Więcej o
klub-srebrnego-klucza
Emerytowana redaktor Kalkowska pośrednio przyczynia się do rozwiązania sprawy niebieskiego taunusa, usiłowania zabójstwa, zabójstwa i bezczelnej próby uwiedzenia w celu uzyskania korzyści. Pośrednio, bo kapitan Kosiński, jedna z gwiazd[1] komendy, zapamiętał audycję radiową, w której Kalkowska opowiadała o swoim pobycie w niemieckim więzieniu podczas okupacji i poznał charakterystyczny przydomek, jakim więźniarki obdarzyły śliczną Sarę Gruber. I tak powieść to właśnie beletryzacja śledztwa pióra Kalkowskiej.
Mecenas Korczyński obawia się o swoje życie i słusznie, bo w drodze do kancelarii zostaje potrącony, cudem przeżywa. Samochód zamachowca ląduje na drzewie, ale przestępcy udaje się uciec. Śledztwo wykazuje, że pojazd został skradziony urzędnikowi PZU, który wprawdzie ma alibi, ale zachowuje się podejrzanie. Kapitan Kosiński rozpytuje o wydarzenia sprzed wypadku i dochodzi do relacji z proszonej kolacji, gdzie mecenas opowiadał historię z czasów wojny o pewnej szmalcowniczce, niejakiej Wiklinie. Traf chce, że niedługo potem zwłoki wspomnianej Wikliny zostają znalezione w jej splądrowanej willi pod Warszawą. Sprawę udaje się wyjaśnić dzięki - poza audycją radiową - pięknej pannie Iglińskiej, która nie dość, że daje kapitanowi do myślenia, to jeszcze pozwala na dość bliskie spoufalanie się[3]. W ramach metod śledczych milicja stosuje też szantaż[4], ale nieskutecznie oraz mistyfikację, tym razem efektywnie.
Się ma: pomoc domową (jeśli się jest mecenasem).
Się nie pracuje zawodowo: jeśli się jest żoną mecenasa.
Się je: smażone jajka, tort (w kawiarni), ogórki i salceson (pod wódkę), kanapki (od sekretarki szefa).
Się pije: kawę, lody i włoski vermouth, wódkę, herbatę.
Się pali: pali Kosiński, ale pojawia się tylko jedna wzmianka, że szef mu pozwala na palenie w gabinecie.
Szowinizm codzienny:
- Niezbadane są reakcje kobiet - powiedział sentencjonalnie kapitan.
- Ach, te kobiety! Trzeba będzie jednak jakoś rozsupłać ten węzełek - pomyślał z humorem.
- A można wiedzieć, o czym to piękne panie rozmawiały?
- Jak to kobiety, o wszystkim i o niczym: o kłopotach zaopatrzeniowych, o niesłownych krawcowych, o psujących się stale programach telewizyjnych.
[1] Kapitan Stefan Kosiński cieszył się dużą popularnością na terenie komendy. Pracował cicho, bez zbytniego rozgłosu i szumu, ale przeważnie, jak to mówią, „trafiał w dziesiątkę". Jego miły, spokojny sposób bycia, przyjazne spojrzenie, zachęcający uśmiech - jednały mu przyjaciół zarówno wśród
kolegów, jak i podwładnych. (...) Szczupła, zwinna sylwetka, jasne, zaczesane do góry włosy
oraz wesołe oczy nadawały mu wygląd raczej młodziutkiego sportowca niż dojrzałego mężczyzny, mającego już za sobą kilkadziesiąt rozwikłanych zagadek kryminalnych, a także
dwie blizny: jedną po bandyckiej kuli, a drugą od noża młodocianego ”gitowca”[2].
[2] Pozdrawiam plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku AD 2023.
[3] Iglińska spojrzała na niego uważniej. Spodobał jej się ten sympatyczny blondyn w dobrze skrojonym ubraniu, spodobała się jego bezpośredniość i szczere spojrzenie błękitnych oczu wpatrzonych w nią teraz jakby z sympatią i jakimś szczególnym oczekiwaniem. No cóż... Wiedziała, że jest ładna, a milicjanci to przecież również mężczyźni - pomyślała z humorem.
- Proszę sobie nie robić żartów z biednego milicjanta. Przecież milicjant też człowiek.
- Ja bym to ujęła nieco inaczej: milicjant też mężczyzna. I to - w naszym przypadku – stuprocentowy.
- Nie ocenia mnie pani trochę na kredyt?
Roześmieli się oboje; było im ze sobą dobrze.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale zamknął jej usta niespodziewanym pocałunkiem. Oddała mu go z
gwałtownością, która ją samą zaskoczyła najbardziej.
[4]
- A co zrobicie ze mną? - spytał cicho Markowski.
- Na razie nic. Dopóki nic nie podważa pańskiego alibi, dla milicji jest pan niewinny, ale wyobraża pan sobie, jak będą na to patrzeć pańscy koledzy, znajomi? W oczy będą współczuli, a za oczami... zresztą pan bardzo dobrze wie, jak wygląda taka szeptana propaganda i do czego może doprowadzić; kto wie,
czy nie będzie pan musiał nawet zmienić pracy. Prawo jest prawem, ale opinia publiczna bywa nieubłagana. Podobno najcięższy wyrok - to uniewinnienie z braku dowodów.
Inne z tej serii, inne tej autorki:
#102
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 25, 2023
Link permanentny -
Tagi:
2023, kryminal, panie, prl, klub-srebrnego-klucza -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Kilku robotników Arabów prosiło o zrobienie im zbiorowego zdjęcia. Przyjemnie im będzie, kiedy w gazecie dalekiego kraju, który nazywają Bolanda, ukaże się ich fotografia.
Tak, to ojciec tego Głowackiego, czymś trzeba było na chleb zarobić, nawet nagrodę dostał.
Dwóch przyjaciół - porucznik Kania i kapitan Wojnar - planują wspólne śledztwo. Profesor Sulima, światowej sławy archeolog, zostaje znaleziony martwy w swojej willi na Żoliborzu. Przed śmiercią pracował nad odszyfrowaniem papirusu, znalezionego w sarkofagu; mumię oczywiście trzymał w domu[1]. Kapitan Wojnar, przystojny i wysportowany (trenuje judo) od razu zachwyca się piękną siostrzenicą profesora, Ewą. Podejrzany jest asystent profesora, docent Radoń, który przebywał akurat w domu Sulimów, po czym wyjechał nagle do Egiptu. Sprawa się komplikuje, gdy zostają znalezione zwłoki siostrzeńca profesora, który przedawkował morfinę. Kania inwigiluje w Warszawie w nocnych klubach, bo skądś młody narkotyki brał, Wojnar zaś udaje się incognito jako dziennikarz na wykopaliska. Tam się dzieje - podejrzani są wszyscy, a najbardziej egipski intendent, Wojnar niejednokrotnie usiłuje zbliżyć usta do ust Ewy[2], ichneumon ratuje przed kobrą, spotyka się z bossem lokalnego gangu, wreszcie w dramatycznym finale jak z “Indiany Jonesa”, gdzie kolejne zwłoki ujawniają pułapki sprzed tysięcy lat, pojawia się skarb. Kolejne zwycięstwo białego Europejczyka nad prymitywnymi Arabami.
Mizoginia jest obecna na każdym kroku - kobiety to “dziwne istoty”, nie ma co przejmować się ich humorami, wystarczy być cierpliwym, a rozwieją się jak mgła. Ciotka profesora bez żadnego powodu określona jest jako “zdziwaczała stara panna”. Jedna z pań - specjalistka od mechaniki precyzyjnej i astronautyki - jak na kobietę, dziwny wybrała sobie zawód — obserwował ją Kania. Żona jednego z archeologów jest “tęgawa”, “uśmiech rozkapryszonego dziecka” i “szczebiotliwy głos”, wymawia się migreną, że nie zajmuje się Wojnarem. Na szczęście jej mąż umie się znaleźć: - Przepraszam za żonę (...). - wyciągnął do Wojnara kościstą dłoń mężczyzna o sępiej, spalonej słońcem twarzy. Kilka scenek z kairskiego klubu nocnego - najpierw taniec brzucha, zaanonsowany jako wschodni strip-tease, potem taniec skąpo ubranej Fatimy - jest absolutnie w porządku, bo to egzotyka i taki zwyczaj:
- Wiesz, co bym teraz najchętniej zrobił? - zwrócił się do Wojnara. - Wszedłbym na parkiet, jak tenisową rakietę wziąłbym tę małą pod pachę, każdemu, kto stanąłby na drodze, dał kopniaka i pognałbym z nią gdzieś w dal. Raczej w mrok, gdzieś pod piramidy. (...)
- Ile ona może mieć lat?
- Najwyżej piętnaście, ale tu na Wschodzie takie smarkate uważane już są za dojrzałe kobiety.
Się pije: herbatę, wermuth (“na pokrzepienie mięśnia sercowego”), cherry z kawą, wódkę (kucharz w “Narcyzie”, inaczej nie ma dań z patelni oraz babcia klozetowa, bo inaczej nie wydaje papieru toaletowego i mydła klientom), koniak w samolocie i diabelnie mocną kawę.
Się je: wymyślnie skomponowane kanapki, łososia, szary astrachański kawior, mleko, mięso i daktyle (w arabskiej niewoli), lokalne owoce - banany, mango, daktyle, figi, morele i winogrona.
Się pali: najtańsze papierosy (bo mają mocniejszy tytoń), “sporty”, fajkę, egipskie “Złoty Ramzes”, robione na zamówienie, wodną fajkę (w klubie).
Się interesuje: Komendant kairskiej policji przejawił żywe zainteresowanie polską kuchnią i prosił Wojnara, żeby mu opisał kilka narodowych potraw polskich.
Się ozdabia wnętrza: golaskiem-murzynkiem na tapczanie.
Bawiąc-uczyć: rodowód i historia faraonów oraz egipscy bogowie (“Widzę, że olśniłam pana moją wiedzą”).
[1] Podobno rząd Egiptu ofiarował mu ją w podziękowaniu za odkrycia. Ale praktyka pobierania fantów z wykopalisk była powszechna (Początkowo miałem zamiar ofiarować naszyjnik Ewie. Nie jest praktykowane robienie prezentów z rzeczy znalezionych na terenie wykopalisk, lecz miałem nadzieję, że jakoś to oficjalnie załatwię).
[2] Serio, milicjant nieustająco atakuje swoim afektem osobę, nie dość, że zależną od niego, bo związaną ze śledztwem, ale dodatkowo w żałobie - w którym okresie straciła wuja i brata. Ale wszystko w porządku, ma oczy bizantyjskiej ikony, to można.
Inne z tej serii.
#89
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 14, 2023
Link permanentny -
Tagi:
2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Otóż to nawet nie jest książka w książce, to książka w książce w książce (tak, oglądałam wczoraj Incepcję, dalej ładna, chociaż już mniejszy zachwyt niż dekadę temu). Autorka spotyka się z zaprzyjaźnionym kapitanem Chmurą (“uśmiechnął się pobłażliwie. (...) Jego szarozielonkawe oczy wyrażały życzliwość”), który - żeby zaspokoić jej ciekawość - pokazuje dokumenty nietypowego śledztwa sprzed lat, gdzie mało przydały się mikroślady, a bardziej psychologia i dedukcja. To, co pokazuje, to jednak nie są suche protokoły, ale dziennikarska relacja spisana przez jednego z uczestników wydarzeń (jednak czy wierna faktom?) oraz pamiętnikarskie wstawki opisane przez samego Chmurę. Rzecz się działa w środowisku filmowo-dziennikarskim, z pozoru wśród ludzi “porządnych”, inteligencji i kwiatu kultury[1], ale jak się zeskrobało pozłotę z wierzchu, wyszedł brud, zgnilizna i patologia.
W willi znanego i nagradzanego reżysera, męża równie znanej i nagradzanej aktorki, odbywa się przyjęcie. Na przyjęcie z jakiegoś powodu została zaproszona Jolanta, dziennikarka i pisarka, pogardzana przez środowisko, jakiś czas temu rozwiedziona z mężem, wziętym aktorem, grającym etatowo u gospodarza. Poza nimi w imprezie uczestniczą: kierownik zespołu filmowego, dwóch dziennikarzy, druga żona byłego męża Jolanty, jej były kochanek z nową flamą i (w kuchni) gosposia. Oraz syjamski kot Yogi, przez jednych kochany, przez innych znienawidzony. Towarzystwo za mało zjadło, za dużo wypiło, kiedy zaczęła się szydera z Jolanty, ta wybuchnęła i metodycznie wyliczyła każdemu jego przewiny - zdrady, dzieci w domach dziecka, przemoc wobec starej matki, kradzieże (w tym mienia uspołecznionego), plagiaty i wreszcie morderstwo[2]. Ale zanim była skłonna zrobić formalny użytek z posiadanej wiedzy, zakotłowało się i padła martwa, a chwilę po niej kot. Ja się okazało, ktoś wysmarował kotu pazury cyjankiem, używanym przez reżysera do zabijania tytułowych ciem, których był kolekcjonerem, a ten (kot, nie reżyser) najpierw zadrapał Jolantę, na którą w zamieszaniu skoczył, po czym - oblizawszy łapę z krwi - otruł się sam. Chmura, który nie jest w ciemię bity, rozumie, że każdy coś ukrywa, więc same rozmowy nic nie dadzą, analizuje więc szczegółowo wszystkie powiązania, a finalnie zbrodniarza wykrywa dzięki napisanej przez zamordowaną Jolantę książce o wszystkich jej znajomych.
I tak się zastanawiam, na ile jest to paszkwil na rzeczywiste realia (nadęte środowisko przeciętniaków i pieczeniarzy, którzy wspólnie tworzą towarzyski krąg przysług i szantażu, więc nawet podłość i zbrodnia uchodzi na sucho) i na ile jest to serio (bo czasem czytając takie pasusy - “sprzedalismy je za dewizy tak chłonnym odbiorcom jak Angola, Pernambuco i Rwanda-Burundi” - jednak myślę, że to parodia). Autorka wprawdzie opisuje wszystkich dość czarno, ale jej mizoginia jest nieskrywana. Zamordowana Jolanta - zdradzona przez męża, okradziona przez kochanka, oszukana przez współpracowników, rozczarowana synem w poprawczaku - jest bardzo ostro oceniana: że przeciętnej urody, że zawaliła związek (mimo że to mąż ją zdradzał), że napisany przez nią scenariusz był do niczego (mimo że obiektywni eksperci stwierdzili, że ostateczna wersja była zbieżna z tym, co ostatecznie poszło do produkcji), że nie umiała “odpuścić” mężowi w nowym związku i ciągle chciała od niego pieniędzy (mimo że wcześniej go utrzymywała, zanim stał się znany); Mariola, druga żona byłego męża Jolanty, wprawdzie dobrze tańczy, ale jest niekobieca, zbyt kanciasta, za mało pulchna; z kolei Bożena, aktorka, jest zbyt “postawna” i już po 40, więc brzydko się starzeje oraz nie posiada w ogóle gustu.
Szowinizm codzienny: żonę trzyma się w domu, bo “nie interesuje ją życie zawodowe męża”, baby mają “humory”, a jak się między sobą kłócą, to nic nie widzą oraz są gadatliwe (Chmura zamawia żonie pod choinkę szczeniaka boksera: ”Uważam, że to lepszy prezent niż bluzka. Będzie nareszcie miała na kim wyładowywać swoją energię, kiedy mnie pochłaniają służbowe zajęcia. Już taki bokser da sobie z nią radę... Kanarka zagadałaby na śmierć”). Zaś kiedy przydarza się ciąża… “Cóż jestem winien, że była głupia i nie uważała. Proponowałem, żeby się pozbyła kłopotu, ale nie chciała. Dla kobiet też nie należy być zbyt hojnym, bo zaczynają uważać to za oczywiste.
Się pali: papierosy, angielską fajkę Dunhilla nabitą tytoniem amerykańskim, kubańskie cygara.
Się pije: “ale nigdy się nie upija”, znakomicie zamrożonego szampana, kawę, herba mate (z Kostaryki!), jaśminową herbatę, nalewkę z mandragory zmieszaną z sokiem granatu (obrzydliwą), jałowcówkę, żubrówkę, dżin i whisky z sokiem cytrynowym, pomarańczowym albo wodą sodową i lodem, koniak.
Się jada: szarańczę opiekaną w ryżowej mączce (z obrzydzeniem, jako starter), słone herbatniczki
z pastą homarową i serowo-ziołową, faszerowane pieczarki i pieczone kabanosy, oblane spirytusem i podpalone.
Popkultura: reżyser próbuje kariery za granicą, ale “w złotej koszulce, jak Polański, chodzić nie będzie”, Chmura obiecuje synowi Jolanty płytę Okudżawy.
[1] Jak ją pedikiurzystka kiedyś niechcący w palec zacięła, to ta „pani” całą michę wody, w której
nogi moczyła, dziewczyninie na łeb wylała. Suszyło się później u mnie w kuchni, biedactwo, i płakało rzewnymi łzami. Tak żadna prawdziwa pani nie robi.
[2] Ocknąłem się i zobaczyłem na tle otwartego okna moją dziewczynę, na wpół nagą, w podartej sukience. Broniła się przed Firką, który wyglądał przerażająco, bo on w ogóle do pięknisiów nie należy, a jak się spije, można się go przestraszyć. Pomagali mu ci dwaj młodzi aktorzy, których nazwisk wolałbym nie wymieniać, też kompletnie pijani. Moja dziewczyna, Kama, lubiła tę melodię, kiedy trochę wypiła, zaczynała wygłupiać się i kaprysiła, że chce fruwać jak ptak. Pewnie i tym razem tak było, a oni pchali ją w stronę otwartego okna i rechotali wstrętnie, rżeli jak konie i bełkotali: „Polataj, polataj, no, pokaż, że umiesz fruwać...” Jeden z tych młodych ludzi miał ustosunkowanego ojca, drugi zaś miał talent. Mówiło się, iż nie należy łamać im życia i kariery. Sprawę zatuszowano. Nikt nie odpowiadał za śmierć mojej Kamy. [pogrubienia moje]
Inne z tej serii, inne tej autorki.
#87
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 29, 2023
Link permanentny -
Tagi:
klub-srebrnego-klucza, kryminal, panie, prl, 2023 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Warszawski mrowiskowiec na osiedlu “Za Żelazną Bramą”. Cisi i spokojni mężowie, którzy raz w tygodniu upijają się i biją żony, gospodarz domu handlujący alkoholem, obiecujący poeta, który się rozpił i urządza po nocach ekscesy i hałaśliwe przyjęcia (“i wtedy w całym domu słychać tzw. wulgarne wyrażenia”), bezdomny[1] nocujący na klatce schodowej, lichwiarz, jednym słowem bardzo spokojna okolica. Mieszka tu też porucznik Warycha, któremu wcale się nie podoba okolica i czuje się przeraźliwie samotny[2], ale kiedy się okazuje, że ktoś zabił inżyniera Skotnickiego, mieszkającego na 10. piętrze, ma blisko do pracy[3]. Dozorca twierdzi, że nikt “obcy” nie wchodził, ale szybko się okazuje, że jego słowa nie są wiarygodne, a w mrowiskowcu ruch był jak na Marszałkowskiej. Przestępca jest sprytny, upodabnia się do osób, które chce wrobić w morderstwo, fabrykuje ślady, ale ostatecznie - po kolejnych zbrodniach - wpada, bo Warycha przekartkował “Utraconą cześć Katarzyny Blum”[4].
Przewrotnie, wspomniany zdegenerowany poeta zaprzyjaźnia się z Warychą i po zakończeniu śledztwa planuje napisanie powieści reportersko-kryminalnej o całej sprawie. Pojawiają się wątki społeczne - gdzie kupić pieluchy jednorazowe, nieplanowana ciąża i konsekwencje (wyrzucenie ze studiów), pożyczanie pieniędzy na zabieg “jeszcze wtedy nielegalny”, wreszcie pada kąśliwa ocena emigranta jako kogoś “zmieniającego ojczyzny jak rękawiczki”.
Gender codzienny: kobiety dzielą się na śliczne, szczupłe, wielkookie dziewczyny (chociaż i te czasem histeryzują, na przykład dowiadując się, że ich narzeczony został brutalnie zamordowany) i obrzydliwe, stare baby.
- Miła niewiasta, nie ma co... - westchnął porucznik, gdy Marcjanna Kielak wyniosła wreszcie swoje zwaliste ciało poza drzwi gabinetu.
- Nie zazdroszczę jej mężowi…
Kobieta w niechlujnej podomce musiała być kiedyś ładna. Mogłaby i teraz wzbudzać sympatię, gdyby nie wykrzywiał jej twarzy grymas chronicznej niechęci do otaczającego świata. (...) zanosiło się na wybuch krzykliwego babskiego jazgotu. Porucznik zgodził się w tym momencie z kapralem Kortą: za żadne skarby świata nie chciałby zostać ukarany przez los podobną żoną.
Się pije: winiak gruziński, jarzębiak, wyborową, czerwone wino (w kryształowych pucharkach), coca-colę, żytnią z kłoskiem, piwo, herbatę Yunan, kawę (przechowywaną “dla fantazji” w pudełku po “Nesce”), “harcerzyka” (również na służbie), gin, whisky, Cinzano.
Się śpiewa: nieprzyzwoite rosyjskie czastuszki.
Się wyrzuca: śmieci do zsypu (istotne) albo damską garderobę przez okno podczas libacji (nieistotne).
Się pali: dwa rodzaje gauloise’ów - zwykłe i disque bleu, carmeny, marlboro, klubowe (Warycha), caporale.
Się korzysta: ze współpracy kontrwywiadu.
Się jada: ogórki kiszone, kwas, pokrojona w plasterki kiełbasa, kaszanka z kaszy tatarczanej, którą
przyrządzili na gorąco z cebulką, pomidory, jajko na twardo z majonezem.
[1] Boży ten człowiek należy do wymierającego gatunku ptaków niebieskich, którzy nie sieją i nie orzą, nie pracują, a mimo to jakoś tam żyją. O panu Czesiu należy jednak i to powiedzieć, że jada raczej niewiele. Poza tym nie kradnie, nie powoduje wypadków samochodowych, nie oszukuje przyjaciół. Nie pogłębia również problemów społecznych, domagając się mieszkania w nowych blokach lub punktualnego docierania na miejsce pospiesznych pociągów dalekobieżnych. W godzinach wieczornych, gdy tłok panuje w kawiarniach i rozpoczynają działalność eleganckie lokale gastronomiczne, pan Czesio - gardząc z natury luksusowymi alkoholami - spoczywa już zwykle na którejś z licznych w mieście klatek schodowych, nasycony do woli trunkami w rodzaju wody fryzjerskiej, przesączonego przez chleb denaturatu, kropli Inoziemcowa lub popularnym gatunkiem tanich perfum. Nie absorbuje swoją skromną osobą nikogo. (...) Do otaczającego świata pan Czesio ma stosunek filozoficzny: pełen rezerwy, w zasadzie jednak życzliwy. Zarabia na życie zbierając po śmietnikach puste butelki i jest to zajęcie dosyć godziwe. Nie zdarzyło się nigdy, aby zgromadził więcej, niż to potrzebne do przeżycia kolejnego dnia.
[2] Do czasu, do czasu. Przez całe śledztwo miota się między pracą, a życiem prywatnym, w którym pojawiła się pewna zielonooka blondynka, z którą spotyka się w restauracjach i kawiarniach, a nawet bez skrępowania zabiera do siebie i pojawia się bez żadnego owijania w bawełnę informacja o pożyciu intymnym. Ba, w finale nawet znać w jego mieszkaniu kobiecą rękę, bo na regale stoją kwiaty w wazonach i maskotki.
[3] Jak już skończy przewracać oczami, że ma za dużo zajęć: Nie było mowy, aby wykręcić się od przyjęcia tej sprawy, Warycha nie miał zresztą takiego zamiaru. Żartobliwe wyrzekanie na nadmiar roboty (chociaż nie narzekali również na niedostatek zajęć i obowiązków) należało po prostu do koleżeńskiego rytuału, stałego tematu pogawędek na temat "co by było, gdyby".
[4] Otóż porucznik czytuje książki.
Inne z tej serii.
#86
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 22, 2023
Link permanentny -
Tagi:
prl, 2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 1
Mikołaj Konorski jest zirytowany i niespokojny, po długim tentegowaniu wyznaje wreszcie swojej narzeczonej, Joannie, że martwi się, bo jego brat Maurycy niedawno wyszedł z więzienia, co niestety oznacza, że może się pod niego podszywać i wciągać go w swoje machinacje. Milicja w osobach dwóch funkcjonariuszy - sierżanta Pawelca, zwanego “Walerianą” ze względu na imię i spokojne usposobienie oraz młodego porucznika Makowieckiego, świeżo po szkole, planującego doktorat z prawa - do których zgłasza się zaniepokojony Konorski, nie mogą mu wiele pomóc (poza propozycją zmiany nazwiska albo wysłania brata na odwyk, jeśli “oliwa”). Panowie spotykają się niedługo potem, bo ktoś morduje stryja obu Konorskich, Joachima, bogatego australijskiego ekspata, który wrócił do ojczyzny w celu żeniaczki z matką swojego (lub nie) syna. Podejrzany oczywiście jest Maurycy, którego widziano w okolicy willi w podwarszawskiej Radości, problem w tym, że do zbrodni przyznaje się więcej osób - siostra Joanny, która w ukryciu romansowała z Maurycym oraz były fatygant narzeczonej pana Joachima. Milicja za pomocą rzetelnej, drobiazgowej roboty - mikroślady, przeglądanie rzeczy, analizowanie powiązań - sprawę rozwiązuje głównie dzięki temu, że Maurycy nie znał angielskiego, a w skradzionym samochodzie została ampułka po leku z żelazem.
Sierżant Pawelec i porucznik Makowiecki tworzą uroczy duet. Starszy, doświadczony kawaler Pawelec dzieli się mądrością życiową (w tym o kobietach, bo trzy razy miał się żenić, ale nie wyszło) i jedzeniem, zaś Makowiecki zakochuje się w przesłuchiwanej Joannie i często się rumieni. W ogóle wszyscy tacy entuzjastyczni ponad miarę, nawet pułkownik się pod koniec śledztwa rozochocił i poczęstował podwładnych pysznym radzieckim koniakiem.
Się je: śledzie marynowane, smażoną wątróbkę, sardynki, sernik i chleb z masłem, bułkę z kiełbasą rzeszowską, kreolki (sierżant Pawelec nie lubi słodyczy), jajka na twardo ze szczypiorkiem, sałatkę z cykorii, makrelę z puszki, pierogi z mięsem, kiełbasę krakowską (ale się narzeka, że za tłusta).
Się zachwyca: reprodukcją Chełmońskiego (sierżant Pawelec), Norwidem i Baudelairem (Maurycy K.).
Się pije: soplicę, jarzębiak, śliwowicę, myśliwską, nalewkę na czarnej porzeczce, radziecki koniak z pięcioma gwiazdkami, wodę sodową z syfonu.
Szowinizm powszechny: “[Joanna] należała do tych, niezwykle rzadko spotykanych kobiet, którym nieznane jest uczucie zazdrości”, “na schodach Pawelec odsapnął: - Uff… A teraz wyobraź sobie, że mógłbyś się z taką babą ożenić. Nic tylko się powiesić albo poderżnąć żoneczce gardziołek”, “Co to można wiedzieć, co tam się w takiej główce koci? Z kobietami to tak jak z końmi, dopóty podskakuje, dopóki ja na porządny munsztuk nie weźmiesz, a i to czasem jeszcze zadem wybije”.
Się grozi: laniem pasem lub dawaniem klapsów przesłuchiwanej dziewczynie.
Się zauważa: czarne oczy funkcjonariuszki, fertyczność blond sekretarki szefa.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#62
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 9, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+ -
Tagi:
2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
John Hamilton, aspirujący malarz, uciekł z Nowego Jorku na prowincję po części dlatego, żeby mieć czas na malowanie, ale też żeby uchronić swoją piękną, acz chorą psychicznie, żonę Lindę przed samą sobą. Niespecjalnie mu się to udaje mimo zmiany otoczenia, Linda jest alkoholiczką, prowokuje awantury, ale na zewnątrz gra kochającą żonę, więc lokalne towarzystwo na to się świetnie nabiera. Kiedy John dostaje intratną ofertę powrotu do Nowego Jorku, Linda symuluje zgodę z decyzją męża, ale chwilę potem - na przyjęciu u lokalnej elity - pojawia się pijana, twierdzi, że John ją pobił i opowiada różne kocopoły, niestety dość wiarygodnie. John unosi się honorem, nic nie wyjaśnia nikomu, po kolejnej kłótni, gdzie Linda twierdzi, że jej kochankiem jest lokalny policjant, ogarnia go znowu czułość, zwłaszcza że Linda obiecuje, że zacznie się leczyć. Następnego dnia wyjeżdża do Nowego Jorku odrzucić ofertę. Gdy wraca, dom jest zdemolowany, na maszynie do pisania znajduje oskarżycielski list, a walizki Lindy i jej samej nie ma. Niechętnie opowiada o wszystkim najbliższym znajomym, ale błyskawicznie dowiaduje się o tym całe miasteczko łącznie z policją, a ponieważ wszystkie ślady prowadzą do Johna, sytuacja wydaje się prowadzić do linczu. Wtem Johnowi pomagają lokalne dzieci, z którymi się niewinnie przyjaźnił - ukrywają go, donoszą jedzenie, a w finale pomagają w wyjaśnieniu tajemnicy.
Jakże się ta książka zestarzała. Nie czepiam się nawet kilkuletnich dzieci spędzających czas z 30-letnim mężczyzną, zwłaszcza że niektóre z nich są zwyczajnymi manipulantami i dobrze zapowiadającymi się potworami, ale ten duszny klimat małego amerykańskiego miasteczka, gdzie wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą (tyle że nie) jest nie do wytrzymania. Roboty policyjnej w zasadzie nie ma, poza przeszukiwaniem lasu w celu znalezienia zwłok Lindy i natrętnym odpytywaniem Johna, czemu ją zabił. Zbrodniarz zostaje ujęty, bo przedsiębiorcza Linda nagrała jego wyznanie na taśmie magnetofonowej i ukryła.
Inne tego autora, inne z tego cyklu.
#61
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 5, 2023
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie
- Skomentuj