Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Maja

Mech na kamieniu

Cmentarze nabierają życia jesienią. Nie 1. listopada, tylko wcześniej, kiedy zaczynają się sypać pierwsze złote liście z drzew. Jest jeszcze dobre światło późnym popołudniem. Nie jest jeszcze tak przeraźliwie zimno. Mech nadaje kamieniom pozór życia. I ludzie się uśmiechają, jak w żadnym innym miejscu. Może dlatego, że ciągle czują się żywi? A może dlatego, że widok rezolutnie (choć nieco chybotliwie) maszerującego po ścieżkach malca pokazuje, że świat się ciągle jeszcze odradza i zaczyna całkiem od nowa?

GALERIA ZDJĘĆ z cmentarza na Ogrodach (stamtąd pochodzi Anioł z #Facepalmem).

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 22, 2010

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: cmentarz - Komentarzy: 1


Lato 2010

Lało od rana. Było buro, brzydko i ciemno. Szłyśmy z Majem pod tęczowym parasolem i mimo początkowej irytacji zdałam sobie sprawę, że to było bardzo dobre lato. Ciepłe, słoneczne i pełne kolorów.

Od lewej z góry:

  • fiolet: maciejka w ogrodzie ^Valwita i ^Boskiej * hortensja w Powerscourt * bliżej nieznany kwiatek w punkcie widokowym z widokiem na Dublin * bliżej nieznane fioletowe kwiatki w Ogrodzie Botanicznym w Poznaniu * meduza w Akwarium w Gdyni * orlik(?) w ogrodzie teściów w Trzciance * apaszka od Laury Ashley
  • błękit: plaża w Killiney * zabudowania portu w Howth * stolarka drzwi w Będlewie * sklep we Włocławku * most Rydza-Śmigłego tamże * amerykańskie cudo na Zakopiańskiej * Kupiec Poznański
  • zieleń: winorośl z Rogalina * St Stephen's Green Park * mega łopiany w Powerscourt * butelka wina na grillu u P. * barszcz(?) pod domem * liście w Powerscourt * widok przez rzeźbione drzwi w Będlewie
  • żółty: detal na bramie ogrodu w Powerscourt * ślub brata w hotelu Aleksander * spacer po Starym Zoo w Poznaniu z ^havvah * bliżej niezidentyfikowany żółty kwiatek z ogródków działkowych na Podolanach * lipcowy zachód słońca z balkonu * graffiti z przystanku PST Słowiańska * wino w sklepie winiarskim na Podgórnej, gdzie kupowaliśmy wino dla B. i G.
  • pomarańcz: irga w ogródku kawiarni "Stary Młynek" na Żydowskiej * liście klonu japońskiego w Powerscourt * lilie z ogródków działkowych na Podolanach * krzak mijany podczas któregoś ze spacerów w Suchym Lesie * motyl z Cmentarza Zasłużonych Wielkopolan * detal ze ściany kamienicy na Jeżycach * truskawkowa virgin margerita w TGIF w Malcie
  • czerwień: dzisiejsze porzeczki * gramofon z pchlego targu w Starej Rzeźni * czeresienka na drzewie przy ul. Zawilcowej w Suchym Lesie * drzwi z dublińskiej ulicy * róża z rozarium w Powerscourt * łódź z portu w Howth * pomidor na ratatuję z przepisu Imbacha
  • róż: hortensja z ogrodu ^Boskiej i ^Valwita * kaktus z Palmiarni * rower przy różowych drzwiach w Dublinie * Matka Boska z Dzieciątkiem na rogu chyba Klasztornej * obelisk Maurycego Gomulickiego przy Arsenale * serduszka z ogrodu teściów * storczyki A.

W większym formacie (i w ogóle to trzymajcie kciuki za koty Hanki, co?)

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 14, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 2



Beczka miodu

Obawiałam się pierwszego lotu z dzieckiem. Niespecjalnie było czego, bo młodzież i owszem, wierciła się, narzekała (zwłaszcza na przypięcie pasami, bo to ograniczenie wolności), ale wystarczył magiczny dźwięk silnika samolotowego, żeby powieki stały się mega ciężkie, a wtulony we mnie[1] Maj spał[2] ponad półtorej godziny w każdą stronę. Owszem, jeszcze nie czas na zoo, na muzea czy koncerty, ale można iść na plażę sortować kamyki, siedzieć na kocyku na trawie, wąchać kwiaty i mydła, spacerować ulicami czy robić rozgardiasz w restauracji.

Wiadomo, jest i łyżka ostrej sproszkowanej przyprawy w miodzie. Urlop z dzieckiem to brak czasu na spanie do umiarkowanego południa. Brak możliwości wyjścia po położeniu dziecka spać, chyba że się zorganizuje babysitting. Brak czasu na przeczytanie chociaż kartki książki, zwłaszcza jak się wieczorami próbuje przejrzeć zdjęcia. Konieczność dostosowania się do planu dnia dziecka. Konieczność zmiany planów, jak dziecko skoczy z kanapy i wyląduje czołem na nodze od stołu (serdecznie pozdrawiam sympatyczne panie pielęgniarki i lekarki z dublińskich izb przyjęć oraz dziękuję ^Boskiej za cierpliwość i w ogóle wszystko). Ale i tak było warto.

[1] Niestety, skąpość miejsca w Ryanair sprawiła, że umieszczenie nawet niedużego dziecka na sporym TŻ-ie nie wchodziło w grę. W zasadzie ciasnota i konieczność upierdliwego ważenia bagażu to jedyne wady tej linii. Z powrotem jedna torba ważyła 20,2 kg przy limicie 20 kg, ale przeszło bez problemu. Podręcznych, pieczołowicie spakowanych do 10 kg, nikt nie ważył. Butelkę wody dla dziecka - bez problemu, w jedną stronę próbowaliśmy przy celniku, w drugą nawet nie. Bardziej ich interesowały laptopy niż puszka mleka w proszku.

[2] Sądząc z odgłosów, inne dzieci nie spały. Głośno nie spały.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 6, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja - Tagi: irlandia, 2010 - Komentarzy: 5


TTWAB (5b) Killiney

Na kamienistej plaży w Killiney przypomniał mi się rysunek Minkiewiczów, gdzie to Albert pierwszy raz zobaczył morze, a morze pierwszy raz zobaczyło Alberta. Nie było muszelek, ale były różowe, zielone, szare i pasiaste kamienie.

A poza tym dolce far niente (przerywane koniecznością wyjęcia małoletniej kamieni z paszczy).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 2, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: 2010, irlandia, killiney - Komentarzy: 4


Plan zwiedzania

Rano Powerscourt, po południu południowy Dublin, a wieczorem emergency w dwóch szpitalach, bo w jednym nie obsługiwali młodzieży poniżej 14 lat. I już po trzech godzinach siedmiomilimetrowe uszkodzenie skóry na czole mojego dziecka zostało zaklejone i zaplastrowane.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 31, 2010

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja - Tagi: 2010, irlandia - Komentarzy: 1