Więcej o
2020
Jak już pewnie zauważyliście, lubię porównywać ekranizację z książką, jeśli jest tylko taka możliwość. Tu zaczęłam od serialu, przez co automatycznie to dla mnie jest punkt odniesienia (w tym dla nazwisk), chociaż oczywiście nie oznacza to, że serial zawsze jest lepszy.
Atticus Freeman, weteran wojny w Korei, wraca do rodzinnego miasta tylko po to, żeby udać się na poszukiwanie ojca, który - szukając przodków matki - zniknął jakiś czas wcześniej, a teraz wysyła dziwny list ze wskazówkami. Wraz z wujem Georgem, autorem przewodników dla Czarnych oraz przyjaciółką z dzieciństwa, przedsiębiorczą Letitią, trafiają do mrocznej posiadłości Arkham, siedziby mrocznego kultu Adamitów pod przewodnictwem Samuela Braithwaite’a. Atticus, ku swojemu zdziwieniu, okazuje się być potomkiem białego jak śnieg przywódcy, którego przodek był zaskakująco dobry dla swojej czarnej służby; niestety zamiast majątku jego dziedzictwem ma być ofiarowanie w magicznej ceremonii. To początek mrocznych przygód wesołej ekipy, która napotyka na pomykające po lesie potwory, nawiedzony dom z morderczą windą, klątwę, maszynę do przemieszczania się między światami, podmianę ciał czy wreszcie zdrowy, amerykański rasizm. Bo serial - mimo dramatycznych wydarzeń, hektolitrów krwi, brutalnych powidoków masakry w Tulsie oraz niezgodnych z książką śmierci - jest przede wszystkim zabawny i wykorzystuje twórczo popkulturę (wprowadzając chociażby wątki jak z Indiany Jonesa). Nie wiem jednak, czy pozostawienie tonu zgodnie z książką, mniej brutalnego, gdzie poza jednym adwersarzem nie ginie nikt (a w serialu cztery ważne dla fabuły osoby), nie poprawiłoby ekranizacji.
Książka Ruffa jest, niestety, dość płaska w zestawieniu z rozbuchaną fabułą serialu. Przeprowadza przez wydarzenia trochę na zasadzie gry fabularnej, obracając się wokół osoby Atticusa, z rzadka pozwalając na przygody Ruby, siostrze Letitii czy ciotce Hyppolycie, a te wątki w serialu są arcyciekawe. Przemyka się dygresyjnie przez wojnę w Korei, która - wraz z poznaną przez Atticusa Ji-Ah - odgrywa znaczącą rolę w ukształtowaniu postaci bohatera i w finale historii. Znacznie urozmaica też zróżnicowanie płciowe przez zmianę płci syna Braithwaite’a, Caleba, który staje się Christine (co pozwala na swobodniejszą zabawę konwencją przy podmianie ciał przez Ruby) oraz zastąpienie epizodycznego w powieści Horacego, syna George’a i Hyppolyty, przez córkę Dee z nieco szerszą rolą. Twórcy serialu ładnie wychodzą z tych nieścisłości, wprowadzając jako artefakt książkę napisaną przez syna Atticusa, w której zamiast Dee jest Horacy.
TL;DR - bohaterowie są czarni, a biali są źli. Mnie się podobało.
Inne tego autora tutaj.
#143
Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 25, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Oglądam, Seriale -
Tagi:
2020, panowie, sf-f
- Komentarzy: 4
W rodzinnej posiadłości przy małym miasteczku mieszkają Blackwoodowie: dwie siostry - starsza Constance i młodsza Mary Kate, zwana Merricat - oraz starszy i schorowany wuj Julian. Nad rodziną cieniem kładzie się tragedia sprzed sześciu lat, kiedy to reszta rodziny - rodzice, młodszy brat dziewcząt i żona wuja - zginęli otruci arszenikiem, który ktoś podał w eleganckiej cukiernicy do zebranych przez Merricat jagód. Constance, która wtedy przygotowywała posiłek, została aresztowana i spędziła jakiś czas w areszcie, zanim wypuszczono ją z braku dowodów. Teraz jedyną osobą, która opuszcza posiadłość w celu zrobienia sprawunków czy wypożyczenia książek z biblioteki, jest Merricat; każde wyjście okupione jednak jest traumą, bo jej rodzina ogniskuje nienawiść wszystkich w miasteczku. Merricat chroni też rodzinę szeregiem zaklęć i magicznych przedmiotów, którymi uszczelnia ogrodzenie, dzięki czemu - mimo okazjonalnych wizyt tzw. Dobrych Pań, które chcą przywrócić dorosłą już Constance społeczeństwu - Blackwoodowie nie są narażeni na prześladowanie przez mieszkańców okolicy. Stabilność burzy przybycie kuzyna Charlesa, który zamierza wprowadzić swoje porządki w posiadłości, a Constance wydaje się być skłonna na to przystać.
Jaka to pyszna opowieść o tajemnicy sprzed lat, ludzkiej niechęci dla innych i - co chyba najbardziej wartościowe - to jedna z pierwszych książek, w której narratorką jest osoba niekoniecznie zdrowa psychicznie. Sama intryga - kto przed laty uśmiercił większość rodziny Blackwoodów oraz czego chce kuzyn Charles - jest dość oczywista, nie jest jednak oczywiste zachowanie mieszkańców miasteczka, zwłaszcza po pożarze w posiadłości. I wreszcie sama posiadłość, pełna wspomnień i pamiątek, z tajemniczymi zakątkami, o których wie tylko Merricat; to równoprawna bohaterka historii.
Inne tej autorki tutaj.
#142
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 22, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminał, panie
- Komentarzy: 2
Autobiografia byłego prezydenta USA, napisana w połowie lat 90., jeszcze zanim został znanym politykiem; nie jest przez to mniej ciekawa, chociaż oczywiście interesująca byłaby druga część, stworzona już przez człowieka doświadczonego. Nie jestem fanką biografii, nie będę więc streszczać życia Obamy. To, co mnie uderzyło, to życie "pomiędzy", które zdefiniowało jego poglądy. Syn Kenijczyka i Amerykanki, urodzony na Hawajach, dorastający w Indonezji, nigdy nie czuł się w pełni czarny, ale ewidentnie też nie był biały. To pozwalało mu na bogatą obserwację rasizmu i przemocy wobec osób kolorowych i efektów takiej polityki - utrudnień w edukacji, nieufności wobec władz, ubóstwa czy wreszcie niereperowalnego podziału na Czarnych i Białych. Na epizody aktywizmu i prób polepszenia socjalnego sytuacji Czarnych środowisk w Chicago, autor nakłada swoje poszukiwania śladów ojca, które prowadzą go do Kenii.
#141/#3
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 17, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2020, biografia, panowie
- Skomentuj
Andrzej Barcz - Rendez-vous w hotelu „Royal” #098
Spis osób:
- Jan Kowalewski - awansował z gońca na doradcę handlowego mimo matury po 30-tce
- Ewa Kowalewska - budzi w mężu strach i nienawiść
- Joanna Zając - ani aktorka, ani scenografka, tylko studentka po saksach, nadspodziewanie inteligentna
- Józef Marciniak - starszy kontroler Portu Lotniczego Okęcie, ma instynkt
- porucznik Paweł Wert - szczęśliwiec, co ma urlop w sierpniu
- starszy sierżant Sypniewski - najlepszy kierowca[1] Komendy Głównej
- major Biesaga - w czasie wojny miał coś wspólnego z francuską Resistance
- kapitan Zawiśniewski - prowadzi śledztwo w sprawie przemytu
- Pierre Falba - wiceprezydent spółki Corex w Paryżu, olbrzym z ręką miękką jak duża napompowana poduszka
- Janusz Konrad - młodszy handlowiec w Corexie, wieczny prymus
- Lidia Rygielska - bardzo dzielna dziewczyna, współpracowniczka Kowalewskiego w Warszawie
- pani Halina - sekretarka majora, czterdziestoletnia blond piękność
- Powłoka - wywiadowca, przybył prosto ze szkoły w Słupsku
- Dworakowski - dyrektor warszawskiego oddziału Corexu
- Rene Pingot - Francuz, cicha obstawa Kowalewskiego
- Jacek Lewkowicz - narzeczony Rygielskiej, artysta
- major Baliński - Służba Bezpieczeństwa
- Tomasz Salski - młody, energiczny człowiek i świetny ekonomista
- portier - ma twarz, z którą nie zawsze w życiu dobrze się obchodzono
- Marie - pokojówka, nie przeszkadza jej, że przystojny cudzoziemiec ją obserwuje przy ubieraniu
- Marta Obuchowicz/Obuchowska - starszą panią o ciemnych włosach i inteligentnej twarzy
- Ela Szymańska - dziewczyna o wspaniałych oczach i odrobinę mniej wspaniałej reszcie
- monsieur Lefevre - nietuzinkowa osobistość w świecie paryskiej policji, znajomy majora Biesagi
- Witold Loup - babka zmuszała go do nauki polskiego
- Wiktor Scalny - lokalna sława półświatka paryskiego, krewny Skalskiego[2]
- madame Luiza - dawna flama Scalnego, z wyglądu 120 lat i dużo zwierząt w domu[3]
- Robert Marcos - siwy mieszczanin pochodzenia greckiego
- Paul - wysoki filmowy goryl, mogący wystraszyć niejednego staruszka
- sierżant Jurczyk - jeden z najbardziej doświadczonych ludzi Komendy Głównej
- Paul Berger - nosi ze sobą Paris Match z generałem Franco na okładce
Pan Kowalewski, przedstawiciel firmy polsko-francuskiej Corex, wraca sobie spokojnie z Paryża i nagle w jego bagażu celnicy odkrywają narkotyki. Dużo narkotyków. Zdziwiony delikwent ląduje w celi i twierdzi, że nic nie wie, a walizkę dostał od współpracowników. Niedługo potem z okna paryskiego hotelu Royal wypada Rygielska, współpracowniczka Kowalewskiego, podobno inicjatorka zakupu walizki. Porucznik Wert incognito i niby prywatnie, ale z błogosławieństwem szefa, wybiera się do Paryża, żeby zobaczyć Luwr i wieżę Eiffla, a tak naprawdę zrobić wywiad z pracownikami Corexu. Na miejscu, wraz z zaufanym następcą Kowalewskiego, Skalskim, prowadzą prywatne śledztwo, idąc śladami zamordowanej Rygielskiej, która przed śmiercią spodziewała się sporych pieniędzy. W Paryżu, ognisku rozpusty[4] i przestępstwa, dzięki wsparciu króla półświatka pochodzenia polskiego, Wert udaje desperata i załapuje się na fuchę przemytu narkotyków, a dodatkowo zakochuje się w uroczej Elżbiecie. W finale major Baliński sugeruje napisanie pracy magisterskiej pod tytułem: „Nieprawidłowości w życiu małżeńskim a przestępstwo pospolite".
Się nosi: luksusowy zegarek Seiko.
Się pali: “gituny”
Się je: jajecznicę na boczku, stary chleb, frytki i wino (w Paryżu), kabanosy w hotelu.
Się pije: żubrówkę.
Bawiac uczyć:
- Rue d'Assas to chyba gdzieś w okolicach Ogrodu Luksemburskiego?
- Masz rację. Powiem ci jeszcze, że w domu naprzeciwko zatrzymywał się Reymont w czasie swojego pobytu w Paryżu.
Się zażywa kultury: niejaka Małgosia zaprasza Werta na nową sztukę Arrabala, ale ten nie idzie.
[1] (...) za kilka sekund włączył już czwarty bieg. Samochód prawie unosił się nad ziemią.
[2]
To potomek rosyjskiego generała, który na emigracji był portierem w hotelu „Claridge". Matka jego była Polką. Wiktor od dziecka miał szaloną łatwość w uczeniu się języków. Karierę zaczął jako międzynarodowy szczur hotelowy, wodząc za nos policję wszystkich europejskich stolic. Jest też geniuszem charakteryzacji. Potrafił się przebrać nic tylko za Szkota, co nie jest może tak trudne, ale także za żonę Szkota, co chyba przyznasz, jest trudniejsze.
[3]
Teraz dopiero zauważył, że spoza mebli patrzą na niego liczne oczy nieruchomych ptaków, kotów i białych myszy.
- Chyba się ich pan nie boi, młodzieńcze? One nie gryzą ani nie dziobią obcych. Są oswojone. Prawda, moja droga? - spytała papugi.
Rzeczywiście są oswojone - myślał Paweł. - Ten, co je oswoił, zużył na to sporo trocin.
[4]
W obszernym ciemnym hallu stał maleńki kontuar, za którym siedział staruszek ze znudzeniem oglądający pornograficzne pisemko.
Zauważył pan chyba, jak wszyscy speszyli się na pytanie o film Polańskiego. Kina tutaj są drogie. Nasi panowie pójdą najwyżej raz w miesiącu na jakieś porno i to wszystko.
Otworzył walizkę - wszystko było w niej poukładane tak, jak zostawił wychodząc. Były to oczywiście same ubrania, pocztówki i kilka pornograficznych pisemek, które znalazł w szafie pensjonatu i wsadził do walizki dla podkreślenia swoich zainteresowań.
Inne tego autora.
Smolaga Ryszard - Ślad prowadzi do Delty #099
Spis osób:
- Leon Wiewiórski - właściciel pensjonatu Mariola
- Roman Borowicz - gwiazda polskiego filmu i telewizji, rezydent pensjonatu, lubi płatać figle
- Józef Szostak - mniej wzięty aktor
- Zofia Strzałecka - modystka, ma sklep z kapeluszami, ale twierdzi, że jest śpiewaczką
- inżynier Kosmala - w zdenerwowaniu mówi dyszkantem
- Wiktor Żarnecki - literat, ale z blokadą twórczą
- Wanda Sosińska - pokojówka i portierka
- porucznik Zbigniew Kaczorowski - Wydział Zabójstw
- sierżant Edward Sójka - lokalny posterunek
- Erazm Milewski - mieszkaniec sąsiedniego pensjonatu
- Lucjana Pomorska - dama dość ekscentryczna, tak z wyglądu[1], jak i zachowania
- Stefaniak - dyrektor Teatru Popularnego w Warszawie
- Zenon Pomorski - mąż Lucjany, właściciel cukierni w Białobrzegach nad Pilicą
- Tadeusz Stombimierowski - czytuje periodyk “Motor”
- Stanisław Borowicz - ojciec denata
- Antoni Kolański - partner szachowy Borowicza juniora, emerytowany inżynier
- Kudelska - woźna teatralna
- Andrzej Zawidowski (ps. Świder) - pomocnik mechanika sceny, pijus i damski bokser
- Zuzia - podkuchenna, wyjątkowo prawdomówna
- Walczak - właściciel “Rusałki”, barman, kucharz i wykidajło w jednej osobie
- Hanka Kryńska - studentka, dorabia sobie kelnerowaniem
- plutonowy Zajączkowski - Służba Ruchu Drogowego z Zambrowa
- Józef Gmochowski - metaloplastyka, usługi dla ludności, a prywatnie kolega Zajączkowskiego
- porucznik Wiktor Zięba - przestępstwa gospodarcze Zambrów
- Jaroszyński - kierownik wydziału ekonomicznego KM PZPR, inżynier metalurg
- Stefan Rumiński - księgowy w Delcie
- Władysława Szopska - magazynierka w Delcie
- Agata Rumińska - żona Stefana
W nadmorskim pensjonacie ktoś zabija znanego aktora, dowcipnisia i mistrza naśladowania głosów. Niestety mieszkańcy plączą się z zeznaniach, a gospodarz coś ukrywa. Milicja śledzi wszystkich, którzy mogli mieć do Borowicza jakieś pretensje, ale każda kolejna osoba okazuje się mieć alibi. Wiadomo, każdy też coś ukrywa, na przykład właściciel pensjonatu (potem okazuje się, że fcrxhyhwr xenqmvbalzv xbafrejnzv). Niezależnie, w zupełnie innym miejscu ciężarówka rozwala murek, w którym znajduje się zwój srebrnej blachy. Milicja szuka więc potencjalnego źródła srebra, co naprowadza ich na nadużycia gospodarcze (importowane za dewizy srebro wcale nie docierało do fabryki, bo mimo srebrnych elementów w planach, realnie nie były montowane w komponentach, a dewizami się spryciarze dzielili). Zbrodnia okazuje się cemlcnqxbjn - nxgbe anśynqbjnł bsvneę v zbeqrepn mnovł tb cemrm cbzlłxę, żrol hxelć fjów hqmvnł j nsremr mr feroerz.
Się pije: piwo.
Się je: kiełbaski z rożna, jajecznicę na boczku.
Się maskuje: włosy na blond wodą utlenioną i goli brwi.
Się gra: w zespole młodzieżowym “Teksas Bazooka Band”.
[1] Przesłuchujący Pomorską porucznik Kaczorowski nie mógł powstrzymać się od nazwania jej, w myśli oczywiście, farbowanym koczkodanem. Za tym określeniem przemawiały fioletowe włosy i mnóstwo różnorodnych barwników, jakimi napacykowała całą swą twarz.
Inne z tego cyklu tutaj.
#140 (przeczytałam też po raz kolejny EW097).
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 16, 2020
Link permanentny -
Tagi:
2020, kryminał, panowie, prl -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Przeczytałam, że autobiograficzna opowieść Knausgårda to “apoteoza bycia normalnym” i coś w tym do pewnego stopnia jest. Narrator wyrywkowo i dygresyjnie opowiada o różnych wydarzeniach z życia - pierwszej miłości i usiłowaniu przemycenia piwa na Sylwestra na norweskiej wsi, przygotowaniach do pogrzebu ojca (ze sprzątaniem domu, przerażająco zapuszczonego przez alkoholika i niesprawną staruszkę), trudnej do pogodzenia roli ojca i pisarza, a zagłębiając się w dygresje, o dwóch miłościach życia - Tonje i Lindzie oraz o kompromisach między wolnością i byciem w związku. Podobne historie mógłby opisać każdy człowiek, pewnie nie w tak drobiazgowym stopniu szczegółowości, jak autor; jednocześnie zachwycał mnie detal i głębia pamięci, z drugiej - nawet z moimi wyrywkowymi notatkami z życia na blogu i w mediach społecznościowych - nie wierzę w wiarygodność opisów, prędzej w kreację autorską, udaną, owszem, ale ciągle kreację; sam autor jako ilustrację do ulotności wspomnień przywołuje pewność znajomego, że opis uwiedzenia 13-latki przez 30-latka z jednej z książek Knausgårda był autobiograficzny, bo podobno Karl Ove swego czasu mu się z tego zwierzył.
Czytało mi się w większości świetnie mimo achronologiczności - z liniowej opowieści o dziecięcym przyjęciu urodzinowym pączkują historie o związku, mieszkaniu nad psychicznie chorą sąsiadką z Rosji, poznaniu żony, wyjeździe na odczyt czy wizytę u teściów; ze sprzątania domu przed pogrzebem pączkuje zachwyt żołędziem z pobliskiego lasu, gdzie autor wyszedł na papierosa. W większości, bo opowieści z życia przeplatane są opisami lektur autora, erudycyjnymi wstawkami o filozofii, wielkości prozy Dostojewskiego i jej wpływie na życie, rozliczeniami z pisarzami szwedzkimi i norweskimi; te kawałki bez żalu pomijałam - zdecydowanie wolałam opisy przyrody, bo miały jakąkolwiek wartość poznawczą. I mimo to, że czytałam ten quasi-pamiętnik z ciekawością, zdecydowanie nie polubiłam narratora. Jest małostkowy, kompromis między rolą pisarza (zamkniętego w wysokiej wieży, gdzie mozolnie wykuwa w kamieniu Literaturę) a męża i ojca polega według niego na tym, że wykrawa z życia godziny, kiedy jest w stanie spędzić czas z rodziną, a na każdą uwagę, że jest potrzebny w domu, reaguje niechęcią. Zmamiony “miesiącami miodowymi” - czasem zakochania w Lindzie, narodzinami kolejnych dzieci, przeprowadzką do Malmo - nie umie żyć w czasach “nużących”, “mrocznych” i nie dających mu takich podniet jak inne okresy w życiu.
Nie ukrywam, że chciałam przeczytać tę powieść - na razie dwa tomy, nie wykluczam, że i cztery kolejne[1] - zanim wyjdzie u nas powieść (już) byłej żony Knausgårda, Lindy, która niespecjalnie była zachwycona swoim sportretowaniem jako jędzy z chorobą afektywną dwubiegunową, która chciała usidlić wolnego ducha, wcisnąć w kierat domowych obowiązków i wymawiając się swoim życiem, nie dać mu czasu na pisanie. Słyszałam opinię, że to męska literatura, pokazująca ukryte normalnie trudy bycia mężem i ojcem; dobrze ilustruje to epizod, kiedy narrator łamie obojczyk na meczu z kolegami, po czym przez kilka tygodni jest wyłączony z prac domowych, co napawa go ogromnym szczęściem.
[1] No trochę ochłodło mi, jak przeczytałam przypadkiem, że tom 6 zawiera 400-stronicowy esej o Adolfie Hitlerze (jako nawiązanie do tytułu).
Inne tego autora:
#138-139
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 15, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, beletrystyka, panowie, biografia
- Skomentuj
Na planecie, gdzieś na rubieżach Galaktyki, ląduje statek zwiadowczy. Planeta okazuje się być rajem - powietrze do oddychania, oswojona dżungla, przy minimalnej uwadze niegroźna dla ludzi, plaże, lazurowy ocean, tubylcy - prawdopodobnie potomkowie jakiejś zapomnianej wyprawy - mówią galaktycznym i żyją z połowów morskich stworzeń. Ku zdziwieniu załogi, mieszkańcy planety - zwanej przez nich Langri - są stanowczy w swoich żądaniach: chcą być niezależni i wcale nie chcą przekształcenia ich planety w luksusowy kurort dla bogaczy, mimo obiecanego udziału w zyskach. I nie wychodzą do przybyszów z bronią, a z podstawami prawnymi. Jako że kąsek w postaci cudownego ekosystemu jest zbyt smaczny, nadany przez Radę Galaktyki ambasador zaczyna małymi kroczkami (i drobnym oszustwem) budować, wbrew woli mieszkańców, pola golfowe i hotele, co oznacza śmierć całej populacji, która nie jest w stanie wyżywić się innym pokarmem niż morskie stwory, znikające z łowisk z powodu zanieczyszczenia i hałasu.
Skąd prymitywni, mieszkający w chatach z tykwy, tubylcy są tak biegli w prawie międzynarodowym mimo braku kontaktu z cywilizacją od co najmniej kilkuset lat? Otóż kontakt był - rozbił się na planecie podróżnik, zżył się z tubylcami, a przed śmiercią - w trosce o planetę i jej mieszkańców - zostawił szczegółowy plan, jak mogą uratować się przed ekspansywnym biznesem.
To urocza i zabawna przypowieść z 1974 roku o ekologii kosmicznej i prawie do samostanowienia; oczywiście zabawność przepraw przedstawiciela tubylców z galaktycznym prawem jest zabawna tylko do momentu, kiedy czytelnikowi przemknie przez głowę przemiana szeroko pojętego “południa”, przekształconego w bazę hotelową i etnologiczne safari dla “północy”, gdzie nie było zmyślnego podróżnika Obriena, zabezpieczającego interesy mieszkańców.
#137
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 9, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, panowie, sf-f
- Skomentuj