Więcej o
panowie
Z wszystkowyjaśniającym podtytułem “Jak kultura korpo zrobiła z naszej pracy piekło”. Autor “Fakapu” barwnie wyjaśnia, czemu współczesna praca w warunkach niestabilności (“zmiana jest stałą”) doprowadza ludzi do częstej zmiany pracodawcy, wypalenia, depresji, a czasem i do samobójstwa. Zwierzchnicy odcięci od pracowników, automatyzacja procedur ze wszystkimi paskudnymi konsekwencjami (patrz algorytmy Ubera czy normy w Amazonie), a wszystko to jest pochodną modelu biznesowego Venture Capital, który zakłada szybki zwrot z inwestycji, co najłatwiej uzyskać za pomocą oszczędności na pracownikach (dni wolne, ubezpieczenie zdrowotne, zlecenia zamiast umów o pracę, brak funduszu emerytalnego i dbania o dobrostan). Kilka rozdziałów opisuje najbardziej zrąbane metodyki projektowe, ze Scrumem i Agile na czele, przezabawny akapit poświęcając SAFe, zwanemu Shitty Agile for Enterprise. Końcówka to trochę nudna laurka dla etycznych inwestorów i opisów firm, które wbrew tendencjom rynkowym starają się zadbać o pracownika i w tym widzą model biznesowy.
Inne tego autora.
#138
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 18, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, panowie, reportaz
- Skomentuj
Szósty tom podzielony jest na trzy części. Po wydaniu pierwszego tomu brat nieżyjącego ojca autora próbuje zablokować wydanie tomu drugiego oraz grozi procesem, twierdząc, że opis śmierci ojca i demencji babki, prawdopodobnie wspartej alkoholizmem, jest nierzetelny i kłamliwy, a cała książka jest paszkwilem na rodzinę Knausgårdów. Karl Ove miota się między podcinającymi skrzydła oskarżeniami, problemami z dzieleniem czasu między rodzinę a pracę (oraz sensowność kontynuowania pisania w zestawieniu z bardzo negatywnym odbiorem tego, co już napisał). Nie powiem, że nie zatykałam sobie ust, żeby nie mówić co chwila “a nie mówiłam”, kiedy do autora dotarły konsekwencje tego, że nie żyje w próżni i nadszczere opisywanie swojego życia ma wpływ na innych - rodzinę, znajomych, przyjaciół. Ba, stają się oni pełnoprawnymi recenzentami biografii i mogą zarzucić kłamstwo bądź wejść na drogę sądową.
Część druga to ogromny esej o Adolfie Hitlerze, o tym, co sprawiło, że z bitego przez ojca nastolatka stał się skrajnie egoistycznym kontestatorem mieszczańskiego porządku i dał sygnał do Holocaustu. To nie do końca jest analiza biografii przywódcy Trzeciej Rzeszy, fakty z jego życia przeplatają się rozważaniami o Zagładzie, normalizacji przemocy, konflikcie między “ja” a “my” i w literaturze, i w życiu, o paralelach między życiem Knausgårda i Hitlera, dojściu do sytuacji, w której mord Breivika na wyspie, która wyglądała identycznie jak rodzinna wyspa autora, był dla terrorysty jak najbardziej usprawiedliwiony i logiczny. Uczciwie przyznaję się, że pominęłam ładne kilkadziesiąt stron dywagacji o literaturze i sztuce - Joysie, Mannie, Hamsunie, Celanie, Prouście, Kafce, Biblii itp. - gdzie autor popisuje się erudycją na temat “ja” literackiego, metatekstualności, wzajemnego nawiązywania do siebie, analizuje swój odbiór sztuki i opisuje rolę sztuki kiedyś i teraz, jej ponadczasowość i przeterminowanie. Jakkolwiek doceniam ogrom wysiłku włożonego w research (ogromna i ciekawa bibliografia do tej sekcji) i napisanie tego bloku tekstu w sposób spójny, zdecydowanie na korzyść byłoby wyjęcie go z cyklu albo przynajmniej znaczne skrócenie.
Trzecia część - chronologicznie nakładająca się z czasem pisania tomu 6, to trudna i intymna opowieść o chorobie psychicznej żony autora, Lindy. Trójka małych dzieci, żonglowanie obowiązkami domowymi, praca wymagająca albo odosobnienia do pisania, albo wyjazdów na spotkania, na to wszystko nakłada się załamanie nerwowe Lindy, która wpada w bezdenną otchłań depresji i nie wychodzi miesiącami z łóżka, po czym - po wyjściu z letargu - nie jest w stanie wyhamować i dla odmiany wpada w fazę manii. Na obu biegunach wszystko spada na Karla Ove, który drastycznie ogranicza pisanie, rezygnuje z zawodowych spotkań, żeby zająć się dziećmi ze wsparciem obu babć. Jakkolwiek współuczestniczenie w chorobie partnera nie jest łatwe, w dalszym ciągu podtrzymuję swoją obserwację, jak bardzo przykrym partnerem był autor - wymagającym, nieustępliwym, skupionym na sobie. Skrzętnie wylicza swoje aktywności, obserwuje każde zaniedbanie Lindy, jej “nic nie robienie”, zakupoholizm, spotkania z przyjaciółkami, niezborność domową, unikanie obowiązków. Pali przy niej, nawet kiedy Linda jest w ciąży, bo zależy mu na własnej wygodzie, wszak pół dnia nie palił, wielkie poświęcenie. Kiedy umiera ojciec Lindy, nie ma dla niej żadnej zrozumienia, wymaga potraktowania sytuacji jako normalnej i pozostania w codziennym kieracie, dopiero podczas pisania dociera do niego, jak bardzo nieludzki był i jak w analogicznej sytuacji Linda pozwoliła mu na zajęcie się sobą i przechorowanie odejścia ojca. Z perspektywy czasu finał, jaki dopisało życie - rozstanie z Lindą - zupełnie nie dziwi.
Akcenty polskie: żebracy są “na pewno z Europy Wschodniej”, sądząc po akcencie i ubiorze, zaś Gombrowicz Wielkim Pisarzem Był.
6 tomów, ponad 4300 stron. Wspominałam kiedyś, że przeczytałam głównie dlatego, żeby porównać sobie obraz własny autora ze wspomnieniową książką jego eks-żony, która opisuje ich związek ze swojej perspektywy. Czy żałuję czasu na czytanie? Nie, aczkolwiek bez szkody można było skomasować całość do czterech tomów, wycinając dygresje.
Inne tego autora tutaj.
#137
Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 15, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, beletrystyka, biografia, panowie -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Stara panna (49 lat), właścicielka rasowego szkockiego teriera, odkrywa o poranku zmasakrowane zwłoki w parku. Powiadamia policję, niestety w wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności zgłoszenie nie dostaje wystarczającego priorytetu, co wyjaśnia post factum narrator. Od ostatniego tomu zdążył: zostać sędzią, ożenić się i rozwieść oraz zostać zwierzchnikiem komisarza Palmu. Niestety, mimo że jest narratorem, nie ma żadnej blokady, żeby przedstawić się czytelnikom jako idiota pierwszej klasy. Śledztwo od początku zostaje zaszufladkowane jako “pijak zamordowany przez bandę zwyrodnialców”, a kierowana przez narratora ekipa policyjna zaczyna przeczesywać miasto w poszukiwaniu tzw. “szapoklaków”. Na szczęście komisarz Palmu czuwa i po początkowym zamieszaniu udaje się odkryć, że ofiarą jest niejaki Nordberg, filatelista i astrolog-amator, posiadacz lunety oraz - isn’t it ironic - zwycięzca loterii. Pieniądze z wygranej spadają jak z nieba, bo w kłopocie jest siostrzenica Nordberga, spodziewająca się pozamałżeńskiego potomstwa z jednym z chuliganów. Narrator szybko wyciąga wnioski, szkoda, że ponownie błędnie. Tylko dzięki dociekliwości Palmu i sprytowi Kokkiego udaje się wykryć, skąd tak naprawdę wzięła się kilkumilionowa wygrana Nordberga oraz komu zależało na jego śmierci.
Sporo lokalnego kolorytu - narzekanie na młodzież, zwłaszcza na mocno umalowane i dziwnie ubrane panny (pasiaste skarpetki! i spodnie mocno opięte na atrakcyjnych pośladkach), przegląd grup lokalnych obwiesiów oraz szemranych mieszkańców kamienicy, wreszcie krytyczne spojrzenie na ludzi bogatych, którzy niekoniecznie są wzorami etycznymi. Do wyjaśnienia sprawy przydaje się dokładne sprawdzenie toalety zamordowanego.
Się je: ziemniaki pod kołderką gotowanych śledzi, popijane słabym pilznerem (niespecjalnie mądrze przed wizytą w kostnicy), jajecznicę na boczku, rogaliki, ciastka. Jedzenie to rzecz święta i dlatego nie wolno nikomu w jedzeniu przeszkadzać.
Się pije: jaffę, wodę Vip, słaby pilzner.
Się przemyca autoaluzję: Pisarz ze starej gwardii, to chciałem powiedzieć. Nie, nie mówię o Waltarim. Akademik Waltari przykłada do stylu zbytecznie dużą wagę. Do językowej poprawności i tym podobnych kwestii.
Się bije: żonę, bo się prosi o lanie. Oraz wszelkie problemy w dorosłym życiu związane są tym, że dziecko nie było wystarczająco bite w dzieciństwie.
Inne tego autora.
#136
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 13, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2
1940. Pisarz, Ellery Queen, incognito przyjeżdża do małego miasteczka Wrightsville. Jako że przestawia się jako pisarz, zostaje błyskawicznie zaakceptowany przez miejscowy establishment, wynajmuje skromny, sześciopokojowy domek od potomka założycieli miasta, właściciela banku Wrighta i zaczyna zbierać materiał do powieści. Szybko się orientuje, że jego gospodarze mają tajemnice - najstarsza córka, Lola, zniknęła z domu i po jakimś czasie wróciła w niesławie, podobno rozwiedziona, nikt jej nie odwiedza, a ona sama tęgo popija; średnią Norę narzeczony 3 lata wcześniej pozostawił dzień przed ślubem i od tej pory dziewczyna nie wychodzi ze swojego pokoju. Pisarz zaprzyjaźnia się z najmłodszą, Pat i przez “zaprzyjaźnia się” mam na myśli, że wyrywa ją z ramion aktualnego narzeczonego, spędza z nią dużo czasu oraz dochodzi co najmniej do obściskiwania i pocałunków, o czym wie całe miasteczko oraz rodzina Wrightów. Sytuacja się komplikuje, kiedy wtem wraca Jim, niewierny narzeczony Nory, para błyskawicznie się pobiera, a Wright daje mu stanowisko wspólnika w banku. Młodzi po podróży poślubnej wprowadzają do małego domku, zmuszając Ellery’ego do szukania gościny w posiadłości Wrightów. Wygląda na to, że widmo dramatu wiszące nad małym domkiem zniknęło, ale do czasu. Podczas rozpakowywania rzeczy męża Nora znajduje tajemnicze listy, po lekturze których mdleje; obrotny Ellery i Pat odkrywają, że w listach do swojej siostry Jim opisuje postępującą chorobę w Święto Dziękczynienia, Boże Narodzenie i wreszcie jej śmierć po Sylwestrze. Dodatkowo pikanterii dodaje fakt, że listy były ukryte w tomie “Toksykologii”, w rozdziale o arszeniku. Na początku w małżeństwie Nory i Jima wszystko jest w porządku, ale potem młodą parę najeżdża z przedłużającą się wizytą siostra Jima, Rosemary, wielkomiejska wydra, Jim zaczyna pić do nieprzytomności, a kłótnie pary słychać aż w domu rodziców. Ellery i Pat decydują się prowadzić śledztwo, ale nie informować nikogo aż do sylwestrowej nocy, kiedy rzeczywiście ma miejsce morderstwo. Druga połowa książki to detalicznie rozpisany proces i schizma w miasteczku, którego mieszkańcy są przeciw Jimowi i Wrightom.
Społecznie: panowie w wieku poborowym biorą udział w loterii w Waszyngtonie i “szczęśliwie” losują wysokie numery.
Szowinizm: wielokrotnie nawet wyważone wypowiedzi Nat, przerażonej zagrożeniem, jakie grozi jej siostrze, są określane przez adorującego ją Ellery’ego jako “histeryczne”. Kobiety mogą tylko zajmować się domem i ewentualnie działalnością dobroczynną oraz ładnie wyglądać, nawet jeśli skończyły - jak Nat - studia.
Fatfobia: Ellery zastanawia się, jak Rosemary może się w ogóle podobać mężczyznom, skoro jest taką kupą tłuszczu. Pozostałe dziewczęta są ładne, bo szczupłe. Najmniej poważany ławnik jest najgrubszy, bo grubymi łatwo manipulować.
Tłumaczenie: mocno przestarzałe. Jako że przełomowe momenty akcji odbywają się w amerykańskie święta, pojawiają się dość egzotyczne opisy sposobów świętowania np. Halloween (ze wspomnieniem, że dzieci kładą się spać z obolałymi pośladkami, bo psikusy nie są mile widziane) czy Dnia Świętej Walentyny…
[1] Personalia autora to jednocześnie personalia bohatera cyklu (w "Srebrnym kluczu" pojawił się tylko jeden tom) i pseudonim duetu autorów Frederica Dannaya and Manfreda Benningtona Lee.
Inne z tego cyklu.
#135
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 6, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie
- Skomentuj
Michał Exner przybywa do maleńkiego miasteczka Opolna (które jest wzorowane na realnie istniejącej miejscowości Opočna) na urlop, który planuje spędzić ze swoją odwieczną przyjaciółką Gabrielą Stein. Jak w poprzednich tomach, Gabrieli nie udaje się planowo dotrzeć, Exner szybko pociesza się ponętną długonogą i długowłosą studentką Lidą Murszówną, siostrą Eryka, znanego z jednego z poprzednich tomów (ubolewam, nietłumaczonego na Polski). Zawiązaniem akcji wcale nie jest znalezienie zwłok szewca Rambouska, opryskliwego malarza-samouka, tylko fakt, że urlopowany Exner ukrywa się przed swoimi kolegami po fachu, żeby nacieszyć się wolnością przed powrotem do pracy. Oczywiście nie umie odpoczywać bezczynnie, więc poza romantycznymi schadzkami z panną Lidą prywatnie rozmawia sobie z mieszkańcami miasteczka i pracownikami renesansowego zamku, usiłując dociec, kto zabił podobno zamożnego mężczyznę i metodycznie zniszczył jego prace. Podczas śledztwa płynie dużo alkoholu, Exner rozbiera się do bielutkich majtek, żeby wyłowić obciążające dowody zbrodni, a w samym finale pojawia się doktor Soudek, również znany z poprzednich tomów, żeby powiadomić Exnera o kolejnym morderstwie (o czym, niestety, nie przeczytam, bo - tak - nie przetłumaczono tego tomu na polski).
Ten tom jest chyba najlżejszy - dużo żarcików i docinków, łącznie z powtarzanym bon motem Exnera, że “wie to Bóg i święty Wacław”. Detektyw kilkukrotnie “zaciera ręce gestem semickiego kupca”, a w finale tłumaczy mordercy, jak wpadł na trop “tonem instruktora objaśniającego na lekcji Przysposobienia Obronnego technikę rzutu ręcznym granatem”.
(...) - Na podeście drugiego piętra proszę uważać na wypchanego niedźwiedzia.
- Gryzie?
- Przepaliła się żarówka.
Się je: rogaliki serowe, karpatkę i mleko na kiepskie śniadanie, befsztyk bez jajka, za to garnirowany wątróbką po angielsku.
Inne tego autora, inne z tej serii.
#133
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 26, 2021
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+ -
Tagi:
kryminal, panowie, 2021, z-jamnikiem
- Skomentuj
Tytułowa Aleja Narodowa to miejsce rozpoczęcia Aksamitnej Rewolucji w 1989 roku, hasło oczywiste dla każdego Czecha, podobnie jak u nas Stocznia Gdańska. Byli tam wszyscy Prażanie, był tam Vandam, który nie przeskoczył przez płot, ale wymierzył słynny pierwszy (i zaraz po nim drugi) cios. Jakbym miała porównać pierwsze wrażenie, to jest to czeska Wojna polsko-ruska, tyle że cała walka odbywa się w głowie narratora, który - po latach od wydarzeń, samotny, odcięty od syna i żony, unikający brata - krąży po swoim osiedlu z widokiem na las, jest stałym bywalcem baru “Północnego” i nikomu nie zrobi krzywdy, chyba że musi udzielić “lekcji o życiu”, to wtedy tak. Nikogo nie nienawidzi, ani Niemców, ani Polaków, ani Czarnych, ani Czechów, pod warunkiem, że nie robią dymu. Jego życie jednak nie do końca poszło w dobrym kierunku (patrz odseparowana żona, syn i brat), może dlatego, że - jak ojciec, który zniszczony rakiem popełnił samobójstwo, czy jak matka, która coraz bardziej odklejona od rzeczywistości, odeszła do lasu - nie umiał sobie poradzić ze swoim dziedzictwem rzymskiego legionisty. Finał krótkiej nowelki jest nagły i zmienia zupełnie wymowę całości, zwłaszcza kiedy narrator zaczyna analizować, po której stronie niepokojów w Alei był i czy jego udział w walce był patriotyzmem.
Inne tego autora tutaj.
#132
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 19, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2021, beletrystyka, panowie
- Skomentuj