Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Rynek Wielkopolski. Niedziela, późne popołudnie. Jeden stragan, może półtora. Wprawdzie niespecjalnie miałam jeszcze siłę na zanurkowanie w koszu pachnących śliwek, ale chociaż dwa jabłka. Starszy pan waży, nagle podbiega do niego drugi starszy pan, podstawia mu pod nos torbę i każe się zaciągnąć. Pan sprzedający ofukuje drugiego, dość parlamentarnymi słowy każe mu się oddalić rączo, po czym wyjaśnia:
- No wie pani co? 30 lat sprzedaję warzywa. 30 lat. A ten przychodzi i mnie majerankiem szczuje. Czy ja majeranku nie wąchałem?