Więcej o
panowie
Barbara Gordon - Bez atu #028
Spis osób:
- Jadźka Suszkówna - pomoc w ośrodku Hermes, zaręczona z kelnerem z Merkurego
- Apolinary Kołatko - zwany panem Poldziem, dzierżawca bufetu
- Agnieszka Bieżyca - nimfetka, dla zagranicznych turystów Agnes, maluje oczy szminką na błękitno
- kapitan Stefan Raba - filozofuje nad względnością rzeczy[1], szowinista[2]
- Antoni Bieżyca (55) - łysiejący szatyn z bliznami w okolicy lędźwiowej, mąż, ojciec, denat
- major Karolak - przełożony Raby
- porucznik Jolanta Kostal - blondyneczka o twardym charakterze i niepoważnym wyglądzie
- doktor Świątek - patolog, nadużywa łaciny w opisach
- Walduś Bieżyc - starszy brat Agnieszki, nosi się niechlujnie, ale ma głębokie przemyślenia
- Lucyna Bieżycowa - m. in. projektantka wystaw na MTP, wolny duch
- inżynier Leon Pastka - partner do bridża Bieżycy
- Janina Zawalińska - sekretarka Rymara, nie siada szefowi na kolanach
- dyrektor Rymar - zwierzchnik Antoniego, dyrektor firmy Chempol-Impex
- kapitan Zdzisław Sokółka - znajomy Raby, kierownik jacht-klubu na Kierskim
- Carlo Diego Ataro - fagas z Ameryki Południowej
- Aleksander Rososz - zastępca Bieżycy, bystry, ale bałaganiarz, o elastycznej twarzy
- Roman Sobol - kandydat na placówkę w Szwajcarii, partner do bridża Bieżycy, odpychający
- Sigrid Karlsen - flama Sobola, jeździ białym amerykańskim “toronado”
- Katarzyna Kowalska - pielęgniarka z rejonu, umie w ciepło domowego ogniska
- doktor Korn - internista Bieżycy
- Marian Oskoł - siwy weteran, ale ciągle w formie, pracuje w Ceglorzu
- Ewa Wilkoń - primo voto Smitson, piaskowa blondynka o przejrzystych oczach
- Oliver Smitson - profesor farmacji, światowej sławy naukowiec i bogacz
MTP. W spokojnym ośrodku “Hermes” nad jeziorem Kierskim zamieszanie, bo właśnie trwają Targi, więc nocują i zagraniczni turyści, i lokalne cwaniaczki. Na ekspozycji sprzętu turystycznego noc spędza Lucyna Bieżycowa z byłym chłopakiem córki oraz jej nieletnia córka, która poderwała na tę noc atrakcyjnego obcokrajowca. Rano zostają znalezione zwłoki mężczyzny - jak się niebawem okazuje - Bieżycy seniora. Nie wiadomo, czy przedawkował leki, czy ktoś go otruł, zniknęły za to pewne cenne dokumenty służbowe. Milicja przygląda się rodzinie zabitego, śledzi też jego współpracowników, którzy nie do końca mają czyste ręce. Od wyjaśnienia zbrodni (szpiegostwo przemysłowe i kradzież) ciekawszy jest aluzyjnie zarysowany wątek romansowy między zgryźliwym Rabą a uroczą porucznik Jolantą.
Lokalny folklor (#wielkopolska): jezioro Kierskie, MTP, koncert zespołu pieśni i tańca z Szamotuł w parku Kasprzaka (aktualnie Wilsona).
Zła poezja: Krótka czerwcowa noc rozszczepiła się na światło i dźwięk. Światło przypominało zblakły, srebrzysty atłas.
Się pali: carmeny.
Się nosi: złotą mini-sukienkę, rezedowy kostiumik z rypsu, naszyjnik z breloczkami z jacht-klubów.
[1] Że takie MTP to święto dla miasta, dla ojczyzny okazja handlowa, a dla milicji ciężki czas. Mnóstwo funkcjonariuszy ma robotę, bo trzeba pilnować waluciarzy, dam negocjowalnego afektu, dbać o bezpieczeństwo obcokrajowców i ich pozostawionych w hotelach rzeczach, czy wreszcie zaglądać do strefy gastronomicznej, czy aby wszystko świeże.
[2] Rozczarowany do kobiet, mieszka z kundlem Cezarem i świnką morską Rzepichą oraz złotymi rybkami.
Andrzej Szczypiorski - Wyspa czterech łotrów #029
Spis osób:
- Kapitan Matthews - XVI-wieczny korsarz, dowódca “Emmy”, istotny dla fabuły, choć nieco zza kulis
- Ewa Zawadowska (25) - sierota, wychowana przez stryja, historyczka sztuki
- Antoni Zawadowski (70) - stryj Ewy, antykwariusz i denat
- Porucznik Edek Engel (48) - tęgawy, jakby opuchnięty, szary, bokser przebrany w mundur
- Adam Morawski - adorator panny Ewy, miewa lepkie ręce
- Zykuń - z Warszawy, kolekcjoner, wdowiec z zagraconym domem
- doktor Chlebowicz - ginekolog i zbieracz starych map
- Jacek Majdaj - uczynny młodzieniec z parszywą opinią
- Bert Mitchell - Belmondo w jasnych półbutach i garniturze, w amerykańskich kalesonach
- Irka Szumańska - flama Jacka, z Nowej Huty
- porucznik Skowroński - zna Majdaja z nienajlepszej strony
- Piotruś-Pończoszka - zboczeniec seksualny, pojawia się anegdotycznie
- Andrzej Tomanek - student, zna angielski i jest dobrym obywatelem
- Johansson - gruba ryba z Uppsali, zamawia duży transport mrożonych truskawek w cukrze
- Grześ - wygląda na chłopca, ale jest wywiadowcą
- Mróweczka - niepozorny, ale pracowity, kocha przyrodę i wszelkie stworzenie boże
- major Lewicki - z Warszawy, w cywilnym garniturze, koszuli non-iron i krawacie w prążki, prześlicznie pachnie lawendą
- Onufry - złotousty złodziej, ale z poczuciem sprawiedliwości społecznej
- Ike Samish - niby przedsiębiorca hodowlany (konie, krowy, byki zarodowe)
- Franciszek Ksawery Zawadowski - czarna owca
- Ksiądz Pawelczyk - emerytowany powiernik rodziny Zawadowskich
Ewa Zawadowska zapomina o parasolu, wraca więc do domu stryja, gdzie zastaje go zamordowanego, a na klatce schodowej mija dziwnie ubranego mężczyznę. Niedługo potem ktoś zaczyna nastawać na jej życie. Milicja szuka potencjalnych morderców wśród kontrahentów i klientów starego antykwariusza, istotna okazuje się też być XVI-wieczna mapa skarbu, pokazywana wcześniej przez Zawadowskiego w roli ciekawostki. Ku wielkiemu zdziwieniu organów, śledztwo utrudnia fakt, że plączą się w nim osoby z zagranicy, które przyjechały do Polski pod absurdalnymi pretekstami, a próba aresztowania może oznaczać kłopoty dyplomatyczne. Jest to też powodem do porównywania spokojnej Polski z niespokojną, pełną pokus zagranicą (a to ludzie w USA zabijają się dla spadku[1] albo używają broni palnej na ulicy).
[1]
Niech pani tylko pomyśli. Kto u nas morduje z powodu spadku? Jaki u nas można dostać spadek? Salon fryzjerski? Wytwórnię grzebyków? Dla takich rzeczy u nas się nie zabija…
Realia historyczne:
- Ale dlaczego czekał na jakieś zmiany od kilku miesięcy... Gdyby od czterdziestego piątego czekał - tobym wiedział, co należy sądzić. Czy to przyszło nagłe?
Się pali: carmeny, sporty, fajkę z tytoniem śliwkowym, ale… “- Dawajcie szczegóły - rzekł major. - I nie palcie tyle. Od palenia można dostać raka... A ja bym wolał, żebyście dostali awans. - Ja też bym wolał - odpowiedział Engel i niechętnie zgasił papierosa w popielniczce”.
Inne tego autora:
Wanda Falkowska - Kim jesteś? #030
Spis osób:
- Łucja Karska - sprząta u doktora, zwykle punktualna
- doktor Krystian (Juliusz) Drymont - człowiek-enigma, tyle że martwy
- Edmund - dozorca w kamienicy u Drymonta, doskonały obserwator
- kapitan Tyniecki - pracoholik, żona narzeka, że nie bywa w domu
- Krążkowa (89) - sąsiadka Drymonta, pomocna, ale krótkowzroczna
- Franciszka Drymont - opuszczona żona, awanturna, tłucze szkło
- Józef Klimas - malarz, dawniej przyjaciel Drymonta, o aparycji skażonej otyłością
- sierżant Skoczek - przeszukuje lokalnie i jeździ po Polsce
- pułkownik Rudzki - nie wierzy w intuicję Tynieckiego, niesłusznie
- porucznik Bruno - zabiera pannę Patrycję na lody, oczywiście dla dobra śledztwa
- Maria Drol - zwana Patrycją, artystka estradowa o pseudonimie Klara Tor (sic!), elegancka blondynka
- Makulska - wynajmuje Marii, dawniej kierowniczka w kawiarni Magnolia
- Bogdan Karski (24) - syn Łucji, niebieski ptak z kartoteką
- kapitan Zenon Skalski - szuka skradzionych szarych skód, zwalisty mężczyzna o jasnych oczach chłopca
- Ewa Law(19) - studentka filozofii, ostatnia flama Drymonta
- doktor Patulski - kierownik wydziału zdrowia, pokpił sprawę z Drymontem
- Długi Albin, As Pik, Kalafior - małe cwaniaczki, kumple młodego Karskiego
- Saweryna(?!) Koczaj - rozczarowana pacjentka Drymonta
Pani Łucja, zajmująca się zawodowo sprzątaniem, spóźniona, bo poszła kupować piękne buty, odkrywa zwłoki swojego pracodawcy. Zamordowany doktor Drymont okazuje się nie mieć uprawnień do praktykowania zawodu, ale wcale nie jest oczywiste, kto go mógł zabić (zwłaszcza że z mieszkania raczej nic nie zginęło). Była (ale w separacji) małżonka czyha na majątek, geriatryczna sąsiadka twierdzi, że widziała syna sprzątaczki w noc zabójstwa, praktyki medyczne (leczenie nowotworu prądem i narkotykami) też mogą być powodem wywarcia na szarlatanie zemsty. Kapitan Tyniecki odrywa się od prowadzonej sprawy kradzieży szarych samochodów marki Skoda, ale okazuje się, że obie sprawy się ze sobą łączą, bo w garażu zamordowanego stoi właśnie jeden ze skradzionych wozów. Współpracownikowi Tynieckiego, porucznikowi Bruno, wpada w oko piękna panna Patrycja, artystka estradowa, w dziwny sposób zaprzyjaźniona z denatem. Rozwiązanie tajemnicy jest co najmniej egzotyczne jak na PRL: Cnaan Cngelpwn b jvryh cfrhqbavznpu wrfg gnx ancenjqę cemroenalz zężpmlmaą, hmnyrżavbalz bq zbesval v bcvngój, xgóer ubwaą eęxą jlcvfljnł zh qrang mn cbzbp j unaqyh xenqmvbalzv fnzbpubqnzv, nyr - znwąp j crefcrxgljvr jlwnmq mn tenavpę m złbqą fghqragxą - pupvnł jfcółcenpę mrejnć.
Się leczy: raka elektryzacją.
Się je: pyzy.
Się pali: orienty, sporty, caro.
Inne z tego cyklu tutaj.
#104
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 26, 2019
Link permanentny -
Tagi:
2019, panie, panowie, prl, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
Sierżant Franek Kociuba[1] przyjeżdża do rodziców z wizytą, niestety szybko robi się nieprzyjemnie - w pałacowym ogrodzie, w rzeczce opodal chaty rodziców milicjant znajduje zwłoki młodej dziewczyny. Wprawdzie ma wolne, ale oczywiście angażuje się w śledztwo we współpracy z kapitanem Grabickim[2], ponieważ zna ludzi[3] i okolicę. Zamordowana Tomecka - przewodniczka orbisowskiej wycieczki - okazuje się być obiektem uczuć Staszka, brata Hanki, narzeczonej Franka, co prowadzi do sporych problemów, kiedy ślady wskazują na młodzieńca. Z czasem wychodzi więcej związków z okolicą - Tomecka sypiała najpierw ze Stefaniakiem juniorem, potem - po samobójstwie juniora - ze Stefaniakiem seniorem (sic!). Do akcji włącza się major Downar, poproszony przez Walczaka, jak się okazuje, spowinowaconego ze Staszkiem i Hanką, co budzi sporą niechęć u samodzielnego i zarozumiałego Grabickiego. Ponieważ dla odmiany sprawa ociera się o szpiegostwo, a w śledztwie pojawia się piękna Wiedenka, Downar przebiera się i udaje kogoś innego[5]. Sprawę rozwiązuje analiza tytułowej czerwonej nitki.
[1]
Kociuba nie był typowym wiejskim milicjantem. Podczas gdy jego koledzy czas wolny od służby spędzali w wesołej kompanii przy kieliszku, albo szukali towarzystwa miejscowych piękności, on czytał książki. Już od dzieciństwa porywały go powieści historyczne. Jego ulubionymi autorami byli: Sienkiewicz, Kraszewski, Gąsiorowski, Tetmajer. Trylogię, „Huragan”, „Hrabinę Cosel”, „Koniec epopei” czytał po kilka razy i zawsze z przyjemnością wracał do tych książek, które przenosiły go w minione wieki, mówiły o życiu dawnych Polaków, ukazywały obyczaje tamtych czasów. Dziwny to był chłopak ten Franek Kociuba, taki niedzisiejszy, trochę romantyk, trochę marzyciel, trochę domorosły filozof. Jednocześnie jednak natura obdarzyła go tzw. zdrowym chłopskim rozsądkiem i zdolnością szybkiego kojarzenia faktów.
[2]
Kapitan Grabicki nie był lubiany. Uważał się za asa służby śledczej i miał niezbyt miły zwyczaj traktowania kolegów, a szczególnie niższych rangą, z pewnego rodzaju protekcjonalną wyższością.
[3] Jak się okazuje, nie do końca, bo jednak milicjant w rodzinie to wstyd.
Nieraz, kiedy przyjeżdżał do rodziców na niedzielą, matka kiwała głową i mówiła frasobliwie:
— Oj, Franuś, Franuś, nie mogłeś to sobie jakiegoś uczciwego fachu znaleźć? Musiałeś iść na milicjanta? Go też ci synku do głowy przyszło?
Ale Dobrzycki nie miał najmniejszego zamiaru się odczepić. Po wódce stawał się rozmowny i nie tak łatwo rezygnował z towarzystwa. Ciągle trzymał Staszka za rękę, nie pozwalając mu dosiąść konia.
— Ludzie gadają, że tę babkę wyciągnął twój szwagier.
— Jaki znowu szwagier? Nie mam żadnego szwagra.
— Może by było lepiej, żebyś miał… — Dobrzycki przymrużył filuternie lewe oko.
— Co ty bredzisz?! — zdenerwował się Staszek. — Upiłeś się i tyle. Sam nie wiesz, co gadasz.
— Wiem, co gadam. Wszyscy już w okolicy o tym mówią, że twoja siostrzyczka kombinuje z tym cholernym milicjantem. Uważaj, bo ślubu nie będzie, a siostrzeńca będziesz miał i to od razu w milicyjnej czapce. Ha, ha, ha.
Się pali[4]: sporty, winstony (istotne dla fabuły), carmeny.
Się pije: winiak, wermut, owocowe wino (pod kurczaka z okazji nominacji Franka na sierżanta), wódkę z czerwoną kartką (pod śledzie w śmietanie).
Problemy kadrowe w milicji: Walczak leży w szpitalu, Szczepański złamał nogę na motorze, Madziara wyjechał za granicę.
Seksizm codzienny:
Wanda Szypulska była bardzo efektowną, postawną blondyną, przypominającą urodą modne hollywoodzkie piękności. Porcelanowa twarz małej dziewczynki, ogromne niebieskie oczy, patrzące z rozbrajającą naiwnością, zgrabne, długie nogi, ponętnie zarysowane biodra i wydatny biust. Poruszała się z wystudiowaną afektacją, świadoma wrażenia, jakie jej osoba wywierała na mężczyznach. Na widok „sex-bomby” Grabicki przełknął ślinę i przez chwilę zaniemówił. (...) Grabicki czuł, że jeżeli się natychmiast nie opanuje, zupełnie zapomni o śledztwie. Wziął się więc energicznie w garść i wykazując dużą siłę woli, oderwał spojrzenie od jej biustu. Odetchnął głębiej.
(...) Był zawiedziony. Zdawał sobie sprawę, że nie potrafił wykorzystać dobrego źródła informacji, ale nie miał pojęcia, jak przełamać opór starej panny. „Nie umiem rozmawiać ani z młodymi, and z podstarzałymi babkami” — mruczał niezadowolony z siebie. „Tamta była za ładna, a ta znowu za brzydka. Cholerna sytuacja”.
[3] Ale nie Downar: ”Zacząłem i znowu rzuciłem. Albo się ma silną wolę, do cholery, albo nie. Żeby człowiek był niewolnikiem takiej głupiej rurki z odrobiną tytoniu”.
[4]
Włożył elegancki garnitur z ciemnozielonego tropiku, koszulę non iron wyprodukowaną w Szwecji i zawiązał barwny krawat włoskiego pochodzenia, za który zapłacił sto dziewięćdziesiąt złotych. Na palec prawej ręki wcisnął okazały sygnet, a w przegubie zapiął złotą bransoletę. Gładko wygoloną twarz skropił wodą kolońską, włosy
wypomadował obficie brylantyną, której nie znosił, nabił fajkę tytoniem i ulokował na nosie potężne okulary przeciwsłoneczne. Tak ucharakteryzowany wsiadł do czerwonego „Jaguara” i pojechał na Sadybę.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#101
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 12, 2019
Link permanentny -
Tagi:
panowie, prl, 2019, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Zacznę od tego, że to nie jest jednak powieść z twistem, tylko taka, w której z czasem narrator (a przy tym czytelnik) dowiaduje się pewnych rzeczy, które zmieniają narrację. Tutaj są to rzeczy dość oczywiste, ale nie one stanowią o wartości książki.
1975. 12-letni Amir mieszka w Kabulu z wpływowym ojcem, sunnitą ze szlachetnego plemenia Pasztunów. W domku w ogrodzie mieszka służący Ali, szyita z plemienia Hazarów, z rok młodszym od Amira synem, Hasanem. Chłopcy są nierozłączni, Hasan uwielbia Amira i zrobiłby dla niego wszystko, jednak Amir ma należne mu z urodzenia i statusu poczucie wyższości; przyjmuje uczucie i zaangażowanie Hasana za pewnik, chociaż oczywiście go bardzo lubi. Co ciekawe, to ojciec, człowiek szanowany, popycha Amira w stronę dziwnej przyjaźni z synem służącego, absurdalnie też Amir ma wrażenie, że zasmuca ojca. Punktem zwrotnym jest turniej latawców, który Amir chce wygrać, żeby zasłużyć na szacunek ojca. Wygrywa z ogromną pomocą (czy raczej dzięki poświęceniu) Hasana, ale to gorzkie zwycięstwo, bo właśnie wtedy zawodzi, udając, że nie widzi brutalnej napaści młodych zwyrodnialców na Hasana. Od tej chwili już nic nie jest takie, jakie było, a po jakimś czasie Ali z Hasanem odjeżdżają. Na sferę osobistą nakłada się wielka polityka - napaść Sowietów na Afganistan, co zmusza ojca Amira do emigracji do Stanów. Amir dorasta, zostaje pisarzem, żeni się, osiada również mentalnie w Kalifornii, ale jak zadra siedzi w nim przeszłość. Po śmierci ojca jego spokój burzy telefon z Peszawaru, skąd dzwoni dawny przyjaciel rodziny i prosi o powrót, aby naprawić przeszłość.
Losy Amira, mimo że stanowią właściwą oś powieści, to tło dla prawdziwego dramatu - losów Afganistanu, szarpanego wieloletnią okupacją przez Związek Radziecki i wojną domową, z drastycznym zniszczeniem przez Talibów. Amir wraca do Kabulu, widzi szczątki świata, który znał, patrzy na codzienną śmierć, tę nagłą, ale i powolną, z głodu i załamania. Nie jest to powieść historyczna czy wojenna, ale mimo skupienia na jednej postaci, nie jest to łatwa lektura.
#100
Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 11, 2019
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2019, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Szypulski Andrzej - Głupi kawał #025
Spis osób:
- inspektor Olszak - szef Malucha, trochę niechluj, ksywa Maigret
- podporucznik Maluch - magister prawa i absolwent szkoły oficerskiej, fan Poirota
- porucznik Kulicz - czyta kryminały dla relaksu
- Eligiusz Górecki (47) - recenzent teatralny, ma umrzeć wkrótce
- Helena Beskid (30+) - żona Eligiusza, aktorka, wcześniej już zamężna
- Elżbieta Sadorska (23) - aktorka, niby przyjaciółka Heleny, ale sypia z jej mężem
- Franciszek Żelazko - portier w klubie związków twórczych, udziela wysokooprocentowanych pożyczek
- Henryk Madej - literat, wygląda jak łysy kocur, lubi się całować na powitanie i pożegnanie
- Michał Gol (43) - aktor, grywa również role szekspirowskie
- Bogusław Czerpak (32) - młody i piękny, ale na pewno się roztyje, oficjalny adorator Elżbiety
- Roman Chłapowski (43) - sufler, ale zaczynał jako aktor
- Zuzanna - była żona Góreckiego
- Krzysztof Górecki (20) - wykolejony syn Eligiusza, pensjonariusz zakładu karnego
- Tadeusz Grzęda - zastępca naczelnego gazety lokalnej
- pani Genia - bufetowa z teatru
Do komendy przychodzi anonim, wycięty z gazetowych liter[1], w którym ktoś grozi Góreckiemu, recenzentowi teatralnemu, rychłą śmiercią. Milicja staje na wysokości zadania i - nie informując jednak zainteresowanego - otacza go dyskretną inwigilacją. Obiekt obserwacji wysłał właśnie żonę do Zakopanego i jako słomiany wdowiec zajął się czule kochanką, młodą Elżbietą. Sielankę psują jednak codzienne telefony, tym razem już bezpośrednio do Góreckiego, w których ktoś odlicza dni do śmierci recenzenta. Po pierwszym wrażeniu, że to głupi dowcip, spanikowany Górecki udaje się jednak na posterunek. Milicja używając zaawansowanej techniki próbuje zlokalizować dzwoniącego, ale na wszelki wypadek otacza potencjalną ofiarę jeszcze czulszą ochroną. Mimo to zbrodnia zostaje dokonana, a przestępca wpada, bo jednak okazuje się niepełnosprytny.
[1] Długo Maluch nie mógł znaleźć słowa UMRZE, pewnie dlatego, że była to część tytułu wstępnego (Czy Nato umrze naturalną śmiercią?), którego Maluch z reguły nie czytał.
Się pali: wawele (Górecki), zefiry (możliwe, że dowcipniś), sporty (Olszak).
Się pachnie: lawendowym Yardleyem.
Się je: domowy obiad (zupa z torebki zaprawiona żółtkiem, potem omlet, na końcu gruszki w kremie jajecznym), masło, ser tylżycki (z braku myśliwskiego), kotlety z garmażerii (tylko odgrzać na patelni).
Się pije: koniak gruziński pięciogwiazdkowy.
Zygmunt Sztaba - Śmierć lichwiarza #026
Spis osób:
- Rajmund Trapisz - lichwiarz, lubi wedlowskie czekoladki i kobiety
- Rachwalski - nagania Trapiszowi klientów, król plastikowych grzebieni
- inżynier Jerzy Olęcki - człowiek w potrzebie, ma chorą córkę
- Władysławostwo Białeccy - państwo notariuszostwo, mieszkają vis-a-vis Trapisza
- Mecenas Kratko - również pożycza od Trapisza
- Alojzy Ciołkosz - kierownik wydziału finansowego MRN, zwierzchnik Trapisza w pracy oficjalnej
- Hanka - córka dyrektora papierni, obiekt adoracji Trapisza
- Klara Wawrzycowa - inspektor wojewódzkiego zarządu spółdzielni pracy, przyjeżdża do pracy i na ksiuty
- Konrad Olkuski - leśnik, również w delegacji w tych samych terminach, co Klara. Przypadek?
- Stanisław Warzyc - nieświadomy niczego mąż Klary
- inżynier Machnicki - właściciel pięknego wiśniowego mercedesa, jowialny i uczynny
- Piotrowski - portier w hotelu “Renesans”, brat Wiktoryny, plotkarz
- Wiktoryna Piotrowska - pomoc domowa Białeckich, entuzjastka pogrzebów i inwigilacji
- Ludwik Duraszewski - planował prowadzić z Trapiszem warsztat samochodowy
- doktor Kępski - patolog
- sierżant Dreja - spostrzegawczy, ale nieostrożny funkcjonariusz
- Katarzyna - gospodyni Olkuskiego, mistrzyni kuchni
Pan Trapisz, dorabiający sobie do urzędniczej pensji lichwą, zostaje zamordowany, a jego sejf okradziony. Milicja usiłuje zrobić listę dłużników, odnajdując na niej na przykład panią Wawrzycową, która pożycza na zbytki[1], bo ma młodego i pięknego kochanka i jest nagle zaskoczona niestosowną propozycją Trapisza, że mogłaby oddać w naturze. Wychodzi, że tak naprawdę umoczone jest pół miasteczka, ale śledztwo rusza z kopyta, kiedy do gry wkracza pani Piotrowska, wielbicielka literatury romansowo-przygodowej, uczestniczka wszystkich lokalnych pogrzebów oraz właścicielka lornetki, przez którą obserwowała zarówno czyny nierządne w hotelu, jak i gości lichwiarza.
[1]
Bułgarskie karakuły - ożywiła się. - Takie jasno-szare. Cudne! W komisie trzeba by zapłacić najmniej szesnaście, siedemnaście tysięcy.
Się pije: czyściochę vel eksportową, wiśniówkę, orzechówkę.
Się pali: grunwaldy, giewonty, mocne.
Się je: kiełbasę jałowcową (w zasadzie to się marzy o jedzeniu), kiełbasę i salceson (na śniadanie), wędzoną szyneczkę z korniszonami, konfitury truskawkowe domowej roboty, placek ze śliwkami przy niedzieli.
Inne tego autora:
Krzysztof Opatowski - Złoty podział #027
Spis osób:
- Porucznik Hieronim Bielina - lubi lokalną turystykę, interesuje się etnografią
- Jerzy Ludwig (41) - inżynier, architekt, regionalista, zaginął nagle
- Ludwigowa - pracuje w Prezydium WRN, jako żona nie jest zbyt troskliwa[1]
- Marta Ludwig (16) - uczennica średniej szkoły muzycznej
- Mateusz Ludwig (14) - szkoła podstawowa
- Joanna Raube - kochanka Jerzego, sekretarka w przedsiębiorstwie
- Jacek Piotrowski - historyk sztuki, na zamku w Żarkach
- magister Marta Zimińska - inwentaryzuje z Piotrowskim obiekt
- Wiktor Kowal - cieśla z zaskakująco dobrą, acz wybiórczą pamięcią
- Karol Ciepły - fotograf, również fascynat zabytków
- Zenon Magórski (83) - emerytowany kelner, nie karany, niegdyś kamerdyner w majątku w Żarkach
1 czerwca obywatel Ludwig pojawił się w pensjonacie w Szklarskiej Porębie, przywitał ze współlokatorami, założył płaszcz przeciwdeszczowy i wyszedł na spacer, z którego nie wrócił. Podejrzane było też to, że kochanka Ludwiga, która miała rozpocząć urlop w tym samym czasie, zrezygnowała z niego, bo przedsiębiorstwo, w którym pracuje, dostało zamówienie, a jak to stwierdził Bielina, “kto dla dobra jakiegoś zamówienia rezygnuje z takiego wyjazdu?”. Przypadkiem wezwany do zwłok znalezionych w zrujnowanym zamku w Żarkach, odnajduje swoją zgubę. Porucznik nawiązuje więź z Piotrowskim, pracującym w Żarkach, dzięki czemu przy okazji oględzin miejsca zbrodni czytelnik dostaje wykład o architekturze i tytułowym złotym podziale.
[1]
Już od kilku lat żyjemy ze sobą jak obcy ludzie. Przyjdzie do domu, zje, na pierwszego odda pieniądze. Nie wiem, czy wszystkie. Nie wiem, ile zarabiał.
Się pali: zefiry.
Inne tego autora tu.
Inne z tego cyklu tutaj.
#97
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 8, 2019
Link permanentny -
Tagi:
2019, panowie, prl, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Robert przez trzy lata zbierał pieniądze na podróż dookoła świata, zlikwidował dotychczasowe mieszkanie, rozdysponował rzeczy na czas podróży, wreszcie z plecakiem ruszył w podróż. Sam. Z oczekiwaniem, że podczas kilku miesięcy w drodze zrozumie, jak jest być wolnym.
Chronologicznie to opowieść o rosyjskich pociągach (kolej transsyberyjska!), Syberii (gdzie deportowano jego dziadka[1]), Tajlandii (urocza historia rudego psa), Malezji, Nowej Zelandii, Peru czy wreszcie Wyspie Wielkanocnej. Wszystkie miejsca są prominentne w opowieści, ale to bagaż doświadczeń autora wysuwa się na plan pierwszy; nadmiar kontaktów z ludźmi, lata zaprzeczania i terapii, treningu, żeby się wpasować, to wszystko blokuje przed wolnością. Doskonała, refleksyjna narracja sprawia, że książkę się doskonale czyta. Intymne, prywatne zdjęcia ją wzbogacają.
Mój ulubiony fragment (z pozdrowieniami od wewnętrznej Filifionki):
Od podróży z plecakiem znacznie bardziej heroiczne i wymagające uważania na siebie wydaje mi się słuchanie wiadomości, chodzenie do pracy, która zabiera osiem, a z dojazdami dziesięć godzin, płacenie rachunków, życie historią ludzi z telewizora, których nigdy nie spotkałem, ale w imię których gotów jestem znienawidzić innych ludzi, którzy wybrali historię innych ludzi z telewizora, gromadzenie rzeczy i wyposażanie domu, martwienie się, ciągłe martwienie się o to, co może się wydarzyć, jak się do tego przygotować, co powinienem mieć, osiągnąć, kim być, zwłaszcza w porównaniu z tymi, którzy – co wyraźnie potwierdzają ich osie czasu na Facebooku – już kimś są.
[1] Mojego również, ale ja nie miałam okazji z nim o tym rozmawiać.
Inne tego autora tutaj.
#96
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 7, 2019
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2019, panowie, podroze
- Skomentuj
W rodzinnej wsi[1] Franka Kociuby[2], aktualnie porucznika, ginie strażnik łowiecki, Kaźmierowski. Franek wprawdzie jest na urlopie u rodziców, ale że Staszek Kaźmierowski był jego kolegą (a w Magdzie[3], żonie Staszka, się kiedyś kochał), to oczywiście chętnie się do śledztwa dołącza. Kociuba pomaga więc badać wątek lokalny, bo właśnie z więzienia wrócił kłusownik Wójcik, z wyrokiem za sprawą denata, dodatkowo ludzie chętniej mu powiedzą, co widzieli, niż miastowemu śledczemu. Major Grabicki, z kolei, zasilony niebawem przez Downara, bada wątek czerwonego jaguara, widzianego we wsi, co prowadzi do nierozwiązanego morderstwa dokonanego na starszej, zamożnej damie, ciotce byłej właścicielki jaguara. Mimo powiązań między dwoma sprawami, sprawcami są różne osoby, ale właśnie te niby przypadkowe powiązania pozwalają na rozwiązanie obu spraw. Jeden przestępca wpada, bo za długo nosi rękawiczki (i przez przetarty materiał zostawia odcisk palca na broni). Drugi zostaje ujęty dzięki zdjęciu w albumie i spostrzegawczej fryzjerce damskiej[4].
Jak zwykle u ZZ, tom bogaty jest w kulinaria[5], tym bardziej że tytułowa pieczeń jest istotna dla fabuły. Dodatkowo jest trochę przebieranek - Franek udaje archeologa, zakochanego w siostrzenicy zamordowanej, żeby poznać jej znajomych; Pakuła spotyka się z gosposią tychże znajomych, przybierając na wadze (“zgaga jest cholerna, ale gotuje pierwszorzędnie”); wreszcie niejaki Bartoszek[6] zaprzyjaźnia się z podejrzaną i proponuje jej interes z lisią farmą.
To już któryś z kryminałów, w których autor narzeka na problemy kadrowe w milicji (stąd chętnie wciągają nie podlegającego im Kociubę do śledztwa). Tym razem wakaty są, bo: “Woliński miał kraksę samochodową i leżał w szpitalu, Szymczak musiał poddać się operacji ślepej kiszki, a Małecki złamał nogę, wyskakując w biegu z tramwaju. (...) Dzisiaj znowu dzwonił Piotrowski, że nie przyjdzie; bo go brzuch boli. Lekarz mówi, że to może czerwonka”.
[1] Wieś ogólnie jest pechowa, bo wspomniane są wydarzenia z wcześniejszego chronologicznie tomu (“Czerwona nitka”, o czym niebawem), gdzie to Kociuba znajduje zwłoki kobiety.
[2]
Mundur nowiutki, prosto od krawca, świetnie dopasowany, a spodnie tak odprasowane, że kantami można by chyba kiełbasę kroić. Co tu dużo gadać, szykowny oficer.
[3]
Magda nie była malkontentką. Wprost przeciwnie, umiała cieszyć się życiem. Wesoła, energiczna, doskonale dawała sobie radę z gospodarstwem, z mężem i z trojgiem dzieci. Przed ich domem było mnóstwo kolorowych kwiatów, do których się uśmiechała. Roboty dużo, bo to i ugotować, i posprzątać, i ogródek wypielić, i uprać, nie mówiąc już o dzieciach, świniaku, kurach, kaczkach. No i o chłopa także trzeba trochę zadbać.
[4]
- Chciałbym cię prosić o pomoc w odnalezieniu pewnej wróżki.
- Szukasz wróżki? Stefanku, bój się Boga! Gdzież się podział twój materializm dialektyczny?
[5] Się je:
- "Zjadł jajecznicę z sześciu jaj i specjalnie się nie certował, kiedy mu gościnny gospodarz podsunął półmisek z wędliną"
- kurczęta i szparagi, smażoną kiełbasę, barszcz z pasztecikami, pieczeń sarnią po myśliwsku, pomidorową z kluskami (również na kościach)
- "Przedstawicieli władzy przyjął z otwartymi ramionami i nie zwlekając, postawił na stole butelkę wódki, kiełbasę, chleb i słoik z musztardą"
- czekoladę “Suchard” (a tak naprawdę Wedla/22 lipca)
- "Wojtasik źle spał tej nocy. Najadł się na kolację tłustego bigosu z kiełbasą i gniotło go w żołądku"
- do pociągu jajka na twardo i trzy bułki z kiełbasą szynkową
- - Była ostatnio sarnina? — spytał Downar. - Była. Znakomita. Przyrządzona na dziko. Marynowana w occie, z korzeniami. Wikcia zostawiła mi comber. Taką porcję, że trzech by się pożywiło. Z borówkami. I do tego kieliszek czerwonego wina.
[6]
Pułkownik Leśniewski nie mijał się z prawdą mówiąc, że sierżant Bartoszek na pierwszy rzut oka nie robił wrażenia człowieka o błyskotliwej inteligencji. Twarz okrągła, pucołowata, zdradzała zamiłowanie do obfitych posiłków, co zresztą można było wywnioskować z całej jego korpulentnej postaci. Oczy duże, niebieskie, spoglądały na świat gapiowato, a wrażenie te potęgowały jeszcze grube, zawsze trochę rozchylone wargi. Specjalista laryngolog doradziłby zapewne usunięcie trzeciego migdału lub przypalenie muszli nosowej. Jednakże, jak wiadomo, pozory często mylą. Tak też było i z sierżantem Bartoszkiem, o którym mawiali koledzy, że nie taki głupi, na jakiego wygląda. W rzeczywistości był to chłopak obrotny, sprytny, umiejący sobie poradzić w trudnych nieraz sytuacjach, wymagających szybkiej orientacji i błyskawicznego refleksu. Bez obawy można mu było powierzyć najbardziej odpowiedzialną funkcję, a jego aparycja nieraz już wprowadzała w błąd przeciwnika.
Się pije: wódkę na weselu, dobrą mocną herbatę, nalewkę, częstuje martini albo koniakiem, gin z odrobiną soku z grejpfruta, węgierskie wino „Egri Bikaver”, winiak na zakończenie śledztwa.
Się pali: giewonty, zefiry.
Się wyznaje szowinizm:
- Wszystkie baby są jednakowo głupie - mruknął [Franek Kociuba], wzruszając ramionami. (...) W powrotnej drodze pomrukiwał niezbyt pochlebnie pod adresem całego rodu niewieściego.
Kelman, Rozalia Kelman. Może to Żydówka albo Niemka. Czort ją wie. W ogóle to bardzo podejrzane to całe małżeństwo. Bo żeby chociaż ładna dziewczyna była, tobym się Wojtasikowi nie dziwił, ale taka pokraka… (...) Była wysoka, bardzo szczupła, a jej podłużna twarz, zakończona wydatną szczęką, czyniła ją podobną do angielskiej klaczy pełnej krwi.
- Nigdy w życiu nie widziałem tak pięknej i tak eleganckiej pani - powiedział po prostu. Słowa te zadźwięczały szczerze, bo właściwie rzeczywiście tak myślał. Dając bezpośredni wyraz swemu zachwytowi, Franek mimo woli obrał najlepszą taktykę. Nie ma na świecie kobiety, która by z prawdziwą przyjemnością nie słuchała hymnów pochwalnych na cześć swej urody, a kobieta po trzydziestce staje się z każdym rokiem coraz bardziej czuła na te sprawy.
My, kobiety, nie znamy się na tych wszystkich przepisach, skądżeż mogłam wiedzieć…
Obyczajowo:
W doskonałych nastrojach wrócili do leśniczówki.
— Cóż wam się tak oczy świecą? — spytała stara Maciejczakowa.
— Wesoło nam, mamo — zaśmiała się Hanka.
Leśniczy pogroził im palcem. — Ej, ej, uważajcie, żeby wam się data chrzcin z datą wesela zgodziła.
— Powiedz mi, Grażyno, co ty byś chciała robić?
— Ja chciałabym zostać wielkomiejską prostytutką. To znaczy… taka lepszą… taką kokotą, jak na przykład ta… jak „Dama Kameliowa”. Czytał pan „Damę Kameliową”. To Dumasa, tego młodszego, syna.
— Czytałem — skłamał Kociuba. — I sądzisz, że życie takiej kobiety jest interesujące?
— W każdym razie bardziej interesujące aniżeli dojenie krów i macanie kur. Ja bym była taką lepszą, dewizową. Wie pan? Znajomości z cudzoziemcami, przejażdżki luksusowymi wozami, kolacje w eleganckich lokalach, dansingi. To jest życie. Ale to wszystko nie dla mnie. — Machnęła ręką z rezygnacją. — Nie dla mnie — powtórzyła. — Niech mi się pan dobrze przyjrzy. „Dama Kameliowa” z taką piegowatą gębą? Z czym do gościa? Szkoda gadać. Nogi jeszcze by może uszły, ale te cholerne piegi…
Do przedziału weszli nowi pasażerowie: starsza dama, ucharakteryzowana na swawolną nastolatkę, tęgi jegomość o zaskakująco barwnym nosie i dobrotliwie spoglądających oczkach, przypominających zadowolonego z życia hipopotama, oraz młoda dziewczyna ze starannie rozczochranymi włosami. Zażywny jegomość, którego nos przypominał zupełnie inną część ciała pawiana, przez cały czas w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#95
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 6, 2019
Link permanentny -
Tagi:
2019, panowie, prl, kryminal, z-jamnikiem -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj