Dwie linie czasu - 1943 i 1997. Wielu bohaterów z różnymi celami, niektórzy spokrewnieni ze sobą. Kilkaset epizodów z dwóch linii czasu. Mnóstwo kryptografii. Wiele odniesień do realnej historii, a w to wplecione postacie fikcyjne. Wędrówka po Filipinach i połowie świata, od Finlandii przez Tokio po Brisbane; opisane tak, że czuć zapach i smak. I język. Stephenson umie opisać równie zajmująco szyfrowanie kluczem jednorazowym i jedzenie płatków z mlekiem. I dlatego - nie że objętość - czytałam książkę długo, powoli, delektując się co chwila jakimś smacznym akapitem i piękną frazą.
W czasie II wojny światowej Polacy rozpykują Enigmę. Żeby Niemcy nie zmienili sposobu szyfrowania, Alianci nie mogą zbyt dobrze ich niszczyć na morzu, bo Niemcy nie są głupi i się domyślą. Lawrence Waterhouse, genialny kryptoanalityk z Bletchley Park i Bobby Shaftoe, sprawny i sprytny, choć nieco uzależniony od morfiny żołnierz zostają wcieleni do jednostki 2702, która ma za zadanie wprowadzać Niemców w błąd. W 1997 roku, potomek Waterhouse'a, Randy, rozkręca start-up Epiphyte(2) i buduje na Filipinach Kryptę - cyfrowy skarbiec, korzystając z pomocy syna Shaftoe, Douga i jego córki, Amy.
To mój cyfrowy ekwiwalent książki o piratach. Zakopany skarb, etos geeka, informacja najważniejszą wartością i wymagającą najmocniejszej ochrony, cyfrowe pieniądze, anonimowość w Sieci, walka o to, żeby nie powtórzył się Holocaust. Jakkolwiek nie lubię frazy "trudno streścić, lepiej przeczytać", to właśnie tu pasuje do gęstwiny paralel(i?), aluzji, odniesień i bardzo mi się wpasowało z czasem w przeforsowanie ACTA w Polsce.
Znacznie lepszą recenzję napisał Alex. I teraz muszę kupić wersję angielską w twardej oprawie.
700 stron, format większy niż standardowa książka. I ja mam to zaliczyć tylko jako #5?
Inne tego autora tutaj.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 10, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, panowie, sf-f
- Komentarzy: 8
Całkiem nagle znalazłam się w na kanapie w zacnym towarzystwie autorek i redakcji Czasu Kultury. W świetle fleszy, po tej drugiej stronie aparatu i z mikrofonem przy ustach. Ciężej mi zbierać myśli i mówić, kiedy patrzą na mnie ludzie, kiedy muszę wyplątać się z gmatwających zdanie dygresji, myśląc jednocześnie, że mogłam jednak zdążyć polakierować paznokcie i że na pewno na odzieży mam pół kota Koki, który mnie oblazł przed wyjściem.
Znalazłam się w środku debaty o tym, czemu macierzyństwo jest obarczone wyborem z mniejszego zła; czemu zamiast wielkiej radości jest niepokój, poczucie straty, utrata wolności, gwałtowna zmiana i przemodelowanie roli społecznej. Skąd się bierze pojęcie Złej Matki. Czy można je nosić z godnością, czy zamiatać pod dywan. Dużo pytań, brak odpowiedzi. Moje podejście jest takie, że takich odpowiedzi nigdy nie było i nie będzie. Że "to zależy". Że każda kobieta musi sobie znaleźć miejsce w nowym wspaniałym świecie, który czasem nie jest wspaniały. Ale warto o sobie wiedzieć. I warto wiedzieć, że nie ma jednej właściwej racji. W każdym razie wczorajsze spotkanie w SPOT. z blogerkami i matkami bez etykietek było mądre i dające do myślenia. Nie żebym coś wymyśliła, od razu rozwieję wątpliwości. Prywatnie cieszę się, że mogłam wreszcie poznać Zimno i Pierwszą żonę. Lubię to.
Cieszę się bardzo, J., że Ci się udało to wykuć.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 8, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Przeczytali mnie
- Komentarzy: 3
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 6, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Skomentuj
Największy problem z większością dorosłych jest taki, że nie można im zadawać nawet niewinnych pytań, bo zaraz zaczynają węszyć, dowiadywać się o cel i ukrywać prawdę, zwłaszcza jak ma związek ze sprawami damsko-męskimi. 12-letnia Emma mieszka w podupadającym małomiasteczkowym hotelu z mamą, Jen - świetną kucharką, cioteczną babką Aurorą - ekstrawagancką staruszką, nielubianą współwłaścicielką, panią Davidov i jej pretensjonalną córką, Ree-Jane. Spokojna amerykańska prowincja, wszyscy się znają, Emma jest zaprzyjaźniona z większością starszych mieszkańców, kelnerką Maud i szeryfem Samem, ale niespecjalnie ma przyjaciół w swoim wieku. I pomiędzy układaniem naczyń i przygotowywaniem sałatek na hotelowe lancze trafia na ślad tajemnicy - przez 40 laty utopiła się jej rówieśniczka, Mary-Evelyn i nikt nie chce jej powiedzieć, co się wtedy dokładnie stało.
To nie jest typowy kryminał, raczej obyczajowa historia z tajemnicą (a nawet dwoma) w tle. Smaczna, bo amerykańskie lasy i miasteczka są malownicze, a szeroko opisywana kuchnia matki Emmy - bogata, kolorowa i pachnąca. Dużo rozmów, popychania ludzi w kierunku zwierzeń i próba uporządkowania sobie poznawanego świata. Znacznie lepiej się czyta niż Fannie Flagg.
Inne tej autorki:
#4
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 5, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, kryminal, panie
- Komentarzy: 6
Jest zima, nie? Bardziej ciemno niż jasno, ostatnio tak zimno, że wszystko urywa, ręce odmrożone, a w nosie kisiel. I to jest czas, kiedy trzeba wypić gorącą herbatę z sokiem malinowym. Moja propozycja jest taka: idźcie do Paderewski Restaurant i przy okazji rozgrzewania się herbatą (albo przy okazji ręcznie robionego świeżego makaronu czy właśnie wyjętej z pieca pizzy) obejrzyjcie moje lato na zdjęciach. Wreszcie. Mimo niespodziewanego braku taśmy dwustronnej, przez co TŻ wykonał misję specjalną i oprócz taśmy znalazł w Empiku nowo wydane "Przygody Misia Uszatka". Mimo trudności z wyborem z dziesiątków tysięcy zdjęć. Mimo. I wreszcie. Bardzo się cieszę, wiecie?
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 4, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 11
W Trójce była dyskusja o tym, kiedy jest "złota godzina", z najlepszym światłem, że godzinę po wschodzie słońca i godzinę przed zachodem. Dla mnie w mieście każde światło jest dobre. Byle by było.
Odbudowuję kawałki dzieciństwa. Do dziś pamiętam, jakie książki miałam. Pamiętam te, które rozsypywały się z zaczytania i były sklejone taśmą, która po latach ciągnęła się cieniutkimi nitkami kleju przy odrywaniu. I jakoś przytłacza mnie wybór książek współczesnych. Nie chcę wchodzić w kilometrowe serie, w zeszyty z naklejkami, w brandy - w Miffy, strażaka Sama i świnkę Peppę. Szukam książek starych, niekoniecznie pierwszych wydań, ale takich, które zapadają w głowę. Których ilustracje się zapamiętuje. Wiem, kupuję teraz książki dla siebie, ale czuję się jak dziecko, kiedy otwieram nieznane mi wcześniej tomy Saska czy znaleziony w antykwariacie[1] tomik Winklowej "Śmiesznie makaron rośnie" z ilustracjami Wandy Orlińskiej. Mam naiwne przekonanie, że wykreuję córce w jej życiu miejsce na te książki. I inne.
[1] Wydawało mi się, że już wyczerpał się urok antykwariatów, że wygodniej wyklikać. Ale jednak. W zimowy dzień, kiedy już można założyć z powrotem zaparowane okulary i zdjąć rękawiczki, fajnie pobyć w antykwariacie. Mogliby jeszcze kawę dawać. Chociaż oczywiście zawsze można pójść gdzie indziej na herbatę z cytryną i syropem malinowym. To był dobry dzień i dobra herbata.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 2, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 7
Z tępego zdziwienia przeszłam do łagodnej rezygnacji. Komisariat, przejażdżka radiowozem ("pani siądzie z przodu, bo z tyłu jest miejsce dla aresztantów, tylko plastik, nie ma tapicerki"), protokół, PZU, telefony w mojej głowie. Wczoraj jeszcze drżałam na dźwięk wesołej melodyjki, że może się znalazł. Dziś już nie. Umie ktoś policzyć, jaka jest statystyczna szansa na to, że jak kupię kolejną C3, to mi ją też ukradną?
Sytuacja ma plusy, ale o tym za czas jakiś.
Tymczasem, 7 lutego w SPOT. na ul. Dolna Wilda 87 odbędzie się spotkanie o "[ANTY]Macierzyństwie", organizowane przez Czas Kultury. Więcej szczegółów tu. Można z dzieckiem. Będę rozdawać wizytówki, jak ich nie zapomnę.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 31, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 2
Nie mam już trzech par butów, które bardzo lubiłam. Zniknęła czapka mojego dziecka, prezent od J. Dwie pary rękawiczek, zostały mi jedne do pary i kilka nie do. Pierścienie powiększające do aparatu. Skrzynka z zabawkami i książkami dziecka. Nowa paczka pieluch rozmiar 5. Karta dostępowa do służbowego parkingu. A, i samochodu też już nie mam.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 30, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 18
Dawno, dawno temu Otfried Preussler napisał uroczą książeczkę o tym, że pewna 127-letnia czarownica miała w rok zostać Dobrą Czarownicą. A w Teatrze Animacji w Zamku można było o tej czarownicy obejrzeć przedstawienie. Pierwszym założeniem, jakie zrobiłam, było "w każdej chwili możemy wyjść". I tu niespodzianka - pół widowni zajmowały dzieci, a ćwierć - zupełne maluchy. Można było biegać dookoła widowni w czasie przerwy, kiedy świecą jampki, mama, ziejone, niebieskie, cierwone i ziójte, a kiedy zgasło światło i zagrała muzyka, można było wydawać radosne okrzyki, klaskać, śmiać się i tańczyć. Rozsądny kruk tłumaczył czarownicy, jak ma postępować, czarownica tańczyła i skakała, ale uczyła się powoli, że miło być dobrym. Minimalna scenografia w ogóle nie przeszkadzała dziecku, przecież wiadomo, że miotła może być drzewem, a aktorka niosąca lalkę jest złą ciotką Rrum-Brum-Trrach. Sama mam mieszane uczucia co do spektakli teatralnych - nie umiem poczuć, oglądam technikę i scenografię; tymczasem pierwszy raz z dzieckiem jest świetny, świeży i głęboki. Maj wierzy w historię, powtarza: udało się, mama, ciarownici i abjakadabja! i nie zastanawia się, jak aktorzy dają radę nie roześmiać się po którymś dziecięcym komentarzu z widowni.
Dawno nie byłam w Zamku w dzień. A warto. Bo wieczorem i nocą to ponure korytarze, ciemne sale i odgłos kroków w oddali. W pełnym słońcu jest ciepłe drewno, rzeźby i schody pod sam dach.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 29, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
sztuka
- Komentarzy: 1
Zaparowana szyba, zamknięty przejazd kolejowy, słońce i poranna mgła. Wystarczy kilkanaście sekund, żeby mieć poczucie bycia tu i teraz.
Stacje kolejowe mają coś w sobie, zwłaszcza jak się patrzy od strony zaplecza.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 26, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 2