Więcej o
Słucham (literatury)
Małe miasteczko, a nawet obrzeża, upalny czerwiec. Obok siebie stoi zapuszczona kamienica, zwana Sejmikiem, z eklektyczną grupą lokatorów oraz dworek. Właścicielka dworku, Korczyńska, remontująca go w celu uruchomienia pensjonatu, również mieszka w Sejmiku wraz z przyjaciółką Adą i jej małym synkiem, Mieszkiem[1]. Utrapieniem kamienicy jest małżeństwo Pająkowskich, byłych funkcjonariuszy - oboje są niemili, przeraźliwie praworządni, inwigilują wszystkich i zgłaszają każdą pierdołę na policję - tupiące koty, defekujace psy, siadanie na ogrodzeniu trawnika, wózek na klatce schodowej. Dlatego, kiedy w lesie opodal zostają znalezione zwłoki Pająkowskiego, nikt się nie dziwi. Do akcji wkracza komisarz Jacek Dyna, wiecznie głodny człowiek z nadwagą, którego żona właśnie odchudza wbrew jego woli. Co ciekawe, żona denata wcale nie jest chętna do współpracy i traktuje policję tak samo źle jak wszystkich innych. Spory wachlarz różnych typów - rodzina pijaczków, atrakcyjna sekretarka, przedsiębiorca-kobieciarz, emerytowana nauczycielka starej daty, pyskata nastolatka z niepełnosprawnością fizyczną - utrudniają śledztwo, bo każdy coś ukrywa, a dodatkowo w lesie feralnego dnia byli prawie wszyscy. Najbardziej mylącą rzeczą są diabelskie rogi, własność synka Ady, które zostają znalezione przy zmarłym.
[1] Uczciwie mieszka, nie że jakieś LGBT-y zatracone. Ada była kiedyś przyjaciółką jej zmarłego w wypadku syna, panie się polubiły, mąż Ady aktualnie jest na trzyletnim kontrakcie w Stanach, a dodatkowo przyjaciółka jest z zawodu hotelarką.
W drugiej części od poprzednich wydarzeń minęło pół roku, pensjonat już funkcjonuje. Dotychczasowa oponentka - wdowa Pająkowa - pracuje jako ochroniarka i chociaż dalej nie jest przemiłą osobą, tak lubi się z małym Mieszkiem. Na Sylwestra ma się pojawić spora grupa pracowników międzynarodowej firmy na huczne zamknięcie roku, w okolicach wigilii przyjeżdża też samotna, schorowana pani Eliza. Impreza sylwestrowa zaczyna się niefortunnie, bo ekipa pojawia się w innym składzie niż planowany - przyjeżdża znienawidzona żona dyrektora, a nie pojawiają się mężowie dwóch pań, do tego suknia balowa dyrektorowej zostaje uszkodzona. Po fajerwerkach podpite towarzystwo się rozprasza, mimo próby kontroli znika dyrektorowa i zostaje znaleziona martwa jakiś czas później. Spanikowani pracownicy zaczynają się kłócić, znika kolejna osoba, również ze skutkiem śmiertelnym, Ada i Korczyńska wraz z Pająkowską zaczynają własne śledztwo. Mniej tutaj Jacka Dyny, mniej też jego komentarzy o typowo kobiecym zachowaniu (z błyskotliwymi uwagami w stylu, że po komplementach kobiety otwierają się jak puszki konserw), śledztwo toczy się nieco w kuluarach, a w finale wszyscy spotykają się na imieninach małego Mieszka, którego nie do końca zrozumiałe obserwacje pozwalają wyjaśnić tajemnicę.
I to są bardzo przyjemne kryminały, nie wybitne, troszkę może odrealnione (jednym z wątków są sprawy spadkowe, gdzie żona po śmierci męża płaciła podatek za odziedziczoną nieruchomość, potem przekazując synowi nieruchomość, syn zapłacił podatek, zaś po śmierci syna matka nie podjęła czynności spadkowych, żeby po raz trzeci nie płacić podatku; to tak nie działa). Dyna bywa nieco irytujący ze swoją żarłocznością, sarkający na żonę, którą martwią jego dramatyczne wyniki badań, ale jednocześnie też jest ludzki ze swoim ukradkowym wyjadaniem kabanosów z lodówki. Intrygi są wiarygodne, śledztwa rzetelne, chętnie zajrzę do innych kryminałów autorki.
#67-68
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday September 4, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Skomentuj
Julia ma 36 lat, dwie córki w wieku lat 7 i 16, męża i wyczerpującą, acz satysfakcjonującą pracę. Mimo że jest zarobiona, wpada na pomysł, żeby wrócić na studia, bo ma poczucie, że mogłaby jeszcze więcej i lepiej. Mąż jest przeciwko, motywując to troską o dobrostan żony, ale kiedy dostaje propozycję kilkumiesięcznego wyjazdu służbowego za granicę, nie waha się. Julia zostaje sama z córkami i niby wszystko jest do ogarnięcia, ale zaczynają się dziać rzeczy dziwne - ktoś robi za nią zakupy, wysyła erotyczne wiadomości do szefa w jej imieniu, anonimowo informuje męża za granicą, że żona się łajdaczy. Niedosypiającą, chorą Julię, skupioną na dowiezieniu grupy dzieci na festiwal, usiłującą unikać swojego szefa, którego się boi, nie dziwi nawet, że straciła kontakt z mężem; bardziej martwi się, że nie umie przeciwstawić się pomocnej sąsiadce, która ofiarnie prowadza jej młodszą córkę na spotkania przygotowawcze do komunii. Finał jest burzliwy, acz z happy endem.
To niestety jest jedna z tych książek reklamowanych jako “dowcipne”, niestety nie udało mi się tego humoru zlokalizować, chyba że należy się śmiać z tego, że bohaterka zapodziała gdzieś komórkę i kilka dni jej zajmuje wymyślenie, że mogłaby zadzwonić do siebie z telefonu stacjonarnego lub - skoro mąż do niej nie dzwoni - ona może zadzwonić do niego. Nietrudno jest zrobić komedię pomyłek, jeśli nikt z nikim nie rozmawia, zamiast cokolwiek wyjaśnić, lepiej się schować pod koc i udawać martwe zwierzę. Śledztwa jako takiego nie ma, chociaż pojawiają się zwłoki i mnóstwo podejrzeń. To, co mnie chyba najbardziej zdziwiło, to umieszczenie - zapewne uzasadnionego akcją - wprowadzenia w pełnej powadze dyskusji o konieczności chodzenia do kościoła i zakazu dyskusji, bo baczność, JESTEŚMY KATOLICKĄ PRAKTYKUJĄCĄ RODZINĄ, spocznij. Nastolatka próbująca wyjaśnić, czy ateiści idą do piekła, bez względu na zachowanie, zostaje zgaszona i wystawiona za drzwi, bo takich dyskusji w oświeconym domu nie będzie. Parafrazując tytuł, mogło być gorzej, ale za dobrze nie wyszło.
#66/#8
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday September 2, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Skomentuj
Czerwiec. Jagoda wraz ze współpracownikami w ramach integracji idzie do wróżki i tak, to babcia Maliny i Irka. Wróżba Jagody jest niekorzystna - wszyscy się od niej odwrócą, szpital i głowa w bandażach i wielka zmiana w życiu. Niekorzystna, ale prawdziwa - jej wredna szefowa za dość niewinną uwagę wysyła ją na bezpłatny urlop, a partner, jednocześnie służbowo personalny, oficjalnie jej nie zna, ale proponuje, żeby się do niego przeprowadziła i zajęła domem. Zirytowana Jagoda decyduje się wyjechać do rodzinnego miasteczka i zamieszkać z ojcem i jego dochodzącą odwieczną narzeczoną. Na miejscu się nudzi, bo wyrosła ze wszystkich znajomości, idzie więc na basen, gdzie w tłumie ulega zapowiadanemu przez wróżkę wypadkowi. Ląduje w lokalnym szpitalu, gdzie… zaczyna pracować jako zastępczyni kierowcy, bo zżywa się z wesołą ekipą pogotowia - lekarzem Bolkiem (tym, co leczył studentów w “Cierpkości wiśni”), ekscentryczną pielęgniarką Julią[1], dyrektorem szpitala i innymi, którzy wcale nie wstydzą się pracy w małym miasteczku.
Jest tu trochę rozgrywany koncept dziewczyny, która traktuje powrót do rodzinnych okolic jako porażkę, skoro już robiła karierę w dużym mieście, a ku swojemu zdziwieniu zaczyna cieszyć się z autentyczności ludzi w przeciwieństwie do fałszu, jaki dotychczas ją otaczał. Ale całość jest pozytywistyczna i dość przyjemna, jak już się zamknie oczy na lelawość głównej bohaterki, która pozwala sobą pomiatać w prestiżowej pracy, narzeczonemu i “przyjaciółkom”. Zabawne scenki pojawiają się w związku z hobby jej ojca, teraz można by go nazwać scammerem - a to udaje dziecko, żeby wygrać konkurs plastyczny, a to podaje się za kogoś innego, żeby dostać zapomogi, wreszcie wprowadza zamieszanie w Internecie.
[1] Tu miałam niejaki zgrzyt, bo wtem zupełnie bez żadnych zapowiedzi wyszło, że osoba Julii jest solą w oku jednego z mniej tolerancyjnych lekarzy, ponieważ jest Whyvnarz, pmlyv genafą. Innym to nie robiło różnicy, a Jagoda nic nie zauważyła, więc jednak nieco mnie to zdziwiło.
Inne tej autorki.
#64
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday August 29, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Podchodziłam z niepokojem, nauczona doświadczeniem lektur “kobiecych”, ale zaskakująco owocowa tetralogia to całkiem niezłe historie młodzieżowe / YA, mocno osadzone w polskich realiach okresu transformacji.
Smak świeżych malin. Malina ma narzeczonego, właśnie kończy studia i liczy na to, że jej kariera zawodowa wystartuje zaraz potem. Tyle że wszystko zaczyna się sypać, gdy po 15 latach wraca jej ojciec-mitoman, który wyjechał za pracą do Niemiec i zniknął. Teraz obiecuje miliony, statek ze złotem, ale finalnie kończy się na 500 markach, za które Malina operuje sobie nos po tym, jak narzeczony ją zostawił 5 minut po Sylwestrze. Pełna dygresji opowieść studentki obejmuje ostatni semestr - pisanie pracy magisterskiej, odczarowywanie nieudanego związku, juwenalia, burzliwe poszukiwania pracy na trudnym rynku, życie rodzinne z babcią-wróżką i wiecznie narzekającą matką i wreszcie wielką, niespodziewaną miłość. Akcja specjalnej głębi nie ma, bohaterka jest dość męcząca, ale nostalgicznie się wraca do lat 90. - oszukańczych ofert pracy przy sprzedaży wakacji, popularności Amolu i Ziół Szwedzkich jako panaceum, początków agencji reklamowych, dawania ogłoszeń do gazet w sprawie pracy.
W Cierpkości wiśni Wisława, zwana Wiśnią lub Pestką, właśnie rozpoczyna studia. Nadambitny ojciec pcha ją na niezbyt interesujący kierunek, ale zdemotywowana nastolatka zamienia się z koleżanką, Mileną. Kiedy zamiana wychodzi na jaw, ojciec odmawia wsparcia, przez co rozżalona Wiśnia zaczyna koczować na stancji Mileny, gdzie w dwóch sąsiadujących mieszkaniach mieszkają dziewczyny, w tym egzaltowana Maria oraz chłopcy - nadużywający marihuany Trawka i tajemniczy Irek, brat Maliny. Dużo studenckiego życia, czasem biedowania o chlebie i wodzie, seksistowscy wykładowcy, toksyczne koleżanki z roku, tajemnica przekazów pocztowych, które utrzymują Wiśnię na powierzchni, wreszcie juwenalia i wielka, niespodziewana miłość. Ciekawy jest wątek rodziców Wisławy - kostyczny ojciec i stłamszona matka, która wreszcie emancypuje się i odchodzi z domu, ku zdziwieniu męża i - co ciekawe - również córki, która początkowo potępia matkę, bo mimo własnych doświadczeń nie mieści się jej w głowie, jak bardzo nieszczęśliwa była matka przez lata.
Niektóre wątki się powtarzają - juwenalia i koncerty Kazika, łapanie losowych studentów płci męskiej do roli “baranka”, bohaterowie przechodzą płynnie między tomami - babcia wszystkim wróży, Irek, brat Maliny, jest jednym z prominentnych bohaterów tomu drugiego, Bolek, lekarz pogotowia, pojawia się w trzecim tomie, podobnie jak Malina, a ekscentryczny ojciec Maliny przechodzi przez Planty i sieje zamęt. Czasem te zbiegi okoliczności są dość toporne, wszak Kraków nie jest aż tak mały, żeby wszyscy byli na kupie, ale dzięki temu buduje się takie niby uniwersum.
Inne tej autorki:
#60-61/#5-6
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday August 19, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 4
Tak jak inne książki Szwai dają się czytać mimo okazjonalnych głupotek, tak w przypadku tej mogę tylko podsumować, że przesłuchałam, żebyście nie musiały.
Szczecin, o tyle istotne, że bawiąc-uczyć jest o mieście i okolicach. Piotr właśnie rozwiódł się z wiarołomną żoną żoną, z którą był tylko dla dobra dorastającej córki. Podczas spaceru po finalnej rozprawie spotyka przypadkiem Maję, niepozorną choć niebrzydką pracownicę muzeum, zaczynają się spotykać, chociaż Maja nie zaprasza go do siebie. Wtem na jego progu pojawia się 17-letni syn, o którym nie wiedział; owoc jego dłuższego romansu z Bunią, znajomą z chóru[1]. Po pewnym wahaniu przygarnia młodego, rozumie oczywiście przyjaciółkę, która zdecydowała się do czasu nie wyznawać nikomu - mężowi, kochankowi i dziecku - prawdy. Sytuacja się komplikuje, kiedy okazuje się, że młody jest homoseksualistą i wprowadza się do Piotra również jego chłopak, relegowany student, a już na dobicie tajemnica Mai to matka z postępującą demencją.
Nie akceptuję niektórych poglądów w literaturze, nawet jeśli sprzedawane są jako humor, zwłaszcza jeśli autorka jest kobietą i wciska je swoim bohaterom. Piotr ocenia wszystkie kobiety pod kątem ich atrakcyjności, narzeka, że Maja nie nosi szpilek i krótkich spódnic oraz makijażu, bo jakże przyjemniej mu by się na nią patrzyło. Pojawiają się szybkie oceny typu “wyglądała inteligentnie, więc nie jest sprzataczką” czy “to nie wina tych kobiet, że brzydkie”. Rozkminy o związkach homoseksualnych przyprawiły mnie o ból głowy od przewracania oczami, bo po co się chłopcy mają zabezpieczać, dziecka z tego nie będzie. Zgniłą wisienką na czubku jest zabawna anegdotka, jak to wspomniany student prawa został zawieszony za udawaną rozprawę sądową niepłacącego alimentów mężczyzny, w której weseli studenci skazali go na kafkowską śmierć (“przyjdą po pana kiedyś i rozstrzelają”). Idę po igłę i nitkę, zszyję sobie zerwane ze śmiechu boki.
[1] Tak, ponieważ żona go zdradzała, poczuł się oczywiście rozgrzeszony ze swoich przygód, które miewał w czasie małżeństwa, czy to ze wspomnianą Bunią, czy układ FWB z podwładną.
Inne tej autorki.
#56/#4
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday August 5, 2024
Link permanentny -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Skomentuj
Maria, ku radości rodziców, rozczarowanych drugą córką, co to zadała się z czarnym Amerykaninem i wyemigrowała do Stanów, wyszła za mąż za atrakcyjnego adwokata. Zamieszkała na prestiżowym osiedlu w Żyrardowie i nie musiała już pracować, bo mąż nie życzył sobie pracowników najemnych w domu, a ktoś musiał te setki metrów kwadratowych ogarniać. I pewnie by ogarniała jeszcze długo, gdyby nie przypadkowe spotkanie ze swoim dawnym promotorem, u którego planowała bronić doktorat z komparatystyki - zachęcił ją do powrotu na uczelnię. Pomysł się Marii podoba, ale nie podoba się mężulkowi, który rzuca nią o meble, jednoznacznie wyjaśniając, jaka jest jej rola. Wstrząśnienie mózgu, jakie jej funduje, tłumaczy sąsiadowi-lekarzowi faktem, że Maria jest alkoholiczką i sama się tak załatwiła, taki wstyd. Problem w tym, że z wyników badań to nijak nie wynika i potulna do tej pory Maria decyduje, że to koniec. Zwiewa od męża, wypłacając sobie “wypłatę” za lata służby, dzięki wsparciu teściowej, która z mężem przemocowcem przemęczyła się 30 lat (niedaleko pada jabłko), trafia do Szczecina do znanej już z poprzednich książek pani Lili i ekipy wesołych staruszków. Żeby uniknąć oczywistej dekonspiry, nie zgłasza się do pracy w edukacji, tylko rozpoczyna pracę w roli ekskluzywnej gospodyni domowej (wszystko oprócz usług erotycznych). Najpierw z polecenia trafia do zamożnego choć plebejskiego domu państwa Pultoków, potem do sympatycznego 80-latka, pana Stefana. W międzyczasie zaprzyjaźnia się z najpierw z rosyjskim bardem Saszą, a potem z jego przyjacielem, Pawłem, co oczywiście oznacza dylematy miłosne. W finale drogi wszystkich - ekipy z karaibskiej wyprawy, Pultoków, Saszy, Pawła i pana Stefana - się ze sobą splatają w pełnym szczęścia happy-endzie.
Tak jak już pisałam kiedyś, to truskawkowy typ literatury - historia o kobiecie, która naprawia swoje życie z pomocą przyjaciół - ale te truskawki niemyte i piasek zgrzyta. Dobrzy są cudowni - piękni, doskonale się starzeją, szczupli, zadbani, źli - tłuści, niechlujni (nawet bogacze), a nieliczne godne pochwały cechy (erudycja Korka, uroda Roksany) są równoważone rasizmem i - literalnie - prostytucją. Autorka do tego obkłada dość prostą akcję książki mnóstwem “bawiąc-uczyć” - cytuje łacińskie nazwy roślin, opisuje dzieła literatury i kina, wprowadza realne postaci muzyków, których lubi, wyjaśnia, jak powstaje tokaj, opowiada o obronie Lwowa w 1939 roku, cytuje Jurandota i Lopka (wszyscy wzdychają, bo och, jesteśmy tacy elytarni, nikt poza nami tak nie cytuje), każe Marii tłumaczyć dzieła rosyjskich pisarzy, opisując szczegółowo proces twórczy, po czym wszyscy płaczą ze wzruszenia; rosyjska kultura o wiele lepsza od polskiej przecież. Szpikuje wypowiedzi bohaterów etosem, jak to rolą kobiety jest czekać, a mężczyzny walczyć i za pomocą pana Stefana pacyfikuje początkowo niechętną mitowi romantycznemu Marię, która milknie przytłoczona argumentami, że TRZEBA. Jednocześnie z erudycją i oczytaniem, pozbawia raptem 32-letnią Marię umiejętności korzystania z Internetu (“no dobrze, jak muszę, to się zaloguję do komputera i sprawdzę”) czy wiedzy o tym, co oznacza ogolona głowa i tatuaż WHITE POWER u 16-latka. Nawet nie tyle że przeczytałam, bo przesłuchałam, żebyście Wy nie musiały, na swoje usprawiedliwienie mam, że potrzebowałam czegoś nie angażującego wzroku podczas obróbki zdjęć.
Audiobook czytany przez Anetę Todorczuk dostarcza dodatkowej uciechy - mamy psy ras retrajwer i jorkszajer oraz sporo innych kwiatków, aczkolwiek dobrze sobie radzi z licznymi wstawkami z łaciny czy rosyjskiego.
Inne tej autorki.
#39/#2
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday June 2, 2024
Link permanentny -
Tagi:
panie, beletrystyka, 2024 -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam
- Komentarzy: 2