Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

André Aciman - Znajdź mnie

“Znajdź mnie” to zbiór nowel, osadzonych kilkanaście-dziesiąt lat po gorącym włoskim lecie Elio i Olivera.

Michael, ojciec Elio, już rozwiedziony, spotyka w pociągu Florencja-Rzym Mirandę, dwukrotnie młodszą od siebie dziewczynę. Błyskawicznie odczuwają wspólnotę doświadczeń, po wizycie u ojca Mirandy spędzają razem noc, czując, że znają się od zawsze i doskonale się rozumieją. Chcą mieć dziecko.

Jakieś dwa-trzy lata później. Elio na koncercie muzyki kameralnej spotyka dwukrotnie starszego od niego (widzicie wzorzec?) Michela, tutaj pójście do łóżka zajmuje im całe dwa dni, bo obaj się wahają. Michel częstuje Elio singlemaltem oraz pokazuje zabytkową partyturę po ojcu (a konkretnie po przyjacielu ojca); pół nowelki to śledztwo, jaka jest wymowa zapisanej muzyki, kto był jej autorem i kim był dla ojca. Michael i Miranda mają półtorarocznego syna, Olliego.

Oliver wydaje pożegnalne przyjęcie w Nowym Jorku przed przeniesieniem się do New Hampshire. Zaprasza poznaną na jodze Erykę oraz kolegę z wydziału Paula, bo oboje mu się erotycznie podobają. Wyobraża sobie trójkąt z nimi, ale tak naprawdę myśli o Elio.

Syn Michaela i Mirandy jest już kilkulatkiem, była żona (matka Elio) jest nie do końca sprawna, wszyscy - wraz z Elio i Oliverem - mieszkają we włoskiej willi z pierwszej części opowieści. Chłopaki się na początku na siebie nieco boczą, ale błyskawicznie się odnajdują w pościeli, jakby nie minęło 20 lat. Śniadania, wyprawa do Aleksandrii, zrozumienie i szczęście, wybaczmy sobie ostatnie 20 lat oddzielnie.

Więc to nie jest zła książka - dużo mądrych dialogów o byciu razem czy utrzymaniu tego czegoś, co sprawia, że chce się żyć. Że na poznanie kogoś jest dobry czas w każdym momencie życia, nawet jak ma się poczucie uczuciowego bankructwa. Tyle że jednocześnie jest tak boleśnie naiwna i wybiórcza, że krzywiłam się podczas czytania. Nie wiem, czy ma sens jako samodzielna pozycja, raczej ukłon dla fanów.

Drobna niedoróbka redakcyjna - zacytowane przez autora angielskie tłumaczenie wiersza Kawafisa (autorstwa starszego Durrella) jest niekompletne, co widać przez porównanie z polskim przekładem.

Inne tego autora tutaj.

#88

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 14, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Marcin Kącki - Fak maj lajf

Sensacyjny szmatławiec "Tylko życie" ma duży budżet zarówno na procesy sądowe, jak i pozowane zdjęcia, na których dzięki zdeterminowanym statystom (Norze, która się chce przebić z pozycji małomiasteczkowej piękności do wielkiego świata, gejowi Fifi, nie wahającemu się sprzedać szczegółów alkowy kogoś znanego, który publicznie jest oczywiście hetero) czy sprzedajnym celebrytom, którzy za podbicie rankingu nie mają problemu z wystawieniem kochanki czy żony na żer gawiedzi. “Dziennikarze” nie mają problemów, żeby zarobić kosztem nieszczęścia ludzi, których dzieci zginęły w tragicznym wypadku also zaszantażować polityka jego prywatnością w celu uzyskania korzyści (finansowej czy politycznej). Wtem ktoś uruchamia stronę upolujgnoja.pl, gdzie zbiera zdjęcia naczelnego gazety w kompromitujących sytuacjach i informuje o nagrodzie za każde kolejne zdjęcie, co nakręca spiralę nienawiści.

Dużo wątków - zarządzanie wizerunkiem w polityce, oddolny ruch społeczny rozpoczęty przez cwanego dealera narkotyków, zarabianie ciałem u obu płci, popularność jako wyznacznik sukcesu, brutalne porachunki przestępcze, zemsta - łączy się ze sobą w finale, ale nie jest to wiarygodne rozwiązanie fabularne.

Są takie książki, które zaczynasz czytać i z każdą stroną wiesz, że powinnaś przestać, bo nie będzie lepiej. To właśnie taka książka. Brutalna, pokazująca świat pełen brzydoty, układy, w których nikt nie wygrywa, nie ma przypadku, tylko jest ustawiona scenka, z której ktoś może czerpać korzyść. Autor wiele wątków czerpał z (okrutnej) rzeczywistości, co nie sprawiło, że odłożyłam książkę z ulgą, bo wystarczy otworzyć dowolną gazetę, żeby w taki świat trafić z powrotem (wywłaszczanie lokatorów; bandytyzm, w tym stadionowy; przemoc wobec słabszych - dzieci, kobiet, homoseksualistów, bezdomnych; wielkie nadużycia w polityce; układy).

Inne tego autora tutaj.

#86

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 12, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: beletrystyka, panowie, 2019 - Skomentuj


Jane Austen - Duma i uprzedzenie

Zacznę od tego, że jeśli uwielbiacie tę książkę i uważacie ją za arcydzieło, to proponuję przejść gdzie indziej, tu tylko się zirytujecie. Chyba mam absolutnie ślepą plamkę na literaturę romantyczną, bo nie widzę w powieści wartości innej niż historyczna (cieszmy się, że czasy mainstreamowych idiotek w falbankach minęły), bohaterki są wszystkie - również ta jakże swawolna i inteligentna Elżbieta (Lizzie) - gęsiami, a wszystko obraca się wokół plotki i pieniądza.

Pan Bennet ma głupią żonę (która używa swoich “słabych nerwów” jako sposobu na uzyskanie tego, co chce, więc może mimo tego, że ciągle gada głupoty, to jednak jest całkiem sprytna) oraz 5 córek; niektóre są ładne, niektóre mniej, a jedna jest podobno inteligentna. Podstawowym zmartwieniem pani Bennet jest wydanie córek za mąż, najlepiej za bogatych panów, więc nieustająco marudzi mężowi, że muszą bywać. Kiedy pojawia się więc zamożny kawaler, pan Bingley, matce jest wszystko jedno, która córka; kiedy podoba mu się najstarsza, Jane, wysyła ją z wizytą sprytnie po popołudniu w deszcz bez opcji na powrót, dramatyczne przeziębienie zatrzymuje ją w domu pana Bingleya, a jak wiadomo, częsta ekspozycja wzmacnia pragnienie. Lizzie, ta niby najinteligentniejsza (bo czyta książki i nie ogląda się za regimentem wojska), zostaje podczas pierwszego balu obrażona przez przyjaciela pana Bingleya, niejakiego Darcy’ego, uznała go więc za gbura bez względu na jego wielki majątek. Dla ułatwienia dodam, że gburowatość Darcy’ego polega na tym, że nie wchodzi w układy i układziki towarzyskie, nie lubi tańczyć ani poznawać nowych panien, o Elżbiecie powiedział, że nieciekawa na pierwszy rzut oka oraz nie mówi populistycznych głupot jak “sympatyczny” Bingley. Nie żeby był człowiekiem idealnym, bo jego [spoiler alert] oświadczyny, w których wyjaśnia Lizzie, że chciałby ją *mimo* jej ubóstwa i żenującej rodziny, to majstersztyk bucówy. Nie przeszkadza to oczywiście w niczym, bo wystarczy, że dla odmiany od wyniosłego milczenia wyjaśnił przyczyny swojego postępowania, żeby panna Bennet stopniała jak masło na patelni.[spoiler alert]

Cała intryga opiera się na tym, że Jane “zakochała” się w Bingleyu od razu, a on tak nie do końca, bo dał sobie wyperswadować związek jako nieprzyszłościowy, zaś Lizzie nie zakochała się od razu w panu Darcym, bo była zarówno dumna, jak i uprzedzona, a każdą sytuację analizowała na niekorzyść tego ostatniego. Pomiędzy jest mnóstwo ploteczek, dworskich intryg, pieniędzy w tle każdej akcji, bali i konwenansów. N-U-D-A. Zero emocji. Naprawdę A.D. 2019 to jest dalej świetna książka (abstrahując od obrazków z filmu, jak Colin Firth eksponuje tors)?

Dodatkową wadą była lektorka (no chyba nie myśleliście, że to czytam), która uparcie czytała nazwisko Fitzwilliam jako [fajc-łiljam], a Pemberley jako [pamberlej].

Inne tej autorki tutaj.

#82/#12

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 31, 2019

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panie - Komentarzy: 7


Jonathan Franzen - Korekty

Enid ze wszystkich sił chce, żeby jej trójka dorosłych dzieci - przedsiębiorca Gary, wykładowca uniwersytecki Chip i szefowa kuchni, Denise - przyjechali z rodzinami na święta Bożego Narodzenia. Ma wrażenie, że spotkanie rodzinne całkowicie wszystko zmieni; zniknie to, że nie radzi sobie z za dużym, sypiącym się domem, z mężem z postępującą demencją i Parkinsonem, a jej dzieci wreszcie odpoczną od problemów i będzie “jak kiedyś”, da się wprowadzić do rzeczywistości korektę. Jest jedyną osobą, której na świątecznym spędzie zależy. Alfred, jej mąż, jest coraz bardziej splątany, przestaje panować nad fizjologią, a w chwilach jasności umysłu widać, że cierpi z powodu skomplikowanej przeszłości i niezamkniętych spraw. Gary ukrywa przed żoną depresję i czuje narastającą paranoję, widząc, jak jego trzech synów izoluje się od niego, mimo że nie jest takim srogim i odległym ojcem jak Alfred. Chip, niegdyś duma matki ze względu na osiągnięcia uniwersyteckie, został wyrzucony z pracy z powodu romansu ze studentką, wegetuje pogrążając się w długu u siostry, opętany idee fixe napisania scenariusza filmowego. Wtem przypadkiem wyjeżdża na Litwę, gdzie w przededniu zamieszek próbuje pracować jako PR-owiec szemranej spółki. Wreszcie Denise, po nieudanym małżeństwie, realizuje się jako szefowa kuchni w prestiżowej nowojorskiej restauracji, ale wszystko staje się nieważne, kiedy uwodzi żonę swojego szefa. To historia rozpadu rodziny, której członkowie znajdują swoją siłę, uciekając od siebie (albo idąc w alkohol, narkotyki czy leki na receptę).

Najboleśniejszym wątkiem jest choroba Alfreda, silnego mężczyzny, wynalazcy-hobbysty, rządzącego twardą ręką pracownikami, żoną i dziećmi. Po przedwczesnym odejściu na emeryturę z powodu, jak twierdziła Enid, nadmiernej dumy, zapada się w siebie. Postępująca degradacja jego umysłu, splątanie, brak możliwości decydowania o sobie sprawiają, że jego marzeniem jest zakończenie życia. To jedyny przypadek tutaj, kiedy korekta jest niemożliwa. W pozostałych przypadkach autor pozytywistycznie wskazuje bohaterom drugą szansę, nawet 75-letniej Enid. Jedną z interpretacji tytułu jest sugestia, że życie dzieci jest korektą życia rodziców, nie odebrałam tego jednak w ten sposób.

Inne tego autora tutaj.

#79

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 16, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panowie, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Jerome K. Jerome - Trzech panów na rowerach (tym razem bez psa)

Trzech już nie tak młodych mężczyzn (Harris i narrator - obdarzeni żonami i przychówkiem, Jerzy - jeszcze kawaler, mieszkający z ciotunią) stwierdza, że nie byłoby głupio oderwać się trochę od szarej[1] rzeczywistości i wyjechać na wycieczkę. Odpada podróż statkiem (tu pyszna dygresyjna opowieść o tym, jak Harris wynajął jacht, żeby ze świeżo poślubioną małżonką pożeglować oglądać fiordy), wybór pada więc na rowery i - metodą eliminowania kolejnych krajów - na Szwarcwald. Sama wyprawa opisana jest dość pretekstowo, w formie trasy po kilku niemieckich miastach, za to co krok pojawiają się pyszne anegdotki z przeszłości i wnikliwe analizy różnych zjawisk - od zwyczajów kulinarnych Niemców (z uwzględnieniem spożycia alkoholu), przez zakupy, naukę języków, angielskich turystów czy rynek rowerowy (bo kwestia jazdy rowerem jest dość istotna w książce).

Bawiłam się słuchając Rocha Siemianowskiego zaskakująco dobrze (zaskakująco nie że lektor, bo to klasa zawsze, ale że pamiętam pewne znużenie lekturą pierwszego tomu wesołych przygód); zwłaszcza zabawne są historie o tym, jak Harris zgubił żonę na tandemie czy awantura w restauracji z psem i prosięciem. Z perspektywy czasu nieco mniej bawi naiwny pogląd autora o ultra grzecznych Niemcach, praworządnych i uczciwych, nazywanych aniołami Europy.

[1] No umówmy się - żaden z panów nie plami się raczej codzienną pracą, jedynym zmartwieniem ich jest fakt, że muszą “wykupić” sobie czas wycieczki u żon, które mają zachcianki typu nowy piec czy wyjazd do kurortu. A już wzmianki typu “na Drezno najlepiej przeznaczyć kilka miesięcy, żeby nie mieć niedosytu spędzenia w nim tygodnia czy dwóch” budzą pewną moją irytację.

Inne tego autora tutaj.

#75/#11

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 26, 2019

Link permanentny - Tagi: beletrystyka, 2019, panowie - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Skomentuj


Émile Ajar - Życie przed sobą

Schyłek lat 60., Paryż. Belleville, dzielnica pełna kolorowych emigrantów, na szóstym piętrze bez windy mieszka Momo, kilku-kilkunastoletni (do pewnego momentu sam nie wie, ile ma lat) Arab. Opiekuje się nim pani Roza, chorobliwie otyła stara Żydówka z Polski, cudem uratowana z obozu (do dziś trzyma pod łóżkiem portret Hitlera, co stanowi pocieszenie w trudnych chwilach, bo ona żyje, a on nie). Kiedyś była prostytutką, “radziła sobie” na ulicy, obecnie zajmuje się dziećmi innych dam ulicznych, którym nie wolno oficjalnie mieć dzieci, nawet jeśli mają “strączyciela”. Narracja Momo, chłopca wychowywanego przez całą dzielnicę - lekarza-społecznika, transwestytę Lolę, lokalnych sprzedawców czy liczne damy negocjowalnego afektu, w przerażający sposób pokazuje (co potęgowane jest naiwną narracją przedwcześnie dojrzałego dziecka) zaniedbania społeczne w środowiskach emigranckich i tych, którzy żyją na obrzeżach legalności.

Oprócz przemycanej między wierszami historii życia Momo, to bardzo fizjologiczna opowieść o umieraniu. Momo zdaje sobie sprawę, że zdrowie pani Rozy coraz bardziej szwankuje, nawet nie przez to, że mieszkają na 6. piętrze, ale z powodu postępującej degeneracji jej mózgu z powodu problemów z krążeniem (według Momo cierpi na “amnestię”). Pani Roza również zdaje sobie z tego sprawę, a jej największą obawą jest śmierć (a wcześniej długa wegetacja) w szpitalu, którego - jak i wszystkich innych służb socjalnych - panicznie się boi. Pani Roza jest jedyną osobą, którą funkcjonalnie osierocony Momo kocha; chce zrobić wszystko, żeby złagodzić jej cierpienie odchodzenia, na tyle, na ile dziecko jest w stanie pomóc. Celne spostrzeżenia Momo, czasem zabawne swoją świeżością, podkreślają tylko grozę opisywanej historii (svanyavr pułbcvrp hxeljn cnavą Ebmę j cemltbgbjnarw cemrm avą abemr j cvjavpl, tqmvr bcvrxhwr fvę cemrm gltbqavr wrw ebmxłnqnwąplz fvę pvnłrz).

Nie znałam wcześniej nazwiska autora, zapewne dlatego, że pseudonim Romaina Gary’ego, którego już bardziej kojarzę (choć nic nie czytałam).

#69/#10

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 13, 2019

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 2