Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Względność

Zaczepia mnie koło windy A i odpytuje, kiedy termin. Wyjaśniam, że w sierpniu. "A, to już niedługo". Zaczepia mnie z tym samym pytaniem, tym razem w kuchni, J. "A, to jeszcze sporo czasu".

Obie mają po dwoje dzieci. Ke?

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 12, 2009

Link permanentny - Kategorie: SOA#1, C is for cinnamon - Komentarzy: 1 - Poziom: 3


Ankieta o korpo kulturze

Po wstępnym obśmianiu się z pytań w ankiecie na temat korpo kultury stwierdziłam, że ankietę uczciwie wypełnię. Wywaliła się po trzecim ekranie i już się nie podniosła. Grzecznie zgłosiłam błąd na adres kolegi odpowiedzialnego. Odpisał po niedługiej chwili: "Widocznie Bóg tak chciał".

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 12, 2009

Link permanentny - Kategoria: SOA#1 - Komentarzy: 5 - Poziom: 3


Star Trek

Nie jestem specjalnie trekkie, ale lubię, jak pokazują kosmos z rozmachem, wybuchają, mają pulpity ze światełkami i robią śmieszne znaczki rękami. Do tego, jak dokładają pyskatego głównego bohatera, trochę masek z elastycznej gumy i dużo przymrużeń oka tu i tam, to cała jestem szczęśliwa. Nie interesuje mnie, że prawa fizyki są łamane, bo ja się na prawie nie znam. A jak jeszcze jest trochę podróży w czasie (bo jak wiadomo, czarne dziury do tego służą) i prześlicznie zbudowana scenografia, to królowa jest całkiem zachwycona.

Fabuła jest prosta jak budowa cepa - w pewnym momencie czasoprzestrzeni pojawiają się ŹLI, demolują statek. Ocalały ze statku młodzieniec dorasta i spotyka się ze ZŁYMI, żeby ostatecznie się z nimi rozprawić i potencjalnie uratować kawałek świata.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 11, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 9


Księżycowy trylobit

Ludzie narzekają, że powiesili i zaraz się popsuł albo że nie włączają, bo żre za dużo prądu, ale mnie się podoba nawet jak się nie rusza. Opertus Lunula Umbra (Ukryty cien księżyca) Choe U-Rama wisi w Starym Browarze i jest zwyczajnie uroczy. Tu można zobaczyć film, jak się rusza.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 10, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: stary-browar - Komentarzy: 5


Michal Viewegh - Aniołowie dnia powszedniego

Viewegh umie z krótkiej nowelki o ostatnim dniu z życia (pośrednio) kilku osób zrobić coś ładnego przez zamianę narratora na grupę aniołów, obserwujących mieszkańców Pragi. 50-letni Karel uczy w szkole jazdy i ma fantazje erotyczne na temat Estery, młodej wdowy. Estera próbuje wrócić do życia po długiej chorobie i śmierci męża. Żona Karela, szybko starzejąca się nauczycielka Maria, głównie interesuje się komentowaniem audycji radiowych, zwłaszcza dotyczących upadku obyczajów. Syna Jarmili, szkolnej kucharki wierzącej w anioły, zostawiła żona. Aniołowie usiłują doprowadzić do tego, że dwoje spośród bohaterów książki odejdzie, zostawiając jak najmniej niezakończonych spraw. Fatalistyczna i smutna historia, ale namalowana z dużą dozą ciepła.

Ładna też jest Praga w tle. Jak w filmach Zelenki i Sveraka, gra ważną rolę, doklejając do czasem płaskich bohaterów bogate tło za nimi. Viewegh umie słowem namalować taką Pragę, że ją widzę w głowie.

Inne tego autora: tu.

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 10, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panowie, beletrystyka - Skomentuj


Kiedy pada

... robię taki trick, że podczas popołudniowej drzemki zapalam w sypialni lampkę i mam jednocześnie deszcz stukający o szyby i takie trochę udawane słońce.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 6, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 2


PRL (2/4) Alen Baxton - Tajemniczy medalion

Mimo iż nazwisko autora nie brzmi rodzimie, akcja dzieje się w ekskluzywnej willi pod Warszawą, zapewne dlatego, że Alen Baxton to pseudonim Wiesława Godziemskiego[1]. Właściciel willi (jak również luksusowego porsche'a oraz licznych antyków i zabytkowych sreber) zgłasza morderstwo mieszkającej u niego kochanki. W trakcie śledztwa sympatyczny kapitan milicji wielokrotnie trafia na dowody rozpustnego życia, dziejącego się w wilii i okolicach - a to okazuje się, że oprócz kochanki w domu mieszka żona wraz z ojcem, a to wspomniana żona roztacza swe przywiędłe wdzięki przed kapitanem, a przystojna młoda aktorka udziela mu zeznań w restauracji "Krokodyl" (oczywiście ze striptizem[2]). W finale okazuje się, że jednak w PRL-u nie da się zrobić majątku bez niszczenia innych, kradzieży i malwersacji. Jak również, że mit Edypa to była całkiem niewinna historyjka obyczajowa.

[1] Przyznam, że widzę sens pisania pod pseudonimem, tylko że anglojęzyczny nie bardzo pasuje. I jak Joe Alex zrobił kawał dobrej roboty, tak Baxton piszący o prywaciarzach pod Warszawą jednak nie robi takiego wrażenia.

[2] W wykonaniu profesjonalistki, a nie wspomnianej aktorki.

- Zaczynamy dorównywać rozwiniętym krajom świata - zauważył ironicznie.
- Nie lubi pan striptizu? - zdziwiła się.
- Właściwie nie mam nic przeciwko rozbieraniu się. Zwłaszcza, gdy robi to ładna i zgrabna dziewczyna - dodał po chwili.
Roześmieli się oboje.

(a potem to się pan kapitan dziwi, że jego flama robi mu dziką awanturę).

Inne tego autora:

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 4, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panowie, prl, kryminal, klub-srebrnego-klucza - Skomentuj


Sue Grafton - W jak włamywacz

Niestety, potwierdziły się moje przypuszczenia - "W" to tom drugi cyklu ("B is for burglar"), tom pierwszy nie został przetłumaczony w Polsce (mimo że w kwestii tytułu najlogiczniejszy i najłatwiejszy do przetłumaczenia, bo "A is for alibi"; inna rzecz, że mam za swoje, bo nie czytam chronologicznie i to z lenistwa) i już na samym początku dowiadujemy się, jakież to traumatyczne zakończenie miała poprzednia sprawa. Psuć lektury nie psuje, ale taki trochę niesmak. Inna rzecz, że w każdym z tomów Kinsey obrywa od wykrytego właśnie zbrodniarza, ponieważ mimo tego, że jest tylko prywatnym detektywem, biega po Santa Teresa i okolicach z pistoletem, łomem i zestawem notesów, więc to, że poprzednie śledztwo spowodowało traumusię, to żadna nowość.

Kinsey szuka zaginionej siostry klientki w celu uzyskania podpisu pod dokumentem spadkowym. W trakcie poszukiwań wychodzi, że zaginiona może niekoniecznie być żywa, ale próba zgłoszenia tego faktu na policję budzi niepokój klientki, która się wycofuje z dalszego śledztwa. Nieczyste sumienie ma nie tylko najbliższa rodzina zaginionej, po kolei także okazuje się, że takich nietypowych zachowań w okolicy jest więcej. Oczywiście, na końcu Kinsey w poszukiwaniu śladów zjawia się na miejscu zbrodni jednocześnie z mordercą i znowu zostaje poszkodowana zarówno cieleśnie, jak i psychicznie.

Inne tej autorki tutaj.

#15

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 4, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panie, kryminal - Skomentuj


PRL (1/4) Kazimierz Korkozowicz - Biały płaszcz w brązową kratę

Kilkuwątkowa opowieść o śledztwie w sprawie kradzieży pieniędzy na wypłaty w pewnym dużym przedsiębiorstwie (objaśnienie dla młodszych: kiedyś ludzie nie mieli kont w bankach, a wypłatę dostawali w kopercie w kasie w nieznaczonych banknotach). Po kradzieży zaczynają ginąć ludzie związani z niektórymi pracownikami fabryki. Jednocześnie kochliwy dziennikarz zaprasza przygodnie poznaną pannę do mieszkania narzeczonej kolegi, odbywa z nią upojną noc, po czym ślad po pannie (jak również po tytułowym płaszczu w kratę oraz czerwonej torebce) ginie. Kolega zaczyna prowadzić śledztwo w celu odzyskania płaszcza i torby, bo zdaje sobie sprawę z problemów z zaopatrzeniem w damską garderobę i spodziewa się, że narzeczona po powrocie z zagranicznych wojaży zrobi mu z odwłoku jesień średniowiecza. Łatwo się domyślić, że oba śledztwa się ze sobą wiążą.

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 3, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panowie, prl - Skomentuj


Czego pragnie dziewczyna

... gdy dorastać zaczyna do tego, że wygodniej chodzić z dwoma aparatami zamiast z jednym i co chwila zmieniać obiektyw, bo jeden to zdecydowanie za mało? Waham się między trzecią ręką a chwytnym ogonem. Jedną z opcji jest też ciągnięcie za sobą drewnianego wózeczka z oprzyrządowaniem bądź zlecenie tego rosłemu ochroniarzowi, który będzie co 3 minuty podawał żądany aparat bądź obiektyw (TŻ-a jednak za bardzo lubię, żeby sprowadzać go do roli podaj-zamień-pozamiataj). W każdym razie to ciężka praca jest, nawet jeśli w grę wchodzi zwykły spacer po ogrodzie botanicznym.

Magnolie jeszcze kwitną, bzy właśnie się prześlicznie rozwijają, brakuje mi tylko zwierzyny, która mogłaby takie piękne okoliczności przyrody zamieszkiwać. Po więcej pięknych okoliczności w GALERII ZDJĘĆ.

PS Jakby kto chciał, to dziś jeszcze są jakieś festyny i inne urozmaicenia.

PPS Też tak macie, że musicie watę cukrową, nawet mimo świadomości, że to dwie łyżki zwykłego białego cukru?

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 3, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: ogrod-botaniczny - Komentarzy: 4