Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Dmitrij Głuchowski - Metro 2033

Coś w tym jest, że nikt tak nie potrafi pisać o sensie życia, ustroju, władzy i jednostce jak Rosjanie. Jednocześnie z patosem, bohatersko, z egzaltacją i serio, a chwilę potem z przymrużeniem oka ("a co mówią dzieła marksizmu o mutantach?").

Postapokaliptyczne moskiewskie metro w 2033 roku to prawdopodobnie ostatnie miejsce na Ziemi, gdzie żyją ludzie. Reszta świata została zmieciona przez konflikt nuklearny 20 lat wcześniej, gdzie to Chiny wystrzeliły pocisk atomowy w Tajwan, a reszta już poszła łańcuchowo. Zamieszkałe stacje metra podzielone są między sojusze i mini-państwa: handlową Hanzę, faszystowską Czwartą Rzeszę, ortodoksyjnych Czerwonych i grupy niezależne. Każdy broni swojego kawałka metra, pilnuje wylotów tuneli i opowiada legendy. O Szmaragdowym Grodzie, gdzie podobno ocaleni z wybuchu naukowcy prowadzą w tunelach i schronach pod Uniwersytetem Moskiewskim badania, o Niewidzialnych Obserwatorach, którzy opiekują się mieszkańcami metra, o Metrze-2, zbudowanym w tajemnicy przez wojsko czy wreszcie o oddziałujących na psychikę gwiazdach na wieżach Kremla. Na powierzchnię wychodzą tylko stalkerzy, szabrujący to, co pozostało po upadłej cywilizacji, a i to ostrożnie, bo biegają tam zmutowane zdziczałe psy i latają popromienne wersje drapieżnych pteranodonów; na klatkach schodowych opustoszałych domów widać ślady śluzu "czegoś", co przepełzało.

Młody Artem (anagram "metra"?), wychowany prawie całkiem w metrze, ale urodzony jeszcze nad ziemią, udaje się zupełnie przypadkiem na wyprawę swojego życia. Idzie ze stacji WOGN, gdzie pomagał w patrolach i suszył herbatę w fabryce, na Ryżską z misją humanitarną, ale tak naprawdę chce się dostać do Polis - siedziby inteligencji - żeby dostarczyć wiadomość o mutantach ze stacji Ogród Botaniczny. Przypadek? przeznaczenie? ktoś, kto nim się opiekuje? prowadzi go jak mitycznego Odyseusza przez metro, które kiedyś - jak głosi legenda - dało się przejechać w godzinę z jednego końca na drugie, a teraz idzie się niebezpiecznymi tunelami przez całe dni. Po drodze spotyka różnych ludzi - nawiedzonych, oświeconych, pogodzonych z losem i ciągle jeszcze mających nadzieję, że da się wyjść z Metra na powierzchnię i odrodzić ludzkość - ostatniego potomka Czyngis-Chana, Bojówkę imienia Che Gevary ("jakiego Gewary? - zapytał Artem"), strażnika Antona i jego syna Olega z pozytywką czy młodego bramina, dbającego o książki i wiedzę.

To świetna, wciągająca historia, koniec nieuchronnie nasuwa porównanie do "Tel Raqren", ale nie jest wada (mimo pewnego braku odkrywczości). Dookoła książki zostało zbudowane już wielojęzyczne uniwersum (książki innych autorów, gra), co mnie nie dziwi, bo konstrukcja świata jest spójna i ma potencjał na wiele fabuł. Warto czytać z mapą, czy to współczesnego metra, czy przygotowaną specjalnie. W wersji audio czytana przez Krzysztofa Gosztyłę brzmi jak słuchowisko.

Jak nie lubię oceniać książek, tak tu 5/5.

#75 / #3

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 24, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2014, panowie, sf-f - Komentarzy: 10


Robert Makłowicz - Cafe Muzeum

Niewielka objętościowo dygresyjna relacja z wyjazdów Makłowicza do tej części Europy, która kiedyś należała do Austro-Węgier - Dalmacji, Transylwanii, Węgier i krajów byłej Jugosławii. Niewielka, ale pyszna, zarówno kulinarnie, jak i językowo. Kilka historii nostalgicznie hrabalowskich w duchu (o tym, że świniobicie jednak lepiej wypada w literaturze niż w rzeczywiści), o radości z zacierania się granic między kulturami i pokojowym współistnieniu, o nadużywaniu alkoholu i skutkach sypiania w podłym hotelu. Lubię zwłaszcza ten cytat:


Gdy już sam mogłem decydować o miejscu własnego pobytu, a los sprawił, że granice stały się przekraczalne, podejmowałem nieraz wyprawy bez konkretnie określonego celu, byle tylko usłyszeć inny język, zjeść inny rodzaj zupy, spróbować innego alkoholu, zobaczyć inny krajobraz. By zobaczyć własne odbicie w innym lustrze.

W zasadzie nie ma przepisów (poza "weź dobre i świeże").

Inne tego autora tu.

#74

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 22, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, panowie, podroze - Komentarzy: 3


Jo Nesbo - Syn

Wydawałoby się, że Harry Hole oczyścił policję w Oslo z elementów skorumpowanych i moralnie wadliwych, ale nie. Sonny Lofthus, syn policjanta, który popełnił samobójstwo, oznajmiając, że donosił przestępcom, co się dzieje w policji, odsiaduje karę w więzieniu. Zasadniczo jest mu wszystko jedno, potwierdza kolejne, nawet najbardziej absurdalne oskarżenia, ponieważ dzięki temu ma dostęp do heroiny i może spokojnie wegetować za kratami. Do momentu, kiedy jeden z więźniów nie wyjawi mu, że jego ojciec wcale nie był "kretem", został zamordowany, a przyznanie się w liście miało tylko uratować jego rodzinę. Sonny wtem rzuca heroinę, niesamowitym zbiegiem okoliczności ucieka z więzienia i zaczyna oczyszczać miasto z elementu - morderców, którzy uniknęli kary i nietykalnych baronów narkotykowych. Policja z jednej strony się cieszy, bo w końcu ktoś robi za nich pracę, z drugiej - ponieważ siedzi w kieszeni przestępców - usiłuje młodzieńca o niewinnych błękitnych oczach aresztować. Zajmuje się tym dawny kolega jego ojca, Simon i Kari, ambitna prawniczka.

Jakkolwiek świetnie się czyta, tak to kolejny tom z cyklu "Zabili go i uciekł", w którym supermen jest nie do pokonania nawet przez doskonale uzbrojone gangi (brakuje tylko ataku rakietowego), a jednocześnie pozostaje słodkim, uczciwym chłopcem, opiekującym się dziećmi i zdolnym do miłości.

Inne tego autora tu.

#72

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 18, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj


Earl Derr Biggers - Chińska papuga

San Francisco. Do znanego jubilera przychodzi jego dawna przyjaciółka z Honolulu i prosi o sprzedaż zabytkowych pereł z czasów prosperity. Jubiler, Eden Senior, znajduje kupca - bogacza z Wall Street, pana Maddena. Transakcja nie zachodzi błyskawicznie, bo dla bezpieczeństwa perły dopiero za jakiś czas dowiezie umyślny - chiński policjant z Hawajów, Charlie Chan (zbieżność nazwisk przypadkowa). Syn jubilera, Eden Junior wraz z detektywem Chanem zaczynają węszyć, że milioner zmienia zdanie co do odbioru przesyłki, więc zaczynają celowo opóźniać dostarczenie towaru. Na ranczo Maddena w Pasadenie robi się jeszcze bardziej podejrzanie, bo najpierw znika zabytkowy pistolet, potem zostaje otruta mówiąca po chińsku papuga, a na końcu ktoś zabija chińskiego służącego. Chan udaje wędrownego służącego i zatrudnia się na ranczu, zaś młody Eden zdobywa sojuszników - lokalnego dziennikarza oraz wyemancypowaną damę, pracującą jako specjalistka od plenerów w studiu filmowym i raz się zgadza z Charliem, że sprawa śmierdzi, raz się poddaje i chce perły oddać natychmiast.

To uroczy kryminał w starym stylu - bohater opowiada każdemu w konfidencji, co go sprowadza, Chińczyk macha odznaką z Hawajów i to wystarcza, by jakiś biedak pożyczył mu ubranie i dokumenty potrzebne do utrzymania incognito, a w prowincjonalnych jadłodajniach podają za kilkadziesiąt centów obiad z napitkiem.

Inne tego autora:

#69

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 11, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza - Komentarzy: 2


Arne Dahl - Sen nocy letniej

W poprzednim tomie Kerstin Holm została samotną matką i dowódcą Drużyny A, a dotychczasowy szef - Paul Hjelm się rozwiódł i przeniósł do wydziału wewnętrznego. Pojawia się nowy - Jon Anderson, zwany za plecami "Yes" z przyczyn oczywistych. Jon jest gejem, prześladowanym w policji, a w drużynie A też niespecjalnie lubianym.

Bawiąc-uczyć. Na tej lekcji poznajemy Szekspira, a konkretnie postać Puka z tytułowego "Snu". Noc świętojańska to ważne święto w Szwecji, ale zamiast świętować Drużyna szuka kogoś, kto czyta w myślach i popełnia szereg zbrodni, o których myślą aresztowani po tym ludzie, i znika. Jeden z tropów - morderstwo polskiej pielęgniarki Elżbiety - prowadzi do Poznania[1]. Jakże pysznie[2] - mamy świetną autostradę z Warszawy, miasto pełne nowoczesnych samochodów, policja[3] jest doskonale zorganizowana, aczkolwiek nieco zawstydzona, bo pielęgniarka okazuje się mieć związek z aferą łowców skór. Szpital Raszei, gdzie pracowała, też się tego wstydzi, ale poza tym nie można mu nic zarzucić (poza niskimi pensjami). I gdzie kieruje swoje kroki homoseksualny Szwed, szybko opuszczając gejowski klub Scorpio na Garbarach - oczywiście do parku Marcinkowskiego, gdzie panowie mogą w sposób szybki a anonimowy doznać erotycznej radości. Poznań, Miasto Know How[4].

Tak jak w poprzednim tomie, zbrodniarz wziął na cel jednego z Drużyny - tym razem to barwny emigrant z Chile, grajacy piosenki Police w amatorskim zespole muzyk, świeży ojciec na tacierzyńskim, Jorge Chavez.

Co mi przeszkadza - egzaltacja. Kiedy jeden z członków ekipy zostaje zaatakowany, reszta ma doznanie ponadzmysłowe ("pęka szklana klatka") bez względu na to, gdzie są i co robią (większość z nich akurat uprawia pożycie intymne). Poza egzaltacją - nachalna edukacyjność - jest Szekspir, również bogato cytowany (tłumaczenie Barańczaka) oraz detaliczna historia zespołu Police wraz z obszernie zamieszczanymi tekstami piosenek.

[1] Poznań. Miasto, w którym dziura ozonowa zdaje się otwierać tuż nad samą głową.

[2] Są też wady - stewardesy LOT-u jak surowe nauczycielki z podstawówki, służba zdrowia kuleje (bo pielęgniarki wyjeżdżają na Zachód)

[3] Inspektor Wójcik ma starannie przycięty wąs oraz szyty na miarę garnitur, a w biurze ekstrawagancką barokową kanapę.

[4] Przesłuchiwani Polacy też są barwni - bezrobotny i śmierdzący menel, który był wykładowcą uniwersyteckim socjologii, 60-letnia wdowa po admirale, zamawiająca sobie przez internet żigolaków i wynędzniały weteran wojenny bez ręki, za to z odłamkami granatu pod skórą łysej głowy. Standardowy przekrój przez polskie społeczeństwo.

Inne tego autora tu.

#61

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 26, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Komentarzy: 1


Terry Pratchett - Para w ruch

Tym razem jest o pociągach, a konkretnie o kolei parowej. Dick Simnel, prowincjonalny samouk, z nieodłącznym suwakiem logarytmicznym przybywa do Ankh-Morpork z propozycją budowy kolei. W spółce z Królem Harrym, potentatem na rynku nieczystości, z delikatnym acz znaczącym wsparciem Vetinariego rozpoczynają przedsięwzięcie, które zmienia świat. Konserwatywne krasnoludy, zirytowane wcześniej sekarami i uwolnieniem goblinów z niewolnictwa, zaczynają walkę z koleją, czyli z Ankh-Morpork, Strażą i samym Vetinarim. Nierozsądnie. Kręci się w okolicy Moist, któremu Patrycjusz polecił zadbać o interesy Ankh-Morpork w kwestii kolejnictwa, bo inaczej pójdzie do kotków. I mimo że w pewnym sensie jest głównym spiritus movens, tak jest dość niedoinwestowany jako bohater. W tle prototypowa lokomotywa, Żelazna Belka, która zyskuje samoświadomość, trainspotterzy ("wyjął kartkę i napisał 1") oraz gobliny, które we wzruszającym Niuchu zyskały prawa ludzkie i okazały się cennym nabytkiem dla sekarów, a tym tomie - ponieważ świetnie wchodziły w technologię - również dla kolei.

Nie jest to zły tom, ale i nie najlepszy - tajemnica dolnego króla była oczywista, a (upraszczając) kilkaset stron, żeby przejechać z Ankh do Uberwaldu to sporo czasu, podczas którego niewiele się dzieje.

Nie mogę się jakoś zebrać do "Długiej wojny", zaskoczy mnie mile?

Inne tego autora tu.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 18, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, panowie, sf-f - Komentarzy: 3