Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Connie Willis - Księga Sądu Ostatecznego

2054. Kivrin, studentka historii, podejmuje się pierwszej w historii kolegium podróży do Średniowiecza, do bezpiecznego roku 1320. Ma spędzić tam dwa tygodnie w okresie Bożego Narodzenia i wrócić 28 grudnia. Mimo że jest zaszczepiona na wszystkie znane wtedy choroby, merytorycznie przygotowana i ma dobrą legendę, jej mentor, pan Dunworthy, jest niespokojny, bo cała akcja odbywa się dość pospiesznie, a pan Gilchrist, zastępujący dziekana, który na urlopie, znany jest z lekkomyślnych i czasem populistycznych decyzji. Już po transferze do Dunworthy’ego przybiega Badri, technik zajmujący się koordynatami przenoszenia w czasie i usiłuje wyjaśnić, że jest problem, niestety jest już na tyle chory, że traci przytomność, zanim mu się to udaje. Technik jest pacjentem zero szybko rozprzestrzeniającej się epidemii grypopodobnej choroby, co jest jednym z powodów zamknięcia laboratorium podróży w czasie, drugim jest okołoświąteczny rozgardiasz i brak osoby decyzyjnej; Gilchrist, jak wspomniałam, nie życzy sobie przerywać eksperymentu, bo prestiż. Dunworthy miota się więc, usiłując znaleźć dziekana (podobno łowi ryby gdzieś w Szkocji) pośród odizolowanego Oksfordu, gdzie coraz więcej ludzi zapada na niespotykaną wcześniej chorobę, zaczyna brakować papieru toaletowego i jajek, dzwonniczki z Ameryki są wściekłe, bo przepadają im koncerty, William Gaddson ukrywa się przed nadopiekuńczą matką, a doktor Ahrens próbuje uzyskać szczepionkę, żeby zapobiec kolejnym śmierciom.

Kivrin przez jakiś czas po przeniesieniu jest zachwycona sielankowym krajobrazem zimowej nocy i ciszą, oznacza miejsce transferu, po czym malowniczo upozowuje się, żeby zostać uratowana. Niestety zaczyna czuć się bardzo źle, początkowo zrzuca winę na skutki przeskoku, ale w pewnym momencie traci przytomność. Uratowana przez rycerza Gavyna i dowieziona do domu żony jego pana, Eliwys, symuluje utratę pamięci, bo w gorączce nie była w stanie używać automatycznego translatora i mówiła w sposób niezrozumiały dla ludzi z XIV wieku. Próbuje się wpasować w życie, ale coraz więcej rzeczy przestaje jej pasować do zapamiętanych z historii faktów, wreszcie dociera do niej, że nie trafiła do roku 1320, a do 1348 - początku pandemii Czarnej Śmierci. To samo odkrywa Dunworthy i już wie, że Kirvin nie wróci do współczesności, bo przy zamknięciu laboratorium zniknęły parametry jej transferu.

Nie wiem, jak Willis to robi, ale musiała być świadkiem opisywanych wydarzeń w obu liniach czasu, tak rzeczywisty jest jej opis bałaganiarskiego środowiska naukowców w okresie świątecznym, tak wstrząsający jej świat w czasie pandemii dżumy. Jej opisy oksfordzkiej epidemii są żywcem skopiowane z mediów AD 2020, jedyne wyjaśnienie jest takie, że to zagubiona podróżniczka w czasie, udająca pisarkę i spisująca swoje obserwacje z licznych podróży.

Pierwszą osobą, jaką spotkali, była stojąca przed wejściem do kliniki kobieta w płaszczu przeciwdeszczowym, z tablicą opatrzoną napisem: PRECZ Z IMPORTOWANYMI CHOROBAMI. Towarzyszący jej mężczyzna w masce na twarzy otworzył im drzwi i wręczył przemoczoną ulotkę.
Dunworthy najpierw poprosił recepcjonistkę, by zawiadomiła Mary o ich przybyciu, a potem przyjrzał się ulotce. Wydrukowany tłustą czcionką nagłówek wzywał: WALCZ Z GRYPĄ! GŁOSUJ ZA WYSTĄPIENIEM Z UE! Poniżej znajdował się tekst następującej treści: “Dlaczego te Święta musisz spędzić z dala od najbliższych? Dlaczego musiałeś wbrew swojej woli zostać w Oxfordzie? Dlaczego grozi ci niebezpieczeństwo, że zachorujesz, a może nawet umrzesz? Dlatego, że Unia Europejska zmusza nas, byśmy wpuszczali do Anglii zarażonych cudzoziemców, my zaś nie mamy w tej sprawie nic do powiedzenia. Pewien indyjski emigrant, nosiciel śmiertelnie niebezpiecznego wirusa...”
Dunworthy spojrzał na odwrotną stronę mokrego świstka. “Głosując za wystąpieniem z UE, głosujesz za zdrowiem! Popieraj Komitet na Rzecz Niezależności Wielkiej Brytanii”.

Czytam tę książkę już chyba po raz czwarty, pierwszy raz w czasie pandemii, przez co jest jeszcze bardziej przejmująca. Za każdym razem nie umiem utrzymać suchych oczu, gdy Kivrin usiłuje zachować przy życiu ludzi, którzy ją uratowali - Rosamundę, małą Agnes, Eliwys, mieszkańców wioski czy wreszcie ojca Roche’a, ubogiego świętego o twarzy złoczyńcy. Ani wtedy, gdy doktor Mary Ahrens słania się ze zmęczenia, a pan Dunworthy poddaje się i zapada w chorobę. Za każdym razem mam za złe, że autorka nie zdobyła się na napisanie jeszcze jednego rozdziału (co by szkodziło, wszak i tak polskie wydanie ma 884 strony), zostawiając bohaterów w migotaniu okna transferowego i niepozamykane wątki.

To jedna z listy moich ulubionych książek.

Inne tej autorki tutaj.

#50

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 9, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, panie, sf-f - Skomentuj


Barbara Gordon - Błąd porucznika Kwaśniaka #128

Ewa wzywa 07, zeszyt 128

Spis osób:

  • Mateusz Łukasik - emerytowany kolejarz, latem mieszka na działce
  • Apolonia Łukasik - od 40 lat nie może przywyknąć do chrapania męża
  • Piotrek Kwiatkowski - hoduje na działce sałatę dla żółwi, grywa w szachy z Nowakiem
  • Kazimierz Nowak - dyrektor muzeum, słynny z nalewki ze swoich porzeczek
  • Jolanta Nowakowa - młoda żona Kazimierza, wszystko jest na niej “za”, raczej lafirynda
  • Zenek Sikora - listonosz, zaufany Nowaka i kochanek Nowakowej
  • sierżant Wacek Malina - kolega Zenka ze szkoły, trochę się nudzi latem w miasteczku
  • Danka Jaskulska - przyjaciółka Jolki
  • major - nie wszystkich pracowników równo ceni, niektórych mniej
  • porucznik Jasiu Kwaśniak - mister przeciętności[1], z trudem przyjmuje do wiadomości, że zło jednak istnieje na świecie
  • starszy sierżant Rokitnicki - mało ruchliwy, mało inicjatywy, ale sypie dowcipami
  • mecenas Henryk Chrzanowski - rosły, tęgi, o dudniącym głosie, darzy estymą władzę[2]
  • Felicja Korolewicz - sekretarka Nowaka, zależy jej na dotrwaniu do emerytury w miejscu ciepłym i zacisznym, bez nadmiernych obowiązków
  • Anatol Kobza - przedsiębiorca z Opola, załatwia eksponaty dla Nowaka, twarz naznaczona cierpieniem
  • Sylwester Aniołkiewicz - kustosz, nic nie wie o Nowaku, za to dużo o sztuce
  • Szymczak - główny księgowy w muzeum, dyskretny do przesady
  • starszy sierżant Paweł Zawada - z Opola, ma rozeznanie w interesach Kobzy
  • Emilia Orliczowa - dama leciwa, ale zadbana, ubrana ze skromną elegancją, z pewnością zasługuje na miano osoby wytwornej
  • Michał Trąbała - współlokator Zenka
  • Wawrzyniec Łukasik - bratanek Mateusza, również kolejarz, ale z „Warsu"
  • Kąciak - inspektor z ministerstwa, niziutki, grubawy człowieczek o wyglądzie skrzata, kuzyn wiceministra
  • Anastazy Borejko - rzeczoznawca, wysoki i chudy, nieco przygarbiony, z surową twarzą o wydatnych rysach i ostrym spojrzeniu Wielkiego Inkwizytora
  • doktor Marek Wilkoszewski - patolog o wielkiej wiedzy i pomysłowości, ale przez to zawala życie rodzinne[3]
  • prokurator Michalski

Nocujacy na działkach emeryci słyszą w nocy 23 czerwca rozpaczliwy krzyk, ale nie udaje im się dojść, co się stało. Trzy tygodnie później pani Jolanta Nowakowa, młoda i raczej głupiutka, zgłasza zaginięcie swojego starszego męża, dyrektora lokalnego muzeum. Rzeczywiście, Nowaka nikt nie widział właśnie od 23 czerwca, kiedy to pobrał z książeczki oszczędnościowej ponad 80 tysięcy złotych i wyjechał rzekomo do Opola, w interesach. Porucznik Kwaśniak jest początkowo onieśmielony urodą i seksapilem (rozchylony szlafroczek, bujne, choć doklejone rzęsy) Nowakowej, ale szybko mu to przechodzi, kiedy orientuje się, że opuszczona Jola sypia z Zenkiem, którego Nowak utrzymuje za drobne usługi. Wiodącą teorią w śledztwie jest zamordowanie męża przez żonę i jej kochanka, ale po inspekcji w muzeum okazuje się, że zniknęło wiele cennych eksponatów, a Nowak miał ostatnio pośredniczyć w milionowej transakcji sprzedaży złotego dukata. Tytułowy błąd nie wpływa na samo śledztwo, jedynie opóźnia wyjaśnienie sprawy.

Się je: jajecznicę na boczku, tęgiego schaboszczaka z apetycznie wyglądającą surówką z kiszonej kapusty, pętko kiełbasy i pół litra (na wyjeździe do Wiednia, zaoszczędzić na zakupie jedzenia), kartoflankę ugotowaną przez matkę (a raczej się nie je, bo się jest na delegacji w Opolu i się je nadpsuty bigos na stacji), bułkę z parówką.
Się trzyma w spiżarni: peweksowskie puszki z różnymi przetworami.
Obyczajowo: Czy pan nie wie, poruczniku, jakie to dziś różne układy zdarzają się między ludźmi? Sam znałem dwóch panów, którzy zamienili się żonami i cała czwórka mieszkała w świętej zgodzie w jednym mieszkaniu.
Się pali: tylko ziemniaki w ognisku!

[1] “Żona go porzuciła i chyba tylko dlatego, że mieszkał z matką, miał przyszyte wszystkie guziki, wyprasowane spodnie i wyczyszczone na glans buty. Nie palił, nie pił, nie gustował w wesołym towarzystwie. Kiedy koledzy w wolnych chwilach rozprawiali o szansach „Widzewa", „Górnika" i „Legii", on wtykał nos w książkę, przeważnie historyczną”.

[2] ”Pan mecenas akurat przyjmował swoich klientów. Spory tłumek niecierpliwił się w poczekalni, ale mecenas dość obcesowo rozsunął wszystkich na bok i z rewerencją uprowadził do gabinetu porucznika. Władzy należy się pierwszeństwo. To jasne. Władza nie ma czasu wyczekiwać na korytarzu, jak za przeproszeniem jakiś indywidualny rolnik, swarzący się z rodziną o morgi”.

[3] ”Właśnie kończył pracę i z zatroskaniem studiował skrawek zeszytowej kartki. Nie była to naukowa analiza ani problem do rozwiązania zlecony mu przez jego przełożonych. Sprawa o wiele trudniejsza: lista zakupów skreślona ręką szanownej teściowej! Tu nie było żadnych ulg ani wykrętów. Wszystko miało być i kupione. Nikt nie jest prorokiem we własnym domu. Teściowa o wiele bardziej ceniła jego sprawność w załatwianiu zakupów, aniżeli sukcesy zawodowe. Żona Marka pracowała w przedszkolu i nie mogła sprostać tym zadaniom: zanim wypchnie do domu swoje maluchy, po których odbiór rodzice zawsze się spóźniają, jest wieczór i półki sklepowe pustoszeją. Chcąc nie chcąc pan doktor zastanawiał się więc, co mu się lepiej opłaci, oblecieć osiedlowe sklepiki, czy nadłożyć drogi i pozałatwiać wszystko hurtem w Supersamie”. Ale zakupów nie zrobił, bo śledczy zrzucili mu na stół stos kości i kazali je analizować.

Inne tej autorki, a inne z tego cyklu.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 6, 2021

Link permanentny - Tagi: panie, prl, 2021, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Zofia Kaczorowska - Szmaragd dla Agaty #127

Ewa wzywa 07, zeszyt 127

Spis osób:

  • Agata Walicz - za ładna, żeby się uczyć
  • Jacek Soklicki - niegdyś chłopak Agaty, magister historii sztuki
  • Cecylia Jaskółowska - babka Agaty, nie naciska na studia, ale na szukanie zamożnego męża
  • Grzegorz Garden - atrakcyjny właściciel białego mercedesa, mówi po polsku kwieciście i nieco teatralnie
  • Maria Palkis - gospodyni u Gardena w Marzejnach, pracowita, ale mrukliwa
  • doktor Rolczak - wysoki, szczupły i nadzwyczaj opiekuńczy
  • Marta Banaszkowa - spostrzegawcza sąsiadka Jaskólskiej
  • kapitan Broński - KW MO Gdańsk, szatyn o wyjątkowo młodzieńczej, prawie dziecinnej twarzy
  • Mariette Richter - atrakcyjna wdowa, Wiedenka
  • Hans Muller - brat Mariette, posiadacz kolekcji obrazów holenderskich, kolega szkolny Gardena
  • Barbara Balicka - pielęgniarka z ośrodka w Marzejnach, zazdrosna o doktora Rolczaka
  • kapral Ryszard Gajdys - ma psa Cwajnosa i świeżo poślubioną żonę Magdę
  • ksiądz Stanisław Widlarz - boli go, nomen omen, krzyż
  • porucznik Jawor - młody i uśmiechnięty
  • pułkownik Jakub Serwicz - właściciel nowego mieszkania w Warszawie
  • major Żelech - KW MO Białystok, przyjaciel Serwicza

Agata, atrakcyjna maturzystka, wprawdzie nie dostała się na studia, ale też niespecjalnie się tym martwi. Wszak jest lato, ona - młoda i ładna, a dodatkowo interesuje się nią pan Garden, przystojny i zamożny cudzoziemiec pochodzenia polskiego. Rzeczy dzieją się szybko - Garden się oświadcza, biorą ślub i wyjeżdżają do remontowanego przez Gardena pałacu w Marzejnach, pośrodku niczego. Agata jest wprawdzie zdziwiona, że jej mąż nie planuje konsumować związku, ale przyjmuje wyjaśnienie o wirusie tropikalnym, którym mu wyniszczył organizm. Szybko zaczyna być zła, bo zostaje opuszczona w posiadłości - mąż często wyjeżdża, a pięknych ubrań i klejnotów nie ma gdzie pokazywać. Sytuacja się zaostrza, kiedy mąż przywozi do pałacu swoich znajomych - Mariette i jej brata, Hansa, w którym Agata rozpoznaje mężczyznę, który przed laty próbował ją zgwałcić, ale w wyniku samoobrony dziewczyny zginął. Tyle że nie.

To bardzo toporna historia - jest sobowtór przestępcy, o podobieństwie uzyskanym za pomocą operacji plastycznej (w celu uzyskania alibi), banda okrada polskie kościoły z dzieł sztuki, a dodatkowo wszyscy są zdegenerowani[1] i nie wahają się przed morderstwem niewygodnych świadków.

Się pije: domową nalewkę porzeczkową, gin.
Na bogato:

Komnata pałacyku na piętrze, całkowicie przebudowana i przystosowana do potrzeb nowoczesnej kobiety, mogłaby niewątpliwie posłużyć niejednej ekipie filmowej za atelier do filmu z życia wyższych sfer towarzyskich spod znaku dolara. Dominowało w niej ustawione pośrodku ogromne, białe, fantazyjne łóżko, pełne wytwornej pościeli. Wielka skóra niedźwiedzia, rozciągnięta na podłodze, białe fotele i kanapa, ściany pokryte od góry do dołu jasnobłękitną tapetą, zagraniczny radioodbiornik, płaski, kolorowy telewizor, wazony z artystycznego szkła pełne kwiatów - składały się na całość, zdolną zaspokoić najwybredniejsze wymagania.

[1]

- Inspiratorem całej akcji - podjął Broński - był [X], osobnik całkowicie skorumpowany, mający powiązania ze środowiskiem kryminalistów. Ojciec jego jako żołnierz Wehrmachtu stacjonował w czasie wojny w pałacyku, zamienionym wówczas na koszary.
Generalnym plenipotentem centrali na całą Polskę został [Y], doskonałe predysponowany do tego rodzaju funkcji, zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym. Od dzieciństwa zdradzał podobno sadystyczne skłonności, poza tym był hulaką i utracjuszem. Po śmierci ojca szybko uporał się ze schedą w postaci nieźle prosperującego antykwariatu i zaczął imać się przestępczego rzemiosła.
(...) Należy wziąć pod uwagę, że [Z, kochanka Y] była nałogową alkoholiczką o zaawansowanej schizofrenii.

Inne tej autorki:

Inne z tego cyklu tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 5, 2021

Link permanentny - Tagi: prl, panie, 2021, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Diane Setterfield - Była sobie rzeka

Przesilenie letnie. Tamiza wezbrała, do pubu “Pod Łabędziem” w małej miejscowości na zachód od Oksfordu trafia wędrowny (a w zasadzie pływający na barce o dźwięcznej nazwie “Kolodion”) fotograf, Henry Daunt, z nie zdradzającą oznak życia podtopioną 4-letnią dziewczynką. Pielęgniarka Rita ze smutkiem stwierdza brak pulsu u dziecka, gdy wtem rozgrzane ciepłem dziecko zaczyna oddychać. Większość obecnych ogarnia dziwne poczucie, że chcą się dziewczynką zaopiekować - pani Vaughan, której córka została dwa lata wcześniej porwana, twierdzi, że to jej Amelia; Robin Armstrong, syn czarnoskórego farmera, twierdzi, że to Alice, córka jego niedawno zmarłej konkubiny; Lily White, posługaczka z plebanii, upiera się nieśmiało, że to jej zaginiona siostra, Ann, mimo ewidentnej różnicy wieku. Nawet stabilnie stąpająca po ziemi Rita odczuwa macierzyńską miłość w stosunku do małej znajdki. Narrator powoli rozwija opowieść, czasem zmąconą jak wody Tamizy, wyjaśniając losy Amelii, Alice i Ann i ujawniając dziwne związki łączące bohaterów opowieści. Jedną z kluczowych dla fabuły postaci jest inteligentna świnia Maud.

Autorka wiernie opisuje zdjęcia, robione w toku akcji przez Daunta, na tyle wiernie, że oczywista wydaje się informacja w posłowiu o inspiracji życiem i twórczością angielskiego fotografa, Taunta. Niestety w ebooku zdjęć nie ma, a szkoda, byłyby świetnym uzupełnieniem opowieści.

Inne tej autorki tutaj.

#48

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 3, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, beletrystyka, panie - Skomentuj


Joanna Bator - Gorzko gorzko

Bator znowu napisała wałbrzyską sagę rodzinną i znowu jej to wyszło doskonale. Cztery pokolenia kobiet z rodu wywodzącego się od Berty Koch, córki masarza: Berta, która postawiła wszystko na miłość; Barbara, osierocona w niemowlęctwie i naznaczona wojną w sierocińcu, wychowana przez małżeństwo Serce; Violetta (przez “v” i dwa “tt”), wychowana bez ojca, aspirująca do wyższych celów; wreszcie Kalina - narratorka na zmianę pierwszo- i trzecioosobowa, której matkowała Barbara w zastępstwie wiecznie nieobecnej matki. Kalina podejmuje się przełamać zmowę milczenia, narosłą wokół rodzinnych tragedii i mozolnie, z pomoca detektywa, odkrywa, co się stało z Bertą, czemu Barbara wylądowała w sierocińcu i co ją przemieniło w dziwną staruszkę w czerwonym berecie, gromadzącą rzeczy ze śmietników, czy czemu Violetta - szukająca całe życie miłości i wzniosłości - nie umiała kochać. W tle Wałbrzych i Sokołowsko, gdzie Kalina - na uwieńczenie swojej historii - kupuje dom, dawny pensjonat Gluck, w którym Magda Tabach - której potomkowie odgrywają znaczącą, choć drugoplanową rolę w życiu potomkiń Berty Koch - sprzątała i użyczała na noc zakochanym. Autorka opisuje swoje bohaterki z czułością, której czasem brakuje narratorce, zwłaszcza w odniesieniu do Violetty, jednocześnie wyjaśnia, że nie była w stanie porozmawiać z żadną z nich i są to na poły przypuszczenia, na poły wnioski z dokumentów i rozmów z innymi. Oczywiście, pojawiają się też mężczyźni, ale są zmarginalizowani - szybko znikają z życia kobiet na zawsze, albo ich nieliczne powroty każdorazowo są okupione cierpieniem. Najwyrazistszą postacią jest Jakub Serce, złamany wojną i tragediami kolejnych strat, absurdalnie cały czas odległy emocjonalnie. Znacznie większą rolę odgrywają sąsiedzi - Papugowie - których kolejne pokolenia kontrastują losami z Barbarą i jej zstępnymi, stanowiąc lustro, w którym niekorzystnie odbija się wszystko, co nietypowe u Serców.

To duża objętościowo książka, z przeplatającymi się kolejno czterema liniami fabularnymi, chronologicznie ciągnąca każdy wątek aż do finału. Nie wszystko oczywiście wiadomo, jak stwierdza kilkukrotnie narratorka, czasem trzeba dodać trochę fikcji dla urozmaicenia narracji albo dla uporządkowania chaosu. Czasem, zwyczajnie, nie został już żaden ślad po wydarzeniach. Wspomnienia są bliższe powieści niż reportażowi, nawet w przypadku narracji pierwszoosobowej, kiedy łatwiej zmienić porażkę w coś bardziej pozytywnego lub dodać happy end, na który niektóre sytuacje zasługują. Tak też traktuję finał spinający całość - może w dawnym pensjonacie zamieszkali potomkowie Berty Koch i Magdy Tabach z psem o różnokolorowych uszach, może Kalina otworzyła kawiarnię, a może nie.

Książkę przepięknie opisała dees, ja na takie analizy jestem za prosta.

Inne tej autorki.

#44

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 25, 2021

Link permanentny - Tagi: panie, 2021, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 3


Magdalena Omilianowicz - Mistrzynie kamuflażu. Jak piją Polki?

Książka zajawiana jest jako obiektywna (dla mnie trochę w kontraście do subiektywnej opowieści np. Małgorzaty Halber) wersja doświadczenia alkoholizmu współczesnych kobiet, ze szczególnym akcentem na osoby wysokofunkcjonujące. Zaczyna się m.in. od takiego cytatu:

Piją prawniczki, policjantki, lekarki i celebrytki. Pije się od nizin po wyżyny. Od kobiet, które odkurzają cudze mieszkania, po doktorantki. Od salowych po serialowe aktorki.
Z konstrukcji wychodzi, że ma to być poradnik motywujący dla pań, które rekreacyjnie wychylają co wieczór kilka piw albo butelkę wina pod serial, co weekend wydają grube złotówki na drinki w klubie (sprawdzić, czy nie w pandemii), ale - ponieważ ogarniają lepiej lub gorzej dom i pracę - bynajmniej nie są w swoim mniemaniu alkoholiczkami, bo alkoholiczka to degeneratka, co leży w rynsztoku; na końcu książki jest dostępny test AUDIT.

Problem w tym, że książka jest zupełnie o czym innym i na tytułowe pytanie nie odpowiada - to wywiady z terapeutami uzależnień (w tym Osiatyńskim) i niepijącymi alkoholikami płci obojga oraz DDA, których rodzice pili. Cechą wspólną jest oderwanie od współczesności (picie w PRL-u czy w okresie transformacji miało dla kobiet naprawdę inny ciężar, chociażby ze względu na edukację o skutkach alkoholu) poza jedną opowieścią Joanny, która właśnie podjęła pierwszą próbę terapii, między innymi dlatego, że nie da się już dłużej ukrywać. Wbrew tytułowi nie ma tu żadnych mistrzyń kamuflażu, jeśli już, kamuflaż jest nieudolny i sypie się przypadkowo (tylko niechęci do konfrontacji u bliskich bądź społecznemu przyzwoleniu na picie można przypisać to, że nikt nie interweniuje[1] z powodu odoru przetrawionego alkoholu, niepewnego kroku czy małpki podzwaniającej w torebce). Historie motywujące trzeźwych alkoholików nie opisują sprawności lawirowania między życiem a alkoholem, tylko kolejne wpadki (wypadek dziecka, wyrzucenie z pracy, rodzina wzywa policję z alkomatem, sprawa w sądzie), które prowadzą do często wspominanego trafienia na dno. Więc jeśli chcecie - w trosce o - podrzucić tę pozycję znajomej, która Waszym zdaniem straciła kontrolę, chociaż na insta tego nie widać, to poszukajcie czegoś innego. Świadomość, że pije prawniczka i sprzątaczka, niewiele wnosi. Przy czym, żeby było jasne, to jest ciekawa pozycja o uzależnieniu od alkoholu i konsekwencjach, więc jeśli ktoś tego szuka, to jak najbardziej.

[1] Na przykład: jak reagować na widok współpracownika, który wlewa zawartość małpki, niech będzie, cytrynówki, do częściowo opróżnionej butelki izotonika i finalizuje tę niewinną butelkę podczas pracy? Pytam dla kolegi, oczywiście.

#12

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 25, 2021

Link permanentny - Tagi: reportaz, 2021, panie - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 3