[18-24.04.2025]
Tym razem mniej zwiedzania, więcej na leniucha na plaży - pozbierać muszelki i szkiełka, zmoczyć stopy, wydając okrzyki, bo woda jak w Bałtyku w czerwcu (16 stopni, nie odważyłam się powyżej kolan), pozwolić opływać się falom, zanurzyć oczy w turkusie. Playa la Rijana, plaża przy Castel del Ferro i w La Mamola, trochę piaszczyste, trochę kamieniste. W miasteczkach kapryśnie otwarte restauracje - czasem do 18, czasem do północka, ale losowo zamknięta kuchnia w ciągu dnia, może dlatego, że Wielkanoc.
Adresy:
- Restaurante La Brisa - Pl. España 7, Castell de Ferro, restauracja hiszpańska
- Restaurante ''El Paraíso' - C. Gran Vía 12, Castillo de Baños, restauracja hiszpańska
- Cafetería Caferini - Calle Catalanes Nº1, Castell de Ferro, kawiarnia z kanapkami i słodkim
- Café Alejandro - Av. Dr. Sánchez Moreno 70, La Mamola, kawiarnia

















GALERIA ZDJĘĆ, również 2024.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 16, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
andaluzja, castel-del-ferro, hiszpania, la-mamola
- Skomentuj
Bliżej nieokreślona przyszłość. Ludzie żyją pod powierzchnią Ziemi w wielopiętrowym, samowystarczalnym silosie. Można wyjść na własne życzenie, ale na kamerach widać, że dookoła jest postapokalipstyczna pustynia, a ci, którzy wyszli, nie uszli daleko mimo kombinezonów. A jednak ludzie wychodzą, bo czują, że są oszukiwani i zniewoleni. Po serii tajemniczych wydarzeń, w wyniku których silos traci szeryfa i burmistrzynię, nowym szeryfem zostaje Juliet, mechaniczna z dolnych poziomów. Wcale nie chce, ale jest dociekliwym inżynierem i na nowym stanowisku ma szansę wyjaśnić przyczyny śmierci swojego przyjaciela i zrozumieć, czemu szeryf zdecydował się wyjść na zewnątrz.
To ciekawe połączenie thrillera politycznego z kryminałem w arcyciekawym sztafażu postapo, pierwszy sezon daje świetny świat, drugi go rozwija, aczkolwiek niekoniecznie w takim kierunku, jakiego oczekiwałam. Oczywiście po pierwszym odcinku pomyślałam “O, Amerykanie wymyślili Seksmisję!”, ale niestety to było za proste. Niestety, bo zamiast zgłębiać świat, poszli w metaforę opresyjnego społeczeństwa kapitalistycznego, uprawianego metodą pieczarek (© Drozda, to znaczy trzymanego w ciemności i karmionego nawozem naturalnym), gdzie bez względu na logikę najważniejszą wartością jest Wolność, nawet kosztem życia. No jakoś nie mogę uwierzyć, że odcięcie ludzi od ich historii i wiedzy, zostawiając garstkę wybranych, doprowadzi do czegokolwiek dobrego; wiem, powinnam zacząć oglądać telewizję, to przestanę się dziwić. I jak pierwszy sezon miał sensownie zarysowane technikalia, tak drugi już niespecjalnie trzyma się kupy (chociażby dysproporcja między sensownie zużytym wyposażeniem silosu a nówką nieśmiganą w IT; skąd w odizolowanym świecie nowiutki tablet i ostre jak igła wyświetlacze na całą ścianę). Dyskutowałam z ekranem, ale nie w tym dobrym sensie, że się zastanawiam, tylko że irytujące. Na plus - bardzo ciekawi, zróżnicowani bohaterowie i pierwszoplanowe bohaterki (Walker!), rzadkość. Pewnie zanim się pojawią kolejne sezony, przeczytam książki, na których jest serial oparty.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 15, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Angie wraca do rodzinnego miasteczka, żeby pomóc matce i siostrom prowadzić rodzinną restaurację; interes nie idzie dobrze po śmierci ojca. Nie jest to jednak powrót triumfalny, bo Angie właśnie się rozwiodła. A rozwiodła się nie dlatego, że przestała kochać swojego cudownego męża Conlana, tylko ich miłość nie wytrzymała lat starań o dziecko i nieudanej adopcji. Szybko pojawia się drugi wątek - 17-letnia Lauren szuka pracy, żeby nie straciły z matką mieszkania. Matka nie pomaga, bo jest nie dość, że ma kiepski etos pracy (czytaj: rzadko pracuje), podejmuje ryzykowne decyzje w kwestiach damsko-męskich, to jeszcze jest alkoholiczką, wszystko ląduje na ambitnej Lauren. Jedyną nadzieją dziewczyny jest pełne stypendium na prestiżowej uczelni, najchętniej blisko jej ukochanego Davida. Do tego czasu musi pracować i przy okazji rozpaczliwych prób znalezienia zatrudnienia trafia na Angie. Obie kobiety się zaprzyjaźniają, a Angie zaczyna Lauren matkować. Ale wszystkie plany dziewczyny idą w piach, kiedy okazuje się, że Lauren jest w przypadkowej ciąży. Matka się od niej odwraca, a Angie - sama z traumą braku dziecka - staje przed ciężkimi decyzjami.
Na plus - doskonale się czyta, wchodzi w dwa wieczory. Ale to chyba tyle, bo reszta książki to klisza na kliszy, takie połączenie erotycznego harlequina i Hallmarku. Biedna, ambitna dziewczyna i bogaty, rozpaskudzony chłopak. Niemożność zajścia i utrzymania ciąży kontra wpadka od jednego stosunku bez zabezpieczenia (oczywiście wina dziewczyny, bo się zgodziła). Rodzinna restauracja z cudowną atmosferą, która szybko staje się najbardziej uczęszczana w miasteczku, sceny wspólnego gotowania i mazania sobie nosa mąką. Ukradkowe spotkania z mężem po rozwodzie. Przedkładanie czyjegoś dobra nad swoje. Nastolatka w niechcianej ciąży i pragnąca macierzyństwa opiekunka. Cudowne zbiegi okoliczności. Mogłabym wypełnić kartę bingo ze spokojem. Nie jest źle, jeśli potrzebujecie jakiegoś guilty pleasure, to wpada w tę przegródkę. Ale tak na raz.
Inne tej autorki.
#33
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 14, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Wracamy do bohaterów w momencie zakończenia poprzedniego tomu. Ciężko rannego wiedźmina Triss Merigold przenosi magicznie do Brokilonu, żeby driady go poskładały. Oczywiście ledwo Geralt się lepiej poczuje, rusza na ratunek Ciri, bo plotka głosi, że jest w Nilfgaardzie. My wiemy, że nie, bo zrozpaczona utratą przyjaciół nastolatka dokonuje rzezi na gościńcach wraz z elfim komandem “Wiewiórek”, ale o tym wiedźmin się dowiaduje w połowie tomu. Wbrew sobie pozwala sobie pomóc i buduje drużynę, w skład której wchodzi pyskata łuczniczka Milva, Jaskier, przez jakiś czas grupa złotoustych krasnoludów i gnomów, nie-jestem-Nilfgaardczykiem Cahir wielu nazwisk oraz “zielarz” Regis. Idą przez ogarnięty wojenną pożogą świat, mają przygody raczej z tych nieprzyjemnych, highlightem przeprawy jest pasowanie wiedźmina na rycerza, dzięki czemu już na legalu może się nazywać Geraltem z Rivii. Trzecim wątkiem są losy cudownie odnalezionej Yennefer, która bynajmniej nie zdradziła i nie zasiada po prawicy cesarza Emhyra, tylko została zaklęta w statuetkę i dopiero mocno po aferze na Thanedd uwolniona. Dostaje propozycję nie do odrzucenia - ma zasiąść wraz z kilkunastoma innymi czarodziejkami w tajnej radzie i apolitycznie ma zadbać, żeby magia przetrwała. Apolityczność niespecjalnie wychodzi, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że prominentną rolę w odtworzeniu magii ma odegrać dobrze skoligacona (dobrze, ale niekoniecznie dobrowolnie) Ciri.
To zasadniczo bardzo dobry tom, ale nie jest to tom samodzielny. Bohaterowie nie wiedzą o sobie nawzajem, jest nadzieja, że ich losy się ze sobą dramatycznie splotą w kolejnych tomach. Opis wojny z jej bezmyślną brutalnością, gdzie cierpią przypadkowi ludzie, bez względu na to, która armia akurat na nich trafiła, jest przejmujący i równie dobrze mógłby być reportażem współczesnym. Co ciekawe, wiedźmin okazuje się być obrońcą życia poczętego, obruszając się na rewolucyjną tezę Cahira, że decyduje kobieta; oczywiście wystarczy, że powie kilka głębokich zdań i kobieta w niechcianej ciąży schyli pokornie głowę i podejmie decyzję o zostaniu matką. Trochę sama nie wiem. A, jest oczywiście humor (krasnoludy rżnące w karcięta, sarkastyczna Milva), bo bez tego całość byłaby jedynie ponura.
Inne tego autora tutaj.
#32
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 10, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, panowie, sf-f
- Komentarzy: 3
Fabularnie to bardzo podobna historia co ”Zagadka Błękitnego Ekspresu” - młoda dziewczyna, Anna Beddingfeld, niespodziewanie usamodzielnia się po śmierci ojca, antropologa. Wprawdzie nie ma pieniędzy, ale ma urodę i tupet, więc wyjeżdża do Londynu, gdzie przypadkiem jest świadkiem tragedii - mężczyzna wpada pod pociąg, przy zwłokach pojawia się tajemniczy mężczyzna w brązowym garniturze, który twierdzi, że jest lekarzem, zabiera coś z kieszeni zmarłego i znika. Anna znajduje małą karteczkę, która wypadła z czyjejś kieszeni i to rozpoczyna jej wielką przygodę - za cały posiadany majątek kupuje bilet na statek do Południowej Afryki. Zawiązuje się grupa znajomych - milioner, w którego domu popełniono tajemnicze morderstwo, dziwnie zachowujący się sekretarz, nietypowy pastor, przebojowa lady, nadskakujący jej przystojny wojskowy i tajemniczy drugi sekretarz, który coś ukrywa. Rzecz dotyczy diamentów z Rodezji i międzynarodowego gangu, którego szefem jest osoba o pseudonimie Pułkownik. Jak to częste u Christie, jedni kochają się w pięknej Annie i chce się z nią żenić, drudzy chcą ją zabić, bo za dużo wie. W finale oczywiście wielka miłość, małżeństwo i dziecko.
To raczej przygodówka, a nie kryminał jako taki. Kolonializm w pełnej krasie, gdzieś tam na obrzeżach grupy zamożnych Anglików w podróży snuje się służba i lokalni mieszkańcy, kobiety są traktowane jako ładny dodatek, niekoniecznie mający decyzyjność i coś do powiedzenia. Tym bardziej zaskoczyło mnie, że autorka zdobyła się na odrobinę sarkazmu: Mężatki głupieją, kiedy mówią o mężach - często zdarza się słyszeć zupełnie inteligentne kobiety, mówiące rozstrzygającym tonem “Edgar powiedział”, podczas gdy ogólnie wiadomo, że Edgar jest skończonym durniem.
Inne tej autorki.
#31/#9
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 9, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie
- Skomentuj
[22.04.2025]
Tuż przy Benalmádenie w latach 1987-1994 pewien Amerykanin, Esteban Martín, stwierdził, że zbuduje sobie pomnik, a w zasadzie nie sobie, tylko Krzysztofowi Kolumbowi. Oficjalnie to „książka historyczną wyryta w kamieniu, traktująca o XV wieku w hiszpańskiej kulturze i sztuce”, ale ja bym to nazwała crossoverem mema “mamy Gaudiego w domu” i zamku z piasku. W niedużym ogrodzie z fantastycznym widokiem na morze jest miniatura hiszpańskiej architektury w czterech stylach, wieżyczka wyrasta z fragmentu statku, fontanna stoi przy latarni morskiej. Wszystko w rozmiarze mikro, nastolatka była zachwycona, że taki przyjazny zabytek na szybko. Wybraliśmy opcję z przewodnikiem, niespecjalnie cokolwiek opowiedział, ale był bardzo mięciutki i mruczał. Drobna opłata za wstęp (aktualnie 3 euro, na biletach przerobione markerem z dotychczasowych 2), darmowy parking i toaleta. Opodal można też odwiedzić zabytkową buddyjską stupę i motylarnię.





GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 8, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
andaluzja, benalmadena, colomares
- Komentarzy: 1
Mało rzeczy mnie tak cieszy jak wiadomość od Barb bladym świtem o 7:40 w niedzielę, że wydają reedycję opowiadań Kuttnera, tyle że w nowym tłumaczeniu i zepsuli frazę “Świat należy do mnie”. To się nazywa mnie kontakty z odpowiednimi ludźmi. Nie czekając, poszłam przetrzepać półkę z Kuttnerem w starym, właściwym tłumaczeniu.
”Stos kłopotów” ma trzy typy opowiadań. Pierwsza grupa to historie o rodzinie Hogbenów, przedwiecznych mutantów o ogromnych i intuicyjnych umiejętnościach technicznych, mieszkających na amerykańskiej prowincji. Intuicyjnych, więc bywa problematycznie, żeby zrozumieć, jakie konsekwencje może mieć wynalazek. Druga grupa to epizody z życia wynalazcy Gallowaya Galleghera, który wprawdzie jest nieukiem i pijakiem, ale ma wysoce wykształconą podświadomość i wtedy dokonuje fantastycznych, choć nieortodoksyjnych wynalazków. Problem w tym, że kiedy trzeźwieje, nie pamięta, co i po co wynalazł, a jego nietrzeźwa jaźń jest na tyle sprytna, że dość długa ukrywa sedno odkrycia. Te opowiadania się nieco zestarzały, bo to takie sf w stylu lat 50., zwłaszcza notoryczne pozywanie do sądu, ale co ciekawe, zapowiedział pojawienie się VOD jako alternatywy dla kina. Narracja też jest nieco męcząca, z całą filozoficzną otoczką o teoriach poznawczych, ale to moja perspektywa, plot junkie. Trzecia grupa opowiadań to historie bardziej transcendentalnych - o tym, czy da się wymusić pokojową koegzystencję oraz jak rozpoznać kosmitę, jeśli ten się dobrze maskuje.
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 7, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, opowiadania, panowie, sf-f
- Komentarzy: 1
Ted Lasso, amerykański coach, zostaje trenerem klubu Premier League, AFC Richmond. Na miejscu okazuje się, że zatrudniła go Rebecca, właśnie rozwiedziona żona dawnego właściciela klubu, a jej zdradzieckim celem jest doprowadzenie drużyny do upadku, żeby dopiec byłemu. Plan jest świetny, Ted o futbolu, zwanym w USA soccerem, uczy się w samolocie do Londynu i wygląda na to, że drużyna malowniczo polegnie w tym sezonie. A jednak. Ted, mimo braku doświadczenia, wnosi empatię, etos i wsparcie dla każdego członka zespołu, jest zaraźliwie i szczerze pozytywny, dzięki czemu szybko wychodzi z narzuconej mu roli dyletanta i przeprowadza drużynę przez sezon. Siłą Teda jest umiejętność dobierania współpracowników - ze Stanów przywozi przyjaciela, enigmatycznego trenera Bearda, a na miejscu zasiega niespodziewanie rady Nate’a, kitmana, najbardziej pogardzanego członka piłkarskiego personelu, który jednak ma ogromną wiedzę o technice. Słabością - lansowanie podejścia, że nie chodzi o wygraną. Alejakto?!
Jakbyście powiedziały mi, że będę oglądać serial o piłce nożnej i to z pełnym napięciem, to bym Was wyśmiała. A jednak. Wiadomo, nie byłam do tej pory rozczarowana żadnym serialem Billa Lawrence’a i od pierwszego wejrzenia polubiłam wszystkich bohaterów, nawet tych irytujących czy zdradzieckich (oczywiście poza Rupertem, Rupert jest najgorszy). Bo to nie jest serial tylko o piłce nożnej, ale o pęknięciach w skorupach, którymi się bohaterowie otaczają. Zaraźliwa pozytywność Teda skrywa jego alter ego, agresywnego Leda Tasso, od pęknięcia Rebekki po rozpadzie związku zaczyna się cała oś fabularna, Keeley pod trzpiotowatością okazuje się być osobą mądrą i wnikliwą, irytująco flegmatyczny Leslie ma bogatą osobowość, wkurzający Jamie kompensuje sobie brak wzorca ojcowskiego, Nate pod skórą zahukanej owieczki skrywa potężnego wilka, zaś Roy F*king Kent to w ogóle temat na doktorat z opryskliwości, pod którą jest ogrom dobrej woli i odpowiedzialność. Jest wzruszająco, zabawnie, zaskakująco i co, ciekawe, mniej sarkastycznie niż gdzie indziej. A to tylko czubek góry lodowej - specjalnie miejsce w serduszku mają barmanka Mae, Sassy, Phoebe i oczywiście Trent Crimm z “Independent”.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 5, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 5
[22.04.2025]
Nastolatka niespecjalnie życzyła sobie chodzić, ale zdecydowanie życzyła sobie popływać. Stąd łódka. W teorii jeszcze nie zaczął się sezon, ale praktyka pokazała, że wystarczy pojechać do Puerto Deportivo w Fuengiroli i już w drugim punkcie były miejsca i to na za chwilę. Mała łódź, 12 osób, trzy inne rodziny, w tym jedna bardzo zdeterminowana dama, która chciała popływać na pełnym morzu. Ok, 16 stopni, pozdrawiam serdecznie. Dama okazała się być Finką, rzeczywiście się zanurzyła, zebrała brawa, wszyscy zadowoleni. Wiał wiatr, słonko świeciło, rose i oliwki, tak można żyć w kwietniowy wtorek, mimo że delfiny nie dopisały. Po powrocie oczywiście musiałam zjeść w przybrzeżnej restauracji o dźwięcznej nazwie Wilda Schnitzelhaus, nie było opcji, żeby nie; czy nastolatka wolała KFC? Być może. W drodze do pobliskiej Benalmádeny, o czym za chwilę, urocze rondka - z autkiem albo, bez zdjęcia, ze słoniami (poszukajcie Rotonda de los Elefantes). Szanuję. Same miasteczko ma typowy deptak wzdłuż plaży, zatrzęsienie knajpek oferujących full english breakfast cały dzień, sklepów z mydłem i powidłem, w tym ulubiony nastolatkowy Ale-Hop i okazjonalnie karaoke.










Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 4, 2025
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
andaluzja, hiszpania, fuengirola
- Komentarzy: 2
Alicja, przyjaciółka Joanny, czegoś się boi. Ale nie powie, tylko robi aluzje, Joanna oczywiście angażuje się w grę, daje cudowne lekarstwo na uspokojenie, nie analizując przyczyn, wtem ktoś Alicję morduje. Narratorka pieczołowicie udaje głupią mimo swojej miłości do służb, ale pęka, bo milicję wspiera jej konkubent, prokurator Diabeł, a jemu się nie da kłamać na dłuższą metę. Z właściwym sobie brakiem gracji zaczyna prowadzić śledztwo już z błogosławieństwem milicji i policji, bo z Warszawy przenosi się do Kopenhagi. Odwiedza ukochane wyścigi i wspólnych znajomych, cudem unika zamordowania i z mętnych wskazówek Alicji odkrywa, kto jest szefem szajki przemytników narkotyków. A, zwłoki Alicji znikają z kostnicy, co dodatkowo komplikuje wszystko.
Wiem, starość, nie śmieszy mnie Chmielewska już. Zdaję sobie sprawę, że motywy “nie możemy mówić wprost, bo podsłuch”, zostawianie wskazówek wyrytych w świeżym tynku, komedia pomyłek i ciągłe bycie o krok od przypomnienia sobie czegoś ważnego posuwają akcję do przodu, ale przez cały czas miałam ochotę zdzielić zarówno Alicję, jak i Joannę po łbie. Źle się też zestarzały wszelkie wstawki o kontrwywiadzie, inwigilacji obywateli dla dobra ich samych, dodatkowo też bardzo przykro mi się czytało, jak wielka miłość Diabła objawia się tym, że wyzywa Joannę od idiotek i kretynek przy każdej okazji. Nie mówię, że nie zasłużenie czasem, ale na litość.
Się pije: hektolitry kawy, whisky, jarzębiak, soplicę,
Się maluje: paznokcie lakierem Elisabeth Arden, który wcale nie jest tak piękny jak wskazywałaby cena.
Się sprzedaje: egzotyczną spożywkę w Danii - żabie udka, szarańczę w cukrze, wszystkie rodzaje spaghetti, marynowanego węża,ćwikłę, polską szynkę, śledzie, ogórki, bigos.
Się ukrywa: bardzo porządne urządzenie do pędzenia bimbru, nielegalnie ubitą świnię, obrączki z dukatowego złota w słoiku buraczków.
Aktualia: Od dwóch miesięcy żaden Polak nie dostaje greckiej wizy. Nie wpuszczają komunistów, ale ty oczywiście o ostatnich wydarzeniach politycznych nie masz pojęcia.
Inne tej autorki, inne z tej serii.
#29
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 3, 2025
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2025, kryminal, panie, z-jamnikiem
- Komentarzy: 2