Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Niemcy

O reklamach

[17.08.2025]

Tak jak przypadkowo reklamowane Humboldt Forum okazało się świetnym miejscem, tak niekoniecznie było w przypadku krążącej po Instagramie rolki z “Najpiękniejszymi miejscami w Wannsee”. Wcześniej byłam już na Pawiej Wyspie i na kąpielisku, bardzo mi się podobało, skusiłam się więc na “sielską miejscówkę na leniwe popołudnie”. I żeby nie było, wszystko się zgadza - piękna willa pośród pachnącego i brzęczącego ogrodu kwiatowego i warzywniaka, z sadem prowadzącym na brzeg jeziora, malarstwo nieznanego mi wcześniej Liebermanna, kawiarnia… Tyle że to muzeum, z płatnym - i to słono - wstępem. Albowiem spuśćmy zasłonę milczenia na to, że kiedy usłyszałam vier-und-zwanzig, radośnie wyjęłam 4 euro i 20 centów, dopiero pytające spojrzenie kasjerki dotarło do mnie, że za spacer po małym ogrodzie i możliwość wypicia kawy zapłacę 5 razy więcej (nie licząc kosztu spożycia), a dodatkowo na ten pomysł wpadła połowa Berlina i okolic, bo na posesji była, lekko licząc, jakaś setka odwiedzających. Zgadzam się, to piękne miejsce, takie Giverny z ogrodem Moneta (z zachowaniem proporcji), ale bynajmniej nie na sielski wypoczynek i płatne dość grubo za samo wejście. Myślę, że równie miło byłoby przespacerować się po okolicy, a na ogród i willę popatrzeć zza płotu.

PS Toaleta darmo w środku, parkowanie kłopotliwe, bo wszędzie wąziutkie podmiejskie uliczki; w niedzielę znaleźliśmy miejsce, ale nie powiem, że na 100% legalnie.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday September 11, 2025

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: niemcy, wannsee - Skomentuj


Sanssouci, podejście drugie

[17.08.2025]

W ogrodach pałacu Sanssouci w Poczdamie już byłam, w zamierzchłym czasach, kiedy młodzież interesowała się kamykami i studzienkami ściekowymi. Nie zwiedziłam wtedy pałacu, nie pamiętam, dlaczego; tym razem nie zwiedziłam, ponieważ wejście jest biletowane i liczba osób ograniczona, a najbliższy wolny wjazd miał się odbyć za 3 godziny. Nie bądźcie jak ja, zarezerwujcie wcześniej. Albo, jak się zgapicie, darmo można przespacerować się przez ogrody - kwiatki, motyle, rzeźby (w tym niemowlęta w trakcie walki i osoby z zaakcentowaną czarną skórą), kapliczki, urokliwe stawy i gazebo. Bardzo ładnie, jest trochę cienia na upał. Liczę, że za trzecim razem się uda.

GALERIA ZDJĘĆ i wspomnienia z 2012.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday September 9, 2025

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: niemcy, poczdam - Komentarzy: 2


O widokach, czyli Humboldt Forum

[16.08.2025]

Oprócz odkrycia Nikolaiviertel kontynuowałam eksplorowanie niby małej Wyspy Muzeów. Niby małej, ale ciągle sporo nowych rzeczy w okolicy jest przede mną. Humboldt Forum reklamowało swój taras widokowy jako najlepiej wydane 3 euro od osoby (a dodatkowo dzieci nie płacą) i zdecydowanie dowiozło. Sam budynek z atrium i ogromnym hallem jest godny uwagi, a do tego na taras na dachu wjeżdża się szybką windą. Widoki przepiękne po horyzont, jest trochę sztuki - oprócz licznych posągów z odgromnikami mural Insurgentes Sur i audiowizualna instacja Cosmos – Things Fall Apart Emeki Ogboh, a restauracji Baret można i obiad, i słodkie z kawą. Odbyłam słodkie z kawą, a może tylko samą kawę? Nie mam zdjęć, foch. Ale było ładnie.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday September 6, 2025

Link permanentny - Tagi: berlin, niemcy - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj


Nikolaiviertel, czyli coś nowego, coś starego

[16.08.2025]

Za każdym razem, kiedy jadę do Berlina, szukam czegoś nowego. Tym razem nowe to okolica z tych starszych - tuż przy Alexander Platz i Wyspie Muzeów znajduje się jedna z najstarszych berlińskich dzielnic, zwana Nikolaiviertel. Dookoła romańskiego kościoła Św. Mikołaja są placyki, wąskie malownicze uliczki i kamienice, bary i restauracje, aż do brzegu Szprewy. Nie wiem, czy zabawniejszy jest pomnik Św. Jerzego ze smokiem, czy półnagi posąg pod kościołem, który wygląda jak połączenie Szopena i Kopernika, ale na pewno konkurs na budynek o dziwnej nazwie wygrywa Knoblauchhaus Museum (nie, nie jest to Muzeum Czosnku).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday August 30, 2025

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: berlin, niemcy - Komentarzy: 2


Görlitz, zoo i paragon grozy

[6.07.2025]

Wracając z Liberca, zahaczyłam ponownie o Görlitz. Jak zwykle na obiad oraz dla odmiany do zoo. Zoo jest bardzo miłe, dość kameralne, ale zielone i da się należycie pospacerować. Można wejść do ptaszarni, popatrzeć na karmienie zwierząt - załapałam się na szopa pracza i wyderkę, które dostały najpierw wiaderko śledzi, a potem - jak szop oddalił się z łupem do wody (wiecie, że one “myją” jedzenie tylko w niewoli, w naturze nie?!), wyderka dostała martwego szczura. Bynajmniej nie pogardziła. Trochę rozczar, bo lemury były w remoncie, a obiecywanych manuli albo nie znalazłam, albo występowały tylko nominalnie na niektórych znakach. Widział ktoś?

Adresy:

Ten paragon grozy to nie w Goerlitz, tylko dla odmiany w drodze do, w Lubinie. Zatrzymałam się w malowniczych, niedawno odremontowanych na luksusowo Małych Koszarach, gdzie za dwie kawy, lemoniadę i trzy porcje ciasta - duże, owszem - ale zapłaciłam więcej niż za obiad w Poznaniu. Pycha, ale ostrzegam, że nie budżetowo.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday August 19, 2025

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: goerlitz, lubin, niemcy, ogrod-zoologiczny, polska - Skomentuj


O tym, że nie zawsze w Internetsach prawda

[16-18.12.2022]

Absurdalnie, mimo że grudzień, nie dotarliśmy na żaden berliński jarmark gwiazdkowy. Może z powodu innego niż zwykle lokum? Przez ostatnie kilka wizyt mieszkaliśmy tuż pod Bramą Brandenburską, ale nastąpiło coś, co mogę tylko nazwać, pardon le mot, okurwieniem cenowym, więc grzecznie podziękowałam za nocleg w cenie 2,5 razy większej niż w sierpniu, w efekcie wylądowałam za Moabitem w okolicach Invalidenstraße. Dzięki temu mieliśmy w pieszej odległości dawno nie odwiedzane Muzeum Historii Naturalnej, które tym razem ooo, jak zażarło (bo wcześniej - w 2012 i 2015 - to tak różnie). I minerały, których jest na bogato, i dinozaury, i amonity, i nawet ryzykowne okazy taksydermistyczne czy moje ulubione preparaty w słojach, wszystko się nader podobało. Nieustająco prezentacja czasu i odległości w kosmosie, którą się ogląda leżąc na okrągłej kanapie, była hitem; przy okazji pozdrawiam serdecznie starszą panią z Polski, która przytuliła się czule ramieniem do mojego biustu i bardzo spontanicznie reagowała na podróż kosmiczną. I metrem się przejechaliśmy, jeden przystanek, ale zawsze (i tak, większość Niemców w metrze nosi maseczki, da się).

ChausseestraßeMoże i jeden przystanek, ale U-bahnem Tu do muzeumMuzeum Historii NaturalnejUniwersytet / Sneak peek na dinozauraPreparatyMała główka na dużej szyiStrefa mroku, ale bardzo ciekawaSzykielety, dużo szykieletówKamienie, dużo kamieniPrezentacja o odległości i czasie / Wnętrza Za oknem w apartamencieZa oknem w apartamencie, po przymrozku

Wieczorem po trzech latach wróciliśmy do uroczego, bezpretensjonalnego basenu w hotelu Oderberger. Kiedyś wystarczyło wbić do hotelu i zapłacić w recepcji, teraz trzeba rezerwować 2-godzinne okienko i płacić on-line (ręczniki zwrotnie dalej kartą EC albo za gotówkę, podobnie zwrotna kaucja 10 euro za klucze do szafek). Rodzina szydziła potem ze mnie, że po powrocie do apartamentu zapadłam w taki szezlong, że chrapałam rozgłośnie z głową pod poduszką, ale uznajmy to za przesadzone złośliwości. W ogóle okolica hotelu - Kastanienallee - to kolejny punkt na letni spacer po Berlinie, przypomina mi poznańskie Jeżyce.

Stadbad Oderberger

Odkryciem wyjazdu była śniadaniownio-piekarnia La Femme More Than Breakfast, jest ich w Berlinie kilka, poprzednio byliśmy w innym lokalu, na Schönebergu, na kawie. Śniadania są z nutką wschodnią - wędlina o nazwie sucuk (sujuk), pyszne precle z sezamem (simit), hummus z miodem, sery i klasyki śniadaniowe typu jajka czy placki w różnej formie. Również bardzo przyjemne śniadanie zjedliśmy w piekarence opodal, niestety nie zapamiętałam nazwy. Ale miałam o tym, że ołgano mnie obrzydliwie - termin wyjazdu wybrałam między innymi dlatego, że 18 grudnia miał być ostatnią przed świętami niedzielą handlową. Po odbiciu się od trzecich zamkniętych drzwi zorientowałam się, że to chyba niekoniecznie prawda, więc zamiast pełnego bagażnika niemieckiej spożywki, wróciliśmy z marnymi resztkami piątkowych przekąsek, które kupiliśmy na urozmaicenie wieczorów. Smuteczek i rozczar, nie wierzcie w słowo pisane, pytajcie u źródeł. Drugie rozczarowanie było faktem, że znajdujący się w okolicy cmentarz żydowski na Pankowie okazał się w niedzielę zamknięty, tu się nie czepiam, był spontan, tak wyszło. Ale że sklepy? Tak się nie robi.

Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday December 25, 2022

Link permanentny - Tagi: berlin, niemcy - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Skomentuj