Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Business & Beauty

Jakiś czas temu po niespodziewanej znajomości napisałam kilka krótkich tekstów do [2022 - nieistniejącego już] czasopisma "Business & Beauty". Kilka dni temu 2 numer, zawierający moje dwie recenzje filmowe oraz jedną miniaturę, pojawił się w Empikach. Jeśli chcecie do porannej kawy czy herbaty poczytać mnie na papierze - zapraszam.

Mam trochę poczucie, że jestem za mało odprasowana, a moja nieformalna składnia z naleciałościami poznańskimi, tej, niespecjalnie nadąża za lakierowanym papierem i błyszczącą okładką, ale to duża przyjemność zobaczyć swoje nazwisko w druku. Odpowiadając na niezadane pytanie - czy poprawiłabym te teksty bądź napisała od nowa - odpowiedź brzmi "oczywiście".

EDIT: Teksty są już dostępne na stronie czasopisma [2022 - już nie]:

  • Przyjemność latania,
  • Zima w wersji demo,
  • Podniebne kino.

Napisane przez Zuzanka w dniu Friday February 18, 2011

Link permanentny - Kategorie: Przeczytali mnie, Fotografia+ - Komentarzy: 19


Bjd

W sobotni poranek zerknęłam przez ramię i zobaczyłam to:

Jedno zerknięcie i w efekcie cała gama myśli. Zachwyt, bo i scena rzadkiej urody, i lalki niesamowite. I żal, że mam mhmdziesiąt lat i idiotyczną potrzebę racjonalnych zakupów (oczywiście w granicach mojej nieracjonalności) i nie kupię sobie lalki tylko dlatego, żeby ją mieć. I nawet jakbym ją kupiła, to i tak nie zacznę mieć nagle z powrotem nastu lat i całego czasu świata.

I nagle poczułam się jak paparazzi. I jest to uczucie dość paskudne. Jedno pstryknięcie migawki, straszna moc google'a i jestem w stanie poznać osobę, którą minęłam w kawiarni. Wahałam się przed wysłaniem zdjęcia, ale jednak po krótkiej debacie (również sama ze sobą) ustaliłam, że jestem miłą panią w średnim wieku, a nie obrzydliwym, spoconym samcem z reklamy, któremu z niechlujnych slipek wystaje część pośladków i który dyszy przed ekranem komputera, oglądając blogi nastolatek. A skoro tak, to czemu miłe dziewczę nie może dostać swojego zdjęcia?

Z pozdrowieniami dla właścicielek i ich lalek - starsza pani z kawiarni.

PS A wszystko to dlatego, że dalej wstydzę się podchodzić do ludzi i pytać, czy mogę zrobić im zdjęcie, bo są fajni. Trochę nie do przeskoczenia dla mnie.

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday February 17, 2011

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 23


A dzisiaj

Y. zabrał nas z całą rodziną do Mollini. Pierwszy raz byłam w Mollini - bardzo mi się, aczkolwiek onieśmielają mnie wyprasowane obrusy (zwłaszcza że w miejscu, gdzie dostawiony jest fotelik, szybko gładkość i bezplamistość obrusa znika), płócienne serwetki i specjalne sztućce do każdej potrawy. Pierwszy raz jadłam saltimboccę - i ubolewam tylko, że tak późno. Będę musiała zacząć robić sama, niestety.

Ale najfajniejszą rzeczą w Mollini jest widok na kamienice na Świętym Marcinie (i regał z winami; jednak tak jest dużo najfajniejszych rzeczy, nie tylko jedna). Jak będę duża, to sobie kupię niedużą garsonierę w tej okolicy, żebym miała blisko.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday February 15, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 14


A wczoraj

Bez uniesień. Jakoś tak, jak coś wypada w poniedziałek roboczy, to w zasadzie dzień ratuje tylko bukiet białych tulipanów. Nie że było źle (pomijając epizod ze szczotką klozetową oraz nagłym atakiem lepkimi paluszkami na obiektyw), ale to jednak ciężka orka jest. Ciężko o wzruszenia (chyba że zaliczę te momenty, kiedy idę popatrzeć, jak śpi, bo wtedy mięknę i wszystko mi się rozpuszcza), ciężko o budowanie nastroju oczekiwania, bo jest tu i teraz, a ja czekam na wolną chwilę, żeby złapać jakiś analog śniadania. Ale cały czas myślę o kanapeczkach wykrawanych w serduszka, mini-bukieciku kwiatów i czerwonej sukience.

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday February 15, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Skomentuj


Jajka na bekonie i sok pomarańczowy

Wczorajszy wieczór spędziłam między innymi pracowicie przeszukując google pod kątem śniadania. Wiem, że to obiektywnie najprostszy posiłek, bo wystarczy machnąć kanapę z serem czy inną parówkę na zimno i pozamiatane. Ale ja w weekend lubię, jak dostanę pod nos to, co sobie z karty wybiorę. I zapewne nikogo nie zdziwi, że poza tymi miejscami, które już znam (Ptasie radio, dwie Werandy, Chimera, Gołebnik i Republika Róż), nie znalazłam nic, ale to NIC nowego. Było Mezzoforte na Piekarach, ale się zmyło. Podobno karmią o poranku w Pod pretekstem, ale nie po drodze dziś było. I mimo że nie zaskoczyło mnie to, to i tak smuteczek. Bo ja tu w miasto wierzę, w miasto co to Know How*, po czym się okazuje, że miasto jednak Doesn't Know How. I jak susharnie powstają jak ryby po deszczu[1], tak zbyt wielu miłych i przytulnych miejsc, gdzie można bułeczkę, kiełbaskę, jajko czy grzankę z kawą bądź herbatą o poranku, nie ma. Chyba że o jakimś nie wiem?

I tak znowu wylądowałam w Republice Róż, co ma niesamowitą zaletę pod tytułem kącik dla dziecka, gdzie można wyjmować i wkładać kredki do wiaderka, rozrzucać maskotki i wchodzić na wiklinowe krzesełko. I, oraz miałam pierwszy raz okazję widzieć, jak wyglądają Bezdzietni Z Wyboru w akcji, kiedy przy stoliku obok naszego (owszem, nie ukrywam, że wyglądającego jak pobojowisko po dwóch śniadaniach i czekoladowej babeczce radośnie konsumowanej widelcem i palcami na zmianę z kiełkami, ogórkiem czy melonem) usiadła para na sekund dziesięć, po czym Ona rozejrzała się i stwierdziła do Niego głośno, że Tu Jest Dziecko (no, aktualnie dziecko było w toalecie na dole i podlegało rytualnemu oczyszczeniu po zjedzeniu mocno czekoladowej babeczki i innych dóbr) i zarządziła przeniesienie się do innej części lokalu. Meh.

Poza tym czas na wstydliwe wyznanie. W jednym z najbardziej znanych poznańskich kościołów - Farze - byłam raz i to krótko, bo niesiona wtedy w chuście młodzież zaczęła wznosić okrzyki i w trosce o życie duchowe bliźnich wyszłyśmy. Dziś trafiliśmy na koncert organowy, młodzież nie wydawała okrzyków, tylko biegała z jednej strony na drugą, a ja - mimo niespecjalnego nabożeństwa do budownictwa sakralnego - zachwyciłam się światłem.

GALERIA ZDJĘĆ.

(I tylko czasem żałuję, że trochę utraciłam umiejętność pisania o rzeczach bardziej skomplikowanych).

[1] Niestety, jedna z susharni wygryzła ukraińską Czerwoną Kalinę. Szkoda, że nie dałam się namówić jakiś czas temu na miseczkę solianki, jak jeszcze było można.

Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday February 12, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 11