Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Isaac Asimov - Powiew śmierci

Brade jest wykładowcą chemii na uniwersytecie, zrobił doktorat, jest sumienny i pracowity, ale nie ma specjalnych ambicji, od lat czeka tylko na wymarzoną asystenturę, co oznacza stabilizację, bo teraz co roku czeka na przedłużenie kontraktu. Kiedy w pracowni znajduje zwłoki jednego ze swoich studentów, Neufelda, przede wszystkim martwi się, jak to wpłynie na jego notowania na uczelnianej giełdzie. Dopiero druga myśl to podejrzane okoliczności - doktorant, który zginął w trakcie prostego eksperymentu, bo pomylił nieszkodliwą substancję z trującą - dają mu do myślenia, czy było to samobójstwo, czy jednak morderstwo. Policjant przydzielony do sprawy nie wydaje się zbyt inteligentny (oczywiście do czasu), więc Brade sam zaczyna śledztwo z obawy, że wina spadnie na niego.

I jak sam kryminał jest całkiem zgrabny, w starym stylu samotnego detektywa broniącego swojego dobrego imienia i podejrzewanego przez policję, dodatkowo ze zjadliwą obserwacją środowisk akademickich, tak ma parę wad. Asimov rozepchał książkę sporą porcją podręcznika chemii, czasem nie związaną z akcją, więc czasem trochę nuda. Ale znacznie gorsze są wstawki obyczajowe, zwłaszcza dotyczące studentek. Kobiety są oceniane tylko za wygląd, komentowana jest ich atrakcyjność, potencjalne kompleksy (które oczywiście dziewczyna musi mieć, bo ma nadmierny zarost na twarzy) i… waga: np. z kłótni w pierogarni Brade wyciąga wniosek, że Neufeld dbał o swoją narzeczoną, bo chciał ograniczyć jej jedzenie, żeby nie przytyła do ślubu (sic!). Zapewne znak czasów, ale nawet w wikipedii stoi, że “Asimov w pewnym stopniu kultywował swój obraz jako sympatycznego rozpustnika” oraz - już w wersji angielskiej - zdarzało mu się obmacywać fanki na konwentach. Nowe, nie znałam.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#101 / #20

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 30, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Skomentuj


Dmitrij Głuchowski - Metro 2034

Od wydarzeń z poprzedniego tomu minął rok, na stacji Sewastopolskiej panuje niepokój, bo przerwana została ciągłość dostaw z Linii Okrężnej. Wysyłani zwiadowcy nie wracają. Hunter, jeden ze skrzywdzonych bohaterów poprzedniego tomu, bierze ze sobą Homera, staruszka, który szuka natchnienia do napisania eposu na miarę imiennika, i idzie dowiedzieć się, co się stało. Po drodze zgarniają Saszę, córkę dysydenta, która czuje dziwny związek z Hunterem i chce szukać w nim coraz bardziej zamierającego człowieczeństwa (wiem, wiem, ale tu nie szukałam mocnych bohaterek kobiecych). Hunter odkrywa, że brak dostaw to efekt blokady, bo jedną ze stacji opanowali bandyci i wraca na Sewastopolską, żeby ich zniszczyć ogniem. Homer przypadkiem dowiaduje się, że to nieprawda - na stacji jest nieuleczalna, zaraźliwa choroba, a tylko przypadkiem spotkany muzyk Leonid twierdzi, że wie, gdzie jest mityczny Szmaragdowy Gród, gdzie wiedzą, jak leczyć.

Serio aż przetarłam oczy, jak dotarło do mnie, że poprzedni tom czytałam 10 lat temu, co poniekąd też wyjaśnia, dlaczego niewiele pamiętam poza wymową finału. Ten tom zaczynałam chyba ze trzy razy i jakoś nie byłam w stanie skończyć. Może to efekt tego, że akcja jest dość zagmatwana i pretekstowa, trudno mi było skupić się na celu wyprawy, na psychologii postaci i nie przewracaniu oczami nad wątkiem romantycznym i romansowym (to dwa różne!). Trochę o nadziei, o wspomnieniach ze świata, który się skończył, trochę proroczych wizji i wtem nagły finał, może nie aż tak nagły jak w pierwszym tomie, ale no weźcie. Chcę “Metro 2035”?

Inne tego autora.

#98

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 25, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panowie, sf-f - Skomentuj


Francis Durbridge - Portret Alison

Greg Forrester pracuje nad zleceniem - maluje na potrzeby pewnego czasopisma piękną modelkę Jill - kiedy przez telefon otrzymuje dramatyczną informację: jego brat, Louis, zginął w wypadku we Włoszech. Okazuje się, że po dwudniowym pijaństwie wpadł na błyskotliwy pomysł, żeby jechać swoim bentleyem trudną, górską drogą. W wypadku zginęła też jego najnowsza flama, Alison, a jej zrozpaczony ojciec pojawia się w pracowni i prosi o namalowanie portretu zmarłej na podstawie zdjęć i pięknej sukni. Niedługo potem, kiedy Greg odwiedza drugiego brata, Davida, ktoś w jego pracowni zabija Jill, ubraną w suknię Alison, a zdjęcia dziewczyny znikają. Akcja się zagęszcza, kiedy Greg dostaje dziwny telefon w sprawie pocztówki od zmarłego brata, napada na niego wściekły narzeczony Jill, sugerując romans, ktoś podrzuca z powrotem zdjęcia, a do tego okazuje się, że Alison wcale nie zginęła w wypadku.

To bardzo rzetelna, sympatyczna ramotka, gdzie Scotland Yard oczywiście podejrzewa malarza, ale to angielska policja, więc rzecz się dzieje w sposób pełny rewerencji, malarz mówi, że nie, więc grzecznie się wszyscy sobie kłaniają i pozwalają mu prowadzić samodzielnie śledztwo, chociaż oczywiście są czasem o krok przed nim. Trochę zabawnych fraz (mieszkanie tchnęło atmosferą męskiego sybarytyzmu w najlepszym guście), trochę szowinizmu i protekcjonalności w stosunku do kobiet, a cała intryga jest prawie że współcześnie skomplikowana, ze zwrotami akcji.

#95/#18

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 17, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panowie - Skomentuj


Richard Powers - Listowieść

Kilka osób z różnych powodów zaczyna się interesować drzewami. Patricia, profesorka botaniki, odkrywa, że drzewa to więcej niż rośliny, to skomplikowany stadny organizm, który umie się porozumiewać. Mimi, córka emigranta z Korei, wpada w furię, kiedy miasto bez uprzedzenia niszczy zagajnik pod jej biurem. Douglas, nieco dziecinny weteran z Wietnamu, chce wesprzeć jakikolwiek szczytny cel, pomaga więc Mimi. Nick jest artystą, chce kontynuować piękny projekt swojej rodziny, gdzie drzewo odgrywa centralną rolę. Neelay, programista-geniusz z silną niepełnosprawnością ruchową, planuje stworzenie wirtualnego świata, lepszego od realnego (tu, przyznam, przewracałam oczami, myślalam, że ten koncept się już dawno zdewaluował)... Losy tych wszystkich (i kilku innych - mesjanistycznej Olivii po doświadczeniu śmierci klinicznej, psychologa Adama czy małżeństwa Raya i Dorothy) osób się ze sobą splatają, kiedy odkrywają wyniszczającą politykę USA w kwestii wycinki drzew, przyłączają się więc do najpierw pokojowych, potem - gdy metoda zawodzi - mniej pokojowych metod blokowania wycinek kilkusetletnich drzew.

Z jednej strony to epicki i całkiem składnie napisany alarm w obronie drzew, których z roku na rok nie tylko w Stanach Zjednoczonych ubywa. Nie dostaliśmy Ziemi i tego, co na Ziemi, do zużycia, ma służyć kolejnym pokoleniom, ale - czego się obawia ustami swoich bohaterów autor - raczej dla nich nie starczy. Raczej, bo głosy rozsądku, mówiące o zaprzestaniu rabunkowej gospodarki leśnej, niszczenia samoregulujących się ekosystemów, rozwłóczanie szkodników i chorób z kontynentu na kontynent, są traktowane jako głosy eko-oszołomów, wariatów i szkodliwych dla interesu społecznego. Autor zadaje te pytania głównie przez Patrycię i Adama, wyśmiewaną, ale zrehabilitowaną po czasie naukowczynię i psychologa, doktoryzującego się z zachowań ideowych: czemu trudno myśleć o przyszłości, kiedy za chwilę możemy odkryć, że właśnie zniszczyliśmy przyszłość? Czemu poza skrajną grupą świat - politycy, policja, przemysł nie widzi, że stoimy na krawędzi? Czemu tylko nieliczni potrafią położyć na szali swoje życie, żeby nawoływać do opamiętania? Z drugiej strony… miałam dostać jedną z najważniejszych książek ostatnich lat, a nie porwała mnie. Ekologia? Była u Kingsolver. Wielu bohaterów - chociażby ostatnio u Doerra, Franzena i nie tylko. Całość jest przydługa, napchana teoretyzowaniem, streszczanymi badaniami naukowymi i czasem upchniętymi na siłę wątkami pobocznymi. Czytalna, jak najbardziej, ale czy wybitna - niekoniecznie.

#94

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 12, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panowie - Skomentuj


H. K. Rönblom- Senator wraca

Mała szwedzka miejscowość Kärdla[1], wszyscy się znają, a już zwłaszcza znają rodzinę Fenningów - ciężko pracującą, kostyczną żonę, leniwego męża, kapitana w stanie spoczynku, który nie pracuje od powrotu z wojska, kręci się po okolicy i aktualnie podrywa żonę właściciela hotelu, córkę Siri, niezbyt ładną, za to głupawą i syna Nisse’a, który właśnie zdał maturę (kiepsko, bo kiepsko, ale zdał). I nagle idzie hyr, że z Ameryki wraca po latach brat kapitana, podobno senator i podobno milioner, co z jednej strony rodzinę cieszy, bo od zawsze kiepsko im się wiedzie, z drugiej martwią się, bo jak tu godnie go przyjąć oraz może będzie się domagał czegoś. Ale do wizyty nie dochodzi, bo amerykański Fenning zostaje znaleziony martwy w strumieniu opodal domu rodzinnego. Policja sprawdza alibi rodziny jako najbardziej podejrzanej, ale wszyscy mieszkańcy kierują spojrzenia na sąsiada Fenningów, młodego Ronny’ego, który ma tego pecha, że jego ojcem był amerykański czarny dżentelmen. Książka ma cztery części - przedstawienie wsi i rodziny, w drugiej ginie gość, w trzeciej zaś do akcji wkracza Paul Kennet, dziennikarz z żyłką detektywistyczną i razem z miejscowymi osobami z kręgów prawnych snuje rozważania, wreszcie w czwartej wszyscy gromadzą się w podupadłej willi rodziny Fenningów, gdzie mordercę dosięga ramię sprawiedliwości.

Bardzo przyjemna ramotka, z elementami humorystycznymi (“miał zęby i oczy wiewiórki ustawicznie rozglądającej się za jakimś orzeszkiem do schrupania. Chwilowo miał minę przepraszającą i wyglądał tak, jak gdyby gotów był nawet zrezygnować z orzeszka”). Śledztwo policyjne jest bardzo powierzchowne, ciekawsze są już hipotezy adwokata, autora kryminałów i hotelarza, ale tak naprawdę dopiero dziennikarz robi uczciwą wizję lokalną, szuka śladów i wiarygodnego motywu.

[1] Co ciekawe, aktualnie ulokowana w Estonii. Fikcyjna lokalizacja czy były zmiany granic od lat 50.?

Inne z tej serii.

#92

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 2, 2024

Link permanentny - Tagi: 2024, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 1


Miron Białoszewski - Pamiętnik z powstania warszawskiego

Jest rok 1967, ponad 20 lat po wydarzeniach z 1944 roku autor spisuje swoje wspomnienia z czasów powstania. Jeśli pamiętacie ze szkół opowieści o bohaterskich żołnierzach, również młodocianych, o sprycie i igraniu z niebezpieczeństwem, to nie jest to taka historia. 1 sierpnia zastał Mirona na Starówce u kolegi i kiedy okazało się, że nie może wrócić do domu, jego największym zmartwieniem było to, że ma jedyne klucze od mieszkania, więc jego rodzina do tegoż mieszkania nie wróci. Szybko jednak okazuje się, że w mieszkaniach nie da się już mieszkać, bo bomby i pożary, życie przenosi się do piwnic i korytarzy, powstaje druga warstwa Warszawy; nie jest ważne, czy jest miejsce i czyje jest, ważne, czy w razie bombardowania sklepienie wytrzyma, pod filarami bezpieczniej. Pierwszy miesiąc na Starówce to próba oswojenia nowej rzeczywistości - szukanie wody, jedzenia, ludzi i próba przedarcia się z powrotem do rodziny, co wreszcie się udaje Mironowi 1 września, kanałami, trzecią warstwą miasta.

Powstanie to nieustający hałas, modlitwa, odliczanie od odgłosu spadającej bomby do wybuchu, głód, smród fekaliów i rozkładających się niepochowanych zwłok, strach i przenoszenie się z miejsca na miejsce, gdzie większa szansa na przeżycie. Nie dziwi matka uspokajająca niemowlę słowami “Przestań płakać, i tak nie przeżyjesz” (przeżyły obie), ale to nie znieczulica, tylko sposób na poradzenie sobie z beznadziejną sytuacją i groźbą śmierci na każdym kroku. Bo bomby, bo ostrzał, bo zawalenie się osłabionego budynku, bo Niemcy użyją jako żywej tarczy; większość z ludzi odciętych w Warszawie była ludnością cywilną, bez broni, bez umiejętności walki, chcieli tylko, żeby to się skończyło i wróciła namiastka normalności. Są w narracji - dla równowagi - chwile nawet humorystyczne, ot, życie; Białoszewski czasem bezlitośnie pokazuje naiwność czy wręcz głupotę, inna sprawa, że nikt wtedy nie wiedział nic. Pomijając niebagatelną wartość literacką, to dobry kontrapunkt to koturnowej wersji opowieści o tym, jakie to powstanie było ważne, to opowieść o koszcie.

#90 / #17

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 29, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, biografia, panowie - Skomentuj