Za pomocą ziemniaka i kilku metalowych wihajsterków można zmontować sobie urządzenie - kroker, za pomocą którego można iść na wschód albo na zachód. Na taką samą Ziemię, jak Podstawowa, ale inną - taką, na której w przeszłości ludzkość się nie rozwinęła. Między światami można przenosić wszystko, oprócz żelaza (to we krwi można). Ma to sporo konsekwencji - od politycznych do ogólnoludzkich; można zacząć życie od nowa, bez cywilizacji albo pojawić się z bombą w Izbie Gmin. A, i po przejściu między światami się wymiotuje przez kwadrans, więc nie warto robić tego za często.
Nie wszyscy potrzebują urządzenia, żeby się przenosić - Joshua Valiente przenosi się tak łatwo, jak oddycha. Ze względu na to zostaje zwerbowany przez korporację i wraz z reinkarnowanym w sztuczną inteligencję Tybetańczykiem, Lobsangiem (czuję silny wpływ Pratchetta) udaje się w niespotykaną podróż tak daleko, jak można. Na zachód.
Jak zawsze, zastanawiam się rozpoczynając kolejny tom spoza Świata Dysku, po co Pratchett pisze cokolwiek spoza tego uniwersum, ale zbliżając się do 3/4, już wiem. Tym razem rzecz jest o poszukiwaniu. Siebie, świata, sensu i celu wszystkiego. I w pewnym momencie złapałam się na tym, że myślę nad skonstruowaniem krokera, bo może i z naszego świata da się przejść na zachód. Albo na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja.
Inne tego autora tu.
#8
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 12, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panowie, popularnonaukowe, sf-f, 2013
- Komentarzy: 3
Weszłam w świat jednolinijkowców, z formą narzuconą przez medium. Elaboruję się w sytuacjach służbowych, wprowadzając wstęp, rozwinięcie i zakończenie oraz koniecznie jakiś mocny charakter dla ożywienia akcji. Prywatnie 160 znaków z niejakim obrzydzeniem do dwóch zdań. Nie umiem przejść do drugiego akapitu, nie wspominając o suspensie.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 11, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Skomentuj
Nie ma się co śmiać, to jest świetny dowcip.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 10, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
SOA#1
- Komentarzy: 3
Szaro, szaro, szaro, WTEM tęczowe balony na moście w Parku Sołackim. Kaczki upiornie głodne, tak mówiły przynajmniej; nie wierzę, bo oprócz nas ustawiła się druga rodzina z workiem pieczywa. I pan z kamerą, ale on w celu kręcenia elegancko (bo w futrzane czapy) ubranych panien, więc kaczki były stratne.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 9, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tag:
solacz
- Komentarzy: 2
Po raz kolejny dałam się nabrać Amy Tan, która rozpoczyna historię o matce - emigrantce z Chin i córce - urodzonej już w San Francisco, wzajemnie przed sobą ukrywających sekrety. Córka nie chce opowiadać matce o stwardnieniu rozsianym, na które choruje, bo wie, że nadopiekuńcza matka będzie ją po chińsku leczyć i narzekać. Matka z kolei boi się opowiedzieć o swojej makabrycznej przeszłości z okresu drugiej wojny światowej. Helen, niespecjalnie lubiana przyjaciółka i współwłaścicielka kwiaciarnianego interesu, który prowadzi matka, namawia obie, żeby sobie wzajemnie wszystko wyznały, bo nie chce mieć więcej tajemnic. I przez 3/4 książki matka snuje skądinąd fascynującą, ale dziejącą się w Chinach opowieść o tym, że nie było specjalnie wesoło być 19-latką, wydawaną za mąż, nawet jeśli się pochodziło z bogatej rodziny (szczególnie nie polecam do czytania w ciąży i z małym dzieckiem). Niestety, po wysnuciu chińskiej wojennej historii, do Kalifornii akcja wraca na małą chwilę.
Inne tej autorki tu.
#9 (#8 będzie Pratchett :->).
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 6, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
beletrystyka, panie, 2013
- Komentarzy: 2
Kiedy wstaję, myślę tylko o tym, żeby się ponownie położyć i jak wtedy będzie pięknie. Kiedy kończę jeść, myślę tylko o tym, że niedługo następny posiłek i zjem coś dobrego. Maanam w radiu obiecuje, że jak wiatr rozgoni ciemne skłębione, to kijem mnie w łóżku nie utrzymasz, ale sama nie wierzę w to, jeszcze. Wprawdzie dzisiaj nieśmiało wyszło słońce, a krótki deszcz wygenerował niespodziewanie delikatną, ale jednak całkiem pełnowymiarową tęczę nad Wawrzyniaka.
Miało być o nowym Pratchetcie, ale mnie ^dees usmaży.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 5, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Komentarzy: 2
Niespecjalnie czuję zachwyt Zarą[1], chyba że rzecz dotyczy wzornictwa dla mocno nieletnich. Nieletnia pozuje z żyrafką Sophie, która - jak widać - służy nie tylko w okresie ząbkowania. Dziś na ten przykład jadła galaretkę z truskawkami za pomocą zanurzania się w kubku z galaretką.
Tyle że luty to taki moment, że nie cieszą mnie wyprzedaże. Chcę sukienek, subtelnych pantofelków i wiosny. Naow i z dostawą do domu.
[1] Tym bardziej, że jest to ciężka praca, albowiem koszulki wiszą powyżej mojej głowy i od przeglądania ich ręce odpadają. Do-ceń-cie to.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 3, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 5
Inspektor Jury zostaje wezwany tym razem do zimowego North Yorkshire, żeby pomóc lokalnej policji (oczywiście niezachwyconej tym faktem) w wyjaśnieniu morderstwa Gemmy Temple, gościa właściciela połowy miasteczka, pułkownika Craela. Gemma pojawiła się nagle po latach, twierdząc, że jest dawną wychowanką Craela, Dyllis March. Była podobna, ale nie wszyscy jej wierzyli, niewiara niektórych była aż za mocna. W noc Trzech Króli Gemma pożyczyła kostium od właścicielki kawiarni, Lily Simmons, ale nie dotarła na bal. Nie wiadomo do końca, czy miała być ofiarą, czy ktoś czyhał na Lily, córkę dworskiej kucharki. Jury rozwiązuje po kolei wszystkie sprawy, odszukując więcej śmierci niż tylko tę jedną, oczywiście nie bez pomocy Melrose'a Planta, który - zupełnym przypadkiem - również przyjeżdża do posiadłości pułkownika (szczęśliwie bez wścibskiej ciotki Agathy).
Wrzosowiska nie są tak urokliwe jak opisywane w poprzedniej części Northhamptonshire, bardziej dzikie i niebezpieczne przez okoliczne morze i klify. Jury sobie wzdycha do pewnej pani, ale bez efektów. Efekty ma za to Melrose, prowadzący śledztwo w Londynie, w zamtuzie - musi prawie że wciskać pieniądze ochoczej Betsy, żeby się nie rozbierała. Dodatkowo udaje się rozwiązać problemy nastoletniego Bertiego, którego matka zostawiła bez opieki.
Ku mojemu zaskoczeniu, w tym tomie wyszło, że w zasadzie akcja dzieje się w latach 80., a nie w jakiejś nieokreślonej przeszłości - nastoletni kuzyn pisarki słucha Pink Floyd (The Wall i Atom Heart Mother), Rolling Stones i Grateful Dead. Trochę anachronicznie to się skleja z małymi miasteczkami, w których nic się nie zmieniło od II wojny światowej, ale może małe angielskie miasteczka tak mają.
Inne tej autorki: tu.
#7
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 2, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panie, 2013
- Komentarzy: 2
Inżynier Wojciechowski zgłasza na milicję zaginięcie swojej żony, która nie czekała na niego z obiadem, kiedy głodny wrócił z pracy. Ba, musiał sam ugotować ziemniaki i podgrzać mięso. Nikt go nie traktuje poważnie, każą czekać co najmniej dobę, ale inżynier ma kontakty, więc dzwoni do swojego przyjaciela, pułkownika milicji, który - dla odmiany - sprawą się przejmuje. Nie tylko ze względu na starą przyjaźń i dotychczasowe ciężkie przeżycia inżyniera (poprzednia żona go zdradzała i była ogólnie nieprzyjemna), ale ze względu na to, że inżynier jest socjalistycznej sławy specjalistą od laserów[1]. Od razu wchodzi w to kontrwywiad, który szybko wykrywa, że piękna Elżbieta wcale nie miała na imię Elżbieta i była wytrawnym szpiegiem. Oczywiście Elżbieta zostaje znaleziona i okazuje się, że jednak nie szpiegowała, bo obudziła się w niej miłość do kraju ojczystego mimo prania mózgu w erefenowskim "instytucie kultury".
Akcję posuwa do przodu głównie ciężka praca wywiadowców. Jeden z nich rujnuje się na kawę i melbę w Europejskim, żeby od fertycznej ekspedientki wyciągnąć rysopisy towarzyszy potencjalnych porywaczy zaginionej damy. Drugi udaje najpierw domokrążcę (sznurowadła i inne barachło), potem agenta ubezpieczeniowego, ale tak nieudolnie, że obrywa po głowie[2].
[1] Bawiąc, uczyć: polscy inżynierowie odbili wiązkę lasera od powierzchni księżyca i nie tylko.
[2] Za to dostajemy krótką lekcję, jak uwalniać się z więzów w warsztacie za pomocą pilnika (zwanego raszplą) i imadła (zwanego imadłem).
Inne tego autora tu.
#6
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 29, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
kryminal, panowie, prl, 2013
- Skomentuj
Na specjalne życzenie telewidzów - Maj w tutu. Zielony tiul według przepisu z bloga longthread. Ulubiony strój ever, noszony do wszystkiego (łącznie z fioletową piżamką w paski i myszą).
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 26, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+
- Komentarzy: 4