Więcej o
Czytam
Inspektor Jimmy Perez, rodowity Szetlandczyk z Fair Isle, chociaż z hiszpańskich nazwiskiem, jest wzywany do wszelkich poważniejszych przestępstw w okolicy (co czasem oznacza pływanie promem z wyspy na wyspę). Uwielbia swoją pracę nie tylko dlatego, że pilnuje prawa, ale z etnologicznym zacięciem obserwuje ludzie sekrety i rzeczy, które zwykle ukrywają. Rozwiedziony, nie bardzo umie znaleźć równowagę między pracą a życiem prywatnym, ale nie aż tak jak współpracujący z nim inspektor Roy Taylor z Inverness, ambitny pracoholik bez bliskich. Poza epizodycznie pojawiającą się prokuratorką i ekipą techniczną, na posterunku pracuje też Sandy Wilson, pochodzący z wyspy Whalsay, jak to oględnie Perez stwierdził, “czasami wydawał się największym durniem w Szkocji”, ale za to świetnie ogarnia komputerowe technikalia.
"Czerń kruka"
Zima na Szetlandach. Fran, rozwiedziona artystka, znajduje odcinające się kolorem od płaszczyzny śniegu zwłoki nastolatki, Catherine. Ludzie wtem przypominają sobie o poprzedniej niewyjaśnionej zbrodni - kilkanaście lat wcześniej zniknęła mała Catriona, mieszkająca w tym samym domu co współcześnie Catherine. Wszystkie tropy wskazują na Magnusa, nieco opóźnionego i autystycznego starszego samotnego mężczyznę, mieszkającego po sąsiedzku. Obie dziewczyny bywały w jego domu, Catherine nawet w dniu śmierci. Jimmy Perez jednak nie do końca wierzy w łatwe rozwiązanie, nawet kiedy Fran przypadkiem odkrywa zwłoki Catriony niedaleko domu Magnusa, odsłonięte w wyniku osunięcia gruntu po burzy. Podejrzewa nauczyciela Catherine, który zainteresowanie dziewczyny potraktował dość osobiście; byłego męża Fran, lokalnego bogacza i bon-vivanta; młodego rybaka, obiekt westchnień wielu dziewczyn; ojca przyjaciółki Catherine, Sally, działacza ekologicznego, który znika wieczorami z domu. Tuż przed finałem, w trakcie hucznych obchodów lokalnego święta, znika Cassie, córka Fran (kolejna dziewczyna o imieniu na C).
"Biel nocy"
Lato na Szetlandach, słońce nie zachodzi całkowicie, ludzie są niewyspani i drażliwi. Na wernisażu prac lokalnej sławy, Belli i Fran (tu już partnerki Pereza) dochodzi do dziwnej sceny - obcy mężczyzna płacze przed jednym z obrazów, po czym informuje, że ma amnezję i ucieka przed Perezem na plażę. Następnego dnia zostaje znaleziony martwy, powieszony w rybackiej szopie opodal, z twarzą w masce klauna; odkrywa go Kenny, sąsiad Belli. Wernisaż nie tylko z tego powodu był porażką - mężczyzna przebrany za klauna rozdawał wcześniej ulotki z informacją, że impreza jest odwołana z powodu śmierci. Niedługo potem ginie siostrzeniec Belli, obiecujący młody muzyk. Przy okazji ekipa przeszukująca okolice klifu znajduje kości sprzed lat. Perez podejrzewa o wszystko pisarza, który przyjechał na Szetlandy dla klimatu, a do tego jest zainteresowany Fran; podejrzenia są tym bardziej sensowne, bo pisarz był już na wyspie przed laty, kiedy wyjechał brat Kenny’ego i nie dał potem znaku życia (pb wrfg ancenjqę gnx gbcbealz ebmjvąmnavrz snohynealz, żr nż obyv - avr cvfnł, ob bq xvyxhanfgh yng yrżnł znegjl cb hcnqxh m xyvsh).
W obu tomach rozegrany jest kontrast między sielskością otoczenia i pozornym poczuciem bezpieczeństwa mieszkańców małych wysp, gdzie wszyscy wszystkich znają, a zło może przyjść tylko z zewnątrz.
Jeśli coś Wam to przypomina, to tak - na podstawie książek powstał serial, kiedyś dostępny na Netflixie (przynajmniej sezony 1-3, teraz jest już 5).
Inne tej autorki tutaj.
#102-103
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 14, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminał, panie
- Komentarzy: 3
Louise Cantor, szwedzka archeolożka w średnim wieku, wraca z wykopalisk w Grecji na chwilę do rodzinnego miasta, żeby wygłosić odczyt naukowy. Cieszy się, bo to dobra okazja do spotkania z dorosłym, 25-letnim synem Henrym. Niestety, kiedy dociera do jego mieszkania, znajduje zwłoki. Szok, policja skłania się do teorii, że samobójstwo, na co Louise nie może się zgodzić. Rozpoczyna na własną rękę poszukiwanie prawdy i szybko odkrywa, że jej syn ukrywał przed nią mnóstwo rzeczy - mieszkanie w Barcelonie, liczne pobyty w Afryce, kochanki, straceńczą misję odkrycia prawdy o “hospicjach” dla chorych na AIDS w Mozambiku i wreszcie fakt, że był nosicielem wirusa HIV.
I jakkolwiek to dobrze napisana książka, śledztwo prowadzone przez Louise jest ciekawe i poruszające, tak modus operandi bohaterki jest, oględnie mówiąc, drażniący. Pani archeolog podejmuje decyzje spontanicznie - to rusza na Antypody, bo tam podobno ostatnio był jej były mąż, ojciec Henry’ego; tamże odpytuje losowe osoby, wszak wszyscy na pewno znają ekscentrycznego Szweda. Podobnie z wyprawą do Afryki - przeglądając w Barcelonie rzeczy syna, odkrywa informację o dziewczynie z Mozambiku, rusza więc ze zdjęciem syna rozpytywać przypadkowe osoby.
Finał jest mocno nieokreślony - bohaterka niby odkryła, że albo ktoś syna zabił lub zmusił do samobójstwa, niby otarła się o światowy spisek, mający na celu eliminację/osłabienie natywnych mieszkańców Afryki, ale na tym się opowieść kończy. Nie wiemy, czemu zniknął Aron i kto śledził każdy krok Louise. Warto, bo Mankell nie rozczarowuje jako pisarz, tematyka raczej z tych cięższych, ale jeśli szukacie czegoś, co zostawia z katharsis, to weźcie inną książkę tego autora.
Inne tego autora tutaj.
#101
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 12, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminał, panowie
- Skomentuj
1969. W dziwnych okolicznościach umarł Komeda, Warszawka jest pełna plotek; na pogrzebie spotykają się wszyscy, którzy się o Komedę otarli, w tym narrator - Tadeusz Janczar (ale nie ten aktor), kontrabasista z mroczną przeszłością. Zwykle grywa na pogrzebach, jeśli akurat nie gra jazzu w jakimś modnym klubie, tym razem nie. Po pogrzebie stypa, wspominki, jeden bar, kolejna knajpa, wódka, kolejna wódka, bo zdrowie nieboszczyka trzeba wypić. I tak toczy się akcja większość czasu - alkohol, rozmowy, muzyka, długie noce, przypadkowa podrywka, bo dziewczyny lecą na muzyków. Ale to powierzchnia. Pod spodem jest trudna, wojenna przeszłość narratora, który widział dużo śmierci, a niektóre - jako cyngiel AK - sam spowodował, wychodzą też powidoki po wydarzeniach z 1968. Teraz Tadeusz chce wyjaśnić, kto zabija dziewczęta na ulicach.
Mam mieszane uczucia po lekturze. Intryga jest zgrabna, nieprzewidywalna (lubię rozwiązania, kiedy moebqavr fą rsrxgrz qmvnłnń qjópu avrmnyrżalpu zbeqrepój - ghgnw wrqra wrfg mjlebyrz, n qehtv mjlpmnwavr pupr hxelć cemrfmłbść, jvęp ryvzvahwr śjvnqxój), realia oddane świetnie, czuć duch Tyrmanda i “Złego” unoszące się nad ulicami Warszawy Czubaja, a dodatkowo takie osadzenie w czasie ma sens fabularny. Nie złapałam jednak zupełnie motywu z “widzącym przyszłość” Quasimodo; użyteczność jego przepowiedni była mniej więcej na poziomie “Przistoynych i akuratnych profecyj” Agnes Nutter.
Inne tego autora.
#100 (wiem, wiem)
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 10, 2020
Link permanentny -
Tagi:
2020, kryminał, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Z pewnym wstydem wyznam, że wcale nieduży tomik przeczytałam dopiero za trzecim podejściem; możliwe, że znęcona tytułem zaczęłam go czytać w 2015, kiedy przenosiłam się z Suchego Lasu na Dębiec, nie wypieram się. A warto, bo to zgrabne historie o przeprowadzce w nieco szerszym sensie - o Niemcach, którzy mieszkali przed i w czasie i po wojnie w okolicach Gdańska. O zmianach w ich życiu, rzeczach, które zostawili, a ich aktualni właściciele mają poczucie, że i tak po nie wrócą, więc nie należą do nich. Różne opowieści, różne narracje - wyprawa w poszukiwaniu stołu, który zastąpi kiwający się poniemiecki; Frau Hoffmann, złośliwie zwana dziedziczką, grająca na pianinie w rozgrabionej przez kwaterunek willi i matka, nienawidząca każdej nuty “niemieckiej muzyki”; wyrzucony ze stoczni inżynier, szukający z synem ślimaków, żeby zarobić na życie; wizyta dziadka, który dla odmiany przyleciał samolotem; wreszcie wyprawa na narty z wujem Henrykiem i zagubiona w czasie i przestrzeni wioska, gdzie konflikty rozwiązywała walka kogutów. Zapach, kolor, światło - to wszystko Huelle umie wtłoczyć w litery, nawet jeśli opisuje tylko drobny epizod większej historii.
Inne tego autora tu.
#99
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 5, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 3
Andrzej K. Bogusławski - Sprawa, której nie było #77
Spis osób:
- Józef Meier, ps. Szef - antykwariusz, łysawy staruszek
- Edward Molenda, ps. Mały - potężny osiłek o twarzy dziecka
- Zbigniew Targowski, ps. Gładki - szczupły mężczyzna o pustych oczach, niegdyś aktor
- kapitan Zakrzeński - 10 lat po ślubie, a z żoną nie dorobili się dziecka
- pułkownik Wilk - siwe włosy i zadziwiająco młoda twarz, co prowokuje do nieregulaminowych poufałości
- porucznik Staszek Knapik - powolny, ale pracowity i niesamowicie dokładny
- sierżant Walny - wszelkie formalności są mu obce, zwłaszcza podczas akcji
- plutonowy Golik - patroluje pod ambasadami
- Mariola Załęska - studentka anglistyki, 170 cm, długie jasne włosy
- Jerzy Cielecki - denat spod lodu, przeciętniak, ale taki miły i dobry człowiek
- inżynier Władysław Huziński - delegowany pracownik centrali Handlu Zagranicznego, wiecznie zaaferowany
- Leokadia Góralczyk - ajentka kawiarni “Stokrotka”, przyszywana ciocia Marioli
- docent Tołłoczko - opiekun roku Załęskiej
- Żelazkowa - można u niej niekrępująco przenocować i kupić pół litra
- Jan Dudziński[1] - podobno dyrektor kombinatu przemysłowego, współpasażer Marioli na statku z Londynu[2]
- Irena - straumatyzowana ofiara napaści[3]
- Ewa Małkowska - również ofiara napaści
- Franek - szczupły niepozorny blondynek, wywiadowca
- Amelia Kołodziej - głuchoniema i upośledzona siostrzenica sąsiadki Molendów
- sierżant Barbara - wygląda na licealistkę, ale fachowo zajmuje się ochroną świadków
Kapitan Zakrzeński łączy ze sobą dwie niezwiązane spray - denatkę w śniegu (umarła na atak serca, ale wcześniej ktoś ją chciał udusić) i denata spod lodu (z dziwną karteczką zaciśniętą w dłoni). Połączenie jest nieco karkołomne - przy obu ofiarach znaleziono plastik[4], ale szef się zgadza. Po ponad roku od śmierci mężczyzny zgłasza się studentka anglistyki, Mariola, twierdząc, że to jej były chłopak. Dzięki temu śledztwo rusza, odkrywając przemyt i demonicznego zbrodniarza[5], który nie waha się użyć ograniczonego intelektualnie chłopaka do mordowania niewygodnych świadków.
Się jeździ: do Londynu, ale nie warto: ”Wielkie mecyje ten cały Londyn. Jak nie strajk poczty, kolei czy prasy, to zamachy bombowe”.
Gender na co dzień:
[Sąsiedzi nic nie słyszeli, bo w telewizji był angielski serial historyczny o Henryku VIII].
A kobiety?
Nie wszystkie mają czas na telewizję, nawet wieczorem.
[1] Ale tak naprawdę Teofil Myrdal (sic!), skromny urzędnik w instytucji powiatowej.
[2] Ach, te podróże. Mariola wraca z Londynu do Gdyni statkiem, a jeden ze świadków będzie już za tydzień, bo właśnie zaokrętował się na statek PLO.
[3]
… Nim zdążyłam się odwrócić, chwycił mnie obiema dłońmi od tyłu…
- Za gardło? - Knapik starał się wyobrazić sobie opisywaną scenę.
- Nie. Za biust. Aż do bólu - wyjaśniła spokojnie. (...) Nie zgłaszałam, bo to było straszne przeżycie, wstydziłam się.
[4] Bawiąc-uczyć: co to jest metakrylan metylu (pleksiglas).
[5] Zlecający zbrodnie okazuje się być oczywiście ukrywającym się od wojny Niemcem.
Aleksander Mag - Podwójna gra #78
Spis osób:
- Kapitan SB - anonimowy, ale zaangażowany
- Szaman, Wilk, Cichy, Rogacz, Orkan, Halny, Korek, Łasica, Kuna, Sokół, Jeleń, Roland, Kmicic, Wilk, Synek - członkowie Podziemnej Armii Niepodległościowców, absolutnie pozbawieni cech indywidualnych
- Szarotka - niebieskooka, piękna dziewczyna, o dwu wspaniałych, jasnych warkoczach, była flama Łuki
- Janosik, Orlik, Mańkut, Urban - licealiści zwerbowani do Armii
- Stanisław “Ewir” - dowódca Armii, jego pochwała znaczy wiele, tyle że to psychopata
- Łuka - zwany “Dynią” kolega kapitana, poproszony o przeszpiegi w Armii
- Jędrek - szemrany gość, załatwia panienki i dolary
- komendant - słowacki milicjant z Preszowa
- Janko, Martin - preszowscy przedstawiciele władzy
- Karol - słowacki łącznik z Armią
- Małej - SB
1948. “Podziemna Armia Niepodległościowców”, w dużej mierze zbudowana z byłych wojskowych (ale werbują i licealistów), zbiera fundusze za pomocą napadów i morderstw; tu oskubią sklep, tam punkt skupu. Wszystko to oczywiście w imię walki z bolszewikami i odbudowy Prawdziwego Państwa Polskiego. Kapitan SB namawia kolegę z wojska, Łukę, na przyłączenie się do bandy “Ewira”, którego Łuka znał w czasie wojny, żeby rozbić bandę od środka. Po początkowych wahaniach, Łuka zgadza się, obserwując bandytyzm podczas napadów Armii, tym bardziej, że łączniczką z Armią okazuje się jego była miłość[1] i sprawa jest osobista. Udaje się mu namówić “Ewira” na transfer na Zachód przez Słowację (która wtedy nie istniała), co jest pieczołowicie przygotowane przez współpracujących milicjantów z obu krajów. Jest i podstawiony przewodnik, zaprawione środkiem nasennym piwo w “bezpiecznym” zajeździe, wreszcie niby liniowy autobus, wiozący robotników leśnych. Na końcu dramatyczny finał z wieloma wystrzałami.
[1] Co jest o tyle dziwne, że Szarotka ma podobno 18 lat, więc kilka lat wcześniej Łuka się chyba angażował z nieletnią.
Inne z tego cyklu tutaj.
#98 (przeczytałam też po raz kolejny EW076)
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 4, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminał, panowie, prl
- Komentarzy: 3
Ania, a w zasadzie magister Anna Shirley, po studiach przyjęła na trzy lata pracę jako kierowniczka szkoły w Summerside, żeby przeczekać trzy lata do ślubu, podczas których Gilbert pracuje “na kolei na Zachodzie”. Pani magister mieszka w Szumiących Topolach u wdów - cioci Misi i cioci Kasi (oraz z elokwentną służącą Rebeką Dew), ponieważ lokalna społeczność rodziny Pringle - zwykle wspierająca pracowników szkoły - wypowiedziała jej wojnę ze względu na to, że “podkradła” stanowisko jednemu z Pringle’ów. Lokalizacja okazuje się jednak cudowna, wojnę z Pringle’ami udaje się wygrać po semestrze (szantaż, ale niechcący!), przez pozostałe dwa i pół roku Ania uczy, spaceruje z zachwytem w pięknych okolicznościach, zdobywa “przyjaźnie na całe życie”, rozmawia z ludźmi i swata mniej lub bardziej chętne pary.
Niegdyś mój ulubiony tom, teraz - po latach - odnalazłam go dość miałkim. Jak poprzednie trzy tomy dotyczyły samej Ani, tak tutaj to książka głównie o mieszkańcach Summerside - Pringle’ach, sarkastycznej nauczycielce Juliannie Brooke, słodkiej Małej Elżbietce i innych; opowieści są raczej zabawne, czasem melancholijne, udział w nich rudowłosej, elokwentnej nauczycielki ma zwykle zbawienny wpływ na finał (może poza przyjaźnią z gadatliwą i egzaltowaną Hazel).
I tłumaczenie - jednocześnie z oryginałem czytałam wersję Naszej Księgarni z 1990 roku w tłumaczeniu Aleksandry Kowalak-Bojarczuk. Nie czepiam się tłumaczenia nazwisk, maniera z poprzednich tomów (Ivy - Ewa, Dovie - Dorota, chociaż zrobienie kota Marcina z Dusty Millera jest słabe), zdarzają się jednak błędy w tłumaczeniu (sponge-cake to drożdżowe, overalls to szlafrok, fifteen to 50, chipmunk to chomik, zastąpienie odsuwania skórek przy paznokciach patyczkiem przez naprawianie koronek). Wreszcie skróty - nie ma ich tak dużo jak w “Błękitnym zamku”, ale są. Czasem znika zdanie, czasem akapit lub kilka, dość losowo; rozumiem przycinanie odniesień do Biblii lub sugerowanie, że korespondencja z Gilbertem jest bardziej frywolna, ale czemuż poznikało chociażby #nieustającepasmosukcesów Ani, która opiera się w pociągu na łysej głowie staruszka zamiast o poręcz albo wypada o poranku z łóżka, bo zapomina, że jest tak wysokie, że wchodzi się po schodkach? Braki i tłumaczeniowe wpadki zaznaczyłam w pdf.
Inne tej autorki tutaj.
#97
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 2, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 2