Trylogia irlandzka o dzielnej Agnes Browne, która dopiero w wieku 47 lat dowiedziała się, co to takiego jest "organizm", bo wcześniej s.e.k.s ograniczał się do tego, żeby cicho leżeć. Oczywiście ku pokrzepieniu serc, bo historia opowiada o straganiarce z Dublina, która z biedy i ubóstwa wyrywa się dzięki dobrze wychowanym (w większości) dzieciom. I przyjaznym zbiegom okoliczności.
Kolejny raz powala mnie blurb na okładce. Albo osoba recenzująca ma szczególne poczucie humoru, albo sponurzałam w kwiecie wieku. "Powieść pełna zniewalającego śmiechu" (tak, zupełnie jak "Rower przemocy"). Czytam i szczęka mi opada coraz niżej. A to tatuś spuszcza mamusi wpierdol w przerwach między robieniem jej siódemki dzieci. A to koleżanka ma raka. A to pani bohaterka rzyga pod barem i wypada jej mostek (zapewne zęby jej wybił śp. mężulek) i wtedy podrywa ją uroczy Francuz, który nie zauważył, że pijana Agnes trzyma zęby w chusteczce. A to ledwo dają sobie radę, bo jak można utrzymać siedmioro dzieci z tego, co matka zarabia, sprzedając owoce na straganie? A to jeden z synów, skinhead, spuszcza z kolegami lanie swojemu bratu-gejowi (wprawdzie przez pomyłkę, ale jednak). A to jeden z synów trafia do więzienia, bo po pijaku zabił człowieka. A to córkę mąż tłucze. Czyta się dobrze i szybko, ale osoba, która pisała o salwach śmiechu i sielskości tego radosnego swiata Irlandii lat 70. i 80., ma chyba coś zwichrowane. Najbardziej przeraża mnie, że akcja książki nie dzieje się w XX-leciu międzywojennym, tylko prawie że współcześnie (podobny problem miałam z "Kobietą, która wpadła na drzwi" Doyle'a).
#23-25
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 20, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 5
Czwarta część pechowego nauczyciela angielskiego z małego miasteczka. Pech się zaczął przed rozpoczęciem cyklu, gdy poślubił grubą Evę. Potem już było tylko gorzej - aresztowanie z powodu gumowej lalki, żona odkrywająca swoją s.e.k.sualność, cztery córki w jednym rzucie. W tej części Eva z córkami odlatuje na wakacje do wujka w Ameryce, przez co siła rażenia 4 panien Wilt, które głównie interesują się wykorzystaniem s.e.k.sualnym czarnej służby i życiem erotycznym wujka, przenosi się na inny kontynent. Wilt, korzystając z wolnego, idzie na spokojną pieszą wędrówkę, szukając staroangielskich korzeni, ale szybko przypadkiem wplątuje się w aferę polityczno-pedofilsko-wendetową. Jest niesmacznie, ale śmiesznie. Jak to u Sharpe'a.
#22
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 20, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Wysłać link:
http://www.spotthedifference.com/
Do zobaczenia. Może jutro.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 16, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 5
No nie mogłam się powstrzymać. W Tchibo mają całą wystawkę w prześlicznych pomarańczowo-żółto-czerwonych kolorach. Ograniczyłam się do ceramicznych podkładek. Czterech. Chociaż miałam ochotę wziąć całą zawartość półki. I wytapetować tym kuchnię. I kawałek pokoju.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 14, 2007
Link permanentny -
- Skomentuj
Prasówka:
"śląska policja zatrzymała pięciu mężczyzn, którzy oszukiwali na handlu węglem. Oszuści wpadli na gorącym uczynku podczas mieszania 600 ton węgla z gruzem. Policja przejęła też nagrania wideo, na których przestępcy rejestrowali cały proceder. Robili to, bo nie ufali pracownikom, którym zlecali mieszanie węgla z kamieniami i gruzem."
Reportaż z wyjazdu do Warszawy. Najlepiej skrótowy w formie słowotoku:
- Zgubiłam się na podstawie mapy z Zumi i siwa pilotowała mnie komórką.
- Kot siwej jest boski (mogę okazać).
- Ser Bursztyn jest boski (nie mogę okazać).
- Żoliborz ładny, ale <lokalny-szowinizm-mode>Sołacz ładniejszy</lokalny-szowinizm-mode>.
- Warszawa w dzień jest całkiem nieźle oznaczona, nazwy ulic na narożnikach nie są złe.
- Dom kilkadziesiąt km pod Warszawą to dalej "w Warszawie".
- Z jednej strony fajnie mieć dom w lesie, bo las, z drugiej - niefajnie, zwłaszcza jak się szambo zapełni w niedzielny poranek.
- Sąsiedzi zrobili fajerwerki, lubię.
- Grill się słabo świeci, jak pada.
- 9-tygodniowy pies Welsh terrier to fajna szczotka, która ma rozmiary małej zmiotki, takąż funkcjonalność, ale pełnowymiarowo umie warczeć i szczekać na obcych. Prawdziwy brytfan (brytfanna, bo suczka).
- TŻ jest sławny, ludzie robią notatki w kajeciku, że go poznali.
- Określenie "droga krajowa 2" nabiera znamion przekleństwa, zwłaszcza jeśli się zjedzie na nią z autostrady.
- Bar Ułański w Bedlnie(?) sympatyczny, dużo naleśników i świetna wątróbka drobiowa z cebulą, jabłkiem i suszonymi śliwkami.
- Satanistyczna czarna deska klozetowa w płomienie na parapetówkę działa.
- Bardziej działa huśtawka ogrodowa i hamak, zwłaszcza jeśli w bundlu jest usługa złożenia.
Albo fotki:
Nuda, nie?
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 13, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Przydasie, Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
warszawa, polska
- Komentarzy: 10
Administracja osiedla, zapewne wspomagana jakimiś oszołomami, dorobiła do częściowo ogrodzonych drenwnianymi płotkami śmietników furtki. Dziś o 8 rano zmusił mnie do awaryjnego odziania się pan administrator, który przyniósł klucz, albowiem od dzisiejszego rana śmietniki są z przodu zamknięte. Nic to, że można przejść z tyłu płotka, albo - co dość powszechne w przypadku podrzucaczy na sępa - wrzucić za płot. Ordnung muss sein.
Jestem zmęczona po długim weekendzie. Może w weekend odpocznę.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 9, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 3
Ona - platynowy blond, różowe oprawki okularów, ubrana w coś cudacznego typu góra od kombinezonu, zapinana pod samą szyję i dżinsy z ozdóbkami.
On - nie pamiętam, taki nijaki.
Stoją za mną w kolejce po naczosy i popcorn i dyskutują. Słodko, oboje pełni wzajemnej sympatii. "To ja kupię za moje, co chcesz, skarbie", "Dla mnie to, co zwykle. Jak bierzesz za swoje, to ja potem kawę nam kupię" i inne takie okolicznościowe pierdołasy. Zamówili, czekają, ja zbieram portfel, kwitki i naczosy i kątem ucha słyszę dialog:
On: Tylko idź jeszcze się wyszczać i wysrać, żebyś w czasie filmu nie latała.
Kurtyna.
Reakcji onej nie zarejestrowałam, ale chyba była pozytywna.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 6, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 9
IKEA, co by nie mówić, nie sprawia problemów. Jedno z pudełek na buty okazało się być pęknięte, pojechałam, przyjęli reklamację bez słowa, dali nowe, do widzenia. Byłam wczoraj bardzo dzielna, z garderoby wyekspediowałam na śmietnik koło 10 par starych butów, co to "jeszcze można w nich iść do sklepu". Jasne, można. Tylko po co? Podobnie ze starymi koszulami, znoszonymi sukienkami sprzed 15 kilo (jasne, można "po domu", ale w efekcie mam pół szafy "po domu", a szafa - jak wiadomo - nie jest z gumy). Wprawdzie jeszcze skrzynki z ciuchami nie rozdysponowałam między śmietnikiem a koszem PCK, ale powiedzcie - czyż nie jestem dzielna? (dobra, dzielna byłabym, jakbym przestała kupować nowe ciuchy. I książki. I jedzenie. Jassne).
Jest pięknie:
Z okazji zaoszczędzonego miejsca zainaugurowałam na balkonie wiosnę za pomocą kupionej od przemiłego pana lawendy:
Sadzenie lawendy nie obyło się bez towarzystwa konsumentów:
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 5, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Przydasie, Koty, Fotografia+
- Komentarzy: 7
- Poziom: 2
Kliniczny opis leczenia i procesu jednej z bardziej znanych osób z osobowością wieloraką (oparty na faktach). Osobowości Milligana na początku nie wiedziały o sobie wzajemnie, każda z nich miała inną funkcję i inne umiejętności. Nastolatek David czuł ból, kiedy Billy obrywał od ojczyma lub złego świata, brytyjski intelektualista Arthur się uczył biologii i medycyny, jugosłowiański żołnierz Ragen dbał o bezpieczeństwo, 20-letnia Adalana zajmowała się domem i gotowała, Allan malował obrazy... W sumie okazało się, że Billy ma ponad 20 różnych osobowości, z których każda była równie prawdziwa, a wszystkie usiłowały osobowość podstawową utrzymać przy życiu (podejmowała próby samobójcze po tym, jak nie pamiętała, co zrobiły jej inne osobowości). W wyniku "pomieszania" bardziej kłopotliwe części osobowości Billy'ego zaczęły okradać ludzi, gwałcić kobiety i handlować narkotykami, przez co Milligan trafił do więzienia.
Opis procesu, precedensów i zawiłości prawnych dość nudny, natomiast bardzo wciągająca jest historia odkrywania poszczególnych osobowości, integracji w jedną całość i przyczyn rozpadu osobowości Billy'ego. Zintegrowany Billy nie miał wszystkich umiejętności (w tym językowych i zręcznościowych - jedna z osobowości mówiła po jugosłowiańsku, druga umiała otwierać zamki i wydostawać się z więzów), które miały jego inne "ja". W wikipedii można porównać z rzeczywistością, ale na oko Keyes wiernie przedstawił materiały z leczenia i procesu.
#21
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 5, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 4
Powieść dla kobiet
Jakby ktoś jeszcze nie zauważył, mam słabość do czeszczyzny. I wyrabiam sobie coraz większą słabość do Viewegha (za sprawą "Wychowania panien w Czechach"). Oliver, podstarzały pracownik agencji reklamowej wywiesza na billboardach w praskim metrze listy do Laury, 20-letniej dziewczyny, która od niego odeszła. Jednocześnie Laura opowiada, jak poznała Olivera i, jak się łatwo z treści listów domyślić, czemu nie są razem. Laura mieszka z matką i obie szukają w życiu tego jedynego. Matka rozczarowana do Czechów (jeden był wieśniakiem, który chodzi do teatru w swetrze, drugi umarł na raka, zostawiając ją z nastoletnią córką), szuka uczucia za granicą, bo jest światową kobietą (nb. strasznie rozbawił mnie opis lotu samolotem do Stanów, chyba autor pierwszy raz wsiadł na pokład i miał niesamowicie dużo entuzjazmu, jak ja w lutym). Córka, rozczarowana do obcokrajowców, szuka Czecha. I znajduje, niestety pierwsze spotkanie przyszłego wybranka z matką pokazuje, że był to wspomniany wcześniej wieśniak w swetrze.
Co fajne - narracja. Bardzo obrazowa, czasem dosadna, podzielona na małe kawałki. Błyskawicznie wciąga. Sporo o s.e.k.sie, sporo o mieszkaniu razem, o fascynacji, która szybko przeradza się w rutynę, o tym, czy warto, żeby rodzice akceptowali nasze wybory i czy my jesteśmy w stanie zaakceptować rodziców partnera. Dużo o Czechach.
Uczestnicy wycieczki
Przede wszystkim fajne jest to, że pisze metaksiążki - nie bardzo wiadomo, gdzie kończy się akcja, a zaczyna zabawa autora. Znany praski pisarz jedzie na wycieczkę autokarową do Włoch, żeby napisać powieść o ludziach na wycieczce. Do pewnego momentu powieść to historie poszczególnych uczestników wycieczki, które powoli przeradzają się w pełną rozliczeń ze sobą, krytykami i światem spowiedź pisarza u progu kryzysu wieku średniego. Pociągająca, ale głupiutka pilotka wycieczki, 30-letnia bizneswoman, fundującą rodzicom wspólną wycieczkę, poseł z żoną i synem na progu rozwodu, dwie staruszki, podróżujące może po raz ostatni, dwóch gejów, nastolatek zastanawiający się nad swoją s.e.k.sualnością, emigrant z byłego ZSRR są pozbierani w jedno miejsce i niekoniecznie wiadomo, czy naprawdę leżą na włoskiej plaży przy hotelu, czy znajdują się w głowie pisarza, kończącego powieść w swoim mieszkanku w Pradze. Ciekawe.
Inne tego autora: tu.
#19-20
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 5, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Komentarzy: 2