Więcej o
Fotografia+
Świeżo po powrocie z ciepłych krajów wspięłam się na wieżyczkę pawilonu 11 Międzynarodowych Targów Poznańskich, chociaż aura nie nastrajała - wiało, palce grabiały i brakowało tylko zamarzającej mżawki do kompletu. Oczywiście - było warto mimo szarego nieba i dalekiego wspomnienia po słońcu. Z wejściem na wieżyczkę pewnie nie jest tak łatwo, bo wymaga wpuszczenia przez osobę upoważnioną (tu gorąco pozdrawiam zarówno "naszego człowieka" na Targach i ekipę #instapoznan), za to - jeśli będziecie mieli okazję - warto zajrzeć do Sali Ziemi przy okazji jakiegoś wydarzenia artystycznego, bo sala jest bardzo wzrokowo ciekawa (oraz nie wieje).
Wieżyczka na pawilonie 11
Sala Ziemi
GALERIA ZDJĘĆ.
Dodatkowo, jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia zrobione przez resztę uczestników, a warto - przejrzyjcie tag #poznajpoznan6 na instagramie.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 18, 2017
Link permanentny -
Tagi:
instapoznan, photowalk, mtp -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
Ja wiem, że Kanary to przede wszystkim plaże i ciepło, ale chociażby tylko dla możliwości spojrzenia z góry na chmury, kłębiące się poniżej wulkanu, warto wjechać na Teide.
Nie opowiem, jak to zrobić, żeby dostać się na sam czubek, bo to opcja wymagająca pozwolenia i/lub nocowania w schronisku, a ja - oczywiste - jestem na to za leniwa, ale mam znajomych, co owszem. Wybrałam opcję wjechania samochodem pod stację kolejki linowej, wjazd kolejką i krótki spacer w górę (w moim przypadku bardzo krótki, o czym za moment). Co warto zrobić, to kupić bilety on-line przed wjazdem - teoretycznie kupuje się je na określoną godzinę, ale w razie czego można je prawie do samego końca przełożyć na później; dodatkowo, system rezerwacyjny informuje mailem o tym, że konkretnego dnia kolejka nie jeździ z powodu kiepskich warunków atmosferycznych i pozwala na zmianę terminu w ramach wolnych miejsc. Bilety - tak jak do Obserwatorium - kupowałam na stronie www.volcanoteide.com; są różne opcje (sam wjazd, przewodnik, wjazd połączony z wizytą w Obserwatorium) oraz warto poszukać kodów (aktualnie działa "wyspy-szczesliwe10" na 10% zniżki).
Po drodze na Teide są dwa parkingi, oba bezpłatne - jeden niżej, mniejszy, na jakieś kilkadziesiąt samochodów, można zaparkować i wejść do stacji kolejki po stromiźnie (co zapewne nie zajmuje kwadransa, ale to już jak kto lubi), drugi większy tuż przy stacji kolejki, oba bywają zatłoczone, ale jest dość płynny ruch i miejsce się znajduje (oczywiście jak się ma bilety i za 5 minut upływa termin, to bywa gorąco). Wszędzie wiszą ostrzeżenia, że na górnej stacji (wjazd z 2356 na 3555 m n.p.m.) temperatura spada drastycznie, a odczuwalna bywa poniżej 0. Czy sprawia to, że ludzie nie wjeżdżają w sandałach lub w odzieży bez rękawów? Ależ. Sam wagonik ma ładowność 44 osoby i zwykle tyle wjeżdża, więc aż do wyjścia ze stacji jest w miarę ciepło, ale potem już zdecydowanie nie. Jak wyżej już przeczytaliście, nie weszłam zbyt wysoko, chociaż ze stacji można iść w górę jakieś kilkaset metrów. Nie ze względu na zimno (chociaż wiało upiornie i grabiały palce podczas robienie zdjęć), ale ze względu na ciśnienie - wysokość odczuwałam głównie w zatokach szczękowych, co dało taki efekt, jakby bolały mnie wszystkie zęby z tyłu szczęki. Nie polecam. Nawet jak o tym teraz piszę, to mnie boli!
Sam wulkan to kupa kamieni, ale jak się patrzy w dół - jest przepięknie. Zbocza są porośnięte zielono i rudo, są kaktusy i krzewinki. I chmury. Wtem świat u stóp i wiadomo, że to bzdura, że chmury są zrobione z pary wodnej, a nie z waty cukrowej.
Tędy pieszo na Teide
Krajobraz marsjański / Dojazd przez lasek / Kolorowe przy drodze
Można wejść trochę wyżej niż stacja kolejki
Wagon w paśniku / Przy podporze się gwałtownie kołysze
Parking pod dolną stacją
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 8, 2017
Link permanentny -
Tagi:
teneryfa, wyspy-kanaryjskie, hiszpania, teide -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+
- Skomentuj
Mówi się, że na Teneryfie jest jednocześnie kilka stref klimatycznych; od zimy w górach, wiosny w lasach do lata w zachodnich zatokach. Okolice Acantilados de los Gigantes, klifów na zachodnim wybrzeżu, to miejsce bardzo ciepłe, z temperaturą dochodzącą do 30 stopni (kiedy na północy jest raczej koło 23-25). Oczywiście nie tylko dla temperatury warto na klify, ale dla widoków. Nie darmo klify zwane są Los Gigantes - olbrzymie masywy skalne mają wysokość do 600 m n.p.m. Jedzie się oczywiście przez kręte górskie drogi i - jak zawsze - jest kilka sposobów, żeby dotrzeć. Najbardziej wytrzymali podróżnicy mogą dojechać do wioski Masca najbardziej stromymi drogami na wyspie (a znam takich, co jeżdżą tam rowerami i to jest dopiero konkretny hardcore), przejść kilka kilometrów wąwozem do plaży Masca, na którą zawija raz na jakiś statek i zabrać się na wycieczkę w celu podziwiania klifów i delfinów (przy czym klify są zawsze, a delfiny - niekoniecznie). Można oczywiście wersję bardziej leniwą i dojechać bezpośrednio do miasteczka Acantilados de los Gigantes, gdzie da się zjeść bardzo przyzwoity obiad (i już po tym, jak się wysilało swoją kulawą hiszpańszczyznę przez pół godziny, dowiedzieć się, że obsługiwał kelner-Polak, pozdrawiam). Wszystkie drogi prowadzą do portu (albo na pobliską czarną, malutką plażę Los Guios, poza sezonem niespecjalnie tłoczną, w sezonie pewnie i owszem). W porcie pełna oferta z różnymi opcjami - wycieczka w morze od godziny do kilku (z posiłkiem) czy podwózka wspomnianą na plażę Masca i trekking wąwozem. Nie kosztuje to jakichś dramatycznych pieniędzy - najtańsze rejsy łodzią motorową kosztują koło 10 euro.
Widok na klify z wody, zwłaszcza w świetle zachodzącego słońca, jest wart wszystkich pieniędzy. Na północy przy dobrej widoczności widać La Gomerę i półwysep Teno. Szybka łódka też dostarcza dodatkowych atrakcji, zwłaszcza kawalersko prowadzona z rozpryskiem. Niestety, Maj doznał srogiego rozczarowania, bo klify klifami, ale ani delfinów, ani waleni nie było. Następnym razem.
GALERIA ZDJĘĆ.
Restauracja: Paraiso Del Sol, Av. Jose Gonzalez Forte 4.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 7, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
hiszpania, teneryfa, wyspy-kanaryjskie, los-gigantes
- Skomentuj
[15.10.2017]
Spacery z aparatem, organizowane przez Instapoznan, sprawiają mi mnóstwo przyjemności, chociaż - jak na przykład tutaj - oznaczają bardzo pracowity dzień. Ponad 3 godziny fotografowania z przerwą na śniadanie to jak dniówka przerzucania węgla (albo i trzy, doliczając czas spędzony przed monitorem), ale zostają po tym w głowie świetne widoki, niektóre nawet i na zdjęciach.
Z zewnątrz budynek przy Młyńskiej 12 nie zdradza swojego ogromu, ale po chwili błądzenia w środku dociera do mnie, że jest ogromny - zajmuje ćwierć kwartału między ulicami Młyńską i Nowowiejskiego. Ma prawie 130 lat, ale dzięki drobiazgowemu remontowi udało mu się niedawno przywrócić jego całą świetność z czasów, kiedy zaprojektował go architekt Oskar Hoffman. W środku mieszczą się biura i kilka restauracji, z dodatkową przestrzenią na dachu budynku, skąd z chyba 5. piętra rozciąga się obłędny widok na centrum miasta. Jednak centralnym punktem, który absolutnie wart jest zobaczenia, jest spiralna klatka schodowa, zakończona przeszkleniem na suficie. Warto zwrócić uwagę na niesamowitą konsekwencję stylistyczną: sztukaterie, stolarka, liternictwo, kolorystyka - wszystko jest spójne i przemyślane.
GALERIA ZDJĘĆ. Dodatkowo, jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia zrobione przez resztę uczestników, a warto - przejrzyjcie tag #poznajpoznan5 na instagramie.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 15, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
instapoznan, photowalk
- Skomentuj
[7.10.2017]
Dzień miał być słoneczny i piękny, złota polska jesień w październiku, a wyszło jak zwykle - kilka minut słońca, chwilę później ulewny deszcz. Dwór w Koszutach zupełnie się nie zmienił od czasu odwiedzin w trzy lata temu (a schodzący kominiarz nieustająco cieszył tym razem prawie-ośmiolatkę). Tym razem zaskoczyła nas pogoda, bo ulewny deszcz zagonił nas do altanki w ogrodzie, gdzie spędziliśmy kilkanaście minut, czekając, aż przestanie. I przestał, ale i tam wyjściowe obuwie udało mi się przemoczyć.
GALERIA ZDJĘĆ.
Potem nastąpił tzw. rekonesans, bo do pałacu w Winnej Górze się spóźniliśmy - był otwarty dla zwiedzających do 14, a opuszczony dwór w Szlachcinie wprawdzie miał zachęcająco dziurawy płot, ale właśnie zaczęło lać i obuwie wyjściowe jednak było mi potrzebne w stanie mniej ubłoconym niż bardziej.
Głównym celem wyprawy była Środa Wielkopolska, gdzie M. z biura brała ślub (stąd obuwie i mniej casual strój niż zazwyczaj). Nie zdziwicie się zapewne, jak wspomnę, że padało. Przemknęliśmy się na obiad, potem kilka kroków dookoła rynku, wreszcie do kościoła. Urocze miasteczko, ale śluby jednak lepiej się sprawdzają latem (na przykład pod koniec sierpnia, kiedy to podczas mojego ślubu padało i było mokro).
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 7, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
koszuty, szlachcin, winna-góra, środa-wielkopolska, polska
- Komentarzy: 3
Dziecko mi rośnie, a karuzele, które rok w rok przyjeżdżają albo na Łęgi Dębińskie, albo na wiecznie zabłocony teren przy Mieszka I, poza odrobiną świeżej szpachli i farby, są takie same. W tym roku już odpadły statyczna karuzela z konikami i pociąg dla maluchów, zostaje tylko to, co pozwala się wzbić w powietrze.
[17.10.2017]
GALERIA ZDJĘĆ (oraz wcześniejsze - 2012 i 2011).
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 31, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj