Więcej o
kryminal
Zacznę od tego, że nie czytałam żadnego tomu Harry'ego Pottera, a filmu widziałam pół (chyba pierwszego), na którym doznałam poczucia, że #jestemstaraimamzazłe. Nie mam więc sentymentu do autorki, że musi być bestseller. Ale to naprawdę przyzwoity kryminał, w starym stylu, gdzie liczy się mozolne przepytywanie świadków, wizja lokalna, bez wyrafinowanej techniki czy genialnych olśnień i przebłysków.
Cormoran Strike, eks-wojskowy, śpi na łóżku polowym w swoim biurze, bo właśnie rozstał się z wieloletnią narzeczoną. Boli go kikut nogi, którą stracił w Afganistanie, ale bardziej chyba doskwiera stan konta, z braku zleceń. Z agencji pracy tymczasowej zostaje na tydzień przysłana Robin, dziewczyna z prowincji, jednocześnie z nią pojawia się zlecenie od znajomego z dzieciństwa, brata znanej modelki Luli - ponowne śledztwo w sprawie jej teoretycznie samobójczej śmierci. Policja umorzyła sprawę, chociaż na nagraniach monitoringu widać uciekających mężczyzn, a sama Lula - mimo depresji - była dość szczęśliwa. Robin, która wprawdzie miała pracować przez tydzień, szukając w tym czasie Prawdziwej Pracy, okazuje się być na właściwym miejscu - wyszukuje informacje, pomaga w śledztwie, wywleka pijanego Strike'a z lokalu, nie domagając się ani sensownej pensji, ani nie oczekując na podziękowanie czy uznanie. Angażuje się na tyle, że powoduje to nawet kłótnie z jej narzeczonym, który dość lekceważąco wyraża się o detektywie.
W tle nobliwi mieszczanie kontra zdegenerowane środowisko szołbiznesu - para Lula Landry i Evan Duffield jest ewidentnie wzorowana na duecie Moss/Doherty, obok kręci się homoseksualny projektant mody i wychudzone, choć śliczne modelki. I to tam - w ukrywaniu się przed paparazzi, w narkotykach, depresji, pustym blichtrze - szuka odpowiedzi Cormoran, który sam się o ten świat otarł. Jego matka, znana groupie, umarła w jednej z melin, żyjąc obok świata muzyków rockowych, z którego wywodził się ojciec Strike'a, znany rockman.
Sporo niezakończonych wątków - nie jest wyjaśnione, czemu ścigał go adwokat ojca, wymagający spłaty sporej kwoty (która nie miała dla ojca znaczenia), co z wątkiem Charlotte (czy nowy narzeczony to zemsta na Cormoranie, czy jego związek był w ogóle fikcją); mam poczucie, że to furtki do ciągu dalszego. To dobrze. Natomiast zupełnie nie rozumiem, po co Wbua Oevfgbj cbcebfvł b monqnavr mnzxavęgrw fcenjl, xeępąp an fvrovr fgelpmrx. Dodatkowo ten właśnie wątek niebezpiecznie przypomniał mi fabułę jednej z książek Josephine Tey.
Dobra recenzja tu.
Inne tej autorki tutaj.
#57
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 29, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Komentarzy: 3
Chronologicznie pierwszy tom cyklu o profilerze z Katowic, Hubercie Meyerze, z czasów, kiedy właśnie rozwodził się z żoną (tą od różowego kabrio) i wrócił do swojej miłości z czasów studenckich (która potem wyjechała do Stanów). Sprawa Niny Frank, obiecującej aktorki ze znanego serialu o zakonnicy, która w życiu prywatnym święta nie była, prowadzi Meyera nad Bug, do małej miejscowości, w gdzie aktorka została zamordowana w odrestaurowanym przez siebie dworku. Z wyjątkowo przyjaznym lokalnym komendantem wypija nieco alkoholu i spożywa schabowego z kapustą i, mimo że na orgie u aktorki przyjeżdżało pół warszawskiego poliszynela, tworzy profil niekoniecznie pogrążający byłego męża aktorki oraz jej dojrzałego eks-kochanka. Akcja przeplatana jest - zgrabnie - pamiętnikami Niny Frank, zaczynającymi się w czasach, kiedy jeszcze nazywała się zupełnie inaczej.
Ambiwalentnie odebrałam wprowadzenie do intrygi elementów nadnaturalnych - z jednej strony przenikliwi wróże, wyglądający jak skrzyżowanie bohaterów "Opowieści z mchu i paproci" z Powolniakiem z "Co ludzie powiedzą?", byli dość ożywczym elementem intrygi, ale to zdecydowanie deus ex machina (podobnie Meyer wpadający w mistyczny trans, podczas którego zrozumiał znaczenie run). Zupełnie za to nie podobał mi się transcendentalny epilog, gdzie w alternatywnej rzeczywistości bohaterowie są obsadzeni w zupełnie innych rolach, a o akcję właściwą ocierają się mimochodem.
Inne tej autorki tu.
#54
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 23, 2014
Link permanentny -
Tagi:
kryminal, panie, 2014 -
Kategoria:
Czytam
- Komentarzy: 4
"Wody" należą do cyklu o Drużynie A, szwedzkiej elitarnej jednostce, zajmującej się przestępstwami międzynarodowymi (taki lokalny Interpol). Tym razem mają się zająć wewnętrznym śledztwem w sprawie zabójstwa/morderstwa obywatela RPA, przebywającego w Szwecji nielegalnie. Wewnętrznym, bo mężczyzna ginie podczas z pozoru rutynowej akcji policyjnej, zastrzelony przez byłego narzeczonego Kerstin Holm, członka drużyny. Niby jest konflikt interesów, ale wydział wewnętrzny naciska. Jednocześnie dziwnym przypadkiem zostają znalezione rozkładające się zwłoki człowieka, który w samobójczym liście wyznaje, że był międzynarodowym mordercą i podaje koordynaty ukrycia zwłok. Policja znajduje parę rolników, którzy mieli wyjechać na pierwsze od 10 lat wakacje, i odkrywa, że zaginął ich 7-letni syn. W obu sprawach jest wiele niejasności, w pewnym momencie okazuje się, że splatają się ze sobą, owijając się wokół prywatnego życia Kerstin.
Błędem zapewne było rozpoczęcie czytania cyklu od tomu 5, ale poprzednich nie było w promocji. Co kilka akapitów któryś z bohaterów wspomina poprzednie sprawy - a to strzelaninę przy portierni, a to sprawę takiego-a-takiego czy np. uderzenie pistoletem w usta. Każdy z członków ekipy ma traumy, największe w tym tomie ma Kerstin. Wszechwiedzący narrator wyprzedza akcję i zapowiada jak w greckiej tragedii, jak akcje bohaterów wpływają na ich życie. Nie kupuję języka, jakim jest pisana książka - przeładowany metaforami, czasem metatekstualny zaciemnia samą akcję. Samo wyjaśnienie zbrodni jest słabe - nie jestem w stanie uwierzyć, że zngxn mncbzvan b glz, żr 7 yng jpmrśavrw hebqmvłn qmvrpxb v bqqnłn wr nqbcpwv. Nie jest jednak do końca źle - dialogi między policjantami są dość cyniczne, śledztwo prowadzone należycie, a nawet miejscami pojawia się humor sytuacyjny - włamywacz bez węchu znajdujący rozkładającego się trupa czy przesłuchanie tegoż włamywacza, leżącego w szpitalu z połamaną szczęką. Wzzzpr?
Inne tego autora:
#52 (to co, mogę nie czytać do końca roku?).
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 20, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Komentarzy: 3
Solowa książka Pera, niby kryminał, ale w zasadzie to utopijna historia sf; równie dobrze mógłby napisać to Lem. Do jedynego wydawcy prasy w Szwecji, z siedzibą w monstrualnym, 30-piętrowym budynku (450 okien na jednej ścianie) dociera anonim, grożący wysadzeniem budynku w powietrze. Inspektor Jensen ma zdecydować, czy groźba jest realna (ewakuacja budynku to koszty!) oraz przeprowadzić śledztwo tak, aby nie zirytować konsorcjum (naciski z "góry"). Ma na to tydzień, a dodatkowo cierpi na żołądek - może dlatego jest absolutnie niesympatyczny i nieempatyczny w rozmowach z przesłuchiwanymi. W rozmowach z zarządem wydawnictwa, podejrzanymi, wizji lokalnej budynku buduje sobie obraz tego, w jaki sposób tworzy się aparat czwartej władzy, jak za pomocą miałkiej w treści, nieirytującej prasy budowane jest społeczeństwo. Wokół śledztwa zarysowany jest scentralizowany świat, zarządzany "dla dobra" - ministerstwo określa skład posiłków w fast foodach, buduje osiedla mieszkaniowe, część z nich z góry przeznaczając na slumsy i karze za picie alkoholu. Wprawdzie Jensen widzi, co jest nie tak w prowadzonym przez niego śledztwie, ale mimo to - ponieważ wpisuje mu się w obraz znanego świata - patrzy, jak na jego oczach zostaje popełniona zbrodnia doskonała.
Zupełnie nie jest to klasa kryminału skandynawskiego, raczej wprawka/esej o próbie zbudowania społeczeństwa doskonale zarządzalnego. Niekoniecznie warto.
Inne tego autora tu.
#43
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 23, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2
To nie tak, że to jest zła książka, ale ma takie nagromadzenie złych elementów, że nie jestem w stanie jej traktować poważnie. Jeśli ktoś lubi wczesną Chmielewską, to trafi mu (jej) idealnie w gust, bo jest wszystko, co trzeba - nieobliczalne przyjaciółki, piękny ochroniarz, miły policjant, kuchenne rozmowy, absurdalne akcje typu włamanie po drabinie i nadużycie nalewek w trakcie i dowcipna warstwa językowa[1].
Dwie obowiązkowo piękne panie - Michalina, wysoka, szczupła blondynka, żona - jak się okazuje - właśnie aresztowanego śląskiego gangstera, prywatnie fana folkloru oraz jej przyjaciółka - Zuza - niska, ale z loczkami i seksowna, a do tego świetna kucharka i ogrodniczka nagle znajdują się w środku policyjnej akcji. Z kolei kochanka męża, Ryszarda, wyglądająca jak współczesna wersja Majki Jeżowskiej połączonej z kołem gospodyń wiejskich, jest z kolei wyjątkową idiotką. Dzwoni do obłaskawionej Miśki (wszak i tak chce unieważnić małżeństwo) w sprawie potencjalnie poszkodowanych przez mafioso wdów i bękartów, kiedy przypadkiem otwiera dokument na laptopie kochanka.
Sympatyczny, choć niski, inspektor Marchewka od pierwszego rzutu oka wierzy więc Miśce, że nic nie wiedziała, od drugiego zakochuje się w energicznej Zuzie, więc łatwo przychodzi mu dzielenie się tajemnicami śledztwa. Henryk, zwany w szajce Hardym, aresztowany mąż-biznesmen, właśnie się z żoną pokłócił, więc tym chętniej Miśka szuka dowodów pozwalających na zatrzymanie męża w więzieniu. Czegoś też szuka Igła - przystojny jak z katalogu - ochroniarz w firmie męża, który wprowadza się do mieszkania Miśki. Nie przeszkadza to już kolejnej frakcji w zdemolowaniu lokalu w poszukiwaniu czegoś. Między Miśką a Igłą to iskrzy aż do scen nierządnych, to panuje lodowata zima (tłuczenie łopatą w głowę i malowanie pastą do zębów linii demarkacyjnej).
Podobnie jak z gadatliwym inspektorem Marchewką, panie radzą sobie z chirurgiem plastycznym i entuzjastą ogrodnictwa. Wystarczy, że przemaszerują w gumiakach po świeżej ziemi, a starszy pan opowie im wszystko chętnie o operacji plastycznej Hardego, który okazuje się kimś zupełnie innym. Niestety, zupełnie nie załapałam intrygi z operacją plastyczną głównego bohatera, który zmienił wygląd i nazwisko, ożenił się z Michaliną (w zasadzie to po co się z nią ożenił, też nie wyjaśniono), a jednocześnie wyglądał jak wcześniej, wykazując podobieństwo do zdjęcia pokazywanego przez swoich rodziców.
Ponieważ to literatura dla pań, są wplecione w dialogi przepisy kulinarne, a największą zaletą Igły jest (poza urodą, motocyklem, seksapilem, wzrostem i inteligencją) umiejętność gotowania. Co na mocny plus - lokalizacje - wizyta w Nikiszowcu, osiedle Tysiąclecia i pobliskie wesołe miasteczko oraz namiary na kilka knajp znanych autorce.
[1] Przeprowadziłam nawet małą sondę na fb, z wynikami której niekoniecznie się zgodziłam - nie akceptuję w narracji regionalizmów, slangu czy dialektu, jeśli całość jest pisana literacką polszczyzną. Redaktorze, gdzie byłeś?
Inne tej autorki.
#41
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 18, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Skomentuj
Spis osób:
- porucznik Stanisław Olszewski - prowadzi śledztwo
- doktor Ziemba - patolog
- Karol Rodecki - denat w butach od Kielmana, chirurg
- Kowierski - internista, przyjaciel denata, przypomina goryla, rozwiedziony
- Rodecka - udziela lekcji angielskiego, niemieckiego i francuskiego, więc nigdzie nie pracuje
- pułkownik Leśniewski
- major Stefan Downar - nie żeni się, bo ma mało czasu
- sierżant Maciaszek - ofiara napadu, traci służbową broń i życie
- Joanna Grabińska - była kochanka Rodeckiego, pracuje w MHZ
- Edward Tarkowski - następca Rodeckiego w łóżku, również pracuje w MHZ
- Anna - gosposia Kowierskiego, z tyłu czarownica, z przodu zabawna laleczka
- Zenon Kowierski - syn doktora, niby uczy się na inżyniera
- Michał Sołtysiak - bratanek gospodyni, niestety chuligan
- Domańska - dawniej Kowierska, panienka z okienka w wieku trolejbusowym
- Domański - tytułują go „panem mecenasem”, ale dałbym sobie głowę uciąć, że on nawet bardzo rzadko przechodził koło uniwersytetu
- Karol Walczak - przyjaciel Downara
- Helena Walczak - małżonka, umie wyczarować posiłek z pustej lodówki
- Waldek - brat Joanny, raczej narwany
- Grażyna Mierzycka - dziewczyna Waldka
- Sikora - kierowca milicyjny
- Kazimierz Łukasiak - taksówkarz, dawniej pracodawca Sołtysiaka
- Świerczak - w narciarskim stroju wyglądał raczej na trenera kadry olimpijskiej aniżeli na milicjanta
Zima. Zwłoki nad Wisłą, na Czerniakowie, od zimna nie chroni kożuch ani jesionka. Porucznik Olszewski dostaje kataru. Nieboszczyk ma ręcznie szyte buty od Jana Kielmana. Okazuje się, że to chirurg, którego tajemniczy telefon wezwał w środku nocy. Podczas śledztwa milicja napotyka same piękne panie:
W komendzie oglądano się za nimi. Ktoś szepnął: - Ale Staszek poderwał babkę.
Musiała być kiedyś śliczną dziewczyną - myślał Olszewski, obserwujący dyskretnie klasyczny profil siedzącej obok kobiety, jej pełne, zmysłowe wargi i gęste ciemne włosy, poznaczone tu i ówdzie srebrnymi nitkami.
Piękna wdowa nie jest specjalnie smutna, bo mąż i tak od dwóch lat miał kochankę. Kochanka też niebrzydka:
Olszewski aż poruszył grdyką z wrażenia. Downar wprawdzie zachował zimną krew, ale także wydawał się zaskoczony urodą dziewczyny. Miała najwyżej 25 lat. Wysoka, doskonale zbudowana, nie była pięknością w stylu uznawanym za najmodniejszy. Należała raczej do minionego stulecia. Tak zapewne wyobrażali sobie swoje bohaterki Zola, Flaubert i Maupassant.
Delikatnie zarysowany owal twarzy, miękka linia szyi, ramion, bioder. Z całej postaci emanowało tyle kobiecego wdzięku, że nawet bardzo doświadczonemu mężczyźnie mogło zakręcić się w głowie.
Odgarnęła z czoła długie, jasne włosy i pytająco patrzyła na niespodziewanych gości.
Co za oczy - pomyślał Downar. Chrząknął "urzędowo" (...).
Panowie za to niespecjalnie. Zamordowany, kochanek pięknej damy, jest dość otyły. Jego następca... "Szpakowata, mocno już przerzedzona czupryna, ułożona starannie za pomocą brylantyny, nadawała całej postaci ten charakterystyczny rys, który sprawiał, że na pierwszy rzut oka można by go zaszeregować do pewnej kategorii ludzi, coś pośredniego między włoskim fryzjerem a francuskim gigolakiem. Wąski, przyczerniony wąsik potęgował jeszcze to wrażenie. Duże, ciemne oczy, przysłonięte leciutką mgiełką (katarakta?) rozmarzenia, musiały ogromnie oddziaływać na kobiety". Do tego chodził w bonżurce i miał sztuczne zęby (w końcu był po czterdziestce).
Żona Walczaka improwizuje przyjęcie z okazji wizyty Downara: skumbrie [w tomacie], jajka na twardo, trochę sera i pół litra eksportowej żytniówki.
Tym razem obywa się bez pobierania odcisków palców metodą "na szklankę", za to do rozwiązania tajemnicy przyczynia się Downar, najpierw pobierając szczepki pelargonii (wiedzieliście, ze to się nazywa aplegierka?), a potem - w śnieżnym Zakopanem - udając zasobnego niemieckiego turystę, Rudolfa Lipke z Hamburga (tyrolski kapelusik pożycza z lokalnego komisariatu).
Nietypowo akcja nie kończy się po znalezieniu przestępców, następuje przesłuchanie. Wszystkie nagrody wygrywa jeden z podejrzanych, który - zapytany, czemu chciał wykończyć przebranego za turystę z RFN - odpowiada uczciwie: "- Bo myślałem, że pan jest imperialistyczny kapitalista z Niemiec Zachodnich".
Inne tego autora tu.
#38
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 8, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie, prl
- Skomentuj