Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Fiodor Dostojewski - Idiota

Dla ustalenia uwagi - książka wygrywa bezkonkurencyjnie Most Upierdliwa Lektura Competition, dystansując nawet poprzednio czytane dzieło tego autora. Przesłuchałam, żebyście Wy nie musiały.

Tytułowy idiota to książę Myszkin, młodzieniec cierpiący na paskudne ataki epilepsji, po których bywa, że szwankują mu funkcje psychomotoryczne. Wraca po latach leczenia w klinice w Szwajcarii, dodatkowo więc nie klei zupełnie rosyjskich konwenansów, a wszystkie interakcje społeczne wymagają nieledwie kontredansa werbalnego, żeby zapytać chociażby o pogodę; słowo “idiota” pada często również z tego powodu. Tuż po przyjeździe do Petersburga przypadkiem wpada w skomplikowany wielokąt uczuciowy - zakochuje się w lokalnej femme fatale, Nastazji Filipownej, w której kocha się też właśnie wzbogacony Rogożyn, człowiek popędliwy i emocjonalny. Nastazja jest niemile widziana w towarzystwie, bo to skandalistka i kobieta upadła; tłumaczę i objaśniam - upadła dlatego[1], że jako dziewczynkę upodobał ją sobie jej opiekun, wykorzystał również erotycznie, a kiedy dorosła i mu się znudziła, zaplanował się jej pozbyć za pomocą zaaranżowanego małżeństwa z potrzebującym pieniędzy sekretarzem generała Jepanczyna. Sekretarz z kolei wolałby oczywiście ożenić się z najmłodszą generałówną, Agłają Iwanowną, ale ta w ogóle nie chce wychodzić za mąż, nawet za Myszkina, który też się w niej zakochuje. I tak wszyscy kręcą się między Petersburgiem a Pawłowskiem, godzą się i kłócą, książe Myszkin popełnia nietakty, spotkania towarzyskie przeradzają się w pijatyki i całonocne dyskusje: o karze śmierci, wyższości kościoła cerkiewnego nad katolickim, który jest bliżej satanizmu i, tfu, nihilizmu, samobójstwie, czy większy grzech zjeść 60 mnichów czy 6 niemowląt (sic!), osłach i innych takich lekkich tematach. Anfgnmwn hpvrxn Zlfmxvabjv ghż fcemrq błgnemn, ob an avrtb avr mnfłhthwr j fjbwrw avfxvrw fnzbbpravr, cb pmlz Ebtbżla wą mnovwn, bpmljvśpvr m zvłbśpv; Zlfmxva hfhjn fvę creznaragavr j bgpułnń pubebol cflpuvpmarw.

Jakże się zmęczyłam, dwa podejścia - poprzednie chyba dwa lata temu, prawie miesiąc słuchania. Nie pomaga, że wszyscy posługują się imieniem i otczestwem, a tym bardziej trudno, bo córka Jana staje się Iwanowną, a tym bardziej nie pomaga, że każdy - oprócz Myszkina - zachowuje się jak sfochowana primadonna. Myszkin to taki boży naiwniaczek, dobrotliwy świątek z ikony, Chrystus, co to o wszystkich dobrze i z życzliwością, a dookoła niego są koterie i układy, których nie rozumie. Przeciwieństwem księcia jest Rogożyn, upadły anioł, Antychryst, co weźmie, to w fekał się obraca. Absolutnie nie rozumiem, czemu tę intrygę trzeba było ubrać w aż tyle słów, podchody, spotkania, wyznania i rzucanie się sobie w ramiona i wyznawanie miłości, również pan panu, ale bez zberezieństw. Jak w przypadku Christie mam poczucie czytania o próżniakach, którym się z nudów w głowie poprzewracało, tak tu - do kwadratu.

[1] Albo dlatego, że przeczytała za dużo poezji i wpadła w szaleństwo, jedno z dwojga.

Inne tego autora.

#53/#12

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 26, 2025

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2025, beletrystyka, panowie - Skomentuj

« Libereckie przypadki

Skomentuj