Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Klara S. Meralda - Zabójstwo w Neuilly

Tym razem pani S. Meralda przeprowadza za pomocą komisarza Lemaitre'a śledztwo w paryskiej dzielnicy bogaczy - Neuilly. Żeby nie było za łatwo, mimo odkrycia zbrodni, oficjalnie ciotka Ministra Finansów, pani Bossac, uległa nieszczęśliwemu wypadkowi i śledztwo jest prowadzone jedynie w sprawie zaginionego testamentu denatki. Ciężko jest przesłuchiwać jej znajomych i rodzinę, bo nie można im zagrozić, że w razie odmowy zeznań pójdą siedzieć. A szybko się okazuje, że pani Bossac nie dość, że miała spory majątek, to jeszcze nie była kobietą specjalnie miłą i wiele osób życzyło jej szczerze przynajmniej nagłego rozwolnienia, jeśli nie czegoś gorszego. Lemaitre wspina się więc na wyżyny dyplomacji, objeżdża po kolei wszystkich świadków, podejrzanych i pracowników, w międzyczasie chodząc z żoną do teatru eksperymentalnego i na liczne apetyczne déjeunery, popijając koniakiem krewetki, solę z wody i camemberta na deser.

Miły kawałek Francji, z klimatycznymi kawiarenkami, z gustownymi domami bogatych mieszczan i zapachem paryskiej wiosny.

Inne tego autora:

#10

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 4, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie - Skomentuj


Zakaz wjazdu w Marcelińską, objazd Polną

Z dużą przyjemnością odnajduję u siebie te kawałki układanki, o których już prawie zapomniałam. Działa ten, który jest odpowiedzialny za zatrzymywanie się na dźwięk ptasiego śpiewu. Obudził się ten, który od pół roku planował, żeby stanąć opodal Bukowskiej i poczekać na nisko przelatujący samolot z 70-300 w ręku. Jest kolejny, który znalazł sałatkę grecką ze świetnym winegretem w restauracyjce w mallu we wsi (albowiem we wsi mamy malla z prawdziwego zdarzenia i mogłabym[1] - prawie nie ubierając się - przejść się w płaszczu narzuconym na piżamę[2] po zakupy).

Mam też Plany. Przez duże P. Krótko i długoterminowe. Że posiejemy z Majem rzeżuchę. Że zjem śniadanie w miłym towarzystwie. Że spotkam kobietę mojego życia, której nie widziałam od trzech lat. Że wreszcie wrócę do Berlina, skoro zrobili mi autostradę pod nosem. Że zobaczę Paryż (i nie wiem, czy nie spróbować wyeskalować tego jeszcze na jakąś Grecję). Że rozpocznę nowy rozdział w życiu. Że przestanę zazdrości ^eri najpiękniejszego mieszkania w kamienicy, jakie widziałam. Nie robię listy jednak. Nie chcę skreślać i patrzyć, co nie skreślone. Nie chcę planować szczegółów (poza Paryżem, bo Paryż chcę zaplanowany; oglądamy z Majem zdjęcia i czytamy przewodnik dla dzieci), wolę poczekać, aż się zacznie.


(misia i podłogi użyczyła ^eri).

Ale oczywiście i tak najchętniej bym spała pół dnia.

[1] Jakbym była rano chętna do czegokolwiek więcej niż do spania.

[2] Piżamę mam, trencza model ekshibicjonista niestety nie.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 3, 2012

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Skomentuj


Rola mężczyzny w związku

Wyjeżdżałam dziś z placówki edukacyjnej Maja i niespecjalnie sprytnie zawadziłam lusterkiem o znak drogowy (rzadko bo rzadko, ale mi się zdarza). Wysiadłam, żeby oszacować szkody. Szkód nie było, znak niedraśnięty, lusterko się złożyło. Obserwująca mnie z podwórka babcia jednego ze współuczestników edukacji zasugerowała: "Pani da mężowi samochód i zwali to na niego".

Na niebie klucze kaczek, wiosna idzie, a mężczyzna niech się czuje winny potencjalnego oskrobania lusterka.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 1, 2012

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 4


Klara S. Meralda - Porażka inspektora Gettingera

Do małego, ustabilizowanego towarzysko miasteczka A. pod Monachium, u tych dobrych Niemców, przyjeżdża atrakcyjna acz tajemnicza Martha Moell. Twierdzi, że zna ludzi z towarzystwa i jest siostrzenicą znanego monachijskiego lekarza i to wystarczy, żeby została dobrze przyjęta podczas jour de fixe u mecenasostwa Rother. Nawiązuje przyjaźnie z paniami, intryguje panów, mimo że nie pracuje, ma pieniądze, za to nie ma męża. Mieszka u pani Schaffer, dobrotliwej gospodyni, która wprawdzie wynajmuje tylko poleconym lokatorom, ale skoro pani Moell obracała się w towarzystwie... I gęsty od związków towarzyskich i pokrewieństw małomiasteczkowy świat się kręci, Martha Moell urządza urodziny, po czym zostaje znaleziona martwa. Lokalny komisarz po naradzie z emerytowanym sędzią śledczym Fincklem prosi o pomoc inspektora z Monachium, ponieważ śledztwo musiałby przeprowadzić wśród rodziny i znajomych, a poza tym sprawa trochę śmierdzi. Do miasteczka zjeżdża służbista - inspektor Gettinger i rozpoczyna wyjaśnianie okoliczności i szybko odkrywa, że towarzystwo wstydzi się przyznać, że nikt o zamordowanej nic nie wiedział. Jednocześnie sędzia Finckel ze swoim jamnikiem zaczyna podejrzanie często spędzać wieczory vis-à-vis domu zamordowanej, spożywając wyrafinowane posiłki u swej dawnej znajomej, wdowy Knolke.

Nie wiem, czy bardziej mnie zachwyciły piękne niemieckie nazwiska, czy menu wieczorków u pani Knolke, która gotowała znacznie lepiej niż żona sędziego Finckla, czy jednak klimat uliczek w niemieckim miasteczku.

Inne tego autora:

#9

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 28, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie - Skomentuj


Freudowskie skojarzenia

Ja w szafirkach (Muscari Mill.) widzę mackę przedwiecznego, TŻ - trzpień frezarski stożkowy kulisty.

Tyle miłej wiosny w domu; bardzo dobrze zainwestowane 7,5 zł.

Czytam (trzy recenzje do tyłu), oglądam (kolejnych siedem), śpię (to by dopiero był fascynujący tekst, opisać, jak dobrze mi się śpi) i wcale-nie-jestem-uzależniona od GoT, mogę przestać w każdej chwili. Having a blast. A jutro poniedziałek.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 26, 2012

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 5



Wojciech Mann, Krzysztof Materna - Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami

Nie mam pretensji do autorów, że napisali tę książkę, zwłaszcza że skrupulatnie wyjaśnili, dlaczego to zrobili[1]. I nie mam pretensji do siebie, że chciałam tę książkę przeczytać, bo podróżowanie w okresie późnego PRL-u i stanu wojennego to kawałek historii, z gastarbajterką artystów nie tylko na polu występów dla Polonii. Jest trochę anegdot, trochę postaci z lat 80., trochę miejsc. Niestety, całość książki jest jak egzamin z nudnego przedmiotu - zajrzeć, zdać, zapomnieć. Dwugłos autorów się nie sprawdził, nie ma pasjonujących przygód, jest wygładzona czasem dość beznamiętna narracja, trochę laurek i smutny obraz Polaka Za Granicą, który do dzisiaj niestety jest ciągle aktualny.

[1] Powód "dla pieniędzy" akceptuję bez mrugnięcia okiem, sama chętnie pisuję dla pieniędzy[2].

[2] I sławy.

Inne tego (w połowie) autora:

#8

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 23, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, panowie, podroze - Komentarzy: 6



Lirycznie i o czedarze

Historie, które się śnią, są ważne tylko dla śniącego. Wolę więc te historie, które pojawiają mi się w głowie przed zaśnięciem. Na początku myślałam, że budowany w głowie obraz starej zabytkowej willi tuż przy plaży, raczej przy jeziorze niż nadmorskiej, w gęstym, nieco zaniedbanym ogrodzie, powstaje na potrzeby książki, którą kiedyś napiszę[1]. Że wymyślę miejsce, a potem zupełnie przypadkiem je znajdę, dokładnie takie, jakie mam w głowie i tam się zacznie (w miejscu, nie w głowie) coś dziać. Nie znalazłam. Nie zadziało się. Kiedy obraz willi (obowiązkowo kolumny, ale nie takie nowomieszczańskie à la wieś ulicówka, tylko klasyczne) zaczął mi się rozmywać na korzyść oszklonej werandy, ciepłej i przytulnej, z fotelem, pledami, stolikiem na parujący dzbanek z herbatą, stosem książek, ciepłym światłem zza szyb, dotarło do mnie, że szukam azylu we własnej głowie. Miejsca z zatrzymanym czasem. Tu i teraz. Gdzie wstaje się rano głównie po to, żeby celebrować cały poranek śniadanie[2]. I nie trzeba wychodzić, ani z przymusu zewnętrznego, ani wewnętrznego. Świat ze zrobionymi zakupami, praniem ułożonym w szafach, kwiatami w wazonie na stole, bez krzątaniny i z ciszą przerywaną szelestem przewracanych kartek. Z tego wszystkiego miewam czasem zakupy, pranie, często kwiaty i nawet zdarza się, że zapada cisza. Tylko ostatnio światło jest nie takie jak trzeba. I ciągle zostaje przymus wychodzenia.

[1] I jeśli będzie to kryminał, to bez denatów, bo nie umiem z denatami.

[2] Oczywiście grzanki z czedarem. I twarożek ze szczypiorkiem. I kiełbaski dla TŻ-a. I jajo dla Maja. I słodkie bułeczki, miód i dżemy. I trochę wędzonego łososia. Dobry pasztet i domowe ogórki kiszone. I herbata, morze dobrej, aromatycznej herbaty. Kiedyś pokażę.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 21, 2012

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 5


Monsunowe wesele

Kiedy wieje monsun, jest niskie ciśnienie, wszyscy są drażliwi, a do tego cały czas deszcz wisi w powietrzu. To nie jest najlepsza pora na organizowanie wesela, ale akurat tak wyszło w pewnej zwykłej hinduskiej średniozamożnej rodzinie. Ojciec się zapożycza, żeby godnie wydać córkę za mąż, matka ze zdenerwowania popala w toalecie, do Delhi zjeżdża się rodzina i przyjaciele domu z całego świata - kuzyn-idiota z Australii, krewni z Omanu, wujostwo ze Stanów i pociotki z różnych części Indii. Organizacja trochę kuleje, sypią się kwiaty z dekoracji, właściciel firmy obsługującej wesele właśnie zakochał się w ślicznej służącej, namiot weselny ma niewłaściwy kolor i nie jest nieprzemakalny, ktoś nie dowiózł alkoholu, wujek o dziwnych skłonnościach kręci się za 10-letnią dziewczynką, a przyszła panna młoda ma romans z żonatym showmanem telewizyjnym. I wygląda na to, że wesele będzie najgorszym dniem w życiu wielu osób, mimo przygotowań, pięknych strojów i postanowienia, że to najważniejszy dzień dla całej rodziny.

Film jest zaprzeczeniem idei boolywoodzkiej sztampy - bohaterowie są żywi, problemy nie znikają od tego, że ktoś zaśpiewa i zatańczy, ale kiedy wszyscy się cieszą, radość jest szczera i zaraźliwa. Pojawiają się trudne tematy - aranżowanie małżeństwa, zdrada, akceptacja inności i reakcja na niewłaściwe zachowanie w stosunku do dzieci; rzeczy, których nie przykryje jedwabne sari i nie zasłoni biżuteria. To film o miłości rodzinnej i zaufaniu, a dodatkowo piękny i kolorowy obraz kultury i zwyczajów pendżabskich Hindusów.

[Tekst "Nie tylko Bollywood" do Magazynu Business&Beauty, kwiecień 2012].

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 20, 2012

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Skomentuj - Poziom: 3