taaa, nadzwyczaj często trafia się w windzie scenka rodem ze Świra :)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Poniedziałek rano. Wkurw, zmęczenie po weekendzie, niechęć do czegokolwiek, a zwłaszcza prezentacji o 14, bolące gardło. Sznurek od pena zaplątał mi się w smycz od pracowego pikacza i upadł mi na środku korytarza, więc musiałam się schylić pod nogi idącej za mną rozćwierkanej panny z banku i nie udało mi się pojechać windą sama, żeby jeszcze przez chwilę poczuć samotność. Panna, odziana w niebieską koszulę i beżowe spodnie, w windzie spotkała kolegę ("o, i ty tutaj!" - dziwne, pracują w jednym budynku i się spotykają) i wśród perlistych ćwierknięć zwierzyła się, że w piątek była w dżinsach i normalnie nikt jej nie poznawał. Przy walce z chęcią stwierdzenia, że było te dżinsy na dupę założyć, a nie na głowę, przeszedł mi poranny wkurw. No, trochę przeszedł.