Więcej o
Fotografia+
Trzcianka to najbardziej chyba zaniedbane fotograficzne miejsce na moim blogu. Bywam tam kilka razy w ciągu roku - wiosną, zimą, latem i jesienią, a jedyne zdjęcia, jakie pokazałam, to ogród mojej teściowej, który - oczywiście - jest przepiękny, ale niekoniecznie dostępny dla szerszej widowni. Dziś garstka widoków z okolic 11 listopada - patriotyczne parasolki na ul. Kościuszki, mural przy Rondzie Solidarności i Kościół pw. Św. Jana Chrzciciela ze scenką rodzajową.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 3, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
trzcianka, murale
- Skomentuj
Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze - na progu wiosny, kiedy słońce widzę dłużej niż godzinę dziennie - robię plany. Że co chociaż raz na dwa tygodnie w weekend pojadę w nowe albo w dawno nie odwiedzane miejsce w bliższej lub dalszej okolicy. Że będę chodzić codziennie 10 tysięcy kroków. Że nowy kraj na wakacje albo i dwa (w tym roku padło na Słowenię i Chorwację, padło, po czym się malowniczo obfajdało). Oraz, co mnie rozbawiło najbardziej, że będę częściej chodzić do nowych restauracji. A potem bum, pandemia. I tak uważam, że mimo wszystkich obostrzeń, lockdownu i social distancingu udało mi się wyjść z domu absurdalnie dużą liczbę razy. Niezaprzeczalnym królem wszystkich wyjść jest oczywiście Nocny Targ Towarzyski, gdzie co najmniej raz w tygodniu wbijaliśmy na rodzinne frytki z sosami oraz Mykonos, bo najlepsze greckie w Poznaniu. Dwukrotnie wyszłam z przyjaciółką wieczorem - odwiedziłam Orzo, w którym kiedyś byłam, ale niespecjalnie mi się podobało oraz Szczaw i mirabelki, gdzie dla odmiany pysznie i wegańsko. Trafiłam do Grill i Wino, bo blisko, ale wypłoszyła mnie głośna muzyka, więc - mimo że jedzenie było smaczne - raczej nie wrócę, bo jednak nie ten klimat. Znacznie bardziej przypadł mi do gustu Fyrtel smaków, gdzie można bardzo przyzwoicie na wynos. I to, dla odmiany, był modus operandi w 2020, zwłaszcza że od marca pracuję w domu. Najlepszymi nawynosami są Taj India i Niezły Meksyk, gdzie jednym zamówieniem ze spokojem opędzałam dwa dni obiadów. Bez wstydu przyznam sie też, że najlepsze awaryjne obiadowe to spaghetti z Picollo, nikt nie narzeka. Raz czy dwa podjęliśmy z TŻ-em próby nawynosów z Tapasty, Świętej Krowy czy Pyrabaru, ale dania z tych miejsc nawet po krótkiej podróży nie są już tak dobre jak na miejscu (oraz pani kierowniczka kręci nosem, najwyżej zje frytkę). Oraz słodkie: wiem, dieta sreta, ale pandemia wrzuciła mnie w absolutnie ciemne miejsce, z którego dopiero - mam nadzieję - zaczynam wychodzić, więc pączki i kawa z Pączusia i Kawusi, torcik pralinowy z Sowy (i letnie owocowe z galaretką) czy wreszcie kawa z ciachem w Karpicku, gdzie czekałam czasem na panią kierowniczkę podczas jej zajęć pozalekcyjnych, to wszystko mi znacznie poprawiało humor. A jak Wasze pandemiczne kulinarne odkrycia?
- Tawerna Mykonos - plac Wolności 14
- Taj India - Wiankowa 3
- Niezły Meksyk - Różana 15
- Tapasta - Kwiatowa 3/3
- Nocny Targ Towarzyski - Kolejowa 23
- Święta Krowa - Kwiatowa 1
- Spaghetti Bar Picollo - Jaworowa 66
- Pyrabar - Strzelecka 13
- Grill i Wino, Burgerownia Dębiecka - Opolska 16
-
Fyrtel Smaków - Kołłątaja 47 - przeniesiona do innej lokalizacji pod Poznań
- Szczaw i mirabelki - Jaroczyńskiego 22a
- Orzo - Garbary 67a
- Cukiernia Sowa - Górecka 30
- Pączuś i Kawusia - rynek Łazarski 8
- Cukiernia Karpicko - Dąbrowskiego 33
PS Nie piekłam chleba. Oraz najbardziej tęsknię za śniadaniami w Republice Róż.
Cukiernia Sowa
Pączuś i Kawusia
Mykonos
Nocny Targ Towarzyski
Święta Krowa
Fryty z NTT
Nocny Targ Towarzyski / Szczaw i mirabelki
Karpicko
GALERIA ZDJĘĆ
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 28, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 1
[20.09.2020]
Czasem jest tak, że nie bywa się w jakichś miejscach, mimo że wiesz, że tam ładnie i miło. Albo przestajesz robić zdjęcia, wszak nic się nie zmieniło od ostatniego razu. A szkoda, zwłaszcza w okolicach tak uroczych jak Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan, Wzgórze Św. Wojciecha i na samej ulicy Święty Wojciech (nie "Wojciecha", por. Św. Marcin).
Okolice w 2010: Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan i Święty Wojciech.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 25, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
cmentarz, murale
- Skomentuj
Trzy wyprawy - dwie rodzinne na obiad do restauracji greckiej (o czym niebawem, bo szykuję kawałek o jedzeniu w czasie pandemii), trzecia - samotna, żeby się spotkać ze znajomą. Okolice placu Cyryla Ratajskiego, zwanego Cyrylem, a wcześniej Pigalakiem, to kilka kwartałów starych kamienic, przetykanych okazjonalnymi plombami - Nowowiejskiego, 3 Maja, Marcinkowskiego. Na samym placu co jakiś czas zmieniają się wystawione rzeźby studentów pobliskiego Uniwersytetu Artystycznego.
Al. Marcinkowskiego, w głębi
pl. Cyryla Ratajskiego
Al. Marcinkowskiego
Nowowiejskiego / 23 Lutego
Mielżyńskiego
3 Maja
pl. Cyryla Ratajskiego
Al. Marcinkowskiego
Marcinkowskiego, w bramie
Marcinkowskiego / 27 Grudnia
Mielżyńskiego
Okolica 2010-2014: U Cyryla, 3 Maja, Nowowiejskiego, Młyńska i Nowowiejskiego.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 20, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
Aktualnie mam taką fazę, że żałuję. Tych wszystkich wczesnych poranków, popołudni, wieczorów i weekendów, kiedy nie obłożona pracą mogłam iść w jasny świat, wejść do otwartej restauracji czy kawiarni czy po prostu pocieszyć się miastem. Bo miasto mam piękne, z urodziwymi kamieniczkami i zakamarkami, nic tylko chodzić #pieszopomoście. Oczywiście wtedy miałam mnóstwo wymówek - a to w lockdownie mogą mnie wylegitymować i dać mandat, teraz się bym tym nie przejęła, wtedy - z gruntu legalistyczna - nie chciałam utrudniać; a to zmęczenie po pracy albo rano jednak nie chciało mi się ruszyć z łóżka. Nie bądźcie jak Zuzanka, chodźcie po swoich miastach i je podziwiajcie. W dzisiejszym odcinku kawałek Ratajczaka, Taczaka, Garncarska i Święty Marcin w sierpniowe popołudnie. Chyba byłam u fryzjera.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 12, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Skomentuj
[24.10.2020]
Do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy warto wsiadać w samochód i spędzić w nim dwie godziny, żeby następnie odbić się od granicy i wrócić. Ale Niemcy, szczęśliwie, mimo obostrzeń wprowadzonych tego dnia, zezwolili na ruch przygraniczny do 24 godzin[1], z czego skwapliwie skorzystałam, bo za granicą nikt nie wpadł jeszcze na błyskotliwy pomysł obowiązku maseczek na ulicach oraz zamykania restauracji; nie, nie będę tu dyskutować sensowności wprowadzonych w Polsce obostrzeń, poprzestanę tylko na stwierdzeniu, że przynajmniej nikt nie wpadł na pomysł wrzucenia żyrafy do wulkanu ("szybko szybko zanim dotrze do nas że to bez sensu").
Gubin-Guben jest miastem podzielonym Odrą, z granicą absolutnie uroczą, w postaci mostów oznaczonych po obu stronach słupkami. Jesień uderza kolorami drzew, koniec października wyjątkowo ciepły, jedyne, co psuje plany na szerokie zwiedzanie to szybko zapadający zmrok (mimo że dzień przed zmianą czasu). Nie planowaliśmy żadnych forsownych atrakcji, zwłaszcza że w sobotnie poranki młodzież pławi się w basenie podczas treningów, korzystając z jednej z nielicznych legalnych (jeszcze) opcji na aktywność fizyczną. Problemem oczywiście okazało się skorelowanie naszej pory obiadowej z niemiecką, bo nie zdążyliśmy na lancz przed 14, a zdecydowanie nie byliśmy w stanie - nawet z potencjalną kawą i ciastkiem - doczekać do 17-17:30, kiedy wolno Niemcu obiadokolację; na przyszłość odłożyłam grecką restaurację, pozostając przy dogodnie otwartej gospodzie Lindengarten (Cottbuser Str. 56), gdzie i sznycel, i dobra sałatka, i mój podły niemiecki wystarczył.
Po niemieckiej stronie śliczna, zadbana i pusta starówka oraz muzea, które sobie zostawiam na wiosnę (kontrowersyjne Plastinarium,
Oldtimerclub i Miejskie Muzeum Przemysłu), zakupy w niemieckim spożywczaku oraz highlight wyjazdu - źródełko z wodą pitną, które zachwyciło młodzież. Po stronie polskiej - CHWP na ścianie tuż obok ruin kościoła i ogromne centrum handlowe (wiem, sąsiedzi przyjeżdżają na zakupy); inne zabytki też na wiosnę.
Dworzec Guben
Cmentarz żydowski
Frankfurter Strasse
Odra. Z niemieckie strony na polską / Z polskiej na niemiecką
Odra
Poetensteig
Ruiny kościoła farnego w Gubinie
Trinkwasserspender
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Jako że to się co chwilę zmienia, sprawdzajcie przed wyjazdem.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 8, 2020
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
niemcy, polska, guben, gubin, cmentarz
- Skomentuj