Więcej o
kryminal
Coś w tym jest, że książki Cobena niby są o czymś innym i różnią się tytułami, ale fabuła bywa w zasadzie identyczna. W "Nie mów nikomu" żona bohatera zostaje porwana i odnaleziona martwa, tutaj Jake - profesor uniwersytecki - przychodzi popatrzeć, jak jego dziewczyna bierze ślub z innym i odchodzi w dal. Przedtem obiecuje, że zostawi ich w spokoju, nie będzie szukał, węszył i na facebooka nie wejdzie. I słowa dotrzymuje do momentu, kiedy przypadkiem trafia na nekrolog męża ukochanej. Jedzie na pogrzeb, ale tu już nic się nie zgadza - denat ma dwóch synów i żonę, która zdecydowanie nie jest jego ukochaną. Gorzej - zniknął Ośrodek Pracy Twórczej, w którym się poznali, a dodatkowo nikt z poznanych wtedy ludzi nie pamięta go. Potem jest jeszcze słabiej, bo dostaje anonimowy e-mail z przypomnieniem, że obiecał nie drążyć, co sprawia, że drąży tym bardziej, bo wie, że wysłała go ukochana. Z tropu nie odciągają go mordercy, którzy porywają go z uczelni, zawieszenie dyscyplinarne czy ścigająca policja.
To nie jest zła książka, świetnie się ją czyta, zwłaszcza jak ktoś lubi schizofreniczne klimaty "trust no one", aczkolwiek trzeba dużo dobrej woli, żeby nazwać ją oryginalną.
Inne tego autora tu.
#13
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 26, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panowie, kryminal
- Komentarzy: 2
Ponieważ objętość tomików jest jednak nikczemna, będę wrzucać 3 tomy jako jedną jednostkę książkową.
#104 Aleksander Gabrusiewicz - Pożyczyć narzeczoną i umrzeć
Spis osób:
- Tadeusz Bartkowiak - szef mechaników w aeroklubie
- inżynier Ryszard Wolniak - doskonały pilot, ale ginie w dziwnym wypadku
- Aniela Kucyk (ps. Panonia) - z wyboru niezamężna, brak pieniędzy bardzo przeszkadza jej żyć
- Wiesiek Porębski (ps. Długi) - student trzeciego roku AGH na dziekance
- Iza Kamińska - dziewczyna Wilmańskiego, pracuje w szpitalu
- Janusz Wilmański - adiunkt katedry literatury, nerwowy i chorą wątrobą
- dziekan Hering - “okrąglutki, jak pączek w maśle"
- Kaczmarek - dyrektor FAP
- obywatelka Wcisła - przewodnicząca rady zakładowej o wysokim, dziewczęcym głosiku
- magister Piasek - asystent dyrektora
- inżynier Kutrzeba - kierownik projektowy Wolniaka
- prokurator Marcisz - prowadzi śledztwo wypadku
- Jan Czuła - starszy mechanik w aeroklubie
- kapitan Wincenty Skrobot - niezbyt wysoki, dobrze zbudowany i żywy jak iskra
- porucznik Roman Żywiecki - wysoki, chudy flegmatyk, nie wierzy w szczęśliwe przypadki
- podpułkownik Biskupski - zwany Szeryfem, szef Skrobota i Żywieckiego, ma gołębie serce
- Krotowicz - patolog
- Wanda Chocimska - przyjaciółka Izy i Panonii, pracuje w aptece szpitalnej
- major Lipiński - z Komendy Głównej, zajmuje się sprawą “Szprycerów”
- Ewa Wilmańska - była żona adiunkta, zachwyca Skrobota[1]
- pani Ania - sekretarka pułkownika, przynosi kawę
- Jarosław Wilk - postawa kulturysty z gębą oprycha, niepracujący zegarmistrz
- Johan - student z Wiednia
Błyskotliwość tytułu przerasta tylko błyskotliwość organów. Inżynier Wolniak z Fabryki Aparatury Precyzyjnej (FAP) hobbystycznie lata samolotem, tyle że tym razem lot nie zakończył się sukcesem - chwilę po starcie samolot spadł. W FAP-ie odkrywają brak ściśle tajnych dokumentów nowego projektu[2], jadą więc do mieszkania denata, gdzie zamiast dokumentów znajdują w wannie pannę Izę, aktualnie również denatkę. Jednocześnie z Wydziału Humanistycznego znika jeden z adiunktów, Wilmański, przyjaźniący się z inżynierem, prywatnie narzeczony panny Izy (wspominałam o łopatologiczności tytułu?).
Kapitan Skrobot i porucznik Żywiecki (nie pali "sportów") prowadzą sprawę ofiarnie i pracowicie, zaniedbując życie prywatne (aczkolwiek chętnie popatrują na krótkie spódniczki zgrabnych studentek). Na koniec, w którym oczywiście ujawnia się szpieg, piją z szefem koniaczek. W nagrodę.
Się pali: sporty (ale nie por. Żywiecki).
Się pije: koniak, piwo (oraz zażywa środki psychoaktywne, które z alkoholem się nie lubią).
Lokalny folklor:
W drugiej sali, pod oknem, trzy jaskrawo umalowane panie zawzięcie nad czymś dyskutowały, a sprawa dotyczyła jakiegoś Ziutka, który nawalił, a który jest „starym cwelem".
Stereotypy:
- (...) a jeden z nich to Niemiec - dodała po chwili.
- Niemiec? Skąd pani wie?
- Bo jak przechodziłam obok ich stolika, a on był tyłem i nie widział mnie, to wymamrotał coś, z czego zrozumiałam słowo „schweine", a to znaczy świnia - pochwaliła się swoją znajomością języków.
- A on jak wyglądał?
- Normalnie. Długowłosy, blondyn, tylko może z nich wszystkich najczyściejszy.
Szowinizm powszechny:
Rzecz jednak w tym, że tu trudno połapać się w sytuacji. Łącznie z personelem pomocniczym tzw. „fasowaczkami", w tej aptece pracuje pięć bab. Stary, czy ty wyobrażasz sobie w pracy pięć bab i ani jednego chłopa? Każda gada co innego, płacze, histeria - urwać się można.
[1] Staranny makijaż nie ukrył „kurzych łapek" wokół oczu. Mimo dobiegającej czterdziestki - jak można się było domyślać - doktor Wilmańska była niepospolitej urody. Smagła cera, czarne, na pazia ostrzyżone włosy i figura dwudziestolatki. Uderzające były zwłaszcza jej oczy. Niebiesko-zielone przypominały jeziorną wodę o piaskowym dnie w słoneczny dzień.
Inne tego autora:
[2] Supernowoczesnego przyrządu do wykrywania ukrytych wad metali.
#76 Wojciech Letki - Zbrodnia prawie doskonała
Spis osób:
- kapitan Andrzej Jacyna - lubi samochody i magnetofony
- mleczarz - jak się łatwo domyślić, roznosi butelki i znajduje zwłoki
- Andrzej Zamiarowicz - kreślarz, nietowarzyski nerwus, filatelista
- kapitan Jurek Antosiewicz - stawia kawę Jacynie i służy za żółtą kaczuszkę, a potem jedzie na urlop do Mielna
- Irena Zamiarowiczowa - z przedwojennego, bogatego mieszczaństwa, pracuje w MHZ
- Wojciech Makowski - chuderlawy fotograf z fantazją
- sierżant Pawlak - dba o Jacynę
- Julia (albo Krystyna) Adamiak - siostra Zamiarowiczowej
- Grzegorz Adamiak - mąż Julii
- Krzysiek Adamiak (22) - syn Julii, aspirujący muzyk, wuj czasem pozwalał mu popatrzeć na znaczki
- Sławomir Kluczyński - filatelista z Zambrowa, właściciel komisu
- Marciniak - współpracownik Zamiarowicza, flegmatyczny grubas
- panna Sabina (32) - maszynistka z biura Zamiarowicza, uważała go za zarozumialca
- Rzepiela - współpracownik Zamiarowicza, sugerował istnienie kochanki
- Kazia Jaglicka - współpracowniczka Zamiarowicza, rozczarowana denatem
- Pszczółka i Bielak — najlepsi wywiadowcy, takich na pewno nikt nie wykołuje
- Edward Judziński - szantażysta, mistrz idiotycznych wyjaśnień
- Joanna Lipkowska - ma dobry słuch, ale kiepskie pomysły
- mgr inż. Stefan Lipkowski - niezbyt sprawny wychowawczo rodzic
- Jurek Kalina - piekielnie inteligentny i zdolny chłopak, ale jeden z największych rozrabiaczy w całej szkole
Pan Zamiarowicz (55 l.), nerwus i zbieracz znaczków, zostaje zamordowany w swoim zamkniętym domu. Żona w sanatorium, rodzina pokłócona, brak znajomych, zginął tylko album z cennymi znaczkami. Prowadzący sprawę milicjant - Jacyna - nie jest robotem bez uczuć. A to bierze do ręki album ze znaczkami denata i przypomina sobie dzieciństwo ("- Kilkanaście lat temu umarłbym chyba z zazdrości, widząc coś takiego. - Widziałam, jak oczy panu zabłysły - skrzywiła się kobieta. - Wszyscy mężczyźni są jak dzieci."). A to trafia do młodego muzyka, długowłosego, ale porządnego - oprócz znaczków oczarowuje go eklektyczny zbiór płyt: Ravel, Manuel de Falla, Miles Davis, Bach, Komeda, Armstrong. Akcja dzieje się latem, widać więc, jak wygląda lato w stołecznym mieście. Po ulicach spacerują chude, bose, ubrane w spodnie dziewczyny, które z przodu okazują się brodatymi Szwedami. Głodny Jacyna idzie do Bliklego na trzy ciastka, bo zamknęli z powodu remontu okoliczne bary mleczne, ale najada się dopiero kupionym od straganiarki (nielegalnej!) "oszczypkiem". W kinie Palladium grają "Serce to samotny myśliwy" (Jacyna obejrzał, ale nie podzielił się opinią). Pod domem towarowym "Sezam" ogromne kolejki - rzucili arbuzy i kawę Inkę ("Ale skąd takie tłumy w godzinach pracy? Czyżby to wszystko byli... bezrobotni? - pomyślał z humorem Jacyna, patrząc na podekscytowane, tłoczące się kobiety. - No tak, biur tu sporo..."). Na wycieczkę młodych Angielek nastaje "numizmatyk", młodzian w czarnej koronkowej koszuli ("- Czendż many (...). Za jednego dolara daję osiemdziesiąt złotych").
Koloryt lokalny - pan Makowski z alkoholową fantazją proponuje milicjantom, żeby założyli wzorzysty krawat, to zrobi im kolorowe zdjęcie.
- Zabierzcie mu aparat, bo go jeszcze uszkodzi po pijanemu - powiedział Antosiewicz.
- On nie ma żadnego aparatu. - Pawlak z trudem powstrzymywał śmiech. - Chciał nam zrobić zdjęcie pudełkiem od zapałek.
Genderyzm i szowinizm:
- Jak wyglądało mieszkanie? - rzucił Jacyna nie przestając notować.
- Normalnie - wzruszył ramionami mleczarz. - Czyste, wysprzątane. Wierzyć mi się nie chciało, jak dozorca powiedział, że żona nieboszczyka od dwóch tygodni siedzi w sanatorium. Kiedy moja kobita pojechała do ciotki na pięć dni, to po powrocie mieszkanie musiała odnawiać... Teraz już za żadne skarby nigdzie sama nie pojedzie.
- Byłam w biurze projektów, gdzie mąż pracował. Dowiedziałam się tam, że od pewnego czasu wykonywał jakieś prace zlecone, którymi dorabiał przeszło tysiąc złotych miesięcznie. Zatajał te pieniądze przede mną.
- No tak - wahał się Jacyna - ale widzi pani, czasami mężczyźni mają... hm, pewne wydatki, o których żony niekoniecznie muszą wiedzieć... Rozumie pani chyba, o co mi chodzi?
Się pali: przede wszystkim za dużo, a poza tym winstony i klubowe.
#89 Marian Łuhutko - Odwołać poszukiwania
Spis osób:
- Makuch - kłusownik, boi się topielic, więc zażywa alkoholu na uspokojenie
- porucznik Kalinowski - czuje się osobiście odpowiedzialny za śledztwo
- Tamara Górzyńska - dobra samarytanka o wątpliwym kompasie moralnym
- pani Górzyńska - matka denatki, wyrzuca sobie zaniedbania wychowawcze
- kierownik produkcji z telewizji - nie miał za bardzo kontaktów, ale Tamara myślała inaczej
- Leszek Jaskierski - bramkarz z klubu studenckiego, romantyczny troglodyta
- pani adiunkt - mężatka, ale wesoła
- Grzegorz Jakubiak (40) - urzędnik z centrali HZ, miał Tamarze załatwić wyjazd do Jugosławii
- koleżanka Tamary - podsuwa milicji Jolkę Obłęd, a potem naprowadza na medalion
- Jolka Obłęd - podobno znajoma Tamary, rzeczywiście trudno się z nią rozmawia
- fotograf z gazety - robi w streetphoto
- Ostaszewski - oficer dochodzeniowy z KD Żoliborz, śledzi fałszywe studolarówki
- Jacek Borowik - ptaszek boży, nie sieje, nie orze, a żyje
- Marek Żabicki - były student politechniki, aktualnie zakłada karnisze u prywaciarza
- Zygmunt Żabicki - brat Marka, utalentowany malarz, ale niechętnie się uczył
- Stefan Wolański - znajomy Zygmunta, ma pracownię malarską
- Rafał - chłopak Jolki Obłęd, długie włosy i broda (bez wpływu na fabułę)
- Julia Lubińska - wdowa po przedwojennym urzędniku, sąsiadka Jolki
- Iwona Celińska (16) - zaginiona, wyszła z domu w drewniakach, córka pracowników MHZ
Zaczyna się dramatycznie - ciężarówka rozjeżdża dziecko, jedynym świadkiem jest tajemnicza dziewczyna. Poszukiwania kończą się dość szybko - dziewczyna zostaje znaleziona w jeziorze opodal, w roli topielicy. Tamara była teoretycznie studentką, ale w praktyce pomieszkiwała u kolejnych ustosunkowanych narzeczonych, bo wierzyła, że zrobi karierę medialną (w PRL-u nie było to łatwe, ale trzeba próbować). Milicja wykonuje pieczołowicie linię czasu, próbując zrekonstruować drogę, jaką przeszła piękna Tamara przed śmiercią. Pojawia się zabytkowa kamea oraz podrobione banknoty studolarowe, zmyślne przemalowane z jednodolarówek (chociaż przeróbka Franklina na Washingtona nie jest trywialna).
Porucznik Kalinowski traktuje sprawę bardzo osobiście, na tyle, że wszystkie rzeczy, należące do denatki, trzyma w domu ("praktyki takie, jak przechowywanie w domu tego wszystkiego, nie byłu w zupełności zgodne z regulaminem, ale przecież nie mieszkał w hotelu"). I jak sprawa morderstwa dziewczyny (a nawet dwóch morderstw) się wyjaśnia, tak wypadek śmiertelny dziecka, rozpoczynający historię, nie.
Inne tego autora tutaj, a inne z tej serii tu.
#11
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 24, 2015
Link permanentny -
Tagi:
panowie, prl, 2015, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Zamiast profilera Huberta M. pojawiła się nowa bohaterka, Sasza Załuska. Niby nowa, ale z przeszłością w trójmiejskiej policji, skomplikowana, po przejściach i z bliznami po poparzeniu na plecach. Samotna, ale z małą córką. Do śledztwa wchodzi mimochodem - została poproszona o ekspertyzę profilerską w sprawie pogróżek, po czym okazało się, że zlecający nie był tym, za kogo się podawał, a z osób, które miała przesłuchać, jedna została zastrzelona, druga jest w stanie ciężkim po postrzale w szpitalu, a trzecia jest podejrzana o to, ze strzelała. Policja początkowo nie jest chętna na udział profilerki, ale stare kontakty działają i za sprawą sympatycznego patologa o ksywie Jekyll zostaje zaakceptowana jako partnerka.
Sprawa jest o tyle skomplikowana, bo strzelanina miała miejsce w klubie muzycznym, prowadzonym przez eks-policjanta, Buliego. Wiadomo też, że klub służył jako miejsce przerzutowe dla handlarzy narkotyków, prało się brudne pieniądze, bywała nierejestrowana broń, złoto i inne dobra, natomiast nie do końca wiadomo, czy aktualna policja nie jest też w sprawę wmieszana i czy warto wchodzić bardzo głęboko. Sprawa, jak się łatwo z wielowątkowej narracji domyślić, prowadzi w przeszłość - zabity piosenkarz, Igła, jako nastolatek przyjaźnił się z Marcinem, siostrzeńcem lokalnego mafioza, Słonia. Koniec lat 80., zmiany ustrojowe, łatwo się było wzbogacić, łatwo zginąć. Igła przeżył, drugi z paczki - Przemek - zginął, a Marcin został księdzem, zapewne po traumie po śmierci siostry Przemka, Moniki. Igła znany był z jednego przeboju, w którego tekście profilerka - zamiast powszechnego odbioru, że o miłości, bo ballada - odkrywa tekst o zemście.
Wszystko fajnie, ale jakże mi się ta książka dłużyła. Już we Florystce miałam poczucie wkładania zbyt wielu jajek do jednego koszyka - tutaj wątków jest sporo, czasem się ze sobą wiążą, czasem nie. Sporo jest profilerskich technikaliów, badania zapachu (oraz wyjaśniania ignoracji policji w kwestii moralnego prowadzenia się psów policyjnych), roztrząsania układów i procedur. Owszem, jest to ciekawe, ale wymaga wysiłku przebicia się przez otoczkę, żeby dojść do właściwej akcji. Końcówka nieco rozczarowuje łopatologicznością - to naprawdę nie jest tak, że przeszłość musi człowieka zawsze dogonić, ale domyślam się, że to podwalina pod początek cyklu. Co na plus - główna bohaterka to kobieta, prowadzący sprawę komisarz Duchnowski, zwany Duchem, jest dość kompetentny i niegłupi (chociaż nie dba o kota i nie mówi po angielsku). Jest potencjał, ale wolałabym mniej procedurala, więcej akcji.
Inne tej autorki tu.
#10
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 21, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Komentarzy: 2
Zaczyna się grubo, bo od porwania. W letni dzień spod domu znika 4-letnia Laurie, niedopilnowana i znudzona. Znika na dwa lata, podczas których jest więziona i krzywdzona przez porywaczy - charyzmatycznego kaznodzieję Bica i jego żonę Opal. Przez przypadek rozpoznaje ją kasjerka na stacji benzynowej i oprawcy decydują się dziewczynkę wypuścić, strasząc ją jednak konsekwencjami, jeśli złamie milczenie. Laurie wraca do domu z dziurą w pamięci, jakby tych dwóch lat nie było. Jej rodzice nie chcą chodzić z dzieckiem do psychologa, uważają, że o wszystkim można tylko zapomnieć, ale starsza siostra, Sarah, widzi, że Laurie jest już zupełnie innym dzieckiem. Lata mijają, Sarah zostaje prokuratorem, Laurie studiuje; nagle kolejne nieszczęście spada na siostry - rodzice giną w wypadku. Laurie uważa, że to jej wina, bo nie zawiozła auta na przegląd, chociaż przyczyna wypadku jest inna. Od tego momentu się wszystko zmienia - młodsza zaczyna zachowywać się na tyle dziwnie, ze starsza umawia ją z psychiatrą. Okazuje się, że Laurie ma zaburzenie dysocjacyjne osobowości - podczas dwóch lat w domu psychopaty stworzyła sobie w głowie obrońców, którzy pozwolili jej przeżyć czas koszmaru i teraz, po stracie rodziców, znowu ich potrzebuje. Nie pomaga to w powrocie do normalności, tym bardziej, że dookoła nich znowu zaczynają krążyć Bic i Opal, unikający do tej pory wymiaru sprawiedliwości. Kiedy ginie jeden z wykładowców, w którym kochała się jedna z osobowości Laurie, a wszystkie ślady wskazują właśnie na nią, zaczyna się kolejny koszmar - proces o morderstwo. Sarah rzuca pracę i ze wszystkich sił z dwoma psychiatrami i prywatnym detektywem usiłuje uratować siostrę.
Biorę poprawkę na to, że to nie jest literatura ocierająca się o fachową, ale czytadło, ale nawet z taką poprawką liczba zbiegów okoliczności jest zbyt niesamowita. Bic wychodzi z każdego zakątka jak zły demon, osobowości Laurie nie chronią jej przed zagrożeniem, a manipulacja ludźmi jest na porządku dziennym.
Abstrahując od intrygi, jest mnóstwo pięknych kwiatków obyczajowych, zaczynając od ochrony danych osób podejrzanych, a konkretnie jej braku (gazety opisują ze szczegółami i z nazwiska Laurie i jej siostrę, pokazują zdjęcie domu), szczegóły ubioru dziewcząt bez względu na związek z akcją czy wreszcie elementy mieszkaniowe (pokój ma 3,5 na 5,5 metra, więc wystarcza na sypialnię).
Inne tej autorki:
#9/#3
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 18, 2015
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Skomentuj
Czasem mam ochotę batożyć pokrzywami autorów[1] okładek, na przykład w tym przypadku. Autorów tytułów[2] również, bo zamiast Nieprzetłumaczalej Gry Słów można było nie zdradzać tytułem intrygi. Otóż wbrew zalotnej (bądź odciętej) skąpo odzianej nodze na okładce, jest to kryminał familijny. Amerykańska prowincja, lata 40., samotna matka, Marian Carstairs, utrzymuje się z pisania kryminałów i wychowuje trójkę inteligentnych dzieci. Dzieci są świadkami wystrzałów w willi obok, wpadają na pomysł, że zatają przed policją cenne informacje, dzięki czemu ich matka będzie mogła rozwikłać sprawę i być sławna. Matka niestety nie współpracuje (ponieważ wypala kolejne paczki papierosów, pisząc książkę), biorą więc sprawy we własne ręce, dodatkowo próbując wyswatać matkę z przystojnym policjantem. Nie jest to lektura edukacyjna dla dzieci, chyba że celem jest nauczenie, jak odwracać uwagę policji, włamywać się na miejsce zbrodni, ukrywać dowody bądź udzielać pomocy poszukiwanym przez władze.
Dzieci jest trójka: 10-letni Archie, 12-letnia April i 14-letnia Dina. Archiego, którego dodatkową zaletą jest to, że zawsze ma pieniądze na coca-colę, wspomaga w utrudnianiu śledztwa jego banda podwórkowa, składająca się z niesamowicie brudnych i sprytnych chłopców. April ma zdolności aktorskie, a Dina ratuje kolejne dni gotując obiad. W ogóle dużo się w kuchni dzieje. A to pieczona indyczka, a to klops z sosem, a to krem cytrynowy, umilające kolejne przesłuchania i wpuszczanie w maliny. Najwdzięczniejszym obiektem do oszukiwania jest sierżant O'Hara, który wychował własne dziewięcioro dzieci, więc i z tymi da sobie radę. Tyle że nie.
[1] Wiesław Rosocha.
[2] Nie wiem, czy za tytuł polski (w oryginale zabawne dwuznaczne Home Sweet Homicide) była odpowiedzialna tłumaczka, czy tzw. redakcja, ale Maria Skibniewska niestety nie jest zbyt dobrą tłumaczką w ogóle. Po książce walają się "frytki z ziemniaka", trzymane w spiżarni za słoikami, ciasto ozdabiają "merengi" (zgadzam się, to słowo występuje w słownikach, ale to były zwykłe bezy), a gofry piecze się na "żelazku do wafli". Dzieci pijają w kawiarni "syrop słodowy" z czekoladą i bitą śmietaną, brzmi to przeraźliwie, ale nie udało mi się tego przetłumaczyć na angielski.
#1
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 3, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza
- Skomentuj
Tym razem wpadł mi w ręce tom drugi cyklu o Frederice Bergman, cywilnej analityczce w szwedzkiej policji kryminalnej. Jak ktoś ma dobrą pamięć, to niestety kilkukrotnie pojawia się motyw wydarzeń z poprzedniego tomu, wraz z informacją, jaki był finał śledztwa. Ja na szczęście nie mam, zapomnę. Zespół specjalny prowadzi tym razem wielotorowe śledztwo, najpierw wielotorowe z przypadku (przejechany mężczyzna pochodzenia arabskiego oraz zamordowane małżeństwo działaczy kościelnych, które pomagało uchodźcom), potem już celowo, bo sprawy wydawały się ze sobą łączyć. Frederica jest w zaawansowanej ciąży ze znacznie starszym od niej partnerem, w dodatku żonatym i z przyczyn finansowych niemożliwym do rozwiedzenia. Peder, błyskotliwy śledczy o niewyparzonej gębie, trafia na szkolenie z równego traktowania po tym, jak pozwala sobie na publiczne dowcipy na temat ciastek wyglądających jak sflaczałe penisy. Alex, dowódca, usiłuje poskładać do kupy rozpadający się zespół, a przy tym ma zgryz z żoną, która zachowuje się dziwnie, ale nie chce powiedzieć, dlaczego. Śledztwo jest trudne, niestety obejmuje również kręgi policyjne i w trakcie ginie więcej osób.
Nie jest to książka zachwycająca, raczej równie mozolnie się ją czyta, jak mozolnie idzie śledztwo. Jest trochę absurdów typu kradzież tożsamości, nagle nie działające internetsy i telefony (rok 2008).
Inne tej autorki tutaj.
#130 (jeszcze z 2014)
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 3, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, kryminal, panie
- Komentarzy: 2