Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Krzysztof Beśka - Wieczorny seans

Zaczyna się obiecująco, bo podczas zebrania w warszawskiej korporacji (szkło i chrom) zostaje zabity celnym strzałem z karabinku dyrektor-buc. Podejrzani są pracownicy, niestety komisarz Konstanty Podbiał błyskawicznie uznaje, że nie zabił go nikt z pracowników, więc obiecujący wątek na tym się kończy, mimo szumnych zapowiedzi na okładce. Morderstwa, a jest ich kilka, rozgrywają się głównie w starych kinach (lub miejscach, gdzie kina zburzono, vide biurowiec korporacji) i są odtwarzanymi scenami śmierci z klasycznych filmów. Podbiał przez całą akcję głównie myśli o nadchodzącym rozwodzie z żoną, znaną aktorką Rawską[1], rzucając czasem wszystko, żeby iść postać i posiorbać tęsknie pod studiem. Śledztwo wyjaśnia się absolutnym cudem[2], bo przypadkowy świadek rozpoznał mordercę na niewyraźnym obrazie z kamery ochrony.

Jest trochę zdrowego, polskiego rasizmu (ciemnoskórzy goście w hotelu zachowują się jak na targu w Mogadiszu), a poza tym jest... miernie. Intryga się specjalnie nie klei, zarówno Podbiał, jak i jego asystent, wegetarianin Nowak, idą bez zabezpieczeń za potencjalnym mordercą i regularnie obrywają w głowę lub - szantażowani - łykają w ciemno tabletki i idą jak owce na rzeź. Miałam czasem poczucie, że czytam pamiętnik autora, któremu się w Warszawie wszystko nie podoba - światła na placu Wilsona, dzwoniący komórkami w metrze (oraz śmierdzący czosnkiem), budowa wieżowców zamiast renowacji starych budynków, zabrakło mi tylko wątku #słoików. Jest i narzekanie na utratę prywatności przez gremialne zakładanie kont na naszej-klasie (do danych na której policja ma oczywiście pełen dostęp) oraz paparazzi chodzący za skandalizującym[1] policjantem-celebrytą[1]. Autor miejscami sili się na wątki komiczne, typu słabo zarabiający policjant, który prawie jak Kobieta Pracująca, co to żadnej pracy się nie boi, co chwila plącze się w śledztwie, dorabiając roznoszeniem ulotek w durnym kostiumie, kelnerując w klubie ze striptizem czy wreszcie myjąc sedesy nowobogackim.

Policja je kebab na grubym cieście(?) oraz falafela w cienkim cieście(??), za to z ostrym sosem.

[1] Srsly, komisarz policji poślubiający aktorkę, po czym oboje lądują w prasie kolorowej. Bardziej przeglądem życia codziennego Warszawy sprzed ładnych kilku lat już nie można jechać.

[2] Jak wiele sytuacji, które rozwiązują się w książce przez nagłą utratę przytomności, pijany Podbiał, który zobaczył ciemność w metrze, obudził się w służbowym samochodzie podczas odbywającego się właśnie aktu poświęcenia i zwymiotował tuż obok butów swojego zwierzchnika (i księdza z kropidłem).

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 8, 2016

Link permanentny - Tagi: panowie, 2016, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Evzen Bocek - Arystokratka w ukropie

Więc z przykrością muszę stwierdzić, że jak pierwszy tom miał dużo ożywczego humoru, językowego i sytuacyjnego, tak tutaj w zasadzie nie ma nic. Pamiętnik Marii przeplata się z listami do Maxa Launa, który mieszka dwa zamki dalej (a w zasadzie to w leśniczówce, bo w zamku się pozostali krewni biją) i w obu arystokratka opisuje to, co w zamku dzień po dniu się dzieje. Ślub fanów Vondrackovej, Józef ukrywający się w kazamatach przed turystami, pan Spock (ogrodnik) nadużywający prozaku, ojciec skrzętnie liczący pieniądze i narzekający na to, że pracownicy chcą wynagrodzenia i matka, w dalszym ciągu nie mówiąca po czesku, za to chętna na spotkanie z księżną Dianą (która już od lat nie żyje, ale w Kostce mamy rok 1996). Wszystko jest zabawne, ale w sposób tak przewidywalny, że nie zaskakuje. Oczywiście ten rom kończy się równie nagle, co - mimo braku zachwytu lekturą - odnotowałam z pewnym smutkiem.

Inne tego autora tutaj.

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 6, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Marek Krajewski, Mariusz Czubaj - Aleja samobójców / Róże cmentarne

Aleja samobójców.

Trójmiasto, upalny czerwiec 2006, strajk śmieciarzy. Komisarz Pater, zwany ze względu na mało ujmującą osobowość i czepialstwo językowe "Antypaterem", zostaje wezwany do Domu Seniora "Eden", gdzie jeden z pensjonariuszy został znaleziony zamordowany (i oskalpowany), a drugi zniknął. Policja szybko zostaje od sprawy odsunięta, bo na scenie zbrodni pojawia się ABW i każe im oddalić się rączo. Oczywiście to irytuje Patra (nigdy Patera), który z kolegami zaczyna śledztwo na przekór konkurencji, a do tego poznaje w "Edenie" uroczą pielęgniarkę Joannę, która - po ponad 3-letniej abstynencji od rozwodu - sprawia, że serce mu zaczyna bić szybciej. W wątkach pobocznych autorzy pokazują, że znają się na środowisku graczy w pokera i lotkarzy oraz że w policyjnej stołówce podają pierogi odgrzane w mikrofali.

Najbardziej mnie rozczarował humorystyczny (tak bardzo, że aż bolesny) epizod z życia prywatnego Patra - nieudane gotowanie rosołu (półsurowe mięso z cebulą, nie posolone, ale obficie zasypane przyprawą meksykańską) zakończone zatarciem okolic intymnych nieumytą ręką po ostrej przyprawie. Miało to zapewne podkreślić brak umiejętności utrzymania gospodarstwa przez śledczego, ale pokazało tylko, że jest moronem.

Róże cmentarne.

Pater usiłuje zabrać na wakacje do Grecji pielęgniarkę Joannę, niestety zamiast tego prowadzi śledztwo w sprawie seryjnego mordercy, który naśladuje znanych zabójców z przeszłości. Jedna ze zbrodni niebezpiecznie blisko przypomina podwójne zabójstwo dwóch dziewcząt, którego nie udało się Patrowi przed laty wyjaśnić i kosztowało go związek z żoną. Zwierzchnik Patra organizuje bogatą w personalia grupę roboczą, składającą się z językoznawczyni (Artemidy Prociw-Bury) i policyjnego psychologa (Zygryda Marksa), która w zasadzie do niczego się nie przydaje, a komizm nazwisk też jest po nic.

Niestety, jak cenię książki obu panów, tak koprodukcja wyszła dość miernie, miałam wrażenie schematyczności i jechania sztampą; bardziej przypominało to połączone w całość kilka szkiców z dobrze zrobionym researchem niż samodzielną powieść.

#14-15

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 29, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panowie, kryminal - Skomentuj


Ross Macdonald - Ruchomy cel

Częściowo sparaliżowana żona milionera prosi Archera o wyśledzenie, gdzie jest jej mąż. Milioner zniknął pijany z lotniska i nie wiadomo, czy sam się oddalił w tajemniczym celu, czy ktoś mu w tym pomógł. Po jakimś czasie pojawia się żądanie okupu, wiadomo więc już, że ktoś mu w zniknięciu pomógł. Archer szybko domyśla się, że wplątany jest ktoś z domu zaginionego bogacza, nie wie tylko, kto. Wykonuje dobry kawał detektywistycznej roboty, idąc tropami, okazjonalnie obrywając (kilka razy, również z utratą przytomności), ale i zawisając ustami na ustach napotkanych w śledztwie kobiet[1]. Trup się ściele, wszyscy strasznie dużo gadają, a na końcu nie ma happy endu.

Trivia: za 10 centów można kupić kawę.

[1] Książka została zekranizowana, Archera gra Paul Newman, co uwiarygodnia powodzenie u płci pięknej.

Inne tego autora tutaj.

#12

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 11, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panowie, klub-srebrnego-klucza, kryminal - Skomentuj


Ross Macdonald - Lewe pieniądze

Montevista, piękna miejscowość letniskowa pod Los Angeles. Lew Archer zostaje zatrudniony przez Petera, młodego człowieka z nadwagą i pieniędzmi, w celu wyśledzenia, czemu jego niedoszła narzeczona, Ginny, puściła go w trąbę i prowadza się z tajemniczym panem Martelem. Martel jest podobno pochodzenia francuskiego i ma sporo pieniędzy, ale jego tożsamości zdaje się nic nie potwierdzać[1]. Szybko okazuje się, że nie tylko Archer śledzi tajemniczego dżentelmena - chodzi za nim też drobny cwaniaczek Harrison, który jednak szybko ląduje pobity w bagażniku własnego auta. Potem rozpoczyna się fala morderstw - ginie matka Ginny, potem jej właśnie zaślubiony mąż, a do tego Archer odkopuje kilka faktów, które świadczą o tym, że samobójstwo ojca Ginny przez siedmioma laty nie było samobójstwem.

Detektyw, mimo że dobiera do 50-tki, ma ciągle branie u pań, ale jest dość wybred^W^W^Wma takie zasady, że nie idzie do łóżka z paniami, które mają więcej problemów niż on. Mimo że po śmierci Martela Ginny jest znowu wolna i w zasadzie nie ma potrzeby prowadzić dalej śledztwa co do pochodzenia mężczyzny, drąży dalej, doprowadzając do rozwiązania wszystkich trzech zbrodni. I tylko raz dostaje w twarz.

[1] Archer testuje go wprawdzie na okoliczność bycia Francuzem za pomocą pytań od lokalnego nauczyciela romanistyki, między innymi pytając, kto napisał książkę "Niebezpieczne związki", ale ten test zda średnio oczytany Europejczyk, więc.

Inne tego autora tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 3, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panowie, klub-srebrnego-klucza, kryminal - Skomentuj


Evzen Bocek - Ostatnia arystokratka

Zacznę od tego, że miałam cierpliwie poczekać, aż wyjdzie kontynuacja (a ma wyjść w styczniu tego roku), bo niczego tak nie lubię, jak doczytać książkę do połowy, po czym czekać, co dalej. Ale jak wiadomo, silna wola robi ze mną, co zechce, więc nie poczekałam i nie żałuję.

Niespełna 20-letnia Mary Kostka dowiaduje się nagle, że jej rodzina to ostatni właściciele zamku gdzieś na czeskiej prowincji; nie wahają się długo, rzucają całe dotychczasowe życie (kota o dźwięcznym imieniu Caryca porzucić im się nie udało, mimo próby i utraty 300 dolarów) i z pomocą uczynnego czeskiego prawnika przejmują zamek. I pewnie sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby byli bogatymi Amerykanami, ale nie są. Zamek jest - nic niespodziewanego - mocno zaniedbany, pełen przeciągów i uszkodzeń, wymagający grubych nakładów na inwestycje oraz na pensje dla służby. Wspomaga ich adwokat, ale i tak nie da się utrzymać zamku bez udostępnienia go do zwiedzania. Nie pomaga to, że wszyscy mają amerykańskie przyzwyczajenia (zwłaszcza matka), niespecjalnie znają i chcą się uczyć czeskiego (również matka), popijają (matka i ojciec) oraz kolekcjonują fakty z historii rodu, które wyjaśniają, czemu nie odziedziczyli pieniędzy (ojciec).

Książka jest prześmieszna[1] i piszę to z pełnym przekonaniem, a nie że tak napisali na okładce - z gatunku takich, że cytuje się domownikom fragmenty, zarykując się ze śmiechu. Bardzo pomaga, że beznamiętną i nie zaangażowaną narratorką jest Maria (dawniej Mary), której dwie imienniczki nie dożyły 20. urodzin - jedna została pochowana żywcem w krypcie, druga eksplodowała podczas eksperymentu. Znając potencjalną przyszłość, Maria nie przejmuje się specjalnie tym, że wypchany kucyk w sypialni śmierdzi i toczy go robactwo, a w apartamencie Himmlera w łazience są kafelki ze swastykami czy że w zamku obok inna rodzina toczy otwartą wojnę o dziedzictwo.

[1] Kilka akapitów poświęconych jest nabijaniu się z edukacji waldorfskiej, temat bardzo na czasie, łezka mi spłynęła po licu.

Inne tego autora:

#6

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 26, 2016

Link permanentny - Tagi: beletrystyka, 2016, panowie - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 11