Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[3-6.07.2025]
Czemu znowu Liberec? Bo lubię i jednej strony zaczynam się w nim czuć zadomowiona, z drugiej jeszcze nie mam poczucia, że już wszystko widziałam. No i blisko. Poza klasyką - rynek, znane i nowe miejsca, gdzie można dobrze zjeść i oczywiście, o czym niebawem, Ta Góra - miałam tym razem przygodę. Zjedliśmy śniadanie, wyszliśmy z ratusza, nastolatka dokonała rajdu na sklepik azjatycki, bo są napoje w puszkach, których nie ma w Poznaniu i tu okazało się, że nie można płacić kartą, bo nie ma prądu. Ok, jestem przygotowana, mam korony jeszcze z ubiegłorocznej Pragi. Grubo zaczęło się już robić w CH Plaza, gdzie prądu również nie było, więc nie że w jednym sklepiku, ale wszędzie. Wyjechaliśmy z parkingu bez płacenia, udaliśmy się do Muzeum Techniki, gdzie - zgadliście - też nie było prądu, bo trafiliśmy na blackout, który odciął pół Czech. Wróciliśmy na sjestę, bo bez prądu nie ma nic - sklepów, restauracji, zwiedzania; na szczęście jedna z zalet apartamentu - e-zamki - działały, bo bez tego bieda. Zasilanie wróciło po chyba trzech godzinach, cieszyłam się, że nie utknęłam w pociągu, windzie, na lotnisku, w samolocie czy w odwiedzonym wieczorem kompleksie basenów Babylon, które mieści się na poziomie -2, więc jak nie mają chociaż generatora awaryjnego, mogło być wesoło inaczej.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ i zima 2024, jesień 2021, lato 2021 okolice rynku i Masarykova.