Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o park-wilsona

Czasem

[15.08.2021 / 2.01.2022]

Co którąś niedzielę, rzadziej w sobotę, chodzę na śniadanie do Projektu Wilson, a czasem nie. Potem czasem do parku, czasem nie. Czasem wślizgnę się na klatkę schodową jednej z ulubionych kamienic, czasem nie. Czasem jest słońce i kolor, czasem nie.

Sierpień / styczeń Styczeń Styczeń Sierpień Styczeń Styczeń Sierpień Sierpień Styczeń / sierpień

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 17, 2022

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: park-wilsona - Skomentuj


O motylach

[13.04.2014]

Ostatniego dnia wystawy w poznańskiej Palmiarni przypomnieliśmy sobie o motylach. Motyle były i martwe, w gablotach (i tak warto, bo obłędnie dużo, piękne, ogromne, o takich kolorach, że), i żywe. Żywe wprawdzie wystrzępione, ale siadały na człowieku, macały trąbką, pożywiały się na rozłożonych plastrach cytrusów i nawet próbowały się przemycić na mojej torbie, kiedy wychodziłam z osiatkowanego zakątka. Maj zachwycony, aczkolwiek kiedy motyl wczepił jej się łapkami w palec, widziałam przestrach. Bo umówmy się, motyl jednak z bliska jest dość przerażający.



GALERIA ZDJĘĆ. A niebawem o samym parku Wilsona.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 14, 2014

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: park-wilsona - Komentarzy: 3


O Wilsonie w parku

[13.04.2014]

Park Wilsona (tu, jakbyście zapytali, pół Poznania odpowie "chyba Kasprzaka, tej") to niegdyś ogród botaniczny, teraz już został typowym parkiem, aczkolwiek z resztkami zabytkowej infrastruktury. Dopiero się budzi po zimie, chociaż już zaczynają kwitnąć bzy, a magnoliom powoli opadają płatki. Najbardziej zachwycają mnie jednak kamienice otaczające park - przy Matejki i Berwińskiego, zwłaszcza jeśli widać je zza świeżych wiosennych liści. Maj ganiał gołębie, robił za syrenkę na kamieniach, po czym się zmęczył. Trochę.



GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 13, 2014

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: park-wilsona - Komentarzy: 3


O dylematach w odbiorze sztuki

Po długim tentegowaniu w głowie wyszło mi, że w zasadzie każdą ambiwalencję, jaką mam w kwestii tego, czy dana rzecz jest sztuką, czy nie, można rozwiązać za pomocą prostego pytania: podoba mi się albo nie. Nie rozwiązałam jeszcze kwestii, czy utwór typowo prześmiewczy, zrobiony z blazą na ryju, jest sztuką czy zaawansowaną ironią, ale jeszcze sobie na ten temat pomyślę.

Sztukę przypadkiem odebrałam dziś w Palmiarni, gdzie oprócz pierzastych kurek, muszli (a muszle naprawdę obłędne) i ryb była wystawa prac studentów i wykładowców ASP. I zaprawdę, zieleń jest stworzona jako tło do wystawiania czegokolwiek. Lepsza niż białe ściany, marmury i strażnicy z uzbrojeniem. Od razu powiem, że zachwycił mnie Pink-win i steampunkowe wiszące metalowe szpikulce. I pierzaste kurki, ale kurki nie ulegają wątpliwości.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 1, 2013

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: park-wilsona - Skomentuj


A mówili mądrzy ludzie...

... że jak ogłaszają, że w Palmiarni będzie wystawa papużek i innych małych pierzastych, to lepiej nie iść, bo pójdzie cały Poznań. I jak myślałam, że podczas wystawy tulipanów były tłumy, to się srodze myliłam. Skądinąd tylko świadczy to o tym, że zimą nie ma gdzie w Poznaniu iść, żeby nie wiało i na głowę nie padało. W samej Palmiarni, jak to w Palmiarni, ciepło, wonnie (choć wonie różne bywają), czasem coś nakapie na głowę, czasem przeleci pokpokując przedziwnej urody egzotyczna kurka albo wydrze się papuga, a wszędzie zielono.

I ubolewam niestety, że nader czynny prawie-półtoraroczniak nie jest jeszcze targetem takiego przybytku, bo ciężko objaśnić sens chodzenia z prądem (w przeciwieństwie do biegania pod prąd), niewchodzenia w roślinność, nieatakowania czułym afektem kurek i bażantów i że po nierównych kamieniach się nieco słabo biega. I wprawdzie świat w słońcu jest obłędnie ładny, ale jednak zimno i marznie nos. I paluszki.

GALERIA ZDJĘĆ (z poprzednich wizyt: maj 2010, wystawa tulipanów, luty 2010 i lipiec 2008).

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 31, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: palmiarnia, ogrod-botaniczny, park-wilsona - Skomentuj


Siedem kontynentów

Niespodziewanie wysypało piękną, ciepłą, złotą jesienią. Taką żywcem wyjętą z października. Miałam w planach zawieźć córkę na pierwszą wielką wyprawę do IKEI, niech się dziecko uczy, co w życiu jest ważne, ale w zestawieniu ze słońcem, zapachem dymu w powietrzu, lekką mgłą, pachnącą ziemią, a i pewnie słomą zgnitą i liściami mokrymi, wybrałam miejsce, gdzie trzaskają migawki aparatów, a ludzie w wieku dowolnym pozują do zdjęcia (i na naszą-klasę, patrząc na niektóre sesje, jakie się w parku Wilsona odbywały[1]). Z uśmiechem, mimo że na co dzień się nie uśmiechają.

Lubię liście pod stopami. Koronkę gałęzi nad głową. Łagodne światło zachodzącego słońca zza mgły. Zieleń egzotycznych roślin wyglądające zza zaparowanych szyb Palmiarni. I domy otaczające park. Łazarz - Matejki, Grottgera, Skryta to jedne z piękniejszych ulic z kamienicami. To jedno z miejsc, gdzie może czeka wielki, wyremontowany, wysoki i jasny apartament dla mnie. Z dużym balkonem, ewentualnie ze schodami na poddasze, wielką słoneczną kuchnią, oknami o niskich parapetach, żeby można było siedzieć z książką i kotem na kolanach i patrzeć na pobliski park. Tak, znowu zainwestowałam w Lotto, mimo że cena kuponów skoczyła, a zyski są jak przed podwyżką. Czyli wiadomo jakie.

Miłym efektem ubocznym parku była kawiarenka "Siedem kontynentów" za Palmiarnią. Gablotki z motylami, klatki z drącymi dzioba papugami, palmy i paprocie wysokie na kilka metrów, afrykańskie figurki, peruwiańskie dzbany i klimat wilgotnego lasu tropikalnego, czyli to, co zziębnięte Zuzanki lubią najbardziej. No musiałam to latte, no.

[1] Rodzice dzieciom. Koleżanka koleżance (i vice versa, również z rozbieraniem się do dekoltu i wdzięcznym wyginaniem się na okolicznościach przyrody). Bba, koleżanka dwóm koleżankom, malowniczo przyodzianym w suknie balowo-wampirze (acz bez makijażu), które na polecenie fotografującej się śmiały. Panie, nie suknie. Głośno. Może ktoś im powinien objaśnić, że nie będzie na zdjęciu słychać?

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 14, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: park-wilsona - Skomentuj