Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Dorothy Leigh Sayers - Opowiadania

Opowiadania są zebrane w trzech broszurowych tomikach: "Kat poszedł na urlop", "Lord Peter ogląda zwłoki" i "Z dowodem w zębach" i, jak na autorkę pojawiającą się pięciokrotnie na listach MWA i CWA, są takie sobie. Ramotkowane, urwane, dwa ocierające się o paranormalność (mężczyzna nienawidzący kotów wszędzie je widzi, a w pewnym momencie dociera do niego, że śliczna żona kolegi jest demonem-kotką, tego typu sprawy), kilka uczciwych króciaków z lordem Peterem Wimseyem, detektywem-amatorem, uwielbianym przez Scotland Yard, wiktoriańskich Jamesem Bondem. A to razem z rezolutnym siostrzeńcem odkrywa skarb w książce kupionej w antykwariacie, innym razem doprowadza do odkrycia, że rozpoznanie przez porównanie karty dentystycznej ze szczęką denata jest zawodne, czy wreszcie uczestniczy w turnieju z fałszywym Wimseyem, a stawką jest tajemnica państwowa. Najbardziej polubiłam jednak dwie historyjki - jedną o trucicielce-kucharce, którą odkrył pewien dżentelmen, drugą o niepopularnym, choć dobrym fryzjerze, na którego fotelu wylądował poszukiwany brutalny przestępca.

Tłumaczem był konsekwentnie Robert Stiller, ale niestety muszę chyba na karb wydania w połowie lat 80. złożyć miałkość tłumaczenia. Kurczaka nadziewa się, uwaga, fryturą, zaś pije się pinty w pabie.

#87 (było więcej, ale jak beta-lekturę pewnego Niewydanego Jeszcze Bestsellera sobie ukradkiem podliczyłam, tak książek nieskończonych-ale-zaawansowanych (patrz facebook) czy jednej z ważniejszych pozycji związanej z narcystycznym powinowatym, o której jednak nie odważyłam się napisać, to już nie. Trudno, najwyżej będzie moja krzywda).

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 31, 2018

Link permanentny - Tagi: 2018, panowie, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


John Fowles - Mag

Lata 50. Nicholas Urfe, 25-letni absolwent prestiżowej brytyjskiej uczelni, nie wie za bardzo, co ze sobą w życiu zrobić, wybiera więc posadę nauczyciela angielskiego na greckiej wyspie Phraxos; krótki wywiad z poprzednim nauczycielem tamże budzi jego ciekawość. W międzyczasie wdaje się w nic dla niego nie znaczący romans z Alison, poznaną na przyjęciu australijską stewardesą. Są ze sobą kilka tygodni, ale kiedy przychodzi rozpoczęcie roku szkolnego, Nicholas bez żalu pakuje się i wyjeżdża na wyspę. Czuje się wyalienowany, nie angażuje się w życie szkoły, nie nawiązuje przyjaźni, po części z poczucia wyższości, po części z zawieszenia, poczekalni. To, co budzi go z powrotem do życia, to spotkanie z Mauricem Conchisem, równie tajemniczym, co bogatym mieszkańcem wyspy - przez niektórych oskarżanym o kolaborację podczas wojny. Conchis proponuje mu gościnę, ale na swoich warunkach: Nicholas będzie uczestniczył w opowieści, ale nie będzie mógł zadawać pytań i w każdej chwili będzie mógł odejść, tyle że wtedy nie pozna końca historii. Nicholas traktuje to jako zabawę aż do momentu, w którym pojawia się Lily, aktorka obsadzona przez Conchise’a w różnych rolach - od ducha swojej zmarłej narzeczonej, przez schizofreniczkę leczoną przez Conchise’a-psychiatrę czy wreszcie brytyjską aktorkę, zakochującą się w Nicholasie bez wiedzy zleceniodawcy. Opowieści milionera i gra prowadzona przez niego zaczyna być coraz bardziej dramatyczna, a młody człowiek traci kontrolę nad swoim życiem; jego obsesją staje się wyjaśnienie całej historii nawet kosztem bólu, jakiego przy tym zazna.

Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Ani nie polubiłam nihilistycznego Nicholasa, ani Conchise’a, bawiącego się w bliżej nieokreślonym celu w boga i sędziego. Nie wierzę w umiejętność prowadzenia ludzi na uwięzi i grania na ich instynktach z nudów (bo Nicholas nie był pierwszym “obiektem” Conchise’a, był - i owszem - najciekawszym), nie wierzę w oplecenie kogoś siatką ułudy, żeby ten odkrył w sobie coś ważnego. Dużo filozofowania o kondycji ludzkości, która uwolniona z konieczności dbania o byt, popada w egoizm i autoerotykę, tracąc jakiekolwiek zainteresowanie światem, bezinteresownością i budowaniem zdrowych, wzajemnych kontaktów, nie poprawia przyjemności z lektury. I przy tym wszystkim to nie jest zła książka, tylko we mnie zdołała niczego pozytywnego wzbudzić.

Inne tego autora:

#85

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 27, 2018

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2018, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Michael Haag - Durrellowie z Korfu

Za sprawą świetnego brytyjskiego serialu, który niedawno się pojawił, powstała kolejna wersja historii nietypowej rodziny, która uciekając przed długami, depresją i angielską mżawką, osiedliła się w latach 30. na Korfu. Kolejna wersja, bo wcześniejsze pojawiły się za sprawą twórczości dwóch synów - Geralda (zwanego Gerrym) i Lawrence’a (zwanego Larrym), a każda z nich opowiadała jakiś absolutnie subiektywny wycinek wspomnień.

Bogata w zdjęcia historia rodziny Durrellów, głównie skupiona jest na okresie spędzonym przez Durrelów na Korfu i próbuje namierzać rozjazdy między prozą Gerry’ego i Larry’ego a bardziej obiektywnymi źródłami. I jakkolwiek przeczytałam całość z zainteresowaniem, tak nie wiem, czy lektura cokolwiek wniosła do mojego postrzegania bohaterów. Są rzeczy świeże - dramatyczna historia śmierci Durella seniora, ewakuacja z Korfu (w tym krótka, ale wstrząsająca informacja o cesarskim cięciu na żywo u Margo) i epilog, oszczędnie opisujący losy rodziny po powrocie z wyspy - ale to trochę mało, żeby do książki wracać. Chyba że po zdjęcia, zdjęć jest sporo.

Dziękuję C. za pożyczenie.

#84

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 8, 2018

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2018, biografia, panowie - Skomentuj


John O’Farrell - Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie

Ogólnie wiadomo, że mężowie z czasem przestają słuchać swoich żon (pozdrawiam!) oraz zapominać o ważnych rzeczach związanych z domem, dziećmi i żoną (rocznica ślubu, zrobić zakupy, powiesić oprawione zdjęcia). Vaughan zapomniał nagle o wszystkim - kim jest, gdzie mieszka, gdzie pracuje, że w ogóle ma żonę i dzieci (zachowując jednak pamięć o otaczającym świecie czy technologii). Zatarła się ta część pamięci, która przechowywała sprawy prywatne. W szpitalu, kiedy już lekarze uwierzyli, że nie symuluje, przypomniał sobie numer telefonu do swojego najlepszego kumpla[1] i zaczął powoli odzyskiwać swoje życie. Nie nastroiło go pozytywnie to, że piękna kobieta, przedstawiona mu jako jego żona, nienawidzi go i właśnie się z nim rozwodzi. Problemy się zaczęły mnożyć, kiedy rozpoczął odkrywać kolejne urywki ze swojej historii, bo okazało się, że był (jest?) osobą antypatyczną, nieprzyjemną i często powodującą konflikty, znienawidzoną w szkole, w której uczył historii. Kiedy z zewnątrz, bez zaangażowania emocjonalnego zaczął oceniać swoje zachowanie np. na filmie nagranym podczas rodzinnego grilla, dotarło do niego, że jego żona podjęła sensowną decyzję o rozstaniu. Czując, że jest zupełnie innym człowiekiem niż był, próbuje więc - mniej lub bardziej zgrabnie - ratować swój związek.

Jest to, jak inne tego autora, książka humorystyczna (ale bez drwiny, serio zabawna[2]), nie spodziewałam się moralitetu i realności zachowania. Pomysł próby odtworzenia swojego życia przez publicznie dostępną stronę w Wikipedii są urocze, podobnie wspomnienia, wyciągane z niepamięci. Trochę scen wzruszających, trochę wymagających silnego kołka do zawieszania niewiary, trochę gorzkich (z dziećmi, świadkami walki rodziców). Nieźli bohaterowie drugoplanowi (wspomniany kolega-moron czy nadaktywna teściowa). Rozwiązanie fabularne finału jest dość karkołomne, ale to nie szwedzki kryminał, tylko angielska klasa średnia.

[1] Który był, oględnie mówiąc, moronem. Wyobraźcie sobie, że Wasz najlepszy przyjaciel traci pamięć, o czym mu mówicie? O swoim życiu prywatnym i wspólnych balangach, kłamiąc co jakiś czas dla zabawy, czy jednak rozpoczynacie od tego, gdzie mieszka, z kim jest w związku, że ma dzieci, umierającego ojca w szpitalu? No właśnie.

[2]

Spojrzeli na siebie, delikatnie potrząsnęli z irytacją głowami i wrócili do szukania podobieństw pomiędzy moim wyglądem a zdjęciem [zaginionej] nastolatki, sikha i Jacka Russella terriera, który jak przynajmniej przyznali, znalazł się w niewłaściwym segregatorze.
Dopiero koło czterdziestki jest czas, by wreszcie złapać oddech, przeanalizować wszystko i zastanowić się, w jakim jest się punkcie i co się osiągnęło. I wtedy zdajemy sobie sprawę, że jest to dalekie od tego, na co liczyliśmy i leniwie oczekiwaliśmy, że samo z siebie się wydarzy. Czterdziestka to Dekada Rozczarowań.

Inne tego autora tutaj.

#82

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 27, 2018

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2018, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Cormac McCarthy - Droga

Świat się skończył, nie wiadomo dlaczego. Zimno, nie ma już słońca, przemysłu, rządów, prądu. Po popiołach cywilizacji idą ojciec z synem, pchając sklepowy wózek z zapasami, znalezionymi po drodze. Idą, bo nie jest bezpiecznie zostawać w jednym miejscu, a dodatkowo na wybrzeżu jest cieplej. Czasem są głodni, czasem muszą uciekać przed ludźmi, którzy mogą ich skrzywdzić. Bo nie ma już zwierząt, ale najgroźniejszym drapieżnikiem jest człowiek, odarty ze społecznych konwencji, skupiony na przeżyciu zdziczały kanibal. Narratorem jest ojciec, który ma scenariusz na sytuację, kiedy jego syn umrze (jedyna kula w pistolecie), ale nie jest w stanie przejść do wyobrażenia sobie tego, co się stanie z odwrotną kolejnością. Co robić, jeśli on już wie, że nie ma nadziei, ale ze wszystkich sił chce sprawić, żeby jego syn miał siłę na kolejne dni. Pada najważniejsze pytanie: “A skąd wiemy, że to my jesteśmy ci dobrzy, tatusiu?”.

I może jest to kolejna powieść katastroficzna, ale taka, że z przerażeniem wyglądasz przez okno i idziesz przytulić dziecko. To się mogło zdarzyć w czasie Zimnej Wojny, to się może zdarzyć jutro. Już same rozważania o wyborze śmierci dziecka jako mniejszego zła przyprawiają o dreszcze. Oszczędna forma - krótkie, mocne zdania, nieprzypisane dialogi, przemieszanie wspomnień ojca o świecie, w którym desygnaty pojęć straciły już swoje znaczenie z obserwacją umierającego świata bez przyszłości, to wszystko sprawia, że to bolesna lektura, w której można znaleźć (przynajmniej ja znalazłam) obicie swoich lęków macierzyńskich. Podobny strach odczuwałam lata temu przy "Ostatnim brzegu" Shute'a.

#81

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 22, 2018

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2018, panowie, sf-f - Komentarzy: 1


Hakan Nesser - Żywi i umarli w Winsford

Maria, szwedzka prezenterka telewizyjna podróżująca z psem Castorem, wynajmuje skromną chatkę na angielskim wrzosowisku, w okolicy Winsford. Opowiada, że jest pisarką, publikującą pod pseudonimem, że się jakiś czas temu rozwiodła, stąd brak chęci na kontakty z dawnym życiem. Prowadzi proste życie, spaceruje, odwiedza lokalne puby, widać, że potrzebuje spokoju. Sytuacja trochę się zmienia, kiedy poznaje sympatycznego rozwodnika z niepełnosprawnym synem. Tyle że to nie jest romans. Sielską opowieść o rozpoczęciu nowego życia na wrzosowiskach przerywają skąpo wydzielane przez Marię wspomnienia z “poprzedniego” okresu. Depresyjne, mroczne, pełne żalu. Martin, mąż Marii, profesor uniwersytecki, został oskarżony o gwałt. Mimo wycofania się oskarżającej dziewczyny, plama na opinii pozostała. Sama Maria, zwłaszcza po rozmowie z dziewczyną, przestaje mężowi ufać, dodatkowo przypomina sobie wcześniejsze zdrady i swoje osamotnienie. Zgadza się jednak na ucieczkę; Martin planuje napisać bestseller o wydarzeniach w hipisowskiej komunie literatów sprzed lat, dla spokoju chce spędzić pół roku w Maroku (rym niezamierzony). I tu następuje szereg zdarzeń (m.in. w Międzyzdrojach), w wyniku których osamotniona Maria przedziera się to przez klasykę literatury, to przez rękopisy męża, oglądając się czasem przez ramię i drżąc, bo tuż obok niej zaparkował złowieszczy samochód z polską i szwedzką gazetą.

To nie jest kryminał w typowym ujęciu - owszem, jest zbrodnia (nie jedna), czytelnik jednak stosunkowo szybko poznaje tajemnicę Marii. Śledztwo dzieje się gdzieś w tle, w dość nagłym finale zazębia się z narracją Marii. Fantastyczny, gęsty klimat sprawia, że ciężko się oderwać. Owszem, są pewne wady - kilka wątków jest potraktowanych powierzchownie (np. kwestia dzieci, tajemnica oryginalnego celu podróży - czemu tak naprawdę Maroko czy wreszcie kim był(a) G., autor(ka) naglących e-maili), dialog wewnętrzny Marii jest dość przygnębiający, ale angielska prowincja dookoła wraz z tajemnicami starych domów aż prosi się o ponowną lekturę.

Inne tego autora tutaj.

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 21, 2018

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2018, panowie, kryminal - Skomentuj