What neighbours are for
M. in. po to, żeby po powrocie z pracy polecieć do nich po klucz od własnego domu, bo ten, którym rano drzwi zamykałam, został w kieszeni żakietu w pracy.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
M. in. po to, żeby po powrocie z pracy polecieć do nich po klucz od własnego domu, bo ten, którym rano drzwi zamykałam, został w kieszeni żakietu w pracy.
No i nie wiem, czy pochwalić, czy pomarudzić. Nie jest to "Niebieski autobus", ale i nie do końca słaba książka. Dziennikarka z doświadczeniem przenosi się ze stolicy do zapadłej dziury, żeby pracować w prowincjonalnej, wychodzącej w zależności od tego, czy naczelny ma pieniądze na koncie, czy nie. Decyzja podjęta łatwo, bo dziennikarka bogata w wyniku spadku, mąż-filmowiec, z którym partnerski związek polega na tym, że on lansuje za kulisami kolejne gwiazdki, a ona sponsoruje jego hobby (film) i Jest Cierpliwa, córka-studentka, która w domu bywa jak w hotelu, a jedynym stworzeniem, wprowadzającym trochę ciepła, jest kot Blondyn. Dość przewidywalnie prowincja okazuje się być miejscem wartościowym, pełnym rozmaitych osobowości, z gierkami politycznymi oraz pewnym przystojnym lekarzem, z którym najpierw się bohaterka nie dogaduje, a potem i owszem. Generalnie książka zawiera tzw. święte prawdy - z pieniędzmi się łatwiej żyje, ludzie, którzy umierają, widzą więcej i mogą robić za wyrocznię (aczkolwiek mnie i te osądy wydawały się nieco dziwne, i ta łatwość, z jaką każda opinia przekonywała Hannę-dziennikarkę), tylko prowincja tak naprawdę pozwala na Prawdziwe Życie. Postacie są sporą zaletą książki - policjanci bracia Kaczorkowie, pół Polak-pół Niemiec Karol Morgen, dobrotliwy ksiądz czy galeria postaci z polityczno-społecznego światka prowincji. I oczywiście - warsztatowo dobra.
Inne książki tej autorki tu.
#55
Panna (4-09-2006 13:56)
hej, gdzie moge znaleźć standardowe formatki do wysyłania maili ?
Ja (4-09-2006 13:57)
W pliku takim a takim
Panna (4-09-2006 13:58)
aha
Panna (5-09-2006 9:38)
hej Zuzka - macie może jakieś graficzne formatki maili ? - standardowe ?
Jestem oazą spokoju. Może ktoś ukradł wczorajsze pliki z szablonami maili?
Z bardziej funny newsów - na Węgrzech kręcą węgierski remake Świata według Bundych ("Married with Children"). Emisja w październiku, coś czuję, że efekt może zabijać.
W sobotę snipnęłam DVD Woody Allena. Chwilę potem dostałam maila z numerem konta, na które mam uiścić. Drugą chwilę później komentarz, pozytywny, treści "Wszystko OK. POLECAM!". Trzecią chwilę później - maila z informacją, że komentarz to pomyłka i sprzedający ma jednak nadzieję, że wpłacę i będzie "wszystko ok".
Wygrałam w Lotto. Ph34r my h4ck3ur sk1ll5.
A konkretnie to wczoraj dorabialiśmy klucze, miałam 100 zł w jednym kawałku, pan dorabiacz nie miał wydać i poszłam rozmienić do kiosku. A że pani patrzyła z wyczekiwaniem, to coś kupiłam. Kuponik, bo nie było niczego fajnego w gazetach...
Mam w Fabryce nową pannę "techniczną". No, stosunkowo nową, bo od lipca pracuje. Ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Panna zaczęła jak w żydowskim dowcipie, w którym stary Żyd jedzie pociągiem, co chwila śmieje się, a potem macha z lekceważeniem ręką (opowiada sobie dowcip, a potem sobie przypomina, że go zna). "Oracle? Żaden problem, znam. CVS? Żaden problem, znam. Php? Żaden problem, znam". W praniu okazało się, że znać to i zna, ale codzienna obsługa jest dość kłopotliwa. A to nie umie wyszukać, w jakim pliku jest jaka definicja funkcji, co oznacza zmienna o jakże mylącej nazwie "uid", zdefiniowana jako integer (dla nietechnicznych - liczba całkowita), czy jest to może login (tekst) i w jakim kodowaniu jest zakodowany... Po zadaniu pytania co 10 minut pytanie ponawia w przypadku braku odpowiedzi, bo skoro nie odpowiadam, to raczej nie może być tak, że mnie nie ma albo jestem zajęta. Przed chwilą pisząc do niej na GG, przypadkiem zamiast "globalnie" napisałam "głupalnie". Zupełnie nie wiem, skąd mi się ta literówka wzięła.
Czemu takie trujdupy za mną się snują?
Tak, wiem, mam, co chciałam. Nie zawsze to, co się kupi jest sensowne i warte czytania. Skusił mnie i tytuł, i autor. Spodziewałam się zajadłego socjalizmu, i to akurat dostałam. Niestety, oprócz tego nic. Lekarz-alkoholik w małej miejscowości co chwilę ląduje w izbie wytrzeźwień, co chwila wywalają go z kolejnej pracy, a kolejni znajomi się od niego odwracają. Podejmuje heroiczną próbę powrotu do stolicy, gdzie na pewno mu się uda. Nie udaje się. Lekarz laduje w izbie wytrzeźwień. Kurtyna. Nudne, negatywne i jeszcze raz nudne.
Inne tego autora:
#54
Pratchett od dawna nie jest "śmieszny". To, co pokazuje w lustrze swoich książek, ubrane w dyskowy sztafaż, jest dość ponurym obrazem tego, co widzimy w TV. Wojna między dwoma państewkami, niszczącymi się wzajemnie w imię źle pojętego honoru/religii/władcy/masaja (niepotrzebne skreślić). W wojnę wkracza Ankh-Morpork w osobie Sama Vimesa i kawałka jego oddziału z misją pokojową. Państewka wojnę ciągną siłą rozpędu, brakuje jedzenia, mężczyzn zdolnych do walki (o mężczyznach do uprawy roli czy pracy w fabrykach nie wspominając). Do wojska w poszukiwaniu zaginionego na wojnie brata trafia Polly, przebrana za chłopaka (ze spodniami strategicznie wypchanymi parą skarpetek, dłubiąca w nosie i umiejąca puścić głośno bąka). Dziwnym trafem cały oddział jest jakiś zupełnie nie taki, mimo że to kilku wiejskich chłopców, Igor i młody wampir uzależniony od kawy.
W ciągu tygodnia oddział przechodzi kawałek Borogravii (zupełnie nie kojarzy się z Jugosławią, zupełnie), dociera do ostatniej obleganej twierdzy wroga i czeka na ostateczną bitwę. Dużo gorzkich słów, sporo o tym, jaki byłby (jest?) świat z kobietami w roli głównej. Trochę o tym, czemu Igory mają ręce chirurgów i skąd je przypuszczalnie wzięli. I o wojnie.
Inne tego autora tutaj.
#53
Więgierski kolega oglądał fotki z wyjazdu. Przy tej zapytał, czy to mnie śmieszy. No, tak, bo fazola to po polsku "beanz". Otóż Węgrów śmieszy bardziej, bo fazola to "penis-ola". Fantastic country.
Tylko czemu z żołądków? ;-)