Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Joanna Jędrusik - 50 twarzy Tindera

Joannę rozstała się z mężem. Po rozwodzie odkryła, że jej krąg znajomych, jaki pozostał po czasach bycia w związku, jest bardzo ograniczony, dodatkowo jej poczucie własnej wartości drastycznie spadło. Tinder miał ją podbudować i może znaleźć nową miłość na resztę życia. “50 twarzy” to po części socjologiczne podejście do fenomenu randkowania przez aplikację od bezpieczeństwa zaczynając, aż do celowego zawężania kręgu znajomych, żeby wykluczyć np. współpracowników. Po części, bo jednak autorka skupia się na części autobiograficznej (lub przynajmniej w takim sztafażu utrzymanej), w której bogato opowiada o swoich upodobaniach erotycznych, wymienia mężczyzn (lub typy mężczyzn), z którymi sypiała, nie szczędząc detali oraz dodaje hymn o poligamii, która jest rozwiązaniem wszystkich problemów ze zdradami w monogamii oraz pozwala hipstersko wymieniać się jedzeniem. Złośliwostki na bok, ale znużyły mnie szczegółowe analizy wielkości elementów anatomii, opisy fellatio czy kaca następnego dnia po upojnej nocy; w ogóle wątek nieustającej imprezy jako sposobu na nudną pracę w korporacji (przygodne spotkanie na biurowym parkingu, sexting zamiast wykonywania obowiązków służbowych, dyskretne wymiotowanie na klawiaturę) nie był dla mnie specjalnie odkrywczy, z tego się w pewnym momencie raczej wyrasta i nie jest to powód do chwały.

Podsumowując - to raczej pamiętnik z seksualnymi przygodami, a nie reportaż, mimo przeglądu typów mężczyzn na tinderze (po stronie anty - między innymi zdradzający ukradkiem, incele, w depresji, cwaniaczki, przepracowani i niezdolni do związku, po stronie pro - dziennikarze kulturalni, artyści i lewacy). Nie trafia do mnie teza autorki, że nic tak nie poprawia samooceny kobiecie, jak kolejny napalony samiec komplementujący jej tyłek albo piersi (na chwilę na pewno, pytanie, jak często trzeba eksperyment powtarzać). Padło też w recenzjach wiele argumentów o klasizmie i jakkolwiek uważam, że w kwestii budowania związku czy nawet relacji erotycznej o niebo łatwiej poruszać się w swojej bańce społecznej, tak zgadzam się, że Tinder w ujęciu Jędrusik to zabawa dla niewielkiego procenta zamożnych mieszkańców dużych miast, których stać na impulsowe wydanie kilkuset złotych na noc w hotelu, kolację degustacyjną i marihuanę na dobry humor.

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 23, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panie, reportaz - Skomentuj


Lucifer

Neil Gaiman w “Sandmanie[1]” opisał upadłego anioła, Lucyfera, który znudzony i zirytowany ucieka z piekła, osiedla się w Los Angeles i gra w knajpce na pianinie w przerwach między uciechami cielesnymi. Na bazie tego wątku powstał serial o konsultancie LAPD pochodzenia nadnaturalnego, właścicielu klubu nocnego Lux. Początkowo rzecz wyglądała na przyzwoity procedural z ładną panią detektyw i krnąbrnym, acz uroczym “złym chłopcem”, którego supermocą poza nadludzką siłą i odpornością na zranienie[2] jest uzyskiwanie szczerości u przesłuchiwanych, którzy wbrew woli odpowiadali na pytanie o swoje największe pragnienie. W pierwszych sezonach osią intrygi jest chęć odkrycia, czemu detektyw Chloe nie jest zupełnie wrażliwa na urok Szatana (w przeciwieństwie do poznanej w pierwszym odcinku terapeutki Lindy, która nieprofesjonalnie pobiera opłatę za porady w naturze). Potem sprawa się komplikuje, bo do akcji włącza się anioł Amenadiel, który - na polecenie Ojca - usiłuje ściągnąć Lucyfera do piekła. I jak niespecjalnie lubię powracające wątki w serialach kryminalnych, tak tutaj rozwiązywanie poszczególnych zagadek jest potraktowane dość pretekstowo, a to, co istotne, to walka Lucyfera o swoją wolną wolę i samostanowienie (w co włącza się sukcesywnie coraz więcej nadnaturalnych istot, a finalnie i do “zwykłych” ludzi dociera, że Lucyfer przedstawiając się jako diabeł jednak nie używa metafory).

Przez 4 sezony (i zmianę wytwórni) poziom serialu się zmienia, raz bywa zabawniej, raz trochę nudno, zdarzają się odcinki pisane ewidentnie na potrzeby chwili (#blacklivesmatter, silne wsparcie LGBT). Czasem psychologia postaci siada, ale przeciętnie to i tak całkiem zgrabna i przewrotna historia o roli religii w życiu (oczywiście pełna herezji i pokazująca nieco odmienną perspektywę niż kanon literatury). Wybaczam schematyczne odcinki, bo obsada jest przednia (Tricia Helfer! Tom Ellis z eyelinerem!), drugi plan bogaty (anioł, matkoboska, nieortodoksyjna specjalistka medycyny sądowej, atrakcyjna panna demon, ironiczna terapeutka czy pierwszy zabójca) i dialogi bardzo dobre, nawet jeśli nie da się zaangażować w psychologię bohaterów. Jak lubicie, to doskonały serial do drinking game (za każdym razem, gdy ktoś wzywa imię boga nadaremno, Lucyfer przewraca oczami).

[1] Którego zaczęłam czytać na bieżąco, jak wychodził, ale poddałam się chyba po trzeciej części, bo mam sklerozę i w pół roku zapominam, co czytałam wcześniej, więc stwierdziłam, że poczekam, aż wydadzą całość. I jak rany, nie mogę się do takiej masy komiksów zabrać.

[2] Rzecz się komplikuje, bo z dziwnych względów przy pani detektyw Lucyfer staje się śmiertelny. I chyba się zakochuje naprawdę. Sezon 1. Ona też. Sezon 2. Ale wszystko jest przeciwko nim. Sezon 3. Ona widzi jego prawdziwą twarz. Sezon 4.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 19, 2019

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 6


Jonathan Franzen - Korekty

Enid ze wszystkich sił chce, żeby jej trójka dorosłych dzieci - przedsiębiorca Gary, wykładowca uniwersytecki Chip i szefowa kuchni, Denise - przyjechali z rodzinami na święta Bożego Narodzenia. Ma wrażenie, że spotkanie rodzinne całkowicie wszystko zmieni; zniknie to, że nie radzi sobie z za dużym, sypiącym się domem, z mężem z postępującą demencją i Parkinsonem, a jej dzieci wreszcie odpoczną od problemów i będzie “jak kiedyś”, da się wprowadzić do rzeczywistości korektę. Jest jedyną osobą, której na świątecznym spędzie zależy. Alfred, jej mąż, jest coraz bardziej splątany, przestaje panować nad fizjologią, a w chwilach jasności umysłu widać, że cierpi z powodu skomplikowanej przeszłości i niezamkniętych spraw. Gary ukrywa przed żoną depresję i czuje narastającą paranoję, widząc, jak jego trzech synów izoluje się od niego, mimo że nie jest takim srogim i odległym ojcem jak Alfred. Chip, niegdyś duma matki ze względu na osiągnięcia uniwersyteckie, został wyrzucony z pracy z powodu romansu ze studentką, wegetuje pogrążając się w długu u siostry, opętany idee fixe napisania scenariusza filmowego. Wtem przypadkiem wyjeżdża na Litwę, gdzie w przededniu zamieszek próbuje pracować jako PR-owiec szemranej spółki. Wreszcie Denise, po nieudanym małżeństwie, realizuje się jako szefowa kuchni w prestiżowej nowojorskiej restauracji, ale wszystko staje się nieważne, kiedy uwodzi żonę swojego szefa. To historia rozpadu rodziny, której członkowie znajdują swoją siłę, uciekając od siebie (albo idąc w alkohol, narkotyki czy leki na receptę).

Najboleśniejszym wątkiem jest choroba Alfreda, silnego mężczyzny, wynalazcy-hobbysty, rządzącego twardą ręką pracownikami, żoną i dziećmi. Po przedwczesnym odejściu na emeryturę z powodu, jak twierdziła Enid, nadmiernej dumy, zapada się w siebie. Postępująca degradacja jego umysłu, splątanie, brak możliwości decydowania o sobie sprawiają, że jego marzeniem jest zakończenie życia. To jedyny przypadek tutaj, kiedy korekta jest niemożliwa. W pozostałych przypadkach autor pozytywistycznie wskazuje bohaterom drugą szansę, nawet 75-letniej Enid. Jedną z interpretacji tytułu jest sugestia, że życie dzieci jest korektą życia rodziców, nie odebrałam tego jednak w ten sposób.

Inne tego autora tutaj.

#79

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 16, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panowie, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Skomentuj


El Camino

Breaking Bad to jeden z lepszych seriali, jakie w życiu oglądałam. Aktorsko, scenariuszowo, fotograficznie dzieło sztuki, dopracowany do najmniejszego detalu. Jednocześnie jest to serial, którego nie chcę oglądać ponownie, patrzeć na zmieniającego się Waltera, na coraz bardziej wpadającego w otchłań Jessiego. Pustkę zapełnił mi oczywiście świetny Better Call Saul, który z sezonu na sezon kocham miłością coraz większą (chociaż - wiadomo - mogliby tak bohaterami nie poniewierać; tak, wiem, jak się historia skończy, ale mogę mieć nadzieję!). Nie czekałam więc aż tak na dziejącą się w Nowym Meksyku pełnometrażówkę, więc i się nie rozczarowałam z powodu dużych oczekiwań. To bardzo dobrze nakręcony film (hyperlapse! pejzaże! detal kontra szeroki plan! wnętrza i samochody!), aktorzy - jak w obu serialach - bezbłędni, tyle że to film zbędny. Przez dwie godziny Jessie, który odjechał z miejsca ostatniej potyczki Waltera White'a z systemem, ucieka policji, usiłuje odzyskać pieniądze, które mu zagrabili źli ludzie, żeby zniknąć i rozpocząć nowe życie. Nie dzieje się nic, czego nie można byłoby sobie wyobrazić samodzielnie po zakończeniu "BB" ("i odjechał w kierunku zachodzącego słońca"); owszem, nie ma tu złej sceny, jest trochę światła rzuconego na ostatnie dni Jessiego, mało obecnego w 5. sezonie, nieźle się całość ogląda, ale można nie, jak jest coś lepszego do obejrzenia.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 15, 2019

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Ewa wzywa 07 16-18

Barbara Gordon - Filiżanka czarnej kawy #016

Spis osób:

  • Matylda Krychowa - starsza pani, przyjezdna, wpada w panikę z konsekwencjami
  • sędzia Edward Murach - zamieszkały przy ul. 1. Maja 7, ma traumę z czasów wojny
  • Teresa Murachowa - lekarz, żona sędziego
  • Urszula Wirkusówna - pielęgniarka, sąsiadka Murachów z parteru, “trochę nudna, jak to stara panna”
  • Julian Blina - fryzjer z żoną piekielnicą, sąsiad Murachów
  • Aniela Blinowa - irytuje się, jak mąż ją zdradza, dyktatorka miejscowej opinii publicznej
  • Jurek Blina - 13-letni przyszły inżynier
  • Wacław Kociuba - dyskretny taksówkarz
  • Eustachy Solibor - kierownik miejscowej centrali ogrodniczo-nasiennej
  • doktor Piotr Lebioda - lekarz, a portkami świeci po lasach, bo zioła zbiera
  • Antoni Burnas - szuka sprawiedliwości pod wpływem alkoholu
  • Wojciech Burnas - brat Antoniego, bije żonę i dzieci, więc dostaje “niesprawiedliwy”[1] wyrok
  • Zdzisiek Fryda - kierowca ciężarówki, nie mógł nic zrobić
  • porucznik Socha - lokalny przedstawiciel władzy wykonawczej
  • Jasio - kierowca karetki
  • prokurator Brzeziński - daje sankcję
  • porucznik Andrzej Socha - zastępca komendanta powiatowego
  • niejaki Kalus - prowadzi nielegalny wyszynk
  • kapitan Józef Kozłowicz - ekipa z województwa, ale docenia wiedzę lokalną
  • doktor Niedziałek - szatańsko skrupulatny patolog
  • kapitan Roman Knapik - przełożony Sochy
  • doktor Sławomir Gawroński - ordynator szpitala powiatowego
  • Janina Skowrońska - siostra Matyldy Krychowej
  • Sierżant Grabek - umie rozmawiać z lokalnymi

Przerażona i spanikowana starsza dama wysiada na stacji w małym miasteczku. Jak się potem okazuje, spotyka się z sędzią, który ma misję wyjaśniania zbrodni hitlerowskich. Po wizycie wybiega wzburzona i wpada przypadkiem pod samochód; przypadkiem przechodzące żona sędziego i sąsiadka-pielęgniarka wiozą ją do szpitala, ale tam kobieta umiera. Nieszczęścia chodzą parami - znad łóżka umierającej Murachową wzywa do domu doktor Lebioda, zaalarmowany przez namolnego Burnasa, który przyszedł po raz kolejny prosić o zwolnienie brata z więzienia i zastał sędziego umierającego. Mimo prób reanimacji za pomocą kawy Lebioda stwierdza zatrucie atropiną i - wbrew prośbie Murachowej, która chce ograniczyć formalne problemy - zgłasza sprawę milicji. Milicja potwierdza zatrucie i odkrywa, że również Krychowa nie umarła na skutek odniesionych ran, ale przez przedawkowanie morfiny podanej w szpitalu. Milicja lokalna ze wsparciem z województwa przygląda się wnikliwie wszystkim odwiedzającym sędziego, grzebie w tragicznej przeszłości i wykrywa przestępcę.

[1]

Pan porucznik przecie Wojtusia zna i poświadczy: to dobry chłopak, tylko trochę krewki.
- Znam - warknął Socha przez zaciśnięte zęby. Nie brzmiało to zbyt pochlebnie dla Wojtusia.
- No właśnie. A jego baba to cholera, a nie kobita. Głodzi Wojtusia. Należały się jej baty. Kobita to musi chłopu dać jeść, może nie? W przeciwnym bądź razie, co z niej za ślubna małżonka? A ona go w łeb wałkiem i za drzwi. I za to chłopak teraz się przesiedzi. Krzywda...
Socha nie podzielał tego zdania:
- A wasz Wojtuś grosza złamanego od roku na dom nie dał. Dzieciaki obdarte i głodne by chodziły, żeby Wojciechowa nie pracowała. Może wasz Wojtuś nie wynosił z domu wszystkiego, co pod rękę mu wpadło i nie sprzedawał na wódkę z kumpelkami, co? Nie zaprzeczajcie, już ja dobrze wiem, jak było. Przesiedzi się, od wódki trochę odwyknie, a co w warsztacie zarobi, żona dostanie.
- Pan porucznik to całkiem jak nie mężczyzna, słowo daję. Żadnego wyrozumienia...

Się je: Sałatkę z papryki. Leniwe pierogi.
Się pali: carmeny, bułgarskie (z importu)

Inne tej autorki tutaj.

Remigiusz Szczęsnowicz - Zaczęło się w “Sybilli” #018

Spis osób:

  • Kulawy Janek - roznosiciel mleka, trochę pije, ale ma solidne podejście do biznesu
  • dozorca Wiktorzak - wspiera Janka
  • Zuzanna Waliszewska - denatka, pracowała w kawiarni/nocnym barze “Kaprys”
  • kapitan Koczwara - prowadzi śledztwo
  • inżynier Waliszewski - wyjechał 8 lat temu i nie wrócił
  • porucznik Maliniak - prawa ręka Koczwary
  • pani Krysia - barmanka, następczyni Waliszewskiej, bardzo dyskretna
  • brunecik w skórzanej kurtce - pan dobrze poinformowany
  • ciocia Jadzia - krewna Waliszewskiej
  • Józef Baczko - szatniarz z “Kaprysu”, sprzątał u Waliszewskiej
  • Katarzyna Marecka - właścicielka sklepu komisowego, więc zamożna
  • Edward Barański (32) - księgowy, podejrzany
  • Euzebiusz Gogol (40) - mechanik, podejrzany
  • Wacław Miętowicz (49) - inżynier-rolnik, podejrzany
  • Ireneusz Kulig (35) - literat, podejrzany
  • Hipolit Berestowski (45) - urzędnik, podejrzany
  • Zygmunt Berestowski (47) - urzędnik, podejrzany
  • Artur Śliwecki (30) - technik budowlany, podejrzany
  • Kazimierz Makowski (45) - rzemieślnik-jubiler, podejrzany
  • inżynier Romuald - kierownik “Kaprysu”
  • kapitan Rożek - kolega ze studiów Koczwary
  • Grzegorz Molski - instruktor k.o. ze Szklarskiej Poręby
  • porucznik Krystyna - wystawiona na wabia
  • porucznik Karaś - funkcjonariusz ze Szklarskiej

Sumienny mleczarz odnajduje zwłoki zamordowanej barmanki Waliszewskiej. Ktoś stuknął ją figurką kamiennego słonia, a liczne precjoza biżuteryjne i cenne futro wyparowały z mieszkania denatki. Milicja szuka mordercy i złodzieja coraz bardziej niechętnie, bo dama miała wielu znajomych w męskich kręgach. Zbrodniarz popełnia jednak błąd i dokonuje podobnej zbrodni w Łodzi, u zamordowanej Mareckiej znajduje się pierścionek poprzednio zamordowanej barmanki, co prowadzi do wniosku, że panie się znały. Na podstawie znalezionego u obu ofiar zdjęcia z pensjonatu “Sybilla” w Szklarskiej Porębie milicja typuje wśród kilkudziesięciu panów z turnusu podejrzaną ósemkę. Koczwara podróżuje więc po Polsce, przesłuchując podejrzanych i wspominając dawne sprawy i partyzancką przeszłość, np. reakcyjne bandy zabijające komunistów w Iłży (“Po wojnie z okupantem poszedł na jeszcze jedną wojnę, gorzką i smutną, bo bratobójczą, gdyż był przekonany, że zarówno oni spod znaku AL, jak i ci z AK mają takie samo prawo do Polski, do spokojnego życia i pięknych dziewczyn”).

Inne z tego cyklu tutaj.

#78 (przeczytałam też dla porządku EW017).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 13, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panie, panowie, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


O jesieni w Dublinie

[7-10.10.2019]

47k kroków w cztery dni, ale głównie w okolicach biura. Krótki wieczorny deszczowy spacer do centrum pod statuę Molly Malone, dużo DART-em i prawie codziennie pyszna rybka w Fish Shack. Tak jak wiosną, było cieplej niż w Poznaniu; jechałam z cieknącym nosem i drapaniem w gardle, mimo wiatru naprawiłam się w trzy dni. Czas tym razem był bardziej na niekorzyść, bo o poranku wstawałam po ciemku, nie miałam motywacji do spędzania czasu na molo. No i w pracy byłam, praca męczy.

Dun Laoghaire Dun Laoghaire - ratusz dzień / noc Sandycove Porterhouse Central Bar / Dublin Widok z molo na DL Widok na Sandycove Blackrock, wybrzeże Blackrock Fish Shack: zapiekanka z czedarem i wędzoną rybą / Fish & chips Najlepsze w hotelu (łosoś!) / Wnętrza Fish Shack: gulasz rybny / Ośmiornica w panierce

Restauracje:

  • Fish Shack - 1 Martello Terrace, Sandycove: niekrępujące i - jak na Dublin - niedrogie rybne bistro.
  • Porterhouse Central Bar, 47 Nassau St, Dublin: podobno najdłuższy bar w Dublinie, mają cydr z liskiem (i podobno jakieś piwa)
  • The Wooden Spoon, 3 Bath Pl, Blackrock: duże kanapki i świeże sałatki, głównie na wynos [2022 - strona nieaktualna].
  • Itsa… bagel, The Pavilion, Unit 1 & 2, Marine Rd, Dún Laoghaire: bajgle z zawartością
  • Casper and Giumbini's, The Pavillion, Unit 8, Marine Rd, Dún Laoghaire: bardziej na wieczór, mięsa i ryby.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 10, 2019

Link permanentny - Tagi: dublin, dun-laoghaire, irlandia, blackrock - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


Nina Riggs - Jasna godzina. Dziennik życia i umierania

Nina Riggs ma 37 lat, dwóch synów, męża i bogatą historię rodzinną. Bogatą zarówno w znane nazwiska (Ralph Waldo Emerson), jak i w obciążenia genetyczne; dziadek, ciotki i kilka osób z dalszej rodziny umarło na raka, na którego choruje też jej matka. Do Niny rak piersi przychodzi powoli - najpierw jest to mała plamka, która - wraz z narracją autorki - przechodzi w ciągu dwóch lat przez kolejne stadia aż do ostatniego. Jej książka - literacki pamiętnik, bogato inkrustowany cytatami z literatury i dygresjami - to historia przygotowań do odejścia, wyszarpywanie z życia jeszcze kilku dobrych chwil z rodziną, wplecenia niszczącego procesu leczenia w zwykłe życie rodziny na przedmieściach i pożegnanie z synami i mężem. Jednocześnie z własną chorobą, Nina zmaga się z chorobą matki i jej decyzją o zaprzestaniu leczenia; doświadcza śmierci jako widz niedługo przed tym momentem, kiedy sama jest na progu odejścia.

Mimo świadomości, że nie będzie happy endu, to książka pogodna; autorka próbuje podejść do przykrości chemioterapii, okaleczenia po mastektomii i przygotowania synów do jej odejścia z dużym dystansem, szukając komizmu w wielu sytuacjach.

PS Wiem, że nie musiałam sięgać po relację kogoś zza oceanu, ale nie byłam w stanie przeczytać książki Joanny “Chustki”, na bieżąco czytając na jej blogu o życiu z rakiem.

#77

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 10, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, biografia, panie - Skomentuj


To miejsce

Siedzę w lobby i czekam na resztę ekipy, żeby jechać do biura. Menadżerka pochyla się nade mną i z troską pyta "Dear, are you looked after already?"

Kelnerka w bistro zabiera rodzicom trzylatka i razem z nim wybiera lody, zachowując się przy tym, jakby był to najcudowniejszy moment dnia.

Obsługa kolejki podmiejskiej rozkłada podjazd niepełnosprawnemu na wózku, po czym z uśmiechem rzuca "It's great that I can help you to get there. Have a pleasant trip!". Nikt nie pogania, nie sarka, wszyscy się uśmiechają, mimo że pociąg odjedzie minutę później.

Irlandia.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 9, 2019

Link permanentny - Kategoria: Listy spod róży - Tagi: dublin, irlandia - Skomentuj


Ann Cleeves - Ulica milczenia

Joe Ashworth wraca z córką z przedświątecznego koncertu metrem, metro ma awarię, przesiadają się więc na autobus zastępczy. Wtem jedna z pasażerek, elegancko ubrana 70-latka okazuje się być martwa; ktoś ją zasztyletował w ścisku. Vera, tytułująca wszystkich per “kotku” i jej ekipa - Joe (jednocześnie świadek, co okaże się mieć potem być świetnym przykładem na to, że nawet policjant nie zauważa wszystkiego, nawet jeśli był przy wydarzeniach) i elegancka Holly, którą szefowa trochę wbrew sobie trenuje na lepszą policjantkę, usiłują wykryć, czemu ktoś chciał zabić Margaret, wolontariuszkę w schronisku dla skrzywdzonych kobiet i gospodynię/przyjaciółkę domu w rodzinnym pensjonacie. Małe miasteczko tuż przed Bożym Narodzeniem, wszyscy - nawet kobiety z “Przystani” - skupieni są na przygotowaniach do świąt, więc nie jest dziwne, że nikt nie zwracał uwagi na to, co ostatnio robiła zamordowana kobieta, z kim się spotykała i wreszcie skąd wracała tego feralnego dnia. Niedługo potem ginie kolejna osoba, Dee - prostytutka i pijaczka, którą Margaret z niewiadomych względów się opiekowała. Kiedy okazuje się, że Margaret swego czasu też była luksusową damą do towarzystwa, Vera wie, że musi pogrzebać w przeszłości. Zupełnie współczesny zbrodniarz zostaje wykryty dzięki temu, że historia (i ludzkie charaktery) się powtarzają, a dodatkowo wyjaśnia się tajemnica zaginięcia sprzed 30 lat.

Polski akcent - Margaret nosi nazwisko Krukowski, bo była przez kilka lat żoną Polaka (co wymaga sprawdzenia, czy sprawa nie ma podłoża szpiegowskiego, bo każdy Polak przebywający w Wielkiej Brytanii w latach 60 to potencjalny szpieg). Vera je same niezdrowe rzeczy i pije sporo alkoholu (już bez związku z Polską).

Książka składa się z dwóch tomów, ale to podział absolutnie sztuczny, przecinający akcję w połowie (żeby nie nazwać tego skokiem na kasę, bo każdy z tomików jest dość mizerny objętościowo), więc uczciwie potraktuję to jako jedną książkę.

Inne tej autorki tutaj.

#76

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 30, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panie, kryminal - Komentarzy: 3


Nadmorze

[27-29.09.2019]

Sarkałam strasznie, bo kto wpada na pomysł, żeby trenować wind- i kitesurfing w ostatni weekend września, zwłaszcza że prognozy były raczej dramatycznie niekorzystne. Na szczęście nikt nie wymagał ode mnie zanurzania się w komfortowych inaczej wodach Bałtyku[1], a pogoda okazała się nader łaskawa. Wind- i kitesurfing z poziomu pomostu jest bardzo malowniczy, a integracja w podgrupach to dobre rozwiązanie[2]. Poza tym, jak zwykle, co w Jastarni, zostaje w Jastarni. Nawet po sezonie.

Ostatni (i chyba jedyny raz) na Helu byłam w 1994 (a może 1995?!) roku, ludzie tyle nie żyją. Niespecjalnie więc pamiętam cokolwiek, poza jakimiś letnimi przebłyskami, że kamienne mury i stragany z wakacyjnym nadmorskim badziewiem. Nie było wtedy na pewno Fokarium ani pewnie połowy restauracji kawiarni, stała za to latarnia morska, aczkolwiek chyba na nią nie wchodziłam, a teraz i owszem. Wadą latarni jest oszklona kabina na górze, nad zdjęciami trzeba się napracować i przy większej liczbie zwiedzających logistyka jest trudna.

W Jastarni zwiedzałam głównie plażę, która - poza meduzami - ma jakąś dziwną anomalię, że jak się wchodzi przy hotelu wejściem na przykład 48, a potem się idzie godzinami wzdłuż wody i wychodzi się wyjściem na przykład 51 i wraca chodnikiem przez całe 10 minut, doliczając zatrzymanie się w sklepie po zakupy. Jest szansa, że wolno szliśmy (bo pyrgaliśmy meduzy), ale ja wolę teorię z zakrzywieniem czasoprzestrzeni. Port o wschodzie słońca nader, a o każdej porze pełno jest kotów.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Nie no, oczywiście że sama weszłam, ale do kostek (a wcześniej morze weszło na mnie, jak fotografowałam meduzy). Było ZIMNO. Ale byli tacy, co - wprawdzie w piankach - ale spędzili koło 10 godzin w wodzie.

[2] I gofra jadłam.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 29, 2019

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, jastarnia, hel - Skomentuj