Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Dzisiejszy horoskop

Wyjątkowo trafny.

W uczuciach w tym dniu będzie sporo się działo. Istotne by wśród tych doświadczeń nie zagubić własnych odczuć. W natłoku zdarzeń łatwo zaciera się granica między Tobą samym a drugim człowiekiem.

Oj, łatwo.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 15, 2010

Link permanentny - Kategoria: Maja - Skomentuj - Poziom: 3


Bez tytułu: 2010-04-13

Co roku, kiedy wiosenne słońce zaczyna przygrzewać, myślę, że w poprzednich wcieleniach byłam kotem. Leniwym, grzejącym futro w promieniach słońca, liżącym łapę i testowo wysuwającym pazur po pazurze, żeby się przekonać, że wszystkie są sprawne.

W tym roku, grzejąc się w słońcu, prawie co dzień obchodzę swoją okolicę. Taki sąsiedzki patrol. Liczę napotkane koty (dziś 5). Sprawdzam, gdzie rozkwitły tulipany, a gdzie wczoraj jeszcze były pączki. Upewniam się, że to niebieskie to barwinki i odkrywam całą górę barwinków[1] na placu zabaw. Z przyjemnością odkrywam, że wiosna tknęła też niektórych[2] bałaganiarzy i zaczęli z podwórka sprzątać wieloletni pierdolnik.

I tak krążąc, pstrykając setki zdjęć roślinkom i napotkanym kotom, robię sobie też remanent w głowie.

Z jednej strony mam boską stabilizację - w nocy wstać raz albo trzy, żeby nakarmić, rano pojęczeć, że dziecko nie daje spać do 9, przygotować miksowany obiad w czasie drzemki, nakarmić, iść na spacer, poczekać na powrót eloya z pracy, kątem głowy czytając rss-y, wykąpać... Boską, bo kładąc się spać nie myślę ze strachem o następnym dniu. Nie doskwiera mi monotonia, chociaż dzień w dzień to orka z dwoma przerwami kondycyjnymi. Dalej słabo znajduję czas dla siebie, ale - nie okłamujmy się - chodząc do pracy też go nie miałam.

Gdzieś w środku plany mi się uprościły. Wyspać się. Mieć czas na manicure. Móc założyć ciuch bez konieczności rozpinania do karmienia. Zacząć robić wreszcie ten cholerny kurs na prawo jazdy. Pojechać gdzieś, gdzie da się spędzać czas z niespełna 8-miesięcznym dzieckiem.

Z drugiej strony bardziej się boję jutra. Że kiedyś nie dam rady. Że o czymś zapomnę. Że dopadnie nas coś, na co nie będę miała wpływu. Czekam na każdy krok Mai do samodzielności, zaznaczam na liście w głowie pierwszy ząb, próby stawania, gaworzenie. Cieszę się, a jednocześnie napawa mnie to wszystko irracjonalnym strachem. Że nie korzystam z tego, jaka Maja jest dziś, w sposób wystarczający. Ale nie bardzo umiem. Wydzieram z niej uśmiechy, udając, że chcę wygryźć jej brzuszek. Bezwstydnie głaszczę gładką skórę. Wtulam nos w jej włosy. A chciałabym więcej. I szybciej. Cały czas to rozbiegówka przez prawdziwym życiem i prawdziwymi problemami.

Czas przecieka mi między palcami. Zawsze przeciekał, ale teraz chcę, żeby mi coś w tych dłoniach zostało.

[1] Pun intented.

[2] Mnie jeszcze nie, ohydne roślinne złomiszcza z ubiegłego roku dalej pokutują na balkonie.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 13, 2010

Link permanentny - Kategoria: Maja - Skomentuj - Poziom: 3


Zachowawczość

Jestem inżynierem, więc podobają mi się piosenki, które już znam. Wracam też do tych miejsc, w których było mi miło, nawet kosztem poznawania nowych. Szliśmy dziś powoli przez uliczki dookoła Starego Rynku, wyroiło sporo kawiarni i restauracji, niektóre z obiecującymi drzwiami i nazwami. Z ciekawości zerknęłam na obsmarowaną w programie Magdy Gessler (dość przerażającym, ale nie pozbawionym sensu[1]) grecką restaurację na Wronieckiej - na drzwiach kartka o poszukiwaniu kelnerek i pomocnika w kuchni; nie wiem, czy to dobra wróżba (duży ruch i potrzeba więcej ludzi), czy wręcz przeciwnie (po programie dotychczasowa załoga trzasnęła drzwiami i lepiej się nie pokazywać przez pół roku). W każdym razie poznawanie nowych miejsc to praca na lata, a dziś wróciłam do Chimery, gdzie mają najlepszą herbatę i dobre jedzenie. Lubię upewniać się, że nic się nie zmieniło. I się nie zmieniło.

[1] Smutna to prawda, ale w Polsce kuchnię zagraniczną trzeba robić po polsku, odpowiednio przyprawiając. Niestety, większość restauracji czyni w tym kierunku długi krok do przodu ("staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy krok naprzód"), dodając do każdej potrawy surówkę kapkisz z wiadra i frytki z proszku.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 12, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 4


Up

Celowo wybrałam angielski tytuł, bo polski dzisiaj trochę nie zagra.

To film o tym, że warto mieć marzenia. Mały Carl zafascynowany jest podróżnikiem Charlesem Muntzem, który sterowcem poleciał do Ameryki Południowej, odkrył wodospad Paradise Falls i przywiózł szkielet dziwnego stworzenia. Naukowcy oskarżyli go o oszustwo, więc ze swoimi psami wrócił do Ameryki, obiecując przywieźć dziwne stworzenie żywe. Carl poznaje małą Ellie, która - tak jak i on - bawi się w odkrywanie Paradise Falls. Wspólne hobby kończy się często, jak wiadomo, ślubem i tak też było w tym przypadku. Całe życie planowali polecieć do Ameryki Południowej, ale zawsze były pilniejsze wydatki. Xvrql Ryyvr hznełn, Pney mvelgbjnal jvryxą svezą, ceóohwąpą bqxhcvć wrtb qbz, cemljvąmhwr tb qb zvyvban onybavxój m uryrz v bqynghwr fmhxnć fjbwrtb qmvrpvęprtb znemravn.

Pierwsza, krótsza część filmu to piękna i wzruszająca historia o życiu dwojga ludzi. Druga - wyprawa Carla i małego skauta z nadwagą, sympatyczna i zabawna. Bardzo miły film na spokojny sobotni wieczór. Nie wiem, jak sprawdza się w wersji z polskim dubbingiem.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 11, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj



Dwa lata temu

Nie poszliśmy do pracy.

Wysłałam e-mail z informacją, że wdrożenie planowane na dziś muszę przesunąć na następny dzień.

Pojechaliśmy kupić nową pralkę.

Sprzątałam. Chyba myłam podłogę w łazience.

Wieczorem spotkaliśmy się z B. i poszliśmy do kina na "Butelki zwrotne".

Szukałam tego dnia zajęć, żeby nie myśleć.

Kiedy myślałam, zaczynałam płakać.

Dwa lata temu 8 kwietnia odszedł kot czarny. Mimo że mam inne koty, nie przestaje mi go brakować.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 8, 2010

Link permanentny - Kategorie: Koty, Fotografia+ - Komentarzy: 1


Ethan Hawke - Środa popielcowa

Był kiedyś taki dowcip, w którym spotyka się aktor z autorem. Aktor złośliwie pyta: "Słyszałem, że wydałeś książkę. Kto ci ją napisał?". Autor ripostuje: "O, ktoś ci ją przeczytał?". Ethan Hawke jest aktorem, ale takim bardziej intelektualnym, bo pisuje. Niestety, nie jest to klasa "Przed zachodem/wschodem słońca", ale czuć, że książka powstała do ekranizacji (niespełnionej). Christie i Jimmy rozstali się, kiedy Christie odkryła, że jest w ciąży i uznała, że Jimmy nie nadaje się na ojca. Jimmy jest innego zdania i przekonuje Christie, żeby wzięli ślub. Para nieustająco się kłóci i po kolei przepracowuje traumy - Jimmy śmierć ojca, Christie - odejście matki. I tak sobie jadą starym Chevroletem Novą przez Stany i według notki na okładce dojrzewają do tego, żeby przestać być egoistycznymi dupkami, a zacząć być rodziną. Niestety, autor notki twierdzi też, że książka jest "oszałamiająco zabawna"[1], co równie mija się z prawdą jak to dojrzewanie wewnętrzne bohaterów. Niespecjalnie jestem zachwycona, książkę czytałam z przerwami dobre kilka miesięcy i skończyłam głównie dlatego, że akurat była pod ręką, jak usypiałam dziecko.

[1] To już kolejny raz, kiedy na okładce ponurej i miejscami tragicznej książki czytam, że jest "zabawna" czy "komiczna". Czy autorom notek płacą więcej, jak walną taką bzdurę bez czytania?

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 7, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 1


Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii

Komisarz Konrad Sejer z jednego miejsca zbrodni (brutalnego morderstwa starszej kobiety na wsi) wchodzi przypadkiem w miejsce napadu na bank chwilę przed napadem. Ale wychodzi, więc o tym, że jest napad, dowiaduje się za późno. Napadalec obrabowuje bank i bierze zakładnika, który przypadkiem okazuje się być zbiegłym pacjentem zakładu psychiatrycznego, widzianym przez świadka, otyłego chłopca z domu dla trudnej młodzieży, na miejscu wspomnianego wcześniej morderstwa. Komisarz wchodzi w świat urojeń dwudziestokilkuletniego Errkiego, żeby wyśledzić, czy rzeczywiście obydwa przestępstwa się łączą. Poznaje przy tym panią psycholog i okazuje się, że wraz z odejściem żony jego życie się nie zakończyło. Śledztwo jest marginalne, oś książki to zetknięcie się trzech osób - niezbyt błyskotliwego Morgana, który napadł na bank, schizoidalnego Errkiego, który zostaje zakładnikiem i przypadkowego świadka- 12-letniego Kennicka, chłopca, którego matka oddała do domu wychowawczego.

Jak w innych książkach Fossum, wyjaśnienie tajemnicy zbrodni nie przynosi nic dobrego.

Inne książki tej autorki tutaj.

#15

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 7, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panowie - Komentarzy: 1


Spisek kwiaciarzy

Wykryłam ostatnio. Za każdym razem, kiedy idę do kwiaciarni po świeżą wiązkę tulipanów czy co tam w sezonie, pani kwiaciarniana porozumiewawczo pochyla się do mnie i mówi: "Tylko mało wody wlewać do wazonu". Wracam do domu i wlewam do wazonu mało wody, ciesząc się przez pół dnia pięknymi tulipanimi pączkami. Po czym zapominam o tej cholernej wodzie, która - ponieważ zgodnie z zaleceniem jest jej mało - błyskawicznie znika, a ja mogę podziwiać piękne tulipanie zwisy. Czasem udaje się je podnieść, czasem nie. Mam wrażenie, że ta szeptana propaganda to zakus na moją kieszeń i zmuszanie mnie do kupowania nowych roślin częściej niż chcę. A chcę często, bo takie piękne tulipany są raz do roku. Rynku Jeżycki, drżyj, bo nadchodzę z garścią monet.

Żeby do końca nie zbankrutować, chodzę też łowić ładne we wsi. Głupi krzaczek na skrzyżowaniu pieszojezdni i ulicy zatrzymał mnie dziś na ładne kilka minut. Suche ubiegłoroczne kwiatostany, świeżo wyklute tegoroczne liście, dzielny ślimak, który wspiął się na czubek krzaka. Zaletą zawilcowo-borówkowego skrzyżowania jest to, że nikt nie puka się w głowę na widok kobiety z włosem rozwianym, rozmawiającej do wózka i pochylającej się nad ślimakiem.


(kliknij po większe)

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 6, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 6


Idiocracy

Amerykańska wersja "Seksmisji". Prostytutka i żołnierz, oboje idealnie przeciętni, zostają zahibernowani na rok, a praktyce - na 500 lat. Ponieważ inteligentni się nie rozmnażali, a ci niezbyt - wręcz przeciwnie, IQ ludzkości spadło na pysk. Jak się łatwo domyśleć, wśród ślepców i jednooki jest królem, więc niezbyt błyskotliwy żołnierz okazał się najinteligentniejszym człowiekiem na Ziemi i uratował świat. Jakością nie odbiega od słabych komedii koledżowych, żadna rewelacja, ale da się obejrzeć bez wstrętu. Widać dużo elementów zaczerpniętych z wcześniejszego serialu Mike'a Judge'a - "Beavisa i Buttheada". Jak ktoś ma fobię antyamerykańską, to znajdzie zabawnymi scenki konsumentów siedzących przed TV na sedesie czy ludzkość ubraną jak raperzy (złote łańcuchy w komplecie).

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 6, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj