Więcej o
Czytam
Ten tom nieco ratuje honor, akcja przynajmniej raz jest priorytetowa. W tle Anna, siostra Eriki, ma depresję po dramacie na końcu poprzedniego tomu, ale rozgrzewa się na myśl o nadchodzącym ślubie. Dużo wybierania sukni, diety (bo Erice się przytyło w ciąży i połogu), usadzania gości i romantycznych uniesień, tym bardziej, że Anna nawiązuje nić porozumienia z eks-chłopakiem Eriki; na tyle mocną, że całują i obmacują się po kątach ku uciesze podglądających. Ale wracając do akcji, na komisariacie w Tanumshede na miejsce patałacha Ernsta, zwolnionego w poprzednim tomie, pojawia się nowa policjantka, Hanna Kruse, która wraz z mężem psychologiem zamieszkała w okolicy. Od razu rozpoczyna się sprawa - ofiara wypadku po pijanemu okazuje się być abstynentką, co pozwala podejrzewać, że ktoś jej pomógł się rozstać ze światem. Patrick odkrywa, że podobne modus operandi pojawiło się w kilku innych sprawach - większość została uznana za zgon z przyczyn naturalnych, a na pozostawioną na miejscu zbrodni kartkę z książki z bajkami nikt nie zwrócił uwagi. Dodatkowo we Fjällbacce odbywa się właśnie reality show, więc miejscowość pełna jest przyjezdnych, dziennikarzy i łowców sensacji. Potem uderza kolejny piorun - jedna z uczestniczek show zostaje zamordowana, jej pamiętnik wycieka do prasy, a Patrick - w jednym ze swoich "przeczuć" - ma wrażenie, że sprawy się łączą.
Po drodze poruszone są ważne kwestie obyczajowe - zakładanie rodzin przez lesbijki (które udają przed nastoletnią córką jednej z nich, że są tylko współlokatorkami), stosunki homoseksualne w pracy (piekarnia!), kwestia zaufania do przypadkowo poznanych kobiet oraz problem kazirodztwa (niezdrowe!). A na końcu jest wzruszający ślub. Na szczęście więcej tomów nie mam i kompulsywnie ich nie przeczytam.
Inne tej autorki tu.
#6
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 6, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Komentarzy: 1
Dawno mnie nic tak nie zachwyciło w warstwie literackiej, w konstrukcji, w umiejętności celnej obserwacji codzienności. Zmęczona nieco topornością języka Zeydlera-Zborowskiego weszłam w świat Bator z ogromną przyjemnością, kupując od razu słowotok pani w pociągu, tłum opętany psychozą bronienia lokalnego świętego, nawołujący do ekshumacji (WTEM poczułam, jakbym znowu trafiła na hałaśliwą i niezborną relację obrońców), ślicznie opisane kociary z ich słownictwem, internetowe forum niczym grecki chór opisujące tło społeczne tragedii.
Ale nie o sam język chodzi. Podziemny Wałbrzych, tajemnica sprzed lat, wielowątkowe poszukiwania skarbu zamku Książ, zaginione dzieci, kamienice z siecią podziemnych przejść - to wszystko, czego brakowało w "Bezcennym" - absolutnie wierzę w tę historię, w jej magię. Alicja, pochodząca z Wałbrzycha dziennikarka, wraca po latach do miasta, z którego uciekła po rodzinnej tragedii - śmierci siostry, a potem ojca. Chce zrobić reportaż o zaginionych dzieciach - kilkuletniej Andżelice z rodziny patologicznej, wychowywanym przez opiekuńczą babcię Patryku i rezolutnej Kalince z domu dziecka. Odkopując historię dzieci, odkrywa też swoją własną. Pomaga jej w tym cała galeria niesamowitych postaci drugoplanowych, znanych jej z dzieciństwa (transseksualna bibliotekarka, stary ogrodnik w pilotce, syn właścicielki sklepu mięsnego i klubu ze striptizem). Sama Alicja jest nieco nijaka i posklejaną z kawałków, dopiero ta przygoda - jak wyprawa jej imienniczki wgłąb króliczej nory - pozwala jej dorosnąć.
To historia o ludziach skrzywdzonych przez historię. O patologiach powielanych z matki na córkę, o dziedziczeniu krzywd, ale jednak z nadzieją, że dzieci nie muszą być takie jak ich rodzice. Historie, które pozwalają spojrzeć na dziedzictwo II wojny światowej i PRL-u ze świeższej perspektywy. Nie mogę natomiast wybaczyć autorce jednego - detalicznych opisów pornografii dziecięcej i krzywdzenia dzieci. Wbrew temu, co mówi w wywiadzie, nie musiała tego robić czytelnikowi, bez względu na powody.
I jak do 3/4 książki skłonna byłam stać w miejscu publicznym (i poniekąd stałam, tyle że w internetsach), łapać przechodniów i mówić, że to nowa jakość w literaturze polskiej, koniecznie trzeba przeczytać, bo doskonale napisane, tak po skończeniu musiało minąć dużo czasu, zanim się z tej książki i opisanych w niej obrazów otrząsnęłam. Wróciłabym do niej ponownie, ale się boję. Weźcie to pod uwagę. Zakurzona [2019 - link nieaktualny] też nie chce wracać, nie dziwię się jej.
Inne tej autorki:
#5
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 1, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 7
Niestety, im dalej w las, tym bardziej cykl przeradza się w familijnego soft-harlequina o rodzinie, dzieciach, ślubach i miłościach, z pretekstowo doczepionymi sprawami kryminalnymi. W "Kamieniarzu" Erica urodziła, alleluja. Tyle że ma depresję, więc płacze, śpi, jak nie karmi, nie sprząta, tylko ogląda talk-showy w telewizji z dzieckiem przyssanym do bufetu. Co jakiś czas przyjeżdża teściowa i ją irytuje (narzekając na kłębku kurzu, brudne naczynia w zlewie, że stoi z dzieckiem w przeciągu oraz za często karmi, bo za jej czasów się niemowlę karmiło co 4 godziny, a nie że na żądanie, znacie temat). Niewyspany Patrick siedzi w pracy, bo znaleziono utopioną (szybko się okazuje, że nie z przyczyn naturalnych) córeczkę koleżanki Eriki, Charlotte. Rodzina Charlotte w ogóle dość specyficzna - mąż, lekarz, nie ma alibi i nie odbierał telefonów w czasie zbrodni. Jego ojciec, kościelny, ma psychozę i poczucie misji w kwestii zbawiania świata przez modlitwę. Matka Charlotte, z kolei, kłóci się z sąsiadem o wszystko, zgłaszając wszystko - najdrobniejsze pierdoły typu balkon wystający 5 cm nad posesję - na policję oraz narzekając, że syn sąsiada ma Aspergera i jest mało komunikatywny. Na posterunku też nie ma szału - szef każe Patrickowi pracować z nielubianym przez niego Ernstem, patafianem sabotującym z głupoty każde śledztwo oraz z leniwym Göstą, który marzy o emeryturze i golfie (a najtrudniejszym zadaniem, jakiemu podołają, jest wyjaśnienie kradzieży roweru). Niestety, przez udział obu panów śledztwo nie dość, że wpada w ślepy tor, bo jeden z nich kryje znajomego, to jeszcze dochodzi do tragedii, kiedy drugi zabiera na posterunek bez żadnego przygotowania autystycznego mężczyznę. Kiedy już śledztwo się kończy, a Patrick wreszcie decyduje się, żeby uczynić z Eriki uczciwą kobietę, w domu Anny, siostry Eriki, mieszkającej z mężem-psychopatą, pada trup.
Podobnie jak w poprzednim tomie, historia śledztwa przeplata się z historią z lat 20. ubiegłego wieku. To modus operandi autorki, która usprawiedliwia zbrodnię traumą z przeszłości bądź chorobą psychiczną, bo przecież normalni ludzie mają najwyżej mandaty za parkowanie.
"Zamieć śnieżna i woń migdałów" to nowelka z jednym z drugoplanowych bohaterów; dodatek dla fanów Agathy Christie. Martin Molin, policjant z posterunku w Tanumshede koło Fjällback, zostaje przez aktualną flamę, dziedziczkę rodu Liljecrona, zaproszony na zjazd rodzinny. Zjazd odbywa się w odciętym od świata pensjonacie na wyspie Valö, na którą można się dostać tylko promem, ale aktualnie nie, bo śnieżyca. Atmosfera się zagęszcza, bo Martin niespecjalnie czuje się na miejscu w roli narzeczonego po dość przypadkowej znajomości, rodzina nie jest dla siebie miła, a jak zwykle idzie o kasę. W pewnym momencie kolacji ginie dziadek (zapach gorzkich migdałów, czyli otrucie). Molin zaczyna prowadzić sprawę, mając pewność, że budynku nikt nie opuścił, ani do niego nie wszedł, a podejrzani są członkowie rodziny. Z braku nowoczesnej aparatury policyjnej pozostaje dedukcja. Rozwiązanie jest co najmniej pretekstowe, a związek z panną nie wytrzymuje. Co mnie wzruszyło, to opisy świątecznej uczty bogatych Szwedów - szynka, rolada z boczku, marynowane śledzie, sałatka śledziowa, parówki i klopsiki.
Inne tej autorki tu.
#4 (i pół)
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 25, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Komentarzy: 5
Wyprowadzający psa mężczyzna znajduje pokawałkowane zwłoki młodej kobiety. Ekipa Alexa Rechta odkrywa, że to zaginiona ofiara niewyjaśnionej sprawy sprzed dwóch lat, w którą osobiście się Recht zaangażował. Rebecca Trolle, obiecująca studentka literaturoznawstwa, miała jechać na imprezę, ale nie dotarła. W śledztwie uparcie przewijał się jej były chłopak, Nilsson, na tyle uparcie, że był podejrzany mimo alibi. Po odnalezieniu zwłok okazało się, że dziewczyna była w ciąży, a wszystkie wyjaśnienia Nilssona były kłamstwem. Podczas śledztwa Frederika Bergman, która właśnie w tempie przyspieszonym wróciła z urlopu macierzyńskiego, zostawiając dziecko z chwilowo bezrobotnym partnerem (bezrobotnym, bo była studentka oskarżyła go o gwałt, o czym nie wspomniał konkubinie), odkrywa, że ojciec jej dziecka może być zamieszany w sprawę studentki.
Opis śledztwa przerywany jest protokołami z przesłuchania poszczególnych policjantów, ponieważ - jak się łatwo domyślić - sporo poszło źle z przyczyn osobistych. Frederika ukrywa dowody w sprawie konkubenta, reszta ekipy ukrywa przed Frederiką to, że też znaleźli podobne dowody, konkubent ukrywa przeszłość i sprawę oskarżenia, a Recht - związek z matką denatki.
Przypadkiem trafiła mi się książka na przecenie, niestety to trzeci tom cyklu i wielokrotnie w trakcie akcji wywlekane są zdarzenia z poprzednich tomów (poparzone ręce jednego z bohaterów, związek policjantki ze starszym od niej profesorem), ale mam nadzieję, że zanim przeczytam wcześniejsze, to i tak zapomnę. Śledztwo jest dość nieporadne, wielokrotnie są już tuż-tuż, ale coś ich odrywa od właściwego tropu, ale - rzeczywiście - nie jest łatwo, bo sprawa zatacza spore kręgi w świecie znanych w okolicy osób.
Inne tej autorki:
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 21, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Skomentuj
To w zasadzie po części kryminał, a po części powieść obyczajowa. Patrick, śledczy na prowincjonalnym posterunku i Erica, pisarka-biografka, są razem po tym, jak Erica wtrącała się w śledztwo. Ona w ciąży, upalne lato, nudzi się w domu i męczy, on ma urlop, ale kiedy tylko w pobliskim wąwozie zostają znalezione zwłoki dwóch młodych kobiet - jednej świeżo zamordowanej, drugiej - przed 30 laty, zwiewa na posterunek, żeby wyjaśniać sprawę. I tu jest parę fajnych momentów - nie każdy policjant jest geniuszem, jeden ze starszych to ewidentnie platfus umysłowy i przez swoje olewanie oraz ignorancję kilkukrotnie opóźnia śledztwo. Jednocześnie przewija się wątek z przeszłości - zamknięta w lochu kobieta jest torturowana i krzywdzona. Wiadomo, że tej z 1979 nic nie uratuje, ale kiedy znika kolejna dziewczyna, cała policja ściga się z czasem, bo wie, że to samo się dzieje z następną ofiarą. Tropy nieustająco prowadzą do rodziny nawiedzonego kaznodziei, który wiele lat wcześniej ze swoimi synami dokonywał cudów. Rozwiązanie zagadki jest dość, powiedziałabym, wydumane - przetaczanie krwi i pomyłka w określeniu DNA oraz - to jeden z powtarzających się leilmotiwów u Lackberg - morderca, który dokonuje przerażających zbrodni, musi być chory psychicznie.
I do tego momentu sam kryminał jest zjadliwy. Niestety, oprócz tego jest to romans/powieść obyczajowa. Patrick i pozostali policjanci w pracy opiera się głównie na przemożnym przeczuciu, że coś mu właśnie umknęło i tylko dzięki temu kilkakrotnie dokonuje przełomów w śledztwie. W domu śledczy co chwila mówi coś głupiego, czym irytuje swoją pełną hormonów konkubinę. Dodatkowo, bo Fjalbaccka jest znaną miejscowością letniskową, najeżdżają ich krewni i znajomi (a bohaterzy narzekają na to, że krewetki są drogie, a goście dużo jedzą). Wizyta kapryśnej rodziny kończy się tym, że Erica wylewa na głowę kuzynki talerz spaghetti. Dodatkowo siostra Eriki, która ledwo wyplątała się z małżeństwa z bijącym ją i dzieci mężem, weszła w kolejny związek z bubkiem z tytułem szlacheckim, który też ustawia ją przy każdej okazji do pionu. Na samym końcu, po tym, jak jej eks-mąż demoluje jej mieszkanie, żeby uniknąć problemów... wprowadza się z dziećmi do niego. Bo może wtedy tylko jej wtłucze, a dzieci zostawi w spokoju. Rozwojowa sytuacja na następne tomy.
Inne tej autorki tu.
Dorzuciłam też zdjęcia z Ajuy.
Jeszcze #99/2013
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek stycznia 17, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Fotografia+ -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Komentarzy: 2
Chyba najsłabsza książka Deavera, dodatkowo bez policji. Młoda obiecująca asystentka, planująca studia prawnicze, prywatnie pianistka, zostaje poproszona o znalezienie zagubionego dokumentu przez jednego z najbardziej obiecujących (i oczywiście seksownych) prawników ze swojej firmy. Oczywiście w tajemnicy, bo to bardzo ważne dokumenty i zwędził je ktoś z firmy, a bez nich nie da się wygrać arcyważnego procesu. W drugim wątku w firmie toczy się walka o fuzję z inną firmą, w wyniku której mogą wystąpić zmiany w zatrudnieniu. Świetny scenariusz na odcinek "Good wife", jako książka - znacznie słabszy. Nagromadzenie zbiegów okoliczności zawiesza niewiarę bardzo wysoko - słabo wysportowana pianistka ucieka przed mordercą tunelem metra, z pomocą znajomego z agencji detektywistycznej opanowuje wszystkie umiejętności śledczego (podsłuchy, odciski palców, umiejętność śledzenia itp.). Do tego scena erotyczna, gdzie pan z panią uprawiają pożycie intymne na stole, po czym pani zasypia wygodnie na tymże stole na kilka godzin. Trochę epatowania luksusem, trochę prawniczych sztuczek, całość - taka sobie.
Inne tego autora tu.
#2
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 14, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panowie
- Skomentuj