[19.06.2021]
Sobota, upał i - jak to się w Poznaniu mówi - klara daje. 6 tysięcy kroków #pieszopomieście z Kubą Głazem, który w ramach miejskich spacerów organizowanych przez SARP opowiadał - a opowiadać umie, doświadczeni słuchacze Radia Afera wiedzą, o czym mówię - o nieco zaniedbanym kawałku historii Poznania, czyli postmodernizmie bujnych lat 90. Od Zwierzynieckiej do Targów i pawilonu WTC[1], przez Sheraton do Akademii Muzycznej, przez pasaż między 27 Grudnia a Świętym Marcinem i kolejny między Świętym Marcinem a Taczaka (niestety, trasa zakończona zawrotką ze względu na fetysz grodzenia i odcinania przestrzeni publicznej), z Piekar na plac Wiosny Ludów, gdzie Kupiec Poznański i dawny budynek z lodami od Brody. Zabawnie czasem wypada porównanie planów i konkursów z finalnymi realizacjami, gdzie estetyka i założenia to jedno, a kosztorys drugie. Architekci z pracowni Klimaszewska i Biedak opowiadali o wyzwaniach z wprowadzeniem czerwonej cegły w tkankę miejską i o potyczkach z pewną konserwatorką zabytków. Yours truly zapisała się niechlubnie u prowadzącego, dzieląc się bez skrępowania myślą, że jednak od dzikiego parkingu pod Collegium Novum czy Teatrem Polskim wolałaby widzieć cokolwiek, czy to będzie trawnik z ławkami czy nawet biurowiec Liebeskinda; niechlubnie, bo prowadzący był przeciwnego zdania. Bardzo przyjemny spacer, chociaż trasę zdecydowanie lepiej przejść, jak nie jest tak gorąco.
ul. Zwierzyniecka, budynek mieszkalno-usługowy
MTP, budynek WTC
Aula UAM (przykład nie-pomo)
Podwórze hotelu Sheraton i Bałtyku z elementami wystawy Katarzyny Kozyry
Akademia Muzyczna
Gwarna / Pod Kaponierą
Łącznik między 27 Grudnia a Świętym Marcinem
Łącznik między 27 Grudnia a Świętym Marcinem, detal i plan ogólny
Piekary, zza robinii wystaje budynek mieszkalno-usługowy
Łącznik między 27 Grudnia a Świętym Marcinem, detal i plan ogólny
plac Wiosny Ludów z niesławnym Narożnikiem im. Pieczonego Kurczaka
Piekary 6 / Piekary 19
Sheraton i Concordia, postmoderna i secesja
[1] Tu smutno-zabawna historyjka o tym, że 11 września 2001 ówczesny rednacz jednej z poznańskich gazet, usłyszawszy o samolocie wbijającym się w WTC, miał posłać w te pędy fotoreportera na Grunwaldzką, skądinąd niegłupio, bo to prawie że trasa nalotowa na Ławicę. Ale kilkanaście minut później go zawrócił.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 9, 2021
Link permanentny -
Tagi:
zbudowane, photowalk, sarp -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
Assane Diop, syn owdowiałego emigranta z Senegalu, nie bardzo radzi sobie z życiem. Żeby finansowo partycypować w wychowaniu nastoletniego syna, który mieszka z eks-partnerką, rozpoczyna mało prestiżową pracę jako sprzątacz, wprawdzie w “Luwrze”, ale jako sprzątacz. Problem w tym, że jest winny pieniądze lichwiarzom, więc wybierając zapłacenie “alimentów”, skazuje się na łaskę przestępców. Udaje się ich ubłagać, obiecując im udział w skoku na jeden ze skarbów Luwru - naszyjnik Marii Antoniny. Niestety plan się sypie, wspólnicy oszukują Assane’a i zabierają łup dla siebie. Tyle że nie do końca, bo Assane to współczesne wcielenie Arsene’a Lupina, który takie rzeczy miał wkalkulowane w znacznie większy plan.
Widziałam dwie skrajnie różne postawy recenzenckie - od absolutnego zachwytu do nazywania bohatera “deklem”, a produkcji niewypałem. Ja jestem pośrodku, ze skrzywieniem w stronę pozytywną, albowiem a) uwielbiam filmy typu heist oraz b) Paryż. Tak, heisty rządzą się własnymi prawami, czasem są absurdalne i nierealne, czasem zwyczajnie niewiarygodne i bajkowe, ale takie są zasady gatunku. Tak, Paryż w serialu to sponsorowana reklamówka, ale jakże ponętna. Mogłabym się czepiać, po co do współczesnego serialu doklejać luźne odniesienia do powieści z początku wieku (nie wspominając o czerpaniu z innych źródeł typu Hrabia Monte Christo), czemu wspominkowe realia AD 1995 wyglądają jak żywcem skopiowane z lat 70., że demoniczny Pellegrini, trzymający wszystkich w kieszeni, jest absurdalny, ale po co się czepiać, skoro się to bardzo miło ogląda.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 8, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
Ewa wzywa 07, zeszyt 141
Spis osób:
- Ryszard Ludwiczak - narrator, słabo zarabiający naukowiec, woli stać w kolejce niż słuchać jazgotu żony
- Grzegorz Matyja - był na dłuższej praktyce w Moskwie i nauczył się zamawiać wódkę na trzech
- Rafał - najmłodszy, więc biega po flachę, biedny i skąpy
- Lena - pierwsza miłość narratora, aktualnie callgirl, zarabia więcej niż pęczek profesorów zwyczajnych
- Zocha - małżonka narratora, albo zrzędzi, albo się drze
- Zdzisiek, Stefan - synowie narratora, bez wpływu na akcję
- Edward Waldemar Jon - docent dr hab., piekielna inteligencja, niespożyta energia, kolosalna ambicja i konfliktowy charakter, wysoki, bardzo chudy i zgarbiony
- Ona - tajemnicza konkubina Grzegorza, pracuje na drugą zmianę, bez wpływu na akcję
- Milena - sekretarka w SCENTII, pulchnawa apetyczna blondynka z kręconymi włosami i zadartym nosem, ma niewyrafinowane słownictwo
- Jolka - pracowniczka kwestury, wiecznie zła, przestraszona i spiesząca się (do czasu)
- Herr Weinmann - mówi twardą, ale poprawną polszczyzną
- Czesiek, ps. Okoń - pływa na promach, niezbyt błyskotliwy na pierwszy rzut oka
- Jasia - cipa Cześka, ma zalotnie rozchylony szlafroczek
- ”Miętus” - były kochanek Leny, sponsor z Kopenhagi
- Kulesza - prywaciarz, kontrahent SCENTII
- Knud Jensen - duński profesor, ma 4 czy 5 dzieci, już nie pamięta
- Irma L. - zakochana w EWJ bez wzajemności, dziennikarka
Naukowcy, wyrzuceni w połowie lat 80. z instytutów naukowych (m.in. z doświadczeniem internowania) zrzeszyli się w SCENTII, prywatnym przedsięwzięciu błyskotliwego Edwarda Jona (zwanego “i dabju dżejem”, bo wtedy to było modne). Ale że rynek pracy dalej był limitowany przez zaszeregowania i przydziały, więc mimo ciężkiej pracy nie mają legalnej możliwości rozwoju. Narrator jest wściekły z braku perspektyw (wiecznie zirytowana żona, uciążliwości życia w wielkiej płycie na Targówku, rozsypujący się maluch, telefon w planach 10-letnich, marzy chociaż o domku na Zaciszu). Początkowo dla zgrywy, potem już całkiem na serio, Ryszard, Grzegorz i Rafał planują zbrodnię doskonałą. Kiedy się okazuje, że jednak nie da się popełnić przestępstwa nie krzywdząc nikogo, Rafał się wycofuje, a Ryszard raczej skupia się na podbojach erotycznych[1], niejako mimochodem wchodząc w przemyt narkotyków. Po jakimś czasie przestają mu wystarczać zarabiane sumy, planuje więc przejęcie całego łańcucha dostaw, co sytuację mocno komplikuje. Do tego odkrywa, w jaki sposób Grzegorz pomnaża swoje dochody i dwa wątki łączą się ze sobą w dramatyczną scenę tuż przed zakończeniem, które niczego nie wyjaśnia.
Więc jak poprzedni tomik chwaliłam, tak ten w zasadzie to nie wiem, co miał na celu. Napiętnowanie gospodarki nierynkowej, w której cenieni fachowcy nie są w stanie wyżyć z zarobków i muszą zejść na drogę przestępczą? Niewierności małżeńskiej, z której przez seks z profesjonalistką płynnie przechodzi się do przemytu narkotyków? Pokazania, że luksusy bycia ekskluzywną call-girl są naprawdę złudne i krótkotrwałe, a przypadkowe kontakty erotyczne nie są tak emocjonujące jak te z uczuciami? Wiele wątków jest otwartych, podobnie zakończenie, co sugeruje jednak niedoróbki.
Się ma: limit benzyny do malucha na 330 km miesięcznie.
Się pije: wódkę, soviet brandy Ararat, whisky (u damy negocjowalnego afektu), Ballantines (black label).
Się je: elegancko podane ohydne dania z mrożonek (w restauracji), kanapki z pasztetem pod wódeczkę.
Szowinizm powszedni: “Typowa przedstawicielka lepszej połowy ludu polskiego: albo bez sensu chichocze, albo się nadyma, bo wtedy - uważa - nie jest łatwa, natomiast jest elegancka”; “kurewski charakter kobiet czyni z nich naciągaczki” przy jednoczesnej bezrefleksyjnej obserwacji, że żona narratora zarabia najwyżej ⅔ tego, co on.
Się wspomina: Raskolnikowa.
Bawiąc-uczyć: Lisowczycy.
[1] Niestety, jest to taka książka, ja przeczytałam, Wy już nie musicie. W szczytowym momencie narrator obraca kochankę-profesjonalistkę, sekretarkę szefa[2], pracowniczkę kwestury, konkubinę przemytnika i jeszcze znajduje siłę na zaspokajanie żony w celu zachowania miru domowego.
[2] Która to sekretarka oczywiście sypia z szefem i - jak się okazuje w trakcie - nie tylko.
Inne z tego cyklu tutaj.
#73
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 7, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, prl
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 140
Spis osób:
- Jan Makowicz - niski i szczupły, o twarzy steranego wieloma walkami boksera wagi ciężkiej
- Krzysztof - współpracownik Makowicza, zazdrości mu zarobków i kariery
- Juliusz Popowicz - prowadził sprawę śmierci żony Jana, a mimo to tym razem mu nie wierzy
- Wojtek - funkcjonariusz, wysoki, na wyraźnie krzywych nogach, z wyłysiałą głową i krótką, otaczającą całą twarz starannie utrzymaną rudo-siwą brodą
- Andrzej Kwiatkowski - prokurator, ubrany z nienaganną elegancją, podpatrzoną w tanich filmach telewizyjnych
- Paweł Wojtys - jasnobłękitne, niemal przezroczyste oczy i gęste, zrośnięte między sobą czarne brwi
- doktor Halina - psychiatra, lekarz Makowicza
- Marek, ps. Defraudant - w starych, znoszonych dżinsach i kraciastej flanelowej koszuli robi wrażenie kontestującego intelektualisty
- Lusia - z wyglądu przypomina starą niedźwiedzicę, prowadzi kawiarnię „Gawra" w szpitalu psychiatrycznym
- Kazio - potężny sanitariusz, dzięki wieloletniej praktyce nawet nie denerwuje się na swych podopiecznych
- Elżbieta - pielęgniarka, po czterdziestce, ze śladami urody, która nie zdążyła jeszcze przeminąć
- terapeutka - naiwna dziewczyna, podobno sypia z ordynatorem
- Marzena Kliś - prostytutka zamordowana nad Wisłą
Tym tomikiem mogę machać przed oczami wszystkim tym, którzy twierdzą, że kryminały z PRL-u były prymitywne i na jedno kopyto. Makowicz, nagradzany architekt, po przepracowanej nad prestiżowym projektem nocy wychodzi odetchnąć na balkon i widzi mężczyznę zabijającego prostytutkę i wrzucającego jej ciało do Wisły. Niestety, wezwana milicja nie odnajduje żadnych śladów zajścia, a nikt poza architektem tego nie widział. Makowicz rozpoczyna poszukiwania samodzielnie, znajduje pantofel zamordowanej, ale kiedy próbuje go dowieźć na posterunek, dzieje się szereg rzeczy, które w tym mu przeszkadzają - żółta furgonetka chce go staranować, mężczyzna rzuca mu się pod koła, po czym - dowieziony na pogotowie - znika razem ze znalezionym dowodem. Jako że świadek ma za sobą traumę (morderstwo żony) i leczył się psychiatrycznie, milicja mu nie wierzy, a - co gorsza - odkrywa to przestępca i postanawia wykorzystać, żeby potencjalnego świadka zdyskredytować. Włamuje mu się do samochodu i dostaje do mieszkania, gdzie bestialsko morduje kota (nie-czytać-nie-czytać) i niszczy wszystko, przez co Makowicz po próbie samobójczej ląduje w szpitalu psychiatrycznym.
W powieszonym niedawno napisie „Służba zdrowia twoim przyjacielem” brakowało już kilku liter. Historie o tym, jak z normalnej osoby zrobić szaleńca, a potem otępiałą kukłę, są w literaturze znane. Psychiatryk opisany tutaj nie odbiega od nich znacząco - można ignorować rzeczy dziwne, opowiadane przez pacjenta, a kiedy ten będzie próbował dochodzić swoich racji albo - jak tu - odkryje, że morderca dostał się do szpitala, żeby go ostatecznie uciszyć, można zgłuszyć go skutecznie silnymi lekami. Poza głównym wątkiem autorzy pokazują całą galerię barwnych pensjonariuszy szpitala - sprytnego Defraudanta, Gubernatora na odległej placówce dyplomatycznej, Magnetofona bez zębów czy posłusznego Świętego.
Się łyka: “Meprobamat” na zmęczenie (a tak naprawdę na załamanie nerwowe).
Się pije: drogi koniak.
Się pali: marlboro (z Pewexu).
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 6, 2021
Link permanentny -
Tagi:
panie, panowie, prl, kryminal, 2021 -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Ewa wzywa 07, zeszyt 139
Spis osób:
- Paweł Niewczas - krytyk literacki, pogardliwie nazywany “naprawiaczem świata”
- porucznik Rafał Ryski, ps. Artysta - otarł się kiedyś o tak zwane środowisko, studiował z Pawłem
- major Janisz - szef Ryskiego, trochę moralizuje, ale bez urzędniczej pedanterii
- Rysio Żak - kolega Ryskiego z Komendy Stołecznej, dyżurny przyjmujący zgłoszenie o Niewczasie
- Antoni Koliński - cieć o aparycji zdeklasowanego urzędnika magistrackiego
- Iwona Bogusz - narzeczona Pawła, podobno nie markowała scen erotycznych w filmach
- Grzegorz Gołdyń - drab ze dwa metry, zwalisty, z brodą na pół gęby, formalnie jaskiniowiec
- Ania Niewczasowa - matka Pawła
- Niewczas senior - fanatyk praworządności, uczciwości, zwolennik czynów otwartych, jednoznacznych
- Adam Dumała - redaktor naczelny “Nowin Wydawniczych”
- Bożenka - sekretarka, kobieta nieco po trzydziestce[1]
- Niemczak - stażysta, w obowiązkach ma spełnianie poleceń naczelnego
- Piotr Olgierd Ellman - intelektualista klasyczny, nie wstaje przed południem, znajomy Ryskiego
- Wituś - mężczyzna o twarzy zapitego pinczera
- Kazimierz Wilczek, ps. Robert Wolfie - pisze zaskakująco popularne kryminały dla ćwierćinteligentów
- Dionizy Kwapisz - przyszły wieszcz, duże nakłady, duży szum, duża, dobra prasa - tylko czytelników
niedużo
- Jan Duda - recenzent-pochlebca
- Apolinary Socha - autor miałkich, ale poczytnych fraszek
- redaktor Magda Rowińska - świetna figura[2], bystra, inteligentna i oczywiście cudownie złośliwa (w granicach, rzecz jasna, przyzwoitości)
- Klemens Tyski - emerytowany prawnik, znany z niesłabnącej miłości do młodych aktorek[3]
- Jerzy Jarski - wicedyrektor wydawnictwa „Oficyna Autorów"
Jesień 1979 (chociaż tomik z 1986). Co ciekawe, narrator - absolwent polonistyki, który maszynę do pisania zamienił na legitymację milicyjną - tytułuje się policjantem. To właśnie jego szef wysyła do ustalenia mordercy Niewczasa, krytyka literackiego o idealistycznym zacięciu. Po przejrzeniu oczywistych tropów (donos na kolegę w 1968, zaniedbywana narzeczona w ciąży), Ryski zaczyna się interesować kolegami krytyka po piórze, zwłaszcza że z maszyny do pisania zniknął przełomowy dokument, mający pogrążyć kogoś znanego. Poza śledztwem trochę szydery ze środowiska artystycznego.
Się pali: carmeny, fajkę, drogie zagraniczne - marlboro, amerykańskie kenty.
Się pije: wódkę Krakus, domowy kompot, coca colę, piwo (tylko pod konsumpcję), herbatę i wodę mineralną (na kaca), wermut, martineau (do brydża), żytniówkę (choć to trucizna, bo robią ją z proszku), śliwowicę, winiak klubowy.
Się kupuje: nielegalną wódkę na placu Zbawiciela, a fakt ten przydaje się do odkrycia osoby mordercy.
Turystyka: malowniczy opis bazaru Różyckiego (“nadwiślańskie corso czy Campo di Fiori”).
Się je: kiepskiej jakości społemowskie krakersy, całkiem dobre flaki w barze.
Się słucha: ballad Okudżawy.
[1] “ z gatunku tych, o których panowie na delegacjach rozmawiają zwykle nieprzyzwoicie, deklarując, co oni by takiej, jak i z jakiego powodu”.
[2] Narrator, zachwycony świetną figurą pani redaktor, ze złośliwą uciechą porównuje ją z koleżanką, przezwaną wdzięcznie “pulpecikiem”: “W dziale umów przedstawiła mnie kilku pracującym tam kobietom i wyjaśniła, z czym przychodzę. Słysząc to urzędniczka o dwukrotnej chyba nadwadze podniosła się z trudem zza biurka, otworzyła drzwi jednej z identycznych jak w poprzednim pokoju szaf i przystawiła do niej taką samą jak poprzednio Magda drabinkę. Reszta różniła się jednak zasadniczo, bo gdy ujrzałem ją wspinającą się z niemałym trudem po uginających się szczebelkach, natychmiast odwróciłem wzrok nie tyle z powodu niesmaku, ile raczej ze strachu”.
[3] “Był przedmiotem kpin połowy miasta, o jego wyczynach opowiadano legendy, dowcipy mnożyły się piętrami, znałem kilku takich, co osobiście asystowali niegdyś przy największych blamażach erotycznych mecenasa, o które zresztą było tym łatwiej, im bardziej starszy pan napalał się, by udowodnić, że mimo nadchodzącej siedemdziesiątki nie powiedział jeszcze w dziedzinie seksu ostatniego słowa”.
Inne z tego cyklu tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lipca 5, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie, prl
- Komentarzy: 1
Uprzedzając ekscytację, niestety nie ma nic nowego na rynku wydawniczym w Polsce, w oryginale oczywiście kilka tytułów się pojawiło, ale chyba nie ma popytu na non-fiction tej autorki. Czemu więc wspominam? Po niedawnej lekturze Żulczyka przypomniałam sobie dramatycznie dawno nie czytane "Wakacje Rachel" i stwierdziłam, że należy mi się coś łatwego i przyjemnego na rozpoczęcie wakacji (kto ma, ten ma, niektórzy chodzą do pracy i kończą wreszcie wymianę okien). Otóż, jak się łatwo domyślić, Keyes o uzależnieniach oraz - w innych tomach o depresji, zdradzie małżeńskiej i porzuceniu czy wreszcie o śmierci współmałżonka - wcale lekko nie pisała. Rachel dramatycznie przechodzi przez odstawienie, wyparcie, boleśnie odkrywa prawdę o swoim nałogu, zalicza nawrót i upadek; nie jest to oczywiście drama i proza na skalę Żulczykową, ale widać doświadczenie i solidny wywiad autorki, nawet jeśli się weźmie pod uwagę, że to oficjalnie chick lit (co autorka obśmiewa, zadając pytanie, czemu lekka literatura dla panów nie jest nazywana "dick lit").
A jak już wyjęłam z półki "Wakacje", to stwierdziłam, że przeczytam sobie wszystkie tomy. O Claire ("Arbuz"), którą mąż rzucił w dniu porodu, a potem łaskawie zgodził się, żeby wróciła, ale pod pewnymi warunkami. O Margaret, uciekającej do tytułowych Los Angeles ("Anioły"), bo odkryła zdradę męża. Najsmutniejszą o Annie ("Jest tam kto?"), gdzie bohaterka łapie się nawet najbardziej absurdalnych sposobów, żeby porozmawiać z mężem, który mtvaął j jlcnqxh, a dodatkowo autorka świetnie opisuje toksyczne środowisko pracy w agencji reklamowej. Wreszcie Helen, najmniej sympatyczna z sióstr Walsh ("Tajemnica Mercy Close"), prywatna detektyw z depresją. Dużo stron, niektóre z nich czytałam 15 lat temu.
PS Gdzie się kupuje anglojęzyczne ebooki w przystępnych cenach?
#68-72
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 4, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 2
[2-27.06.2021]
Osiedle dla bezdomnych i bezrobotnych powstało w 1936 roku według projektu Władysława Czarneckiego, autora pierwszego ogólnego planu rozbudowy miasta. W dwóch rzędach parterowych baraków przy Jarzębowej mieściły się jednoizbowe mieszkania z kuchnią i schowkiem, a do każdego mieszkania dodatkowo należał ogródek warzywny. Dziś baraki są w dalszym ciągu zamieszkane, niektóre są zadbane (kafle, drewno zaimpregnowane, a przed domkiem staw z karpikami i ogródek pod linijkę), niektóre mniej.
GALERIA ZDJĘĆ.
Poprzednie epizody: Kolonia mieszkaniowa przy ul. Wspólnej * Kolonia robotników kolejowych * Opolska/Czechosłowacka.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 3, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
debiec
- Skomentuj
Wyjątkowo ciepły czerwiec. Ktoś bezczelnie napada na sklep jubilerski na Hożej, zostawia karteczkę sugerującą akcję polityczną i - uciekając - strzela do milicjanta. Kapitan Korda cieszy się, bo wreszcie “trafił na przeciwnika, który pozwala ocenić rangę własnego zawodu, wysiłku, inteligencji, przenikliwości”. Na podstawie mizernych śladów i enigmatycznych zeznań świadków, Korda ogromną pracą[1] całego aparatu buduje portret pamięciowy (przydają się charakterystyczne okulary przeciwsłoneczne, wyprodukowane tylko w jednym rozmiarze) i powoli odkrywa, kim jest przestępca. W drugim wątku Andrzej, obiecujący student 3. roku Politechniki Warszawskiej, zakochuje się od pierwszego wejrzenia w maturzystce Katarzynie, a ponieważ “ma klasę”, obiecuje dziewczynie, że dotknie ją dopiero wtedy, gdy zabierze ją do Paryża. I nie próbuje nawet jej dotknąć, gdy się spotykają, tylko planuje zdobycie funduszy na wyjazd; rozważa okradzenie ciotki, która “sprzed wojny” ma trochę sreber, ale w końcu wymyśla inny plan - napad na sklep jubilerski za pomocą skradzionej w tramwaju broni. Podczas ucieczki zawodzi go jednak osławiona inżynierska logika i strzela do przypadkowego milicjanta, od tej pory jest zbiegiem (i, ależ to zabawne, nie spotka już nigdy Katarzyny, z którą chciał od pierwszego wejrzenia pod paryskim niebem). Ten wątek to wgląd w głowę Raskolnikowa bez wyrzutów sumienia, psychopaty, który z każdej sytuacji wyciąga dla siebie korzyść (ba, nawet spowiada się z przestępstwa, żeby uzyskać psychiczną ulgę[2]). Jako że w Polsce nie udaje mu się sprzedać skradzionych precjozów, usiłuje uciec do NRD albo Danii, w tym celu rozkochuje w sobie przypadkiem poznaną w pociągu Agnieszkę, naiwną córkę rolnika, która widzi w nim szansę na lepsze życie dla siebie.
Się pali: na zabawie, ale potem głowa boli (no bo przecież nie od wódki), fajkę.
Się je: rzodkiewki, jajka na miękko i bułki.
Szowinizm powszechny: “rzucała głową jak pensjonarka”, “ślepa kobieca satysfakcja”, kiedy kobieta widzi, że zrobiła wrażenie na mężczyźnie, irytacja kobiety z powodu spóźnienia i odrzucającego zachowania to “humory” i “miłosne gierki”. Korda obiecuje żonie popołudnie w domu, ale praca wygrywa (“A nawet gdybym został ― pomyślał ― kobieta tkwi z dziećmi przed telewizorem, potem zajmie się kolacją. Na kolację wrócę”). O zachowaniu Andrzeja w stosunku do Agnieszki (“nieznaczna tępota rysów dowodziła, że dziewczyna nie uczyła się długo, nie spędzała czasu na czytaniu” czy w scenie z aparatem[3]) nawet nie wspominam.
Się pije: cytrynówkę, bo od wina boli głowa, pomarańczówkę (żeby przetrwać do rana w marynarskiej knajpie).
Się podróżuje: latami zbiera się 20 tysięcy i z Orbisem płynie “Batorym” na Wyspy Kanaryjskie przez trzy tygodnie.
[1] Milicja rozsyła funkcjonariuszy do wszystkich miejscowości skomunikowanych kolejowo z Gdańskiem, a dodatkowo zawozi znajomych Andrzeja z Warszawy do Szczecina w celu rozpoznania zwłok, na co studenci się cieszą, bo…
― Przepraszam panów za tę nieoczekiwaną podróż ― powiedział głośno ― ale to obywatelski obowiązek, którego mamy prawo wymagać od każdego.
― Oczywiście, oczywiście ― rzucił prędko Laskowski. ― Nie byłem jeszcze w Szczecinie. Całkiem ładna podróż nad morze za państwowe pieniądze. Do tego w lecie. Kto by się krzywił na taką propozycję!
[2]
Andrzej szedł wzdłuż konfesjonałów, starając się tłumić odgłos kroków. Potrzebował ciszy, skupienia. Zatrzymał się przed jednym z konfesjonałów.
― Chciałbym się wyspowiadać ― powiedział wyraźnie. Jego słowa zabrzmiały na tyle głośno, aby mógł utwierdzić się w swojej odwadze.
Od ołtarza rozległ się delikatny dźwięk dzwonka. Zaczęła się msza. Andrzej wstał z klęcznika i przeszedł do bariery dzielącej wiernych i kapłana. Wstąpił uroczyście na schodek. Był pewny, że coś przełomowego dzieje się w jego życiu. Nie miał podobnego wrażenia nigdy dotąd ― ani po maturze, ani po zdaniu egzaminu na pierwszy rok studiów. Uczucie lekkości, spowodowane postem, wzmogło się. Przyjął komunię i stanął znów na placu. Chciało mu się fruwać, jakby miał skrzydła u ramion. Obrzucił spojrzeniem krzyżujące się ulice, obejmując nim cały świat. Naprzeciw kościoła mieścił się bar samoobsługowy.
Andrzej zażądał setki i wypił ją jednym haustem.
[3] Nie załadował kasety aparatu i teraz dostrzegał cały komizm sytuacji ― biegającą, podnieconą Agnieszkę, przekręcającą nie istniejący film. Wszystko jedno ― myślał. ― Robimy zdjęcia. Przyszliśmy tu robić zdjęcia.
Inne z tego cyklu, inne tej autorki.
#67
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 1, 2021
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, 2021, panie, prl, klub-srebrnego-klucza, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
[13.06.2021]
Już po kilku latach udało mi się spędzić trochę czasu w rodzinnym mieście (patrz: Włocławek) w formie spaceru. Dawno, dawno temu, na lekcję wychowania fizycznego w liceum o tych porach roku, kiedy nie było mrozu i nie lało rzęsiście, byłam wyganiana z resztą klasy do pobliskiego parku pod wezwaniem Henryka Sienkiewicza. Położę zen na pomysł nakazywania nastolatkom biegania na 5 km na czas na ocenę bez żadnego przygotowania (tytułowe "trzy mostki", będące we frazie "a teraz, kochani, biegniemy przez trzy mostki" największą groźbą), dość powiedzieć, że park zupełnie nie kojarzył mi się latami jako miejsce spacerowe. Teraz, po renowacji i zagospodarowaniu dawnych nieużytków nad Zgłowiączką w Park na Słodowie i Ogród na Pompce (sic!), skojarzeń już nie mam, bardzo przyjemny spacer nad rzeczką. Szkoda, że tak nie było w moich licealnych czasach, byłaby to świetna trasa do i ze szkoły.
Sukulenty na dachu!
Liceum / Można w latawce
Plac Wolności (pałac Mühsama)
W parku / Po lewej stronie (chyba!) była moja klasa, pracownia ZPT
GALERIA ZDJĘĆ
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 30, 2021
Link permanentny -
Tagi:
wloclawek, polska -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Komentarzy: 4
1896. Nad Londynem przelatuje dziwny, świetlisty, skrzydlaty pojazd, rozsiewając drobinki światła. Trzy lata później, Amalia True prowadzi schronisko dla Dotkniętych (Touched), głównie kobiet, które od trzech lat mają nadnaturalne moce - oddech zamieniający rzeczy w szkło, nadludzka siła, ogromny wzrost, mówienie wszystkimi językami naraz, lewitacja i inne. Łatwo się domyślić, że Dotknięci nie mają najlepszej prasy, zwłaszcza że przed organami ścigania ukrywa się Maladie, seryjna morderczyni, której siły dodaje ból ofiar. Z ulic znikają też niektóre Dotknięte, Amalia - wraz z wynalazczynią Penance - usiłuje wyśledzić zarówno Maladie, jak i to, kto porywa kobiety. Tyle że ten serial nie do końca jest o tym; w ostatnim odcinku pierwszego sezonu (połowy pierwszego sezonu?) sytuacja zmienia się o 180 stopni, gdy narracja wraca do powodu pojawienia się dotkniętych. Jest trochę wielkiej polityki, trochę zakulisowych gierek i nietypowy dom uciech prowadzony przez ekscentrycznego bon vivanta.
Jakie to jest pyszne - taki crossover “Umbrella Academy” z “Osobliwym domem pani Peregrine” z “X-Men” i elementami “Sherlocka Holmesa”, a niespodziewanie do tego dochodzi glcbjl fs m znevarf v bopą enfą Tnynaguv, xgóen zvnłn jcłlj an mzvnal j jvxgbevnńfxvz Ybaqlavr; tqmvrś cboemzvrjn grż vqrn, żr zbżr gb jfmlfgxb gb jveghnyan emrpmljvfgbść. Whedon ma na koncie i seriale kultowe (dla mnie “Firefly”, dla innych pewnie “Buffy”), i mocno takie sobie (niesławny “Dollhouse”), “The Nevers” zapowiada się przyzwoicie, chociaż raczej kultowe nie będzie.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 29, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 4