Chcę! Chcę! Chcę!
... taką koszulkę. Kupię sobie na imieniny, nie?
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
... taką koszulkę. Kupię sobie na imieniny, nie?
Skąd autorzy plakatu "Jedziesz szybciej niż myślisz" wiedzą, jak szybko myślę?
Książka z polecanek od Barbarelli. Nie chwyciło. Cały czas miałam nadzieję, że się okaże, że książka cudowna, świetna i że będę do niej wracać. Ale nie będę. Ot, trochę mniej standardowe romansidło, ale jednak romansidło. Straszliwie cipowata bohaterka (tak cipowata, że miałam cały czas wrażenie, że rzecz się dzieje w czasach wiktoriańskich, a nie w epoce komórek i fast foodów) ma w szkole barwną przyjaciółkę, przyjaciółka nagle znika, niezborne dziewczę (przepraszam, dobrze ułożone, grzeczne, prawe, jedynie jąkające się nieco w stresie) ma żal, dorasta, dalej ma żal, przechodzi przez dwóch facetów, dostaje list od przyjaciółki, jedzie, poznaje kolejnego faceta, pojawia się dwoje dzieci, pointa i koniec. Czyta się nieźle, ale nic więcej. A, jest ognisty seks. Raz (plus kilka pikatnych historyjek, jak to się robi w Chicago).
Inne tego autora:
#57
Przyznaję się bez bicia, że przeczytałam "Transatlantic" i żyłam w błogim przekonaniu, że będzie to film o tym, jak Felka Huffman płynie sobie statkiem. Nie był. Felka była transseksualistą Stanleyem (co ciekawe - pochodzenia żydowskiego), który powoli stawał się Bree - Sabriną. W międzyczasie okazało się, że w burzliwej młodości udało jej się spłodzić syna, a owoc tej jednej nocy z koleżanką w college'u siedzi w areszcie dla młodocianych na drugim końcu Stanów. Bree jedzie z synem z Nowego Yorku do LA. Trochę film drogi (bo w Stanach drogi mają, nie to co u nas - 12h i jesteśmy Zupełnie Gdzie Indziej), trochę o tym, jak to ciężko być transseksualistą (no, ciężko), a trochę o tym, po co człowiekowi w życiu rodzina. Refleksyjny, czasem śmieszny. Jak się komuś podobało "Broken flowers" Jarmusha, to ten też się spodoba.
Zbiór felietonów irlandzkiej pisarki. O życiu. O rodzinie, pracy, byciu alkoholikiem i wychodzeniu z nałogu, o hobby, podróżach (Irlandka w egzotycznych Niemczech i Czechach), o porach roku, Sylwestrze i przyjaźni. Ładne, zgrabne i bardzo przyjemnie się czyta.
Inne tej autorki tu.
#56
M. in. po to, żeby po powrocie z pracy polecieć do nich po klucz od własnego domu, bo ten, którym rano drzwi zamykałam, został w kieszeni żakietu w pracy.
No i nie wiem, czy pochwalić, czy pomarudzić. Nie jest to "Niebieski autobus", ale i nie do końca słaba książka. Dziennikarka z doświadczeniem przenosi się ze stolicy do zapadłej dziury, żeby pracować w prowincjonalnej, wychodzącej w zależności od tego, czy naczelny ma pieniądze na koncie, czy nie. Decyzja podjęta łatwo, bo dziennikarka bogata w wyniku spadku, mąż-filmowiec, z którym partnerski związek polega na tym, że on lansuje za kulisami kolejne gwiazdki, a ona sponsoruje jego hobby (film) i Jest Cierpliwa, córka-studentka, która w domu bywa jak w hotelu, a jedynym stworzeniem, wprowadzającym trochę ciepła, jest kot Blondyn. Dość przewidywalnie prowincja okazuje się być miejscem wartościowym, pełnym rozmaitych osobowości, z gierkami politycznymi oraz pewnym przystojnym lekarzem, z którym najpierw się bohaterka nie dogaduje, a potem i owszem. Generalnie książka zawiera tzw. święte prawdy - z pieniędzmi się łatwiej żyje, ludzie, którzy umierają, widzą więcej i mogą robić za wyrocznię (aczkolwiek mnie i te osądy wydawały się nieco dziwne, i ta łatwość, z jaką każda opinia przekonywała Hannę-dziennikarkę), tylko prowincja tak naprawdę pozwala na Prawdziwe Życie. Postacie są sporą zaletą książki - policjanci bracia Kaczorkowie, pół Polak-pół Niemiec Karol Morgen, dobrotliwy ksiądz czy galeria postaci z polityczno-społecznego światka prowincji. I oczywiście - warsztatowo dobra.
Inne książki tej autorki tu.
#55
Panna (4-09-2006 13:56)
hej, gdzie moge znaleźć standardowe formatki do wysyłania maili ?
Ja (4-09-2006 13:57)
W pliku takim a takim
Panna (4-09-2006 13:58)
aha
Panna (5-09-2006 9:38)
hej Zuzka - macie może jakieś graficzne formatki maili ? - standardowe ?
Jestem oazą spokoju. Może ktoś ukradł wczorajsze pliki z szablonami maili?
Z bardziej funny newsów - na Węgrzech kręcą węgierski remake Świata według Bundych ("Married with Children"). Emisja w październiku, coś czuję, że efekt może zabijać.
W sobotę snipnęłam DVD Woody Allena. Chwilę potem dostałam maila z numerem konta, na które mam uiścić. Drugą chwilę później komentarz, pozytywny, treści "Wszystko OK. POLECAM!". Trzecią chwilę później - maila z informacją, że komentarz to pomyłka i sprzedający ma jednak nadzieję, że wpłacę i będzie "wszystko ok".
Wygrałam w Lotto. Ph34r my h4ck3ur sk1ll5.
A konkretnie to wczoraj dorabialiśmy klucze, miałam 100 zł w jednym kawałku, pan dorabiacz nie miał wydać i poszłam rozmienić do kiosku. A że pani patrzyła z wyczekiwaniem, to coś kupiłam. Kuponik, bo nie było niczego fajnego w gazetach...
Mam w Fabryce nową pannę "techniczną". No, stosunkowo nową, bo od lipca pracuje. Ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Panna zaczęła jak w żydowskim dowcipie, w którym stary Żyd jedzie pociągiem, co chwila śmieje się, a potem macha z lekceważeniem ręką (opowiada sobie dowcip, a potem sobie przypomina, że go zna). "Oracle? Żaden problem, znam. CVS? Żaden problem, znam. Php? Żaden problem, znam". W praniu okazało się, że znać to i zna, ale codzienna obsługa jest dość kłopotliwa. A to nie umie wyszukać, w jakim pliku jest jaka definicja funkcji, co oznacza zmienna o jakże mylącej nazwie "uid", zdefiniowana jako integer (dla nietechnicznych - liczba całkowita), czy jest to może login (tekst) i w jakim kodowaniu jest zakodowany... Po zadaniu pytania co 10 minut pytanie ponawia w przypadku braku odpowiedzi, bo skoro nie odpowiadam, to raczej nie może być tak, że mnie nie ma albo jestem zajęta. Przed chwilą pisząc do niej na GG, przypadkiem zamiast "globalnie" napisałam "głupalnie". Zupełnie nie wiem, skąd mi się ta literówka wzięła.
Czemu takie trujdupy za mną się snują?