Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Peng Shepherd - Księga M

Współcześnie. Na targowisku przypraw w jednym z miast w Indiach znika cień przypadkowego człowieka, staje się to sensacją, transmitują to wszystkie telewizje i Internet. Nie da się tego wytłumaczyć żadnym znanym zjawiskiem astronomicznym, tym bardziej, że wszyscy inni cienie mają. Oczywiście do czasu, bo niebawem cienie tracą kolejni ludzie. Sensacja powoli przygasa do momentu, kiedy okazuje się, że oprócz cieni ludzie tracą pamięć, co samo w sobie już jest straszne, ale katastrofalne staje się w chwili, kiedy zapomnienie o jakiejś rzeczy wymazuje ją z rzeczywistości. Oczywiście czytelnik nie dowiaduje się wszystkiego, również tego, jak wygląda świat po tak drastycznej zmianie rzeczywistości, od razu, ale powoli - z narracji czterech osób, które przeżyły katastrofę: Ory’ego, którego żona Max straciła cień; Max, usiłującej za pomocą dyktafonu opóźnić utratę wspomnień; Naz, Iranki, która tuż przed katastrofą przyjechała do USA na mistrzostwa świata w łucznictwie; wreszcie Amnezjaka, człowieka, który tuż przed opisanymi wydarzeniami w wyniku wypadku stracił pamięć.

To bardzo nierówna książka. Zawiązanie akcji jest świetne, podobnie pomysł na świat - do pewnego momentu, finał też jest znośny (mimo że pojawiają się magia). Całość jest niezłą metaforą pandemii o nieznanym źródle i w zasadzie bez możliwości wyleczenia, co ciekawe, to książka z 2018 roku. Niestety pomiędzy jest przeraźliwie długa opowieść drogi, pełna bohaterów i wydarzeń, niespecjalnie ważnych dla fabuly, pojawiają się tylko dlatego, by czterej bohaterowie mogli się spotkać w Nowym Orleanie. Zmęczyłam się czytając. Zabrakło mi też nieco logiki w znikaniu rzeczy - wystarczyło, że komuś bez cienia przypomniano o czymś, o czym zapomniał, wtedy ta rzecz znikała (np. napisy na opakowaniach jedzenia). Gdyby było to konsekwentne, przy mniej więcej połowie populacji dotkniętej dziwną amnezją zniknęłoby wszystko, a tak się nie dzieje.

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 15, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panie, sf-f - Skomentuj


Paul Auster - Dziennik zimowy

Robiłam do tej książki co najmniej trzy podejścia, bo nie dość, że biografia, to jeszcze napisana jest w drugiej osobie. 64-letni Auster opowiada sobie o sobie. Enumeratywnie wymienia miejsca, w których mieszkał i opisuje, jakie wspomnienia z nimi ma i w jakim momencie życia był. Wylicza rodzaje batoników, które jadał, kiedy był dzieckiem i lubił słodycze. Wymienia kobiety, z którymi sypiał, niestety po dziadersku uważając, że dla niektórych dam negocjowalnego afektu było to wydarzenie życia; owszem, większość opowieści to zachwyt drugą żoną, ale lekki niesmak mi pozostał, podobnie jak po opisach złapania choroby wenerycznej. Jest dosadnie przyziemny, wspominając np. o defekacji i demitologizując zachwyt wielkimi pisarzami, przesprytnie stawiając się w tym samym szeregu co Keats, Joyce czy Molier. Skupia się na sobie, na swoich chorobach i dolegliwościach, ponownie katalogując każdą niedyspozycję i rozliczając każdą bliznę. Absurdalnie, mimo tego wszystkiego to świetnie napisane wspominki z życia twórcy, niepewnego siebie, wiecznie wątpiącego w wybory i miejsce w świecie, usiłującego zrozumieć swoją rolę w społeczeństwie, rodzinie i związku. Świetnie napisane mimo użycia drugiej osoby, szybko przestaje to przeszkadzać w lekturze. Przeczytałam gdzieś, że “Dziennik zimowy” brzmi jak coś, co nie miało być opublikowane za życia, tylko notatki do szuflady; trochę szkoda by było, jakby nie zostały opublikowane.

Inne tego autora.

#79

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 12, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, biografia, panowie - Skomentuj


Zofia Bystrzycka - Zamknięte oczy

Karol Kresz ma 41 lat i jest urzędnikiem. Kiedyś był ambitny i po linii Partii, teraz przejrzał na oczy i raczej jest zniechęcony i widzi wszystko tylko w czarnych barwach. Julia Kreszowa ma 34 lata i jest aktorką. Niezbyt dobrą, ale jeszcze młodą i ładną, chociaż to ostatni dzwonek dla niej (sic!). W domu Kreszowie się mijają, ona nie słucha jego narzekania, on nie słucha jej opowieści o teatrze. Wisi nad nimi, a w zasadzie nad Julią, niewypowiedziany żal o to, że Karol sześć lat wcześniej pozwolił jej na aborcję. Powtórzę, on jej pozwolił: “Wchodziła w zawód aktorki — ciąża przerwałaby jej pracę na wiele miesięcy. Więc właściwie sama dziecka nie chciała — ale teraz wiedziała tylko to, że Karol mógł je uchronić od zniszczenia. Gdyby bardzo chciał, gdyby kazał jej uwierzyć, że to dziecko jest im potrzebne do miłości. Ale Karol milczał, właściwie nie miała z nim trudności. Pytała go z wahaniem ukrytym pod decyzją, a on od razu uznał, że inaczej być nie może. Mówił nawet, że jeszcze zdążą, że na razie dziecko powikła im życie”. Jak się łatwo domyślić, ona trafia na swojego dawnego kochanka, Tadeusza, z którym wdaje się w namiętny romans, on zaczyna rozmawiać ze swoją sekretarką, myszowatą panną Jadzią, bo tylko ona go rozumie. Uczucie Julii do zaborczego Tadeusza jednak szybko wysycha, użala się więc nad mężem, który wygląda na chorego i do ich związku wraca dawne przywiązanie.

Niestety, nie jest to kryminał! W międzyczasie autorka miota się między przedstawieniem udręki Karola, który nie jest szanowany w swoim biurze, a detalicznym opisywaniem szczegółów pracy w teatrze - intryg, przygotowań do premiery, humorzastego reżysera, który sypia z jedną z aktorek, zakrapianych imprez i miłostek. Zapewne może to być ciekawe dla tych, którzy pamiętają przełom lat 50. i 60. oraz potrafią odszyfrować postaci ludzi teatru - nieutalentowaną młodą aktorkę, która zawraca głowę staremu, przebrzmiałemu gwiazdorowi, dobrą aktorkę z brzydkimi nogami, apodyktycznego reżysera, starą damę, której wiek już się nie liczy, bo ma szacunek; mnie oba światy znudziły. Podobnie jak przemyślenia na temat “zdobywania” kobiet i różnicy między miłością a prostytucją. Ja przeczytałam, wy już nie musicie.

Się robi zakupy: oczywiście tylko kobiety, wystają długo i cierpliwie w kolejnych sklepach, a w efekcie kupują niewiele i kiepskiej jakości, przez co mężowie z dezaprobatą skrzywią usto nadobne.

Się je: zupę w domu, sałatkę i wędlinę na bankiecie, buraczki, “płaskie mięso w wieńcu jarzyn”, keksy, jabłka.

Seksizm powszedni: kult młodości - kobiety tylko wtedy są wartościowe, kiedy są młode.

„Powinna się trochę malować — pomyślał inżynier. — Dziewczyna, która dzisiaj nie podkreśla twarzy, wygląda na chorą wśród tych wszystkich kolorowych kobiet".

Inne z tej serii.

#78

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 10, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie, z-jamnikiem - Skomentuj


Poznań Pride 2022

[2.07.2022]

Dużo kolorowych ludzi, mnóstwo kolorów i odcieni. W kontrze posępna i nieliczna grupa wildeckich fanatyków ogłaszała, że “Wilda biało - czerwona pedałem nieskażona”, zaś tuż obok równie nieliczna grupa gorliwych chrześcijan modliła się w intencji wyplenienia sodomii. Bardzo miło, chociaż upał.

GALERIA ZDJĘĆ oraz poprzednie parady 2019 i 2021.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 9, 2022

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


Getting On

Szpital, oddział geriatryczny/długoterminowej opieki. Pielęgniarka Didi rozpoczyna pracę i powoli odkrywa detale pracy i ludzi, którzy pracują na oddziale. Praca jest trudna - pacjentami są osoby starsze lub nieuleczalnie chore, często leżące lub kłopotliwe w obsłudze. Załoga jest nieliczna - siostra Dawn, która swoje życiowe problemy usiłuje naprawiać w pracy, doktor James, głównie skupiona na często egzotycznej pracy badawczej (nowa skala uformowania stolca, katalog narządów rozrodczych osób geriatrycznych), do której bezlitośnie próbuje angażować personel i pacjentów oraz Patsy, przełożony pielęgniarek, trochę gej, ale nie do końca. To nie jest taka komedia-komedia, bo i tematyka minorowa - starość jest raczej smutna, bywa żałosna, szanse na to, że pacjent odejdzie, są większe niż na innych oddziałach, ale dzięki skomplikowanym intrygom i często wyrafinowanym pomysłom na czy to uzyskanie grantu, poprawę życia prywatnego czy zwyczajny ludzki nieogar albo konieczność zatuszowania wpadki, wszystko robi się bardzo zabawne, tyle że w takim klimacie “kto pracował w szpitalu/przy badaniach naukowych, ten się w cyrku nie śmieje”.

Co ciekawe, to kopia brytyjskiego serialu pod tym samym tytułem. Obejrzałam pierwszy odcinek i fabuła jest w zasadzie identyczna, nie wiem, jak dalej. W finałowym sezonie wersji amerykańskiej pojawiają się gościnnie Dawn i doktor James z serialu brytyjskiego.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 8, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Jaroslav Rudiš - Koniec punku w Helsinkach

Trzy przecinające się historie, które w zaskakujący sposób się łączą w finale, ale nie aż tak zaskakujący, żeby było to magiczne. Ole, właściciel baru o nazwie Helsinki w bliżej nieokreślonej niemieckiej miejscowości w dawnych NRD, współcześnie boryka się z problemem lokalowym i ze swoim życiem - nieumiejętnością bycia w związku, życiowymi porażkami, brakiem kontaktu z nastoletnią córką. Utrzymuje tylko przyjaźń z coraz bardziej odklejonym od rzeczywistości Frankiem, który przypomina mu o dawno zapomnianych czasach - byciu punkiem w latach 80. w socjalistycznych Niemczech. Ole wchodzi w dygresję za dygresją, a za swoje niepowodzenia życiowe obwinia jedną sytuację, kiedy pogranicznicy rozdzielili go z anonimową Czeszką, nazwaną przez niego Nancy. Druga historia to pamiętnik “Nancy” (w finale wyjaśnia się, skąd się wziął), nastolatki z Jesenika lat 80., punkówy z kogutem na głowie, skłóconej z rodzicami i szkołą, fanki Sex Pistols, której marzeniem był związek z nieco starszym od niej Helmutem i koncert Toten Hosen. Trzecia, najkrótsza, to strumień świadomości nastolatki współczesnej, anarchistki, zbuntowanej przeciwko ludziom atrakcyjnym, a atrakcyjni teraz są wszyscy nawet ci, którzy w latach 80. byli “pancurami” i walczyli z systemem muzyką, ćpaniem i abnegacją. Anarchistka ukradkiem sadzi rośliny w betonowej dżungli, sprejuje napisy, ale też eskaluje, podpalając samochody. Ole przypadkiem na nią wpada (i wtedy wyjaśnia się, żr gb wrtb póexn) i to daje mu sumpt do próby odnalezienia “Nancy” i odkupienia swojego zaniedbania.

To nie tak, że współczesna historia zastępowalności pokoleń i mentalnej zmiany w pojmowaniu anarchii jest nieciekawa, ale clou tej książki to zapis bujnych lat 80. w ujęciu czeskim, z zamkniętymi granicami, polską “Trójką” jako źródłem muzyki alternatywnej, sprowadzaniem płyt przez rodzinę w Reichu, wąchaniem kleju, służbą zastępczą i obowiązkowym wojskiem, od czego nie zwalniały poglądy. Finał, jak wspomniałam, nie jest cudownym zbiegiem okoliczności - Ole udaje się na poszukiwanie “Nancy”, ale dociera tylko do gospodarstwa przy granicy, gdzie w stodole spędził z Nancy jedyną noc przed rozstaniem, znajduje jej panczurowski plecak, a w plecaku pamiętnik. Czy będzie szukał dalej i czy znajdzie, tego autor nie wyjaśnia.

Językowo świetne, z naleciałościami językowymi właściwymi do epoki (dwujęzyczna Czeszka z lat 80. stosuje mieszankę z niemieckim, współczesna nastolatka dokłada już słowa angielskie), natomiast błędne i niestety wielokrotne użycie słowa "boruta" zamiast "poruta" za każdym razem mnie otrząsało i kazało zadawać pytanie, gdzie był redaktor.

Inne tego autora.

#77

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 5, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Igerspoznan Photowalk - Biblioteka Raczyńskich

[11.06.2022]

Nie liczę już, które to już moje spotkanie z ekipą instagramowych fotografów, ale na pewno nie ostatnie; zdjęcia z kolejnego już czekają. Głównie doceniam towarzystwo ludzi, którzy nie dziwią się, że robię zdjęcia czegoś (a wierzcie mi, spotkałam się z zaskakująco skrajnymi opiniami na temat tego, co WARTO fotografować, a czego nie), ale przede wszystkim daje mi to motywację do pójścia w jakieś miejsce. Do Biblioteki Raczyńskich mogłabym oczywiście wejść z ulicy, ale przez ponad 20 lat, jakie mieszkam w Poznaniu i okolicach, nie udało mi się to - nawet na studiach, kiedy rozpoczynało się karierę studencką od przejścia z tzw. obiegówką po różnych miejscach, jakimś cudem zignorowałam to, co doprowadziło do zabawnych sytuacji po zakończeniu studiów, kiedy to dziekanat miał zgryz, że nie mogę się wypisać z miejsca, gdzie się nie zapisywałam, a oni mają taką rubryczkę w dokumentach, boki zrywać. Wracając do brzegu, weszłam zarówno do nowego, jak i do starego budynku biblioteki i wyszłam zachwycona. Połączenie obu stylów jest gładkie - stylizowana na Luwr fasada od strony Placu Wolności płynnie przechodzi szklanym łącznikiem w nowy, prosty budynek od strony Alei Marcinkowskiego. W środku po "starej stronie" czerwone dywany, złocenia i klasyczne białe regały oraz klimatyczny balkon z widokiem, po "nowej stronie" klimatyzacja, wygoda, szkło i geometria. Przewodniczka barwnie opowiadała też o twórcy biblioteki - Edwardzie Raczyńskim - wynalazcy, podróżniku, ekscentryku; oprócz książek pozostawił po sobie wiele historii, między innymi o dzwoneczkach przywiązywanych do stóp zmarłych czy o użyciu armaty do popełnienia samobójstwa (o czym niebawem, przy okazji innej wycieczki).

GALERIA ZDJĘĆ oraz zdjęcia innych uczestników spotkania.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 3, 2022

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: photowalk - Skomentuj


We Own This City / Phoenix Rising

”We Own This City” to fabularyzowany dokument o korupcji i przemocy policyjnej w Baltimore, na faktach. Znany z innych instytucji publicznych mechanizm podmiatania pod dywan i przenoszenia trudnych elementów na placówkę sprawia, że z policji naprawdę trudno jest wylecieć. Wystarczy odrobina sprytu, żeby w ramach obowiązków służbowych swobodnie łamać prawo - najpierw dla dobra sprawy (zatrzymanie bez powodu, bo skoro to Baltimore, to powód znajdzie się po czy inwigilacja bez pozwolenia), potem już typowo dla zysku. Policjanci Hersl i Jenkins organizują bojówkarski gang, który - poza uzasadnionymi aresztowaniami - planuje akcje tak, żeby udało się odebrać podejrzanym pieniądze, broń czy narkotyki, które następnie znikają, zanim dotrą do depozytu; ba, sami prowokują czasem wydarzenia, żeby przestępstwo miało miejsce, nie wspominając o handlu odebranymi narkotykami. Akcja miniserialu skacze dość losowo między fragmentami wydarzeń z lat 2005-2017, pokazując formacyjne epizody z życia bohaterów, aż po aresztowanie ich przez FBI i przesłuchania; to dość męczący sposób narracji, zwłaszcza że ze względu na mnogość postaci i graczy - gliniarze uczciwi i skorumpowani, wydział wewnętrzny, szefostwo policji, Departament Sprawiedliwości, poszkodowani i przestępcy, Wydział Zabójstw - trudno mi się było zorientować w przebiegu wydarzeń i ich znaczeniu w kontekście całości. Sporo polityki i systemowej przemocy, solidna podstawa pod akcję “Defund the police” - niby to przepis na dobry serial, ale nakręcona świetnym i dynamicznym The Wire, poczułam spore rozczarowanie - mimo niezłych aktorów i cameo kilku osób z “The Wire” (Marlo, Bączur, Herc, Dukie i inni), całość była zbyt chaotyczna, a niektóre wątki nie skończone.

Poddałam się po jednym odcinku “Phoenix Rising” - paradokumencie o walce Evan Rachel Wood o zmianę prawa w kwestii czasu umorzenia odpowiedzialności za przemoc domową. Aktorka opowiada o swoich druzgocących doświadczeniach ze związku z Marilyn Mansonem (kolejny proces o zniesławienie niebawem w social mediach, jak niesławna sprawa Depp-Heard), traumie swojej i innych osób oraz o trudnej drodze do zmian legislacyjnych. I tu podobnie jak w “WOTC” - temat ważny, trudny, ale forma paradokumentu jest dla mnie niestrawna. Dramatyczna relacja z przeszłości Wood przeplatana jest pozorowanymi scenkami typu “Evan i jej partnerka kminią o co chodzi w prawie i robią ładne wykresy na tablicy”, “matka Evan robi zdziwioną minę i wielkie oczy, kiedy córka opowiada o gwałcie” czy relacjami ze spotkań z innymi ofiarami. Chciałam obejrzeć, nie dałam rady, bardziej przystępne dokumenty widziałam na youtube (nie wiem, czy są jeszcze dostępne, nie umiem ich znaleźć).

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 2, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj


Alison Bechdel - Jesteś moją mamą?

Po rozrachunkowej książce z trudnym wspomnieniem po ojcu, niewyoutowanym homoseksualiście, który mógł zginąć śmiercią samobójczą, Bechdel pokazuje mozolną pracę nad próbą zdefiniowania swoich powiązań z matką. Wspomnienia z dzieciństwa przeplatają się z dziejącymi się równolegle z pisaniem książki wydarzeniami - psychoterapią, niekończącymi się rozmowami telefonicznymi z matką, jej reakcją (lub brakiem) na pokazywane jej komiksy o niej, wyimkami z literatury psychologicznej, które maniakalnie czytała Bechdel, wreszcie z życiem samej autorki, jej związkami, pracą i zazdrością o innych. Rzeczy dziejące się współcześnie, wiedza, jaką pozyskuje z książek i ze swoich spotkań z terapeutkami, na które często autorka przenosi swoje uczucia do matki, pozwalają powoli zrozumieć, czemu jej dzieciństwo i życie wyglądało tak, a nie inaczej. Część dotycząca snów i ich znaczenia czy analiz życiorysów i dzieł wiodących psychiatrów czy pisarzy (Woolf, Freud, Winnicott) jest dość kryptyczna dla mnie, nie że nudna, ale pomijalna, natomiast wiele z opisów kontaktów z matką - rozpaczliwe pragnienie przytulenia dziecka w środku dorosłego człowieka, potrzeba docenienia, zwłaszcza w kwestii twórczości czy nawet samo bezkrytyczne zainteresowanie tym, co córka robi - o, to uderzyło bardzo blisko czułego miejsca.

Inne tej autorki.

#76

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 30, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, biografia, komiks, panie - Skomentuj


Witamy na odludziu / Utmark

Utmark to małe norweskie miasteczko na bagnach. Kilkanaście rodzin, kilkoro dzieci, kościół, sklep, dom pogrzebowy, hodowcy zwierząt. Większość mężczyzn spotyka się raz na jakiś czas na pokera. Sielanka. Tyle że nie. Rozgrzewa się konflikt między Finnem, drobnym hodowcą owiec i alkoholikiem, a Bilzim, lokalnym potentatem pochodzenia lapońskiego, właścicielem ogromnego stada owiec i dzikiego psa Horagallesa, który z upodobaniem zagryza owce Finna. Nie pomaga, że żona Finna, Siri, ma romans z Bilzim i zirytowana wyprowadza się do kochanka. Szybko okazuje się, że całe miasteczko podskórnie wrze - pani pastor jest wściekła również na boga, bo jej były mąż, przedsiębiorca pogrzebowy, będzie miał dziecko z nową partnerką; posterunkowy ma problem z hazardem, jest zadłużony u Bilziego i przymyka oko na nielegalne aktywności tego ostatniego; Stein sprowadza dwie pracownice seksualne z Albanii; Siri orientuje się, że związek z Bilzim nie był krokiem w dobrą stronę; kierowca szkolnego autobusu ma nietypowe upodobania erotyczne; kwitnie handel nielegalnym alkoholem; właścicielka sklepu jest nawiedzona przez demona. Do tego w miasteczku pojawia się nowa samotna nauczycielka, która próbuje niektóre z tych problemów rozwiązać.

Miał to teoretycznie być taki norweski “Przystanek Alaska”, ale pokrętło krindżu ma jednak przesunięte mocno. Wszyscy są nieszczęśliwi, wszyscy - poza nastoletnią Marin, córka Siri i Finna - podejmują złe lub bardzo złe decyzje. Trafiłam na jakąś recenzję tego serialu, która głównie skupia się na konflikcie Finn-Bilzi i widzi tylko męską stronę tego świata, traktując kobiety jako drugi, nieistotny plan, a to bardzo krzywdzące. Inna rzecz, że niekoniecznie polecam - obejrzałam bez przykrości, ale niekoniecznie z przyjemnością. Trochę jak z Franzenem - fascynacja tym, jak inni mają źle.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 27, 2022

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1