Więcej o
Czytam
Rodzeństwo Durellów było bardzo utalentowane - Gerald, miłośnik i popularyzator przyrody, Lawrence - znany dyplomata i pisarz skandalista oraz jak się okazuje - pisywała też Margo (tylko Leslie, wielbiciel strzelania i podrywu, nie pozostawił po sobie literackiej spuścizny). Książka czekała ponad 40 lat na wydanie i, hm, trochę nie dziwi mnie dlaczego.
Margo, rozwódka z dwoma synami, wpada na pomysł, żeby w turystycznym Bournemouth założyć pensjonat. Do końca nie rozumiem, czemu w tym celu kupuje drugi dom, a dom jej rodziny, która rozjeżdża się po świecie, zostaje zamknięty, zwłaszcza że w pensjonacie pomieszkuje okazjonalnie matka, Leslie i Gerald, ten ostatni z wężami i małpami), ale że oba domy stoją na tej samej ulicy, to nie ma daleko. Wprawdzie jej ciotka, sponsorująca przedsięwzięcie, prosi o uważne wybieranie lokatorów, ale pensjonat szybko zapełnia się ekscentrycznymi osobami - jest malarz specjalizujący się w aktach, szalona staruszka, małżeństwo z nieprzyjemnym i brutalnym mężem, samotna matka z grubym, wścibskim nastolatkiem, dwóch muzyków, w jednym z nich Margo się zakochuje, pielęgniarki, hochsztapler i inne nietypowe osoby. Na każdym kroku skarżą się na pensjonat sąsiedzi, a główna aktywność Margo to ratowanie świata od kolejnych kryzysów.
Przerwałam wcześniej wyjaśnienie, czemu książka została wydana dopiero w latach 90. Otóż nie jest to dobrze napisana książka. Nie dość, że nie byłam w stanie polubić niektórych bohaterów, bo nawet do pewnego momentu w ogóle ich nie rozróżniałam, to wszystkiego za dużo, za szybko, za pobieżnie. Historyjki opisane w powieści są raczej miałkie i nie prowadzą do niczego, nawet często nie mają żadnej pointy. Nie czytało się źle, są momenty humorystyczne, ale całość jest raczej nijaka i do szybkiego zapomnienia.
Więcej o rodzinie Durrellów.
#7
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 4, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 2
Cieszyn, styk Polski i Czech. Trójka znajomych w okolicach trzydziestki kohabituje w mieszkaniu - Weronika jest działaczką społeczną, prowadzi fundację aktywizującą osoby niewydolne socjalnie, Paweł, zwany Olkowym, uczy polskiego z technikum gastronomicznym, Baśka - dochodząca dziewczyna Pawła - jest dziennikarką lokalnej gazety. Fundacja Weroniki to sól w oku lokalnych władz - chętnie przypisują sobie jej zasługi, ale to ona musi uparcie je wychodzić, znając na pamięć ustawy i przepisy. Wera przyjaźni się z Darkiem, który sam siebie nazywa Beneficjentem, osobą chętnie nazywaną patologiczną, chłopakiem bez perspektyw, z rodziny alkoholików, który dzięki fundacji pracuje jako opiekun w DPS-ie. Jego siostra, Dagmara - na pół etatu barmanka - jest nowym nabytkiem fundacji, dlatego wszyscy nazywają ją Świeżynką. Grupa znajomych, w pewnym momencie żartobliwie nazwana przez jedną z bohaterów, “Cieszyńskimi Friends”, mogłaby być obsadą nudnego serialu o walce z biurokracją, języku, który niszczy i o życiu bez perspektyw. Sytuacja się zagęszcza, kiedy w rodzinie Darka i Dagmary wychodzi na jaw paskudna historia, a Darek zostaje przez prasę oskarżony o przestępstwo. Weronika usiłuje wyplątać z tej sytuacji zarówno “podopiecznego”, jak i siebie i fundację, bo nieświadomie wplątuje się w politykę.
Temat zorganizowanego wolontariatu rzadko pojawia się w literaturze, to nie czasy Pozytywizmu. Tutaj dochodzi do tego ogromne wyczucie autorki, wielostronnie pokazującej, jak bardzo osamotnione są osoby zajmujące się tym wycinkiem rzeczywistości, który skrzętnie omijany jest w planach, a w raportach określanych jako patologia. Jednocześnie nie jest to reportaż ani powieść z tezą, bo gdzieś poza obszarem “zawodowym” jest też zwyczajne życie osób, które zrezygnowały z kariery na rzecz pracy u podstaw, a przy tym mają poczucie, że nie umieją sobie życia ułożyć. Chociaż są w lepszej sytuacji niż “beneficjenci” gminnych programów pomocowych.
Inne tej autorki.
#6
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 30, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Doktor Sanders, patolog, zostaje zaproszony na weekend przez znajomego do Fourways, domu Miny i Sama Constable, poczytnej autorki i jej męża-zgryźliwca. Jak się okazuje, oprócz niego zaproszono też dwójkę przyjaciół - Larry’ego i jego narzeczoną Vicky oraz niejako Pennika, niepozornego człowieka, który twierdzi, że umie czytać w myślach. Oczywiście Sanders, jako człowiek nauki, neguje te umiejętności, ale sytuacja się zagęszcza, kiedy Pennik przewiduje śmierć gospodarza i jego ostrzeżenie, początkowo obśmiane przez Constable’a, okazuje się prawdą. W posiadłości w krytycznej chwili znajduje się 6 wspomnianych osób plus dwie dochodzące, służby nie było, bo tego dnia miał miejsce wypadek samochodowy, który - wprawdzie bez ofiar - ale zmusił całą służbę do pozostania w szpitalu. Nadinspektor Scotlandu Yardu Masters włącza się do śledztwa, ale się poddaje, bo nie ma żadnego sposobu, żeby Pennik rzeczywiście zabił Sama. Do śledztwa dołącza sir Henry Merrivale, człowiek o wielkiej przenikliwości i równie wielkim ego[1], dla którego sprawa jest priorytetowa, bo jeśli jej nie rozwiąże, “ każą mi wystroić się w togę i hrabiowską koronę, skóra na mnie cierpnie! Jeżeli to nie są plotki, że ta sępia zgraja czyha na mnie i czeka tylko na pierwszy lepszy pretekst, żeby mnie wsadzić do Izby Lordów”. Kiedy Pennik zapowiada kolejną śmierć i znowu jego przewidywania się spełniają, zaczyna pławić się we własnym sukcesie, twierdząc, że panuje and tzw. Teleforce, największą zdalną bronią ludzkości. H.M. planuje więc prowokację, w wyniku której morderca zostaje ujęty na gorącym uczynku.
Ech, jaka to zła i pretensjonalna historia. Oczywiście nie ma czegoś takiego jak Teleforce, a moc, jaką nadaje sobie Pennik jest efektem jego wychowania - wrfg Zhyngrz v jlpubjljnal olł an fmnznan, fgąq tłęobxn jvnen jr jłnfar fvłl v jpubqmravr j genaf. Morderca sprytnie korzysta z zadufania Pennika, żeby załatwić swoje prywatne porachunki, a jest trudny do wykrycia, bo gb xbovrgn. N xbovrgl fą molg tłhcvr, żrol olć ołlfxbgyvjlzv moebqavnexnzv. Narrator kilkukrotnie wyzywa czytelnika na pojedynek dedukcji, twierdząc iż można się domyślić, kto zabił. Tyle że nie.
[1]
Potem, po starej znajomości mówię: słuchaj, Tom, przesuń się i daj mi poprowadzić to pudło. Tom na to: „A wiesz jak?” Na to ja: „Oczywiście, że wiem”. Obaj musicie przyznać, że mam mechaniczne zdolności, co, a może nie? No to Tom powiedział: „Dobra, tylko prowadź ją jak karawan, powolutku”.
Masters wpatrywał się w niego zafascynowany.
— Chyba nie rozwalił pan pociągu, sir?
— Oczywiście, że nie rozwaliłem! — powiedział H. M. tak, jak gdyby to był właśnie najważniejszy powód do żalu. — Stuknąłem tylko jakąś głupią krowę.
Inne z tej serii.
#5
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 29, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Will i Phoebe, oboje Amerykanie pochodzenia koreańskiego, spotykają się na studiach i się w sobie zakochują. Oboje są po traumie: Phoebe spowodowała wypadek, w którym zginęła jej matka, zaś Will - po latach bycia fanatycznym wyznawcą kościoła - stracił wiarę. W pewnym momencie w życiu Phoebe pojawia się John Leal, charyzmatyczny guru, który twierdzi, że był zamknięty w północnokoreańskim gułagu i tam zaczął do niego przemawiać bóg. Will w imię miłości próbuje wejść do sekty, głównie w celu znalezienia argumentów, żeby Phoebe z niej wyciągnąć, ale nie udaje mu się to. Potem sytuacja wymyka się spod kontroli, a Phoebe trafia na listy gończe jako osoba, która wysadziła ciężarówkę-pułapkę pod kliniką świadomego macierzyństwa, zabijając przypadkowych świadków. Narracja Willa przeplata się z fragmentami zwierzeń Phoebe i krótkich przemyśleń Leala na temat męczeństwa i poświęcenia.
Zamysł autorki jest to dla mnie absolutnie niezrozumiały, nie wiem, o czym jest ta książka. O tym, że koreańskie pochodzenie to bagaż, bo zmusza ludzi do nadludzkiego perfekcjonizmu czy ślepej wiary? O tym, że miłość nie zwycięża wszystkiego, a już zwłaszcza w sytuacji, kiedy mężczyzna próbuje zatrzymać kobietę wymuszając na niej stosunek płciowy (TW)? Że sekty, w których guru odcina wiernych od rodzin, wymaga posłuszeństwa i każe im oddać wszystkie pieniądze, to niekoniecznie zdrowe organizacje? Rozumiem, skąd miejsce tej książki na nagradzanych amerykańskich listach, wszak ma wszystkie słowa kluczowe - terroryzm, imigranci, osoby innej rasy niż biała, od pucybuta do milionera, ale nie widzę sensu jej czytania.
#4
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 24, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Bardzo przyjemne do czytania eseje o chyba wszystkim - innych autorach (w tym Kapuścińskim), o ekologii, swoich książkach, starzeniu się, wieloletnim partnerze, Graemie Gibsonie, obserwacji świata i jego emanacji w swoich książkach, dotykaniu zimnymi stopami partnera czy udzielaniu niechcianych rad obcym ludziom czy idei długu. Każdy jest inny, ale wszystkie łączy głęboka mądrość autorki, jej humanizm i empatia, nawet o zjawiskach na wskroś przykrych potrafi pisać z czułością. Jest przy tym zabawna w niezłośliwy sposób. Niestety, nie wyjaśniła, czy pudełeczko z jej rodzinnymi przepisami się odnalazło, czy podsmyczył je jakiś wielbiciel jej talentu.
Odpisałam na wiele maili. Myślałam o tym, ile mogłabym napisać, gdyby nie te maile.
Inne tej autorki tutaj.
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 21, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, felietony, panie
- Komentarzy: 1
Tak jak podobała mi się “Kobieta w bieli”, tak “Księżycowy kamień” to wielkie rozczarowanie i wielokrotne zadawanie sobie pytania, jakim cudem ta nudna ramota wylądowała na wszelkich top listach powieści kryminalnych. Czytałam to autentycznie kilka tygodni, po kilka kartek, bo nuda-nuda-nuda. Oraz wielokrotnie przywoływany szowinizm, rasizm i pogarda dla niższych statusem lub zwyczajnie brzydkich.
Ileś lat wcześniej przed akcją właściwą, brytyjski wojak, krewny lady Verinder, kradnie z hinduskiej świątyni tytułowy żółty diament, mordując pilnujących go braminów. Trochę wstyd, ale kiedy córka lady V. dostaje kamień na 18 urodziny, to jakoś nikt się nie kwapi, żeby zwrócić go oryginalnym właścicielom, mimo że po okolicy krąży grupa Hindusów, ewidentnie w związku z kamieniem. Problem w tym, że kamień ginie tuż po wręczeniu, a jubilatka zaczyna zachowywać się na tyle dziwnie, m.in. odrzucając ukochanego, że posądzający ją o kradzież super detektyw zostaje odprawiony przed rozwiązaniem sprawy. Sprawa wyjaśnia się niejako mimochodem w ciągu następnego roku - kradzieży nieświadomie dokonała osoba pod wpływem narkotyku, podanego jej dla żartu, ale zanim to nastąpi, brzydka służąca zakochana w pięknym paniczu popełnia samobójstwo, umiera lady Verinder (bez związku), do młodej panny ustawia się interesowny absztyfikant, co motywuje do działania odrzuconego ukochanego.
Jedynym ciekawym zabiegiem jest urozmaicona narracja - kolejne części książki opisują wierny, acz cyniczny służący lady V., szukający natchnienia w czytaniu “Robinsona Kruzoe”; jej kuzynka, nachalna dewotka; śmiertelnie chory lekarz-morfinista; wreszcie przepiękny kuzyn Franklin Blake, zakochany w córce lady. Podsumowując - jest wiele ciekawszych książek, na tę szkoda czasu.
Inne z tej serii, inne tego autora:
#2
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 18, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, cwa, kryminal, mwa, panowie, klub-srebrnego-klucza
- Skomentuj