Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o kryminal

Jerzy Edigey - Strzał na dansingu

Motto: "Druga połowa XX wieku to epoka inżynierów i magistrów".

Nietypowo rzecz się dzieje w Łodzi, a zaczyna (i kończy) w lokalu gastronomicznym z występami. Problem z gastronomią w PRL był taki, że nie dość, że rzadko kiedy bywało coś fajnego w ofercie, to jeszcze kelnerzy konsekwentnie olewali machających na nich klientów.A w tym przypadku na dansingu impreza skończyła się słabo, bo ktoś zastrzelił jednego z gości. Przypadkowo obecny Zygmunt Żytnicki, milicjant w cywilu na randce ze studentką, opanowuje chaos, za co w nagrodę dostaje sprawę do prowadzenia. Zamordowany okazał się być paskudnym szantażystą, więc wielokrotnie w śledztwie porucznik jest przekupywany, zastraszany, a nawet idzie do łóżka z siostrą[1] zamordowanego (nie dziwi więc, że ten tomik posłużył za kanwę odcinka "07 zgłoś się").

Się zamawia: kawę i tort, flaczki i piwo, kakao i rogale.
Się nie zamawia: łososia z koniakiem i szampana (zapewne dlatego, że nie ma), kanapki ze śledziem po norwesku (bo nie ma w ofercie, robi je żona kierownika lokalu).
Się pije: Gordon's Gin (kierownik lokalu), wermut (porucznik), domową wiśniówkę (u pani majorowej).
Się pali: carmeny.
Się kradnie: gang taksówkarzy z pistoletami na wodę napada i terroryzuje wsie.
Się dostaje awans: na 22. lipca.
Powracające wątki: kradzież wagonu z żółwiami podczas okupacji.

[1] Na szczęście - ponieważ to lektura z cyklu "bawiąc-uczyć", namawia ją na zdawanie matury i tłumaczy, że udział w filmach pornograficznych nie jest pożądaną ścieżką kariery.

Inne tego autora tu.

#60

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 3, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj


Jerzy Edigey - Sprawa dla jednego

Motto PRL-u: smutny jak bar mleczny w Częstochowie.

Zaskakująco, najważniejszy dowód w śledztwie uzyskano, ponieważ pani Boleckiej, pracownicy pralni, zsunęła się pończocha i musiała wejść w przypadkową bramę, żeby poprawić garderobę. Dlatego mogła zaobserwować, że ktoś podchodzi do mężczyzny wysiadającego właśnie z samochodu i tłucze go czymś ciężkim w głowę. Denat nie przeżył, a przestępca wpadł, bo nie wyrzucił dżinsów z charakterystyczną plamą na nogawce, co zauważyła spostrzegawcza dama.

Denat, inżynier budownictwa, miał wielu wrogów - i w pracy, bo był skrupulatny i ostry, i w domu, bo żonie z Targówka nie chciał dać rozwodu, a wedle ówczesnego prawa sama (jako strona niewierna) nie mogła o taki wystąpić. Rodzice denata potwierdzili, że syn uparty jak osioł i nawet lanie paskiem nie pomagało, jak się uparł.

Spiritus movens śledztwa to nieco roztargniony podporucznik Antoni Szymanek, wiecznie się spóźniający, jeśli żona nie pilnuje rozkładu dnia oraz kochliwy porucznik Andrzej Ciesielski. Od razu zaiskrzyło, kiedy zobaczył piękną wdowę:



Za chwilę w drzwiach stanęła wysoka kobieta. Rude włosy, duże zielone oczy, rysy twarzy jakby żywcem skopiowane z jakiejś kamei renesansowego malarza. Figura i nogi bez zarzutu. Nikt, kto opisywał oficerom milicji Irenę Stojanowską jako piękność, nie skłamał ani nie przesadził nawet na jotę.

Z kolei z inspektorką kontroli od razu chciał iść na wódkę, chociaż została zlustrowana bardziej ostro:



Po chwili w drzwiach stanęła przystojna blondynka, włosy krótko obcięte według ostatniej mody, jasnoniebieskie dżinsy i taki sam sweter z mohairu. Dziewczyna była ciut, ciut przytęga. „Przydałoby się - pomyślał porucznik - zrzucić z pięć kilogramów.”
(sama o tym wiedziała, dlatego odmówiła wspólnego picia wódki z porucznikiem Ciesielskim).

Finansowo milicja wypada gorzej od kleru:



Mój Boże - zauważył podporucznik - gdyby mnie ojciec posłał do seminarium duchownego, nie martwiłbym się dzisiaj, skąd wziąć trzy tysiące pięćset złotych na nowe dżinsy. Takie, jakie wczoraj widziałem na Bazarze Różyckiego.

W tle pojawia się wątek małżeństwa z rozsądku - młoda dziewczyna dysponująca tylko urodą jako kapitałem wychodzi za mąż za znacznie starszego mężczyznę, tylko żeby wyrwać się z dotychczasowego środowiska (Targówek, święte się tu nie rodzą, brat i ojciec z przeszłością kryminalną, a matka z sugerowaną konduitą). Pozytywistycznie - udaje się jej, mąż - wprawdzie niekochany - kształtuje z niej damę, dzięki czemu może jak równa myśleć o związku z wykształconym porucznikiem.

Się pali: sporty, zefiry (i po raz kolejny milicjant zwierza się, że trzy razy próbował rzucić, ale bez efektu), zagraniczne morrisy.
Się pije: ciepłą coca-colę w milicyjnej kantynie i wódkę, nawet w czasie pracy.
Się nosi: modny mężczyzna powinien mieć garnitur w najmodniejszym brązowym kolorze, wiśniowe lub ciemnozielony kawat oraz skarpetki w kolorze krawata.
Się załatwia: książki (zapisy w księgarni), cement (zwłaszcza budowniczowie szklarni) i sproszkowany kwarc (wytwórcy kosmetyków). Żadnej z tych rzeczy mimo dużego popytu nie można było kupić na wolnym rynku, bo się go nie sprzedaje - niesamowity paradoks gospodarki uspołecznionej. Kraść też nie było prosto, bo nawet jeśli udało się odsypać cementu z kilkunastu ton na wywrotce, to i tak nie było worków, żeby przesypać.

Inne tego autora tu.

#59

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 26, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj


Jerzy Edigey - Zdjęcie z profilu

Mecenas Mieczysław Ruszyński, znany warszawski playboy, bywalec restauracji "Shanghai" oraz podrywacz rudych (czasem też blond) "kotów", zwykle rywalizował z podpułkownikiem Januszem Kaczanowskim[1]. Do tej pory o kobiety, tym razem o klienta. Sprawa zaczęła się od tego, że mecenas wysłał Kaczanowskiemu do Pałacu Mostowskich zestresowanego inżyniera Wróblewskiego, który zgłosił się po poradę po tym, jak doznał szykan z powodu publikacji książki o zbrodniach wojennych - na jednym ze zdjęć był uderzająco podobny do gestapowca Baumvogella. Milicja wyruszyła najpierw do laboratorium, gdzie pomiary antropologiczne niedwuznacznie wykazały, że osoba na zdjęciu i podejrzany to ta sama osoba. Ocena wieku także nie wykluczyła, bo na żywym człowieku da się ustalić wiek z tolerancją do 6 lat, a delikwent miał tyle blizn, że usunięcie tatuażu SS mogło się łatwo ukryć. Dodatkowo nie ma żadnych dokumentów ani żywych świadków, którzy mogliby potwierdzić tożsamość Wróblewskiego przed 1943 rokiem. Przewidując kłopotliwy proces, Kaczanowski rewanżuje się Ruszyńskiemu nominacją na obrońcę z urzędu. Inżynier mimo oddania się w ręce sprawiedliwości ląduje w areszcie, a obie strony gromadzą dokumentację do procesu - najpierw o ustalenie, czy inżynier jest byłym gestapowcem, potem - jeśli jest - o wyznaczenie kary za zbrodnie wojenne. Z czasem rywalizujący adwokat i milicjant przyjmują wspólny front i prowadzą śledztwo razem.

Się pali: dużo. Klient, czekający na mecenasa, wypalił dwie paczki w poczekalni, aż woźny Franciszek musiał wietrzyć.
Się pije: winiak, oczywiście.
Się mówi o mediach[2]: "To nie żart, że prasa jest trzecią światową potęgą".

— Ma się tę rutynę — skromnie zaznaczył jeden z zaproszonych — umiemy wyczuwać, czego publiczność oczekuje od telewizji.
— No tak, poziom naszej telewizji jest bardzo wysoki — Miecio łgał bez zmrużenia oka — macie doskonałych fachowców w różnych dziedzinach

Się zażywa na uspokojenie: Paksil (Kaczanowski), Elenium (Ruszyński).

[1]

Podpułkownik bił adwokata wybitnie męską urodą. Wysoki, smagły, o twarzy pociągłej, regularnych rysach i niebieskich oczach, które umiały słodko patrzyć na ukochaną kobietę, natomiast w rozmowie z przestępcą zmieniały się w dwa zimne sztylety. Mecenas za to kokietował pełnym portfelem, coraz to innym, nowym, luksusowym samochodem oraz szerokim gestem, na jaki nie stać było Kaczanowskiego z uposażeniem milicjanta.

A skąd telewizja?

Pełny pomysłów Miecio nagle zawołał:
— Mam, mam. Trzeba ogłosić konkurs.
— Jaki konkurs?
— Może w prasie, może w telewizji? Chyba lepiej w telewizji.
— Niechże pan powie jaśniej, mecenasie.
— Konkurs „twarze z dawnych lat”. Weźmie się fotografie, powiedzmy, dziesięciu bardzo znanych ludzi nauki, sztuki, literatury, można nawet i jakiegoś adwokata. Te fotografie będą sprzed trzydziestu lat. Między innymi przemycimy i naszą twarz. Twarz tego więźnia. Przy odpowiedniej reklamie i kilku cennych nagrodach skutek musi nastąpić. Publiczność połknie ten haczyk.
— Skąd weźmiemy nagrody? — podpułkownik był praktycznym człowiekiem.
— To nieważne — Miecio promieniował optymizmem — trzeba zręcznie podsunąć jakiemuś facetowi z telewizji ten pomysł, aby go uznał za własny. Wtedy z nagrodami nie będzie kłopotów. Telewizja urządza stale najrozmaitsze quizy. Mają na to miejsce w programie i mają odpowiednie fundusze na nagrody. Zresztą dla reklamy firmy chętnie dają nagrody bezpłatnie. Gotów jestem sam ofiarować jakąś nagrodę [japoński magnetofon].(...)
Quiz w telewizji udał się doskonale. Jak wiele innych, tak i ten pomysł został odpowiednio udziwniony. Stare ramy, nieodzowny gramofon z tubą, kilka tańczących dziewczyn, może nie za ładnych, ale za to zupełnie nie zgranych, jakieś śpiewaczki bez dykcji i głosu, którym w zamian za pełny biust dobry Bóg poskąpił słuchu. Słowem normalka.

Inne tego autora tu.

#54

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 9, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj


Agatha Christie - Zwierciadło pęka w odłamków stos

Z duetu Poirot Marple zdecydowanie wolę tego pierwszego; panna Marple jest klasistką, szowinistką i za wszystko, co złe w społeczeństwie, oskarża fakt, że kobiety nie siedzą w domach. Jestem w stanie wytrzymać jej manierę opowiadania historyjek o znajomych z przeszłości, o typach ludzkich, którzy kojarzą się jej z kimś zaplątanym w sprawę, ale narzekanie na służące nie przewracające materaców przy ścieleniu łóżek czy wyższość miotły nad odkurzaczem jest zwyczajnie słabe. Dodatkowo każda osoba oceniana jest przez pryzmat wyglądu - mężczyzna o brzydkiej, kanciastej głowie ma na pewno wysoki intelekt itp.

Dobra znajoma panny Marple sprzedała swój zabytkowy dwór znanej aktorce, budząc sensację w St Mary Mead. Niedługo potem, po przebudowie, aktorka wraz z mężem zaprosiła na przyjęcie charytatywne większość okolicznych notabli (oraz wspomnianą znajomą, poprzednią właścicielkę). Wtem na przyjęciu pada trup, mnóstwo świadków, ale nie wiadomo, kto mógł zabić, a pikanterii dodaje fakt, że prawdopodobnie denatka wypiła drink przeznaczony dla aktorki i nie wiadomo, czy to nie ta ostatnia miała być ofiarą. Panna Marple, wprawdzie nieobecna na przyjęciu ze względu na słabe zdrowie, z nudów (bo nie może pracować w ogrodzie ani się przemęczać) i na polecenie zaprzyjaźnionego lekarza zaczyna z kawałków ludzkich opowieści składać historię. Inspektor Scotland Yardu przyjeżdża do niej skwapliwie po poradę, bo ploteczki starszej pani mają większą wagę niż na przykład przeglądanie zdjęć z miejsca zbrodni (na przyjęciu była fotografka, ale dopiero w połowie sprawy zostaje przesłuchana i pokazuje jedno z kilkudziesięciu zdjęć, jakie zrobiła na przyjęciu, co policji wystarcza zupełnie).

Dodatkowo, czytając książki z lat 60., widać, jak poważne skutki ma obśmiewana wielokrotnie polityczna poprawność. Określenia, które wtedy były na porządku dziennym - np. dziecko, które urodziło się z uszkodzeniem mózgu, jest bez oporów nazywane również w prasie imbecylem, debilem, idiotą - dzisiaj są co najmniej niewygodne. I dobrze.

#48/#7

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 14, 2015

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Komentarzy: 1


Helena Sekuła - Piąta barwa asa

Mecz Polska-Walia[1] w Cardiff (stąd wiadomo, że clou akcji ma miejsce w marcu 1978 roku), cała męska populacja przed telewizorami, a tu prokuratora wzywają do zwłok, sztuk dwie, z czego jedna okazuje się być pijana w trupa[2], ale druga jednak jest nieżywa permanentnie. Tak naprawdę śledztwo tutaj nie jest jednak prowadzone przez milicję po odkryciu morderstwa, tylko wcześniej, przez 18-letnią Dorotę, córkę państwa profesorstwa. Dorota odkrywa, że cwaniaczek, odwiedzający jej elegancką mamę, jest szantażystą, który przed laty był alfonsem matki w ciężkich powojennych czasach. Nobliwa pani profesorowa, aktualnie przełożona pielęgniarek, była znana w Szczecinie jako Perła, wysokiej klasy, ale jednak kurtyzana. Dziewczyna chce poznać prawdę i zneutralizować gang, żeby chronić matkę; ojciec przez większą część akcji jest "na placówce" za granicą. Przestępcy zmuszają matkę do firmowania zakupu samochodu (który zostaje użyty do przestępstwa, co zwiększa zainteresowanie prokuratora) oraz do przyjęcia pod dach pięknego plastyka, który dzierga etykiety na wódkę w lokalnym oddziale Polmosu. I nie tylko.

Młoda jest egzaltowana, prowadzi ze sobą monologi o Bogu, Lucyferze, cytuje Baczyńskiego, filozofuje, ale jak przychodzi co do czego, nie waha się sprzedać Longinesa przywiezionego przez ojca z Bazylei, żeby mieć środki na uzyskanie informacji (i elegancką sukienkę z komisu). Śledzi członków szajki, szybką ucząc się złodziejskiej gwary, włamuje się do biurka podejrzanego lokatora, prowokuje (również głębokim dekoltem) i doprowadza do wielu aktów przemocy, na szczęście skierowanych głównie pod adresem bandy.

To dość dziwna historia, mocno osadzona w powojennej przeszłości, relacjonowana z punktu widzenia kilku osób - młodego prokuratora[3], nastoletniej Doroty, jej matki i członka bandy, gładkolicego plastyka o brzydkim charakterze.

Autorka ma niezłe rozeznanie w warszawskich lokalach: "Kameralna" na Rakowieckiej, "Rybkol" na Puławskiej, "Bar pod dwójką" przy placu Unii. Wie też, że wprawdzie panowie w dowolnym stadium upojenia wszędzie są mile widziani, tak panie - niekoniecznie.

Kelner także zapamiętał tę kobietę, zażądała coś do jedzenia i setkę wódki. Podał — jedzenia nawet nie tknęła. Było około dziewiątej, o tej porze goście, prawie sami mężczyźni, byli już — z nielicznymi wyjątkami — mocno podpici; samotna kobieta nie powinna w takich barach pić wódki, bo zaraz skoncentruje na sobie uwagę mężczyzn. Szczególną uwagę. Więc wzbudziła zainteresowanie niemal natychmiast, tym bardziej że nie była stara — bardzo ładna i doskonale ubrana. Drażniła innością. W tym barze kobiety pijące samotnie mają wulgarne, wyniszczone twarze, wyzywający makijaż, od razu widać, kto zacz, a ta? Nie sprawiała wrażenia ani alkoholiczki, ani prostytutki. Więc kim była, dlaczego prowokowała tą setką czystej wódki?

Elementem burżuazyjnym (poza piękną willą profesorostwa i brylantem na palcu matki) jest gosposia, Aniela; utrzymuje cały dom w porządku, gotuje i zajmuje się Dorotą pod wieczną nieobecność rodziców, czasem tylko przeszukując - z troski - jej pokój. Taki element osadzający w prozie ("Aniela skomentowała to na swój praktyczny sposób: imieniny się udały, nikt nie ściągnął serwisu na podłogę, nie wysmarował dywanu majonezem i nie zarzygał łazienki").

Się pali: zagraniczne "Caporale" lub papierosy bułgarskie. Się nie je, nawet huczne przyjęcie imieninowe jest opisane enigmatycznie (chociaż wiadomo, że był majonez).

[1] 2:0.

[2] Cucenie pijaka odbywa się w ten sposób, że na zmianę się podstawia pod nos amoniak, a potem naciera kark zimną wodą i tak przez godzinę.

[3] Milicja występuje głównie zadaniowo - odpytują na miejscu czy rzucają bonmotami:

(...) Dostał w kark, potem bykiem w brzuch, i wtedy upadł.
— Mówili coś? — zapytał milicjant.
— Tak… ty skurwysynu — skrzywił się nasz lokator.
— Zwięźle — mruknął plutonowy. — Nic więcej?

Inne tej autorki, inne z tej serii:

#46

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 7, 2015

Link permanentny - Tagi: 2015, panie, kryminal, prl, z-jamnikiem - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 2


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Złoty centaur

[Miałam napisaną noteczkę o Berlinie, ale mi zeżarło, więc.]

Ewa wzywa 07 #6

Lista osób:

  • Marceli Doniecki - dziennikarz, wpada w kłopoty przez upał i lenistwo
  • Joanna Doniecka - żona Marcelego, wyjechała do matki do Świdra na weekend
  • dziewczyna w kinie - niby zalotna, a podkłada świnię, jeszcze się pojawi
  • kapitan Władysław Nowicki - służbista
  • major Stefan Downar - znajomy Marcelego i celebryta Pałacu Mostowskich
  • Godziszewski - fotoreporter, kulturalny gość
  • Tomasz Wakus - tatuażysta, specjalista od aligatorów
  • stara Wakusowa - małżonka, niby upośledzona na umyśle od wojny, ale się orientuje
  • Wikary - po seminarium, ale zrzucił suknie duchowne i wszedł na drogę występku
  • Bob Snobes - amerykański dziennikarz z szerokim, ale niezbyt inteligentnym uśmiechem
  • Liza - luksusowy kociak, Polka na obczyźnie z pięknymi zębami
  • Edward - mąż Lizy, tylko wspomniany
  • Edmund Łosiecki - przyjaciel męża Lizy, owłosiony
  • Alicja - słodka blondynka, zaborcza
  • Joachim Tarnowiecki - wielki oryginał z Jastrzębiej Góry
  • sierżant Mielnicki - idiota z Warszawy
  • sierżant Kolec - kierowca
  • Ahmed Bakelis - jednoręki cudzoziemiec, może Grek, może Arab, a matka podobno była Niemką
  • Ryszard Welnik - entuzjasta brylantyny, najmuje się do prac zleconych

To znany motyw w literaturze, że podczas upalnego lata żona wyjeżdża, a mąż dostaje małpiego rozumu i wpada w kłopoty. Marceli, dziennikarz, wymigał się z wizyty u teściowej i został w Warszawie, żeby napisać artykuł. A że było gorąco, to mu się nie chciało, więc poszedł do kina[1] (na film z Simone Signoret). Kupił bilet od konika, obok usiadła oczywiście piękna dziewczyna i bęc - wyszedł z kina z paczką zawierającą narkotyki. Chwilę potem wylądował w areszcie, na szczęście znał Downara, który mu po starej znajomości uwierzył, że nie jest w szajce przerzucającej "towar" z Iranu na zgniły Zachód. Downar szybko też wydedukował, że sprawa się łączy z inną sprawą narkotykową, w której znaleziono denata z tatuażem aligatora (co było oczywiste, bo narkotyki nie były wysoko reprezentowane w PRL-u). Tym tropem dotarł nad morze, do tatuażysty, który jednak go spławił[2] mimo udawania, że Downar też jest szemrany. Pozostała plaża, gdzie łasy na kobiece wdzięki major od razu wybiera panią o zagranicznym wyglądzie, która...

Obok stał leżak, a na nim ładna dziewczyna. Wyciągnęła się na całą długość zwracając twarz ku słońcu. Opalone na ciemny brąz ciało opinał biały elastyczny kostium zagranicznego pochodzenia. Gęste, jasne włosy dotykały ramion. Nogi miała smukłe, muskularne, zakończone zgrabnymi, drobnymi stopami, starannie wypielęgnowanymi. Fajna babka - pomyślał Downar, rzucając od czasu do czasu dyskretne spojrzenie w kierunku kolorowego leżaka. Nie była taka bardzo młodziutka, jak mu się początkowo wydawało. Mogła mieć trzydzieści kilka lat, ale nie straciła nic ze swej atrakcyjności, przeciwnie, przyciągała wzrok mężczyzn kobiecą dojrzałością. Wyczuwało się, że w pełni zdaje sobie sprawę z wrażenia, jakie wywiera jej uroda. Nie trzeba było zbyt bystrego obserwatora, żeby się zorientować, że to nie jest skromna urzędniczka spędzająca urlop nad morzem. Wszystko, począwszy od kostiumu kąpielowego, a kończąc na plażowym kapeluszu, torbie i pantofelkach, kosztowało dużo i było kupione za dolary, funty lub franki. Nie wyglądała mimo to na jedną z tych, co krążą po luksusowych hotelach, polując na walutowych klientów. Downar z rosnącym zainteresowaniem obserwował piękną nieznajomą. Po pierwsze, co tu ukrywać, podobała mu, się. A po drugie przyszło mu na myśl, że za jej pośrednictwem mógłby może nawiązać kontakt z pewnymi sferami.

I voila, kontakt się nawiązał. Epizodycznie pojawia się amerykański dziennikarz, noszący flanelową koszulę z nonszalancko zakasanymi rękawami, wiedząc, że dolarowym gościom wszystko wolno. Do szajki dociera poprzez udział w nielegalnym pokazie filmów soft-porno[3], gdzie rozpoznaje samochód i maskotkę złotego centaura, która już się w poprzednim śledztwie pojawiła.

Dla uczczenia zamknięcia przestępców milicjanci udają się na Puławską do bistro rybnego, gdzie piją pod tę rybkę.

[1] To były czasy - zamiast reklam na scenie paradowały kościste modelki, pokazując ubrania CDT-u, których i tak nie można było kupić w sklepach.

[2] - Przy żonie może pan wszystko mówić. Ona i tak niespełna rozumu. Od czasu wojny jej to zostało.

[3]

Krótkometrażówki nie były zbyt przyzwoite. Błyskawiczne scenki realizowane przez amatorów. Co chwila wybuchały śmiechy i słychać było niewybredne komentarze. Wypity alkohol sprzyjał swobodnej atmosferze. Downarowi nie bardzo podobała się ta zabawa. Czuł niesmak. Miał ochotę wrócić do hotelu i położyć się spać. Nie mógł jednak tego zrobić. Kiedy wejdziesz miedzy wrony... - pomyślał i cierpliwie czekał końca tej zabawy.

Inne tego autora tu.

Inne z tego cyklu tutaj.

2/3

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 2, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj