Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Connie Willis - Remake

Mam wrażenie, że to nie powieść, a dłuższa nowela; tak czy tak - niespecjalnie mnie zachwyciła. Świat przyszłości, z mnóstwem używek i techniką pozwalającą na dowolne manipulacje filmem; walka o prawa do aktorów między wytwórniami. Ludzie zmieniają twarze, żeby być Marylin Monroe (panie) albo Riverem Phoenixem (panowie). Tom jest edytorem - albo wstawia do filmu twarze kolejnych flam swojego szefa, albo - na zlecenie przejmującej prawa wytwórni - oczyszcza filmy z jakichkolwiek śladów alkoholu. Na jednym z niekończących się, pełnych używek przyjęć spotyka Alis, nietypową (bo nie przypominającą Monroe) dziewczynę, która chce tańczyć, mimo że nikt już nie nagrywa filmów z aktorami, a tym bardziej musicali. Najpierw chce się z nią przespać, recytując kolejne kwestie z filmów, które zna na pamięć, potem - kiedy mu się nie udaje - zaczyna widzieć jej twarz w edytowanych filmach. I mimo że zna się na wszelkich technikach edycyjnych, nie wie, jak się jej to udało, co może dowodzić, że jednak da się podróżować w czasie.

Zmęczyła mnie niekończąca się litania tytułów, fragmentów scen z klasyki filmowej, kwestii, opisów i twarzy. Ginie w tym nawet zgrabna fabuła i suspens.

Inne tej autorki tu.

PS "Remake" dostałam od Barb, dziękuję.

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 19, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panie, sf-f - Komentarzy: 1


Connie Willis - Nie licząc psa

Kiedy okazało się, że podróże w czasie jak najbardziej istnieją, ale czas dba o to, żeby nie dało się sprytnym historykom zmienić tego, co już zaszło (nie da się wygrać bitwy pod Waterloo ani nie dopuścić do władzy Hitlera) oraz że nie można z i w przeszłość przenieść niczego poza substancjami niegroźnymi, skończyło się chętne finansowanie badań przez wielkie korporacje. Ambiwalentnie więc postrzegana jest Lady Schrapnell, milionerka, która sponsoruje szerokim gestem podróże i laboratoria, ale wykorzystuje wszystkich dostępnych pracowników do sprawdzania w przeszłości faktów dotyczących katedry w Coventry, którą odbudowuje. Ned Henry, przerzucany z 1940 roku na wiktoriańskie jarmarki i tak kilkanaście razy, zaczyna chorować na dyschronię i - żeby spokojnie ją wyleczyć - zostaje skierowany na angielską XIX-wieczną wieś. Przy okazji ma oddać kota, którego udało się przenieść historyczce Verity w przyszłość, co zburzyło nieco ład moralny i dotychczasowe przekonanie, że się nie da. I, zupełnie przy okazji, ma nie dopuścić, żeby brak kota zmienił historię.

Pomijając całą romansowo-wiktoriańską otoczkę, to studium zachowania czasu i wpływu przypadku na wielką i małą historię. Gdyby jeden z podwładnych Napoleona miał czytelniejsze pismo, a Ludwik XVI zapłaciłby francuskiemu chłopu za uprzejmość banknotem, a nie monetą, dziś byłoby inne niż jest. A może nie? Prawie że feudalne stosunki w laboratorium historyków czasu, terroryzowanych przez sponsorkę, bawią mnie niesamowicie, podobnie jak zgrabne wplecenie w akcję nawiązań do literatury. Mimo dramatyzmu niektórych wydarzeń (bombardowanie w 1940 roku) to raczej książka na miłe, słoneczne popołudnie, zwłaszcza jeśli po latach lektury pierwszym przypuszczalnym winowajcą jest zawsze kamerdyner.

Inne tej autorki tu.

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 14, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panie, sf-f - Komentarzy: 6


Douglas Coupland - Pokolenie X

Dag, Claire i Andy (narrator) mieszkają w Palm Springs i spędzają większość czasów opowiadając sobie historie. O rzeczach, które chcieliby zapamiętać z Ziemi, o końcu świata (wszak przełom 31.12.1999 i 1.1.2000), o swoich rodzinach, wyobrażeniach i strachach. Luźne historie przerywane są cynicznymi i postmodernistycznymi obrazkami i definicjami świata według pokolenia, które nie ma o czym marzyć.

California life is easy.

W zasadzie wszystkie obserwacje Couplanda o Pokoleniu X - ludziach, którzy zanegowali etos pracy i robienia kariery jako takiej - można odnieść do hipsterów. Tyle że hipsterzy są ironiczni, a pokolenie X realnie rzucało pracę w korporacjach na rzecz podawania drinków w barze na prowincji, spędzania życia na plaży i dorabiania tylko do poziomu, żeby było stać na wynajęcie byle jakiego domu i jedzenie. Czy odrzucając obowiązek człowiek staje się szczęśliwy?

Edycyjnie książka jest tragiczna - źle złożona (brakuje akapitów na 1. stronie każdego rozdziału, zamiast tego są znaki końca linii), opływanie obrazków jest zrobione przeraźliwie topornie. Nie umiem ocenić tłumaczenia, ale "Microserfs" też mi po polsku nie zgrzytało.

Inne tego autora tu.

#15

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 12, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Toruń, w zamieci

Znowu byłam jedynym gościem (no, jednym z dwóch, bo tym razem z A.) hotelu, więc na śniadanie była osobista obsługa z ogromnym talerzem dóbr wszelakich - kulki z twarożku, pasty jajecznej, pasztety, wędliny i sery, nawet z pomidorami i ogórkami. Tylko sok "pomarańczowy" ze sztucznej pomarańczy. A w pokoju japoński sedes, bałam się wcisnąć jakikolwiek guzik mimo tłumaczenia rozwieszonego na ścianie opodal. Może dlatego, że Japonia Japonią, a papier toaletowy niespecjalnie spływał? Ale - co na plus - nie zmarzłam. Hotelowi Solaris daję gwiazdeczkę. I jeszcze jedną małą za ażurowe schody na piętro oraz lokalizację u stóp najbardziej chyba monumentalnego kościoła w mieście. Co z tego, jak z taksówki do taksówki. Może następnym razem.

Zaczytałam się ponownie w "Nie licząc psa"; nieustająco myślę przy tym nad fenomenem swojej niepamięci, który pozwala mi czytać już raz przeczytaną książkę jak za pierwszym razem. I jak za pierwszym razem mieć uciechę z anegdoty o Lewisie Carrollu, który łaskawie zachwyconej "Alicją" królowej Anglii przesłał swoją następną książkę. O wielomianach. Co najlepsze, mając dziury w fabule, doskonale pamiętam, że najważniejszy jest zawsze kamerdyner.

Zamieć była w centrum, na obrzeżach już tylko surowy Hitchcock.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 11, 2013

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, toruń - Komentarzy: 1


Connie Willis - Zaćmienie

W zasadzie dobrze pamiętałam, że nie lubiłam tego zbiorku. Są w nim dwa ładne opowiadania, które lubię - (no, trzy - od kiedy zostałam matką, dodatkowo polubiłam bardzo tytułowe "Zaćmienie", gdzie narratorem jest matka "w domu z dzieckiem"): "Praktyka dyplomowa" z podróżą w czasie i emocjami jak w "Księdze Sądu Ostatecznego" oraz śliczne, korporacyjno-oniryczne "Błękitny księżyc". Niestety, jest też przeraźliwe i brutalne "Wszystkie moje ukochane córki", którego lekturę przypłacam bólem głowy. I kilka innych, które niespecjalnie zrozumiałam. Dlatego jednak chcę Willis w długiej formie, o podróżach w czasie albo o korporacji.

Inne tej autorki:

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 7, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: sf-f, panie, 2013, opowiadania - Komentarzy: 11


Terry Pratchett - Carpe Jugulum

Magrat i Verence II wyprawiają chrzciny pierworodnej córki. Nie wszystko idzie tak, jak trzeba - ginie zaproszenie do babci Weatherwax, więc ta się na chrzcinach nie pojawia, za to dociera do Uberwaldu zaproszenie dla Magpyrów - postępowych, acz brutalnych wampirów. Jak się łatwo domyślić, wampyry wprowadzają się do Lancre, a babcia oddala się w bliżej nieokreślonym kierunku. Trzy wiedźmy - Magrat (matka), Agnes (dziewica) oraz Niania Ogg (staruch^Wta trzecia) biorą sprawy w swoje ręce, z małą pomocą pyskatych i wojowniczych Mac Nac Feegli.

Akcja jest tylko pretekstem do szeregu rozważań nad istotą wiary. Na chrzciny przyjeżdża również kapłan żółwiego Boga Oma, Wielce Oats, człowiek wątpiący, wewnętrznie skłócony i całkiem nieuporządkowany w kwestii swojej religii mimo silnego poczucia, że musi wierzyć; wielebny ze schizmą w pakiecie. Wampiry są z kolei niezwyciężone, bo za pomocą treningu nauczyły się ignorować wodę święconą, symbole religijne, światło słoneczne oraz problem zagubionej skarpetki, podważając całą wiarę stojącą za wampiryzmem oraz walką z nim.

I, co najlepsze, to mnóstwo uroczych, powodujących chichot, cytatów. Ot, takich chociażby:

Trafił mniej więcej w środek Drugiego Listu Bruthy do Omnian, w którym Brutha beształ ich łagodnie za to, że nie odpowiedzieli na Pierwszy List do Omnian.

Poprzednia recenzja (sprzed 7 lat, heh, możliwe, że czytałam w oryginale, a nie po polsku).

Inne tego autora tu.

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 3, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Komentarzy: 3