu, oprócz zwykłego składu, pojawia się gruba i leniwa Walentyna, Katia przyprowadza ją do domu, żeby nabrała zdrowia przed powrotem do rodzinnego miasta. Walentyna nie sprząta, nie gotuje, tylko je słodycze, w zasadzie nie przykłada się do akcji, tylko irytuje (na samym końcu zostaje postrzelona i wtedy się okazuje, po co przyjechała do Moskwy z prowincji).

W pociągach podmiejskich w ramach przekąsek występują gotowane ziemniaki oraz kawa, herbata i kakao z termosów handlarzy (oraz anonsujący się przenikliwym szeptem sprzedawca "czegoś rozgrzewającego", również z zakąską).

Dodatkowo rodzina Romanowów dowiaduje się, że muszą natychmiast zmienić mieszkanie, bo zaraz pod ich blokiem ma iść linia metra. Wierzcie mi, rynek nieruchomości w Moskwie z zamienianiem z dopłatą przy niekoniecznym udziale świadomości to jest dopiero zabawne zjawisko.



(...) Nawalony jak bela?! Za kółkiem, kiedy na drodze taka szklanka?!
Popowa chyba wyczuła moją konsternację, ponieważ zaczęła się tłumaczyć:
- Nic mu nie jest. Jak tylko wsiada do auta, momentalnie trzeźwieje.
(...) Monsieur Popow nie był w stanie podpisać żadnego dokumentu. Notariusz, który miał zatwierdzić umowę, tylko burknął:
- Znasz mnie, Zinowij, i wiesz, że zawsze staram się iść klientowi na rękę. Nie czepiam się o byle co. Potrafię przymknąć oko nawet na nieważny dowód osobisty. Ale ten tu nie da rady utrzymać długopisu, co dopiero mówić o złożeniu podpisu.
- A może zawrzemy umowę w samochodzie? - rzucił propozycję Sierioża.
- A co ma do tego samochód? (...)
- Żona twierdzi, że kiedy wsiada za kierownicę, z miejsca dochodzi do siebie - wyjaśnił.

Na samym końcu do sprawy włącza się zaprzyjaźniony milicjant, Wołodia Kostin, który wszystko wyjaśnia, prosząc jednak Lampę o podpisanie dokumentu, że już więcej sama nie będzie śledztwa prowadzić (oraz konfiskując jej kupioną w metrze legitymację oficera milicji). Sądząc po akcji z następnych dwóch tomów, papierek nie miał specjalnej mocy prawnej.

Inne tej autorki tu.

#55

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 28, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panie - Skomentuj