Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Niebo nad Berlinem

Anioły widzą świat, ale bez kolorów. Umieją czytać ludzkie myśli, ale nie potrafią sprawić, że komuś szybciej zabije serce. Widzą ich tylko dzieci. Spotykają się w berlińskiej Bibliotece Państwowej i wymieniają notatkami z życia smutnych, szarych ludzi. Opowiadają sobie o tym, jak na podstawie myśli wyobrażają sobie ich uczucia. W pewnym momencie jeden z aniołów, Cassiel, zaczyna coś czuć do obserwowanej przez niego cyrkowej akrobatki i rezygnuje z bycia aniołem, żeby móc poczuć miłość, zobaczyć kolory, zrozumieć o co chodzi w muzyce Nicka Cave'a i czemu zimą jest zimno.

Berlin Wendersa to Berlin sprzed zburzenia Muru, podzielony, szary i melancholijny. Świat dziwny i spokojny, niespiesznie dziejący się obok. U-bahn łączący tę część, z której ludzie nie chcieli uciekać, z tą, na której smutny staruszek nieustająco szukał placu Poczdamskiego.

Film zdobył dla mnie dodatkowe punkty za postać Petera Falka, grającego siebie - amerykańskiego aktora w niemodnym prochowcu na planie kręconego w Berlinie filmu, człowieka, który czuje obecność aniołów i mruży do widza swoje sztuczne oko.

[Tekst "Kino z Berlina" do Magazynu Business&Beauty, wrzesień 2011].

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 24, 2011

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Skomentuj


Soul Kitchen

Mam wrażenie, że jedna z początkowych scen "Soul Kitchen", gdzie szef kuchni zostaje wyrzucony z restauracji za ciśniecie nożem w stół gościa, który niewybrednymi słowami zażądał podgrzania gazpacho, mogła pochodzić z książki Anthony'ego Bourdaina, jednego z bardziej znanych kucharzy o ciętym języku. Nawet jeśli nie pochodziła, to w ten sposób świetnego, choć fanaberyjnego szefa haute cuisine pozyskał bohater filmu - Zinos Kazantsakis - właściciel małej brudnawej garkuchni, serwującej w byłym hangarze portowym klopsy, rybę i zupę dla okolicznej klasy pracującej. Rychło w czas, bo restauracyjka o dźwięcznej nazwie Soul Kitchen cienko przędła, Zinosa dopadł nagły atak przepukliny, Urząd Skarbowy słał ponaglenia w osobie kościstej pani inspektor, lokator mieszkający na zapleczu hangaru - stary marynarz - nigdy nie miał na czynsz, znajomy punkowy zespół nie płacił za salę do występów, a do tego brat Zinosa, Illias, wyszedł warunkowo z więzienia i poprosił o zatrudnienie w restauracji.

I owszem, można sobie ponarzekać, że film schematyczny - kiepska knajpa za pomocą kilku sprytnych ruchów staje się najlepszą miejscówką w Hamburgu, a brat-hazardzista zostaje współwłaścicielem lokalu, co kończy się niespodziewaną sprzedażą, ale film obfituje w tak urocze detale - przygotowywanie jedzenia na zapleczu - czy sceny - orgio-impreza w restauracji - że szkoda go przegapić. Świetny muzycznie, z ciekawymi wnętrzami - przestronne lofty i miejskie wille, a do tego z morałem: nie warto zadzierać z inspektorkami Urzędu Skarbowego.

[Tekst "Kino z Berlina" do Magazynu Business&Beauty, wrzesień 2011].

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 20, 2011

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Komentarzy: 2


Angel-A

Ten film to taka trochę stracona nadzieja, bo niby ma wszystko jak trzeba - piękny Paryż, czarno-białe zdjęcia, gdzieś tam pobrzmiewa przyjemnie muzyka, aktorzy dobrze dobrani, ale za dużo łopatologii. Zawiązuje się trochę magiczna sytuacja, ale nie bardzo już ładnie jest zrobiony jej finał. Angela jest świetna i konsekwentna, ale André płaski. Mam wrażenie, że Besson chciał zrobić coś na miarę "Immortela" Bilala, ale jednak wyszło bardziej Taxi.

André ma pecha - na koncie kilka wyroków (wszystkie za niewinność), jest wszechstronnie zadłużony i nie bardzo wie, jak z tego wybrnąć, a wszyscy mu grozą, że uszy pourywają i będzie bez nich jeszcze żałośniejszy. Wybiera się honorowo skok do Sekwany, ale w ostatniej chwili ratuje skaczącą obok piękną blondynkę. Blondynka anonsuje, że jest aniołem i w zamian chce naprawić wszystkie problemy nieszczęsnego dłużnika. Pieniądze pozyskuje w sposób niestandardowy za pomocą nierządu albo spuszczania łomotu złym paryżanom. André nie umie cieszyć się chwilą, a mimo tego, że Angela prowadzi go jak na sznurku w kierunku sukcesu, marudzi i narzeka do momentu, kiedy się w Angeli nie zakocha. I raz wierzy, że Angela jest aniołem, a raz nie - do momentu, kiedy jej wyrastają skrzydła i oboje lądują ponownie w Sekwanie.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 29, 2011

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Północ w ogrodzie dobra i zła

Lubię po książce film, rzadko odwrotnie. A tu miłe zaskoczenie, bo film - mimo oczywistych skrótów - jest kompozycyjnie lepiej poskładany niż książka. Wszystkie elementy wprowadzają Johna Kelso, dziennikarza z Nowego Jorku, do kolorowego świata Savannah i nietypowego procesu o morderstwo. Jest trochę na siłę dołożony wątek miłosny, mocno przycięte historia Joe Odoma i walki Williamsa z Adlerem i w konsekwencji kulisy procesu związane z walką polityczną są dość ograniczone. Film ma do tego ładne obrazki i świetną, urealniającą całą historię rolę samej Chablis. Ale daleka jestem od tego, żeby pominąć książkę i zostać tylko przy filmie. Film jest statyczny, nudnawy, ni to dramat sądowy, ni to lekko ironiczna obyczajówka. Bez podstawy w postaci książki usnęłam kilka lat temu chyba po 20 minutach oglądania. A szkoda.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 25, 2011

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Niczego nie żałuję - Edith Piaf

[Do numer 4. B&B]

Chciałabym napisać, że film pokazuje barwne i fascynujące życie jednej z najbardziej znanych ikon francuskiej piosenki, ale nie mogę. Biografia Piaf jest chaotyczna, składa się z rozrzuconych chronologicznie scen z życia śpiewaczki - ciężkiego dzieciństwa, licznych chorób, kilku wypadków, drogi do kariery, śmierci dziecka, lekko nakreślonych związków, uzależnienia od alkoholu, narkotyków i leków, występów, imprez, kłótni i powolnego umierania. W zasadzie nie jest biografią, tylko wspomnieniami z końca życia, kadrami z różnych - pewnie ważnych - momentów, tyle że nie składa się w całość, nie pozwala na zrozumienie fenomenu artystki poza tym, że zwyczajnie sobie na nieurodzajnej glebie francuskiej ulicy wyrósł.

Nie traktowałabym jednak czasu poświęconego na oglądanie jako straconego. Warto zobaczyć, jak piękna filigranowa Marion Cotillard zagrała coraz starszą, zmęczoną i zniszczoną chorobą i używkami kobietę. Była tak ekspansywna, że w zasadzie zasłoniła pozostałych bohaterów, mimo że był to i Gerard Depardieu, i Emmanuelle Seigner. Miałam wrażenie, że tylko postać Piaf była trójwymiarowa, reszta - przyjaciele, kochankowie, współpracownicy, podobnie jak przedwojenny biedny Paryż i powojenne sale koncertowe - zostali wycięci z szarawego papieru.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 11, 2011

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


The Kids Are All Right / Wszystko w porządku

Dwie mamy - Nic i Jules i ich dwójka dzieci - 18-letnia Joni i 15-letni Laser, żyją sobie w miłym domeczku, spokojnie i bez większych tarć. Nic jest ambitną i wiecznie zajętą lekarką, Jules niespełnionym architektem i właśnie rozkręca firmę projektującą ogrody. Sielankę burzy Laser, który z pomocą siostry odnajduje dawcę spermy. Biologiczny ojciec - Paul, właściciel ekologicznej hodowli warzyw i restaurator - okazuje się sympatycznym i miłym człowiekiem, nieco nieuporządkowanym i nieustatkowanym, wita nagłe pojawienie się nowej rodziny entuzjazmem i odkrywa, że całkiem fajnie byłoby mieć całkiem dorosłe już dzieci i fajną mamę obok. I już uporządkowana rodzina zaczyna mieć o jednego rodzica za dużo.

Uroczy, troszeczkę sielankowy, leniwy film prawie że familijny (bo z golizną, z pościelowymi akcentami i z mocniejszymi słowami), ładnie uzupełniony muzyką. Typowy film na festiwal w Sundance, z ciekawą obsadą - ostrą, apodyktyczną Anette Benning, artystyczną i nieuporządkowaną Julianne Moore i dziecięco dojrzałą Mią Wasikowską.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 9, 2011

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj