Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Fuerte, Fuerte i po Fuerte

Nie ogarniam, jak można pojechać nad tak błękitną wodę, na tak złoty piasek i pod tak zielone liście palmowe bez dziecka. Zgadzam się, bywa mniej lub całkiem niekomfortowo, zwłaszcza jak egzemplarz ma własne pomysły w kwestii kierunku i szybkości poruszania się i inne pory aktywności niż rodzice. I owszem, miałam chwile zwątpienia i silne poczucie, że lansowana wszędzie teoria, że matka z dzieckiem powinna mieć ZOMZ do momentu uzyskania przez dziecko walorów społecznych, ma sporo słuszności, ale zwalam to na karb tego, że niespecjalnie dobrze się czułam. Fuertevertura jest miejscem dla dzieci. Ciepłym, przyjaznym, pełnym uśmiechniętych ludzi, którzy łaskoczą w małe stopki i ciumkają do małego uszka. I mimo że z dzieckiem nie można - jak podają przewodniki - objechać całej wyspy w tydzień, to objechaliśmy sobie południowe pół, przywieźliśmy w ubraniach tonę piasku z plaży i wróciliśmy wygrzani w szare polskie przedwiosenne słońce. Zawsze można wrócić; mam wrażenie, że nikt przewrotu na Kanarach nie planuje.

I obiecane zdjęcia. Nudne, bo gdzie nie popatrzyłam, to ładnie.

Costa Calma - zagłębie hotelowe wzdłuż malowniczej FV-2, prowadzącej wschodnim wybrzeżem z półwyspu Jandia do Puerto del Rosario. Poza hotelami i turystycznymi sklepami nie ma w zasadzie nic, ale są najładniejsze plaże.

GALERIA ZDJĘĆ - Morro Jable - kurort i port jeszcze bardziej na południe Jandii. Do portu nie dotarłam, bo plaża przy latarni urocza. Tamże mikrozoo, ale to przy okazji Oasis Parku.

Będzie więcej.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 14, 2011

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: fuerteventura, wyspy-kanaryjskie, hiszpania - Komentarzy: 4

« Tak na szybko... - Jo Nesbø - Czerwone gardło / Trzeci klucz / Pentagram »

Komentarze

Pru

Rozpoznałam na zdjęciach miejsce, gdzie byłam. Po deptaku poznałam:) To było morro jable.
A pojechaliście na playa de Cofete, z której naziści ucielkali do Amerki Płd? Bo my nie dojechaliśmy, nie dałam rady na tej szutrowej drodze.
Konkubent do dzisiaj jest na mnie zły.

beemwe

O, bedzie wiecej tych nudnych zdjec? Wspaniale.U mnie od czwartku pada.Snieg pada.A jak juz napada,to wtedy leje deszcz.A potem pada?sypie? grad. Wiosna,panie.W Szkocji...

beemwe

I tak sobie jeszcze mysle ,ze dawno temu pisalas, jak to ci sie nie chce i jak cie fascynuje, ze ludziom starcza pary,czy jakos tak, zeby codziennie wypluwać z siebie coś pięknego i ze tobie to sie nie chce...
Piekne,piekne zdjecia.

Zuzanka

@Beemwe, przyznam, że nie pamiętam takiego sformułowania (ale wiadomo, memoria nie tego). Mnie zwykle doskwierało zmęczenie pracą i szarością dookoła, wymywające ze mnie siłę na robienie czegoś twórczego. Teraz jest mi ogólnie lepiej (o, i kaszleć przestaję). Ale owszem - zazdroszczę wielu ludziom pasji i możliwości codziennego pokazywania czegoś pięknego.

@Pru, Morro Jable bardzo rozpoznawalne. Taki Sopocik trochę. Na Cofete nie jechaliśmy, bo niespecjalnie fajne miejsce na spacer z dzieckiem, a i samochód mieliśmy słaby (i z zastrzeżeniem, że tylko po asfalcie). Ale wiesz, świat się nie kończy - chcę za parę lat wrócić na północ - do Corralejo, La Olivy, przejść się przez Puerta del Rosario i takie tam. Ale to już po tym, jak sobie pojadę na Teneryfę, Lanzarote i Gran Canarię.

Skomentuj