Więcej o
2012
W "Zmyśle" Adam Dalgliesh publikuje drugi tomik poezji, przelotnie widzi znaną z poprzedniego tomu Elizabeth Riscoe, w której się prawie zakochał (i nie przestał się zakochiwać). Po czym wzywają go do szpitala psychiatrycznego, gdzie ktoś stuknął posążkiem, a potem dziabnął dłutem administratorkę. Śledztwo jak śledztwo, mozolne zbieranie śladów, analiza zachowania obecnych w budynku, grzebanie w przeszłości wszystkich, ale leczenie - kontrolowane halucynacje po LSD, elektrowstrząsy i całkiem niespodziewanie terapia sztuką. I pręgowany kot Tygrys, mieszkający w klinicznej piwnicy.
W drugim tomie okazuje się, że inspektor Dalgliesh odważył się z Elizabeth, ale po ciężkim śledztwie zdecydował, że musi się zastanowić, czy się oświadczyć. Pojechał więc do swojej jedynej krewnej, ciotki Jane, do ustronnego miasteczka w Suffolk, nad samym oceanem. Wprawdzie miał mieć spokojny i refleksyjny urlop, ale szybko znalezione ciało z obciętymi dłońmi trochę mu te plany pokrzyżowało. Ofiarą był sąsiadujący z ciotką pisarz, wdowiec. A sprawcą - ktoś z pozostałych sąsiadów. Albo i nie. Dalgliesh się stresuje, kursuje między Suffolk a Londynem, ciotka karmi go domowymi bułeczkami, a wszyscy - łącznie z lokalnym policjantem Recklessem - ciągle go nachodzą w sprawie śledztwa, którego teoretycznie nie prowadzi. Teoretycznie.
Inne tego autora tu.
#97-98
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 21, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie
- Komentarzy: 1
Prokuratorowi Teodorowi Szackiemu posypało się małżeństwo i posada, przeniósł się więc do pięknego miasta Sandomierza. Na początku okazało się, że zupełnie się tam nic nie dzieje - prawie nie ma przestępczości, wielkich spraw, są za to uliczki, klimat, stagnacja i chętna panna, która przychodzi i zaciąga prokuratora do łóżka. Wtem okazuje się, że jest drugie dno - zatęchła, ale ciągle żywa nienawiść do Żydów. Wychodzi to przy okazji znalezionych zwłok jednej z mieszkanek, tak na oko pociętych rytualnym nożem do koszernego uboju (który bynajmniej nie jest humanitarny). Szacki sprawnie przesłuchuje, wykrywa kłamstwa, ale ponieważ wszyscy znają wszystkich, nie jest łatwo.
Wychudzony i zaniedbany pan Teodor oczywiście kładzie cały łan niewiast do łóżka - niektóre wspomina miło, niektóre niespecjalnie, za niektóre obrywa od zirytowanej rodziny. Ot, małe miasteczko. Miejscami trochę jak Pan Samochodzik - szuka przez prywatnego detektywa w archiwach, szwęda się po lochach, podejrzewa wszystkich i próbuje znaleźć rozwiązanie w historii. Gdy mija zima i zaczyna się wiosna, zakochuje się w Sandomierzu ponownie. Jak na kryminał - bardzo przyzwoicie, jak na reklamówkę turystyczną Sandomierza - doskonale.
Inne tego autora
tu
#96
Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 19, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panowie
- Komentarzy: 7
Fforde tak naprawdę pisze cały czas jedną książkę - "Studnia" zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończył "Skok" - mąż Thurdsay Next został eradykowany przez Konsorcjum Goliath, więc istnieje tylko w pamięci Thursday (oraz - jednak - jest powodem jej ciąży). Jako że zarówno Goliath, jak i demoniczna siostra Acherona Hadesa - mnemomorfka Aornis - dyszą nieszczęsnej Op-Specce w kark, Thursday na czas oswojenia się z macierzyństwem chowa się w świat książek. Zostaje adeptem Jurysfikcji, agencji pokrewnej Op-Specom, tyle że pracującej wewnątrz literatury, zarówno tej wydanej, jak i niekoniecznie.
Jedyną przedstawicielką rodziny Next jest 108-letnia babcia Thursday, która opiekuje się nią w świecie fikcji i pomaga walczyć z wirusem, jaki zasiała w pamięci agentki złośliwa Aornis. Za to pojawia się Kot dawniej znany jako Kot z Cheshire, Królowa Kier, panna Havisham z "Wielkich nadziei" Dickensa, kapitan Nemo i wiele innych postaci głównie znanych z prozy anglosaskiej (wstydliwie przyznam, że kusi mnie przeczytanie wreszcie "Wichrowych Wzgórz" i kilku innych odsuwanych do tej pory z niejakim obrzydzeniem klasyków). "Studnia" to satyra na wiele zjawisk współczesnej (pop)kultury - nowe wersje oprogramowania, drastycznie ograniczające możliwości konsumenta, wielkie gale typu Oskary (po raz 77. z rzędu Heathcliff otrzymuje nagrodę za najbardziej dramatycznego bohatera męskiego) czy spamu w przypisach[1]. Niestety, jest to najsłabszy ze wszystkich tomów, taki na przeczekanie, zanim się urodzi dziecko Thursday i agentka odzyska siły na tyle, żeby wrócić i uratować usuniętego ze strumienia czasu Landena.
[1] Porozumiewanie się między światami za pomocą przypisów pojawiło się w "Skoku", ale tu wyjaśniona jest technika przypisofonu i stanowi integralną część akcji.
[2] W świecie Thursday są klonowane wymarłe zwierzęta typu ptak dodo[3], ale okazuje się, że dziobak i konik morski pochodzą ze świata zmyślonego.
[3] Dodo Pickwick znosi jajko, ale poza okazjonalnym wydawaniem dźwięku plock nie wnosi za wiele do fabuły.
Inne tego autora tu.
#92-94 (przecież musiałam sobie odświeżyć dwie poprzednie, dalej świetne są)
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 13, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, panowie, sf-f
- Komentarzy: 2
Dałam szansę, naprawdę. Ale nie spodziewałam się, że książka jest tak marna na tak wielu poziomach. Zaczynając od edytorskiego (błędy ortograficzne, niespójnie zachowująca się czcionka z nierównymi odstępami), kończąc na treści. Komisarz Hwierut ma PTSD i się leczy psychiatrycznie. Nastoletni syn siedzi u rodziców eks-męża, bo nie chce z nią mieszkać. Tymczasem Anna, która nie pójdzie na zwolnienie, bo co by robiła, prowadzi śledztwo w sprawie wykrwawionej na śmierć najpierw jednej, potem drugiej prostytutki. Wprawdzie po fluoksetynie spadło jej libido, ale dla dobra śledztwa (przy czym, jak rany, naprawdę nie rozumiem) udaje się do klubu, zabiera się z przypadkowo napotkanym mężczyzną, odbywa z nim szybkie pożycie w bramie, a potem - ponieważ nie jest prostytutką - sama płaci za swoją taksówkę do domu. Chapeaux bas. W tle wątku nierządu pojawia się policjant, który gwałci damy negocjowalnego afektu za pomocą lufy służbowego pistoletu.
Jedyną rzeczą, która mnie rozbawiła, to nazwisko mordercy - zupełnym przypadkiem tak samo nazywa się kolega TŻ z pracy. No, jeszcze druga - wysłanie ofiary przemocy domowej na obdukcję do pani patolog (szczęśliwie się udało, mimo że ofiara była żywa).
PS Uprzedzając pytania, czytam Fforde'a cały czas.
Inne tego autora tu.
#91
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 6, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie
- Komentarzy: 2
W zasadzie doskonale wszystkie smaczki streściła Wonderwoman. Mnie przede wszystkim urzekły nazwiska - major Niewarowny czy kapral Nierobis nie zdarzają się co dzień. Bardzo też wzruszyły mnie zaadoptowane po nieżyjącym Kwaskowiaku metody walki z drobną przestępczością - wysyłanie do zamiatania ulic czy zawiezienie ulicznych rozrabiaków do klubu bokserskiego na sparring.
Dodatkowo Edigey uwielbia się bawić w swata swoich bohaterów - sierżant Michalak zostaje przekonany przez Niewarownego, że nie jest zupełnym przegrywem i uderza (skutecznie!) do pięknej kelnerki, Eli. Sam Niewarowny również - w ramach prowadzenia śledztwa - spotyka się z kierowniczką SAM-u, panią Nielisecką, głównie po to, żeby zaprzyjaźnić się z jej nastoletnią córką i zinwigilować środowisko narkomanów w szkole. Tak się spotyka, że po zakończeniu śledztwa wcale nie chce z Podleśnej wyjeżdżać.
Inne tego autora tu.
#90
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 2, 2012
Link permanentny -
Tagi:
panowie, prl, 2012, kryminal, klub-srebrnego-klucza -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Miałam kilka podejść do czytania, bo - bez względu na to, jak bardzo uwielbiam frazę[1] Wańkowicza - to zbiór luźno powiązanych historii, rozsianych z pewną chronologią od czasów przed I wojną światową aż do czasów po II wojnie. Gubiłam wątek, irytowały mnie lwowskie stylizacje językowe, znudziłam się historiami ziemiańskimi i politycznymi.
Wybiórczo natomiast znalazłam sporo świetnych historii - o podróżach, o wnukach, dzieciach-wróblach mieszkających w socjalistycznej kamienicy obok pana "Wańkowica" czy - chyba moją ulubioną - o córce-riserczerce w NY Timesie.
Nieustająco wraca do mnie pytanie - czy chcę czytać "Ziele na kraterze"?
[1] Na "odejmowaniu nocników od ust lokatorom" zawiesiłam się na sporą chwilę.
#89
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 30, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, beletrystyka, opowiadania, panowie
- Komentarzy: 5