Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o muzeum

O biało-niebieskich

[15.08.2024]

Nie będzie dziś o Lechu Poznań, tylko o kafelkach, jakby ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł. Portugalia słynie z kafelków, są wszędzie - na zewnętrznych ścianach kamienic, we wnętrzach, ale niekoniecznie mieszkalnych - w kościołach, dworcach, restauracjach i na stacjach metra. I mają nawet własne muzeum! Pojechałam, bo dzień się trafił upiornie upalny, chyba najbardziej gorący w tym roku, stojące powietrze, którym się ciężko oddychało, żadnej chmurki; dodatkowo rodzina sarkała na mnie, bo zaaranżowałam wyprawę komunikacją miejską. No ale halo, metro oraz w środku chłodniej. W muzeum mnóstwo mozajek, czasem z dość zaskakującymi bohaterami (ultra-brzydkie aniołki, ciekawska krówka, kot po trudnej nocy, dama z side-eye), trochę sztuki nowoczesnej, wspomnienia po czasach Maurów i piękne wnętrza. Można też ciasto i kawę w kawiarence z ogrodem, a potem wyjść przez sklepik z dość drogimi pamiątkami. W ogóle kafle można kupić wszędzie, w każdej pułapce na turystę.

Adres:

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 16, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: lizbona, muzeum, portugalia - Skomentuj


Liberec - Muzeum Północnoczeskie

[14.02.2024]

Na ulicy Masarykovej - na którą już po raz kolejny się zasadzam, żeby przejść ją wzdłuż i zaglębić w boczne uliczki - już wcześniej bywałam, poprzednio w Muzeum Regionalnym, które znajduje się dokładnie po przekątnej skrzyżowania. Nie ukrywam, że mniej od ekspozycji ciągnęła mnie architektura i wieża widokowa, a jak się przy bliższym spojrzeniu okazało, ponad 30-metrowa szklana drabina. W środku okazało się, że nie dość, że cena jest z moich ulubionych - “co łaska”, płatny tylko wstęp na wieżę, to jeszcze ma eklektyczny i całkiem ciekawy zbiór eksponatów. Zaczęło się nieco dramatycznie - nastolatce odlepiła się podeszwa w bucie, na szczęście w samochodzie była druga para, a tuż po wejściu uderzyła fala dźwięku, bo w hallu miał próbę skądinąd niezły zespół rockowy, ale było tak dramatycznie głośno, że nie było słychać nawet własnych myśli (oczywiście, że jestem stara i mam za złe). Potem już było tylko lepiej - sztuka użytkowa z biżuterią, lokalnym szkłem i plakatami, automatofony, których można używać! (nb. uruchomienie takiej ulicznej pozytywki wcale nie jest takie trywialne i trzeba się korbą dobrze namachać, żeby sensownie grała), wystawki z wypchanymi zwierzętami w ich naturalnym środowisku, pozostałości po okresie okupacji - w okolicy mieściły się niewielkie obozy koncentracyjne, czy po czasach austro-węgierskich, galeria fotografii, wystawa współczesnych obrazów czy zautomatyzowana szopka z mnóstwem figurek. Na dziedzińcu "Sublima", która w 2021 stała przed ratuszem. No i wieża, niestety bez windy, ale z prezentacją o czeskim szkle wyświetlaną na ścianach, niestety po czesku i szklaną, 38-metrową drabiną w duszy klatki schodowej. Na górze widoki na całe miasto, widać Jested . Z filmu reklamowego sądząc, udało mi się pominąć bibliotekę, ubolewam. Pro-tip - warto zacząć od poziomu -1, bo szatnia. Jest dostępna papierowa ulotka z mapą po polsku.

Adres: The North Bohemian Museum, Masarykova 11.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 2, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: czechy, liberec, muzeum - Komentarzy: 2


Sejf jest za obrazem

[5.09.2021]

Przerywam na chwilę czeską fotorelację (bo to jeszcze nie koniec, a dodatkowo czeka i Berlin) na korzyść wystawy, która mnie niesamowicie ucieszyła. W Starym Browarze w Galerii na Dziecińcu od 1 września można oglądać obrazy artysty zwanego Noriakim. Tym od czarno-białych Panów Peryskopów, które można znaleźć na wielu poznańskich murach (patrz na koniec notki). Na wystawie są obrazy czasem bardzo różne od sztuki ulicznej, sporo jest monochromatycznych kolorystycznie, ale są i kolorowe, w tym moja ulubiona seria miejska. Z połowę mogłabym z przyjemnością powiesić w domu i nie, nie pytajcie, czy już powiesiłam ten obraz, co to go kupiłam zimą. Wystawa jest niedroga, w gratisie można dostać na rękę (albo na bilet) stempelek z Peryskopem. Idźcie koniecznie.

GALERIA ZDJĘĆ; miejskie scenki z Panem Peryskopem: 2020 i 2021.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 9, 2021

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: sztuka, muzeum, stary-browar - Skomentuj


Wielkopolska w weekend - Muzeum Sztuk Użytkowych

[5.08.2017]

W ramach leniwej rodzinnej soboty, w upalne sierpniowe przed- i popołudnie przeszliśmy przez Poznań znany i mniej znany. Po śniadaniu w Republice Róż (nieustająco polecam) zdążyliśmy na południowe Koziołki na Ratuszu, gdzie - wśród zwyczajowych tłumów - po raz pierwszy słyszałam, że rozentuzjazmowana publiczność klaszcze na widok figurek jak nie przymierzając w Ryanairze (również polecam, acz wcześniej nie słyszałam, żeby ludzie klaskali). Maj zaciągnął nas przy okazji do Fotoplastikonu w Galerii Arsenał, gdzie za 10 zł (bilet rodzinny, indywidualne taniej) przez chyba 20 minut przekrzykiwaliśmy się, jaką akurat dioramę z pamperkami Lego kto widzi (gorąco polecam, mój ulubiony był nurek w słoiku z kiszonymi). Po krótkiej wizycie w kościele Franciszkanów, gdzie Maj ze zblazowaniem bywalca objaśnił nam, jakie są obrazy na suficie, że smok przy ołtarzu i organy na galeryjce ("bo my tu byliśmy na półkoloniach i ja wszystko pamiętam"), dotarliśmy do Muzeum; cały czasu oczywiście poruszaliśmy się w obrębie Rynku, więc nie były to jakieś dramatyczne odległości, w końcu to letnia leniwa sobota.


(Koziołki)

(Kościół Franciszkanów)

Sztuka użytkowa (z frazami-wytrychami "estetyka" i "funkcjonalność") to chyba moja ulubiona dziedzina sztuki. Muzeum nie jest duże - w sumie dwa piętra plus dodatkowa mała sala w piwnicy, ale dobrze pomyślane i pełne takich fajnych i ciekawych rzeczy. Ubrania, biżuteria, meble, naczynia (sporo sakralnych, ale też i sporo takich codziennych) ładnie poukładane, dobrze opisane (czasem etykiety na gablotce, czasem wirtualna galeria na standzie) i dobrze oświetlone; co najlepsze - sporo rzeczy można dotykać, wziąć do ręki albo przymierzyć, sala z ubraniami była hitem. Niechcący Maj został bohaterką sesji zdjęciowej "nos-ręka" przy zgadywance z wiktoriańskimi zapachami, zgadłam mncnpu eóżnal, zvtqnłbjl nie przypominały nic, a xjvng cbznenńpml coś, ale zupełnie nie do skojarzenia (idźcie wąchać!). Bardzo miłe, kompaktowe muzeum, a do tego wieża widokowa, tego nie warto opuścić, zwłaszcza że w cenie biletu (a we wtorki darmo).


(Muzeum Sztuk Użytkowych)

Na koniec weszliśmy do Cafe Szop, gdzie tym razem były tłumy, a szop został aresztowany na zapleczu za nielicencjonowaną próbę opuszczenia lokalu (poprzednio spał przy routerze), więc ostatecznie wylądowaliśmy w Republice Cacao na kawie, lodach i cieście czekoladowym (jeden kawałek na trzy osoby, a i tak nie daliśmy rady).


(Republika Cacao)

(Cafe SZOP)

Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ oraz archiwalnie o tym, że MSU w remoncie (2011) oraz po otwarciu wieży widokowej (2015).

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 5, 2017

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: korona-poznania, sztuka, muzeum - Komentarzy: 3


O gazach szlachetnych

Jedno z moich pierwszych wspomnień z nocnego Poznania to przejazd tramwajem ze Śródki w okolice Starego Rynku, gdzie mijało się budynki, zdaje się, seminarium Duchownego, na których wisiał neon JEZUS NA WIEKI. Czasem z nieczynną literą I. Bardzo mnie to odświeżało duchowo.

Wsparłam więc dzisiaj lokalny folklor niebagatelną kwotą prawie 120 zł, kupując bilet na wystawę, pocztówki i album "Nocny Poznań w blasku neonów", z czego album za niebagatelną kwotę 99 zł. Ale warto - i bilet, i pocztówkę, i album. Bilet - bo wystawa zaaranżowana jest fantastycznie - w wyciemnionych wnętrzach na rusztowaniach wiszą neony. Tak, żeby dało się nacieszyć oko, na odpowiedniej wysokości. Gaz syczy, tu i ówdzie mruga, tu coś się nie świeci. Jak kiedyś. Większości neonów już nie ma, kilka jeszcze można znaleźć pośród wyświetlaczy LED i podświetlanych reklam tego i owego - kino Rialto na Jeżycach, kino Apollo w Centrum, sklep z kapeluszami na Podgórnej czy chyba najbardziej znane Poznańskie Słowiki na Świętym Marcinie i AKUMULATORY, które zepchnęły w zapomnienie oryginalną nazwę akademika przy Kaponierze. Wiadomo, niedosyt - neonów w szczytowym okresie było ponad tysiąc, materialnie przetrwało niewiele. Dlatego warto album - w środku mnóstwo zdjęć starego Poznania, czasem jeszcze przedwojennego, czasem tego niesławnie PRL-owskiego, biednego, ale dzięki neonom chociaż nocą uchodzącego za metropolię.

Robimy wieczorny rajd przez metropolię w poszukiwaniu ocalałych neonów? Oczywiście, jak przestanie być tak, excuse le mot, radośnie wiosennie.

Bilety: 12 zł (normalne), 8 zł (ulgowe), dzieci poniżej 6 lat nie płacą (a były całkiem zainteresowane). Trzeba mieć gotówkę, również do sklepu z pamiątkami.
Wystawa [2019 - link nieaktualny] dostępna do 7 czerwca 2015 w Muzeum Narodowym.

GALERIA ZDJĘĆ, ale jak macie blisko, to koniecznie idźcie zobaczyć i weźcie rodzinę.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 2, 2015

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: muzeum, sztuka - Komentarzy: 5