Więcej o
Czytam
Nie umiem ocenić, czy każdy kolejny Pratchett jest dobry, lepszy czy gorszy. Niektóre podcykle wolę bardziej (o Straży i Wiedźmach), niektóre mniej (o Magach czy o Susan, mimo że trochę tam więcej Śmierci). "Złodziej czasu" ma trochę goodies (Śmierć, epizodyczne - ale zabawne - pojawienie się Niani Ogg, niepozorny sprzątacz - mnich czasu), acz więcej "zwykłej" akcji, kiedy to Susan ratuje świat przed Audytorami, którzy chcą doprowadzić do zatrzymania czasu. Trochę parodii mnichów z filmów karateckich, gdzie to przychodzi zdolny uczeń i terminuje u mistrza, trochę o indywidualności kontra tłumie. I o spustoszeniach, jakie mogą poczynić dobrze wycelowane czekoladki.
I dwie dygresje - jedna a propos czekoladek. Dawno temu mieszkaliśmy na osiedlu Piastowskim i chodziliśmy z TŻ na przystanek obok straganów z różnymi goodies (warzywami, ciuchami i słodyczami). Prawie codziennie zatrzymywałam się, żeby kupić 10 deko wiśni w likierze (6 sztuk). Po jakimś czasie, kiedy TŻ sam wracał do domu/szedł na uczelnię, zaczepił go pan od słodyczy, pytając, czy dać wisienki dla przynależnej pani (mnie, znaczy).
Druga bardziej z Pratchettem związana - audytorzy byli naprawdę źli, acz niezbyt obeznani z abstrakcyjnym myśleniem, więc łatwo było ich wyprowadzić w pole sprzecznymi logicznie komunikatami, na przykład takim, jak poniżej. Długo zastanawiałam się, co w tym obrazku jest nie tak.
|\
__________| \
| \
| W LEWO >
|__________ /
| /
|/
Inne tego autora tutaj.
#52
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 3, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, sf-f
- Komentarzy: 6
Śniło mi się lato. Takie zapamiętane z dzieciństwa - boczne drogi wśród łanów zboża, rozświetlony las, motyle, łąka, małe wzgórza, na które wjeżdża się krętą drogą. Ciepło, ale nie gorąco. Białe domy, czerwone dachy, pachące zioła. Nie jestem wielką fanką tego, co się teraz pokazuje za oknem, dlatego jakby były jakieś wybory, żeby znormalizować u nas pory roku (zgadzam się na lato przez 3/4 roku, resztę czasu może być późna wiosna i wczesna jesień, zimę wykreślam), to dajcie znać.
Wracając do mojej teorii snów, sen sponsorowała mi książka, którą skończyłam przed zaśnięciem (no, tę część widowiskowo-letnią, bo oprócz tego coś się działo z przestępcami, jelly beansami i jakąś skomplikowaną akcją w opuszczonym pensjonacie na pięterku, ale to jakby wypływa z mojej pokręconej psychiki). Mayle umie naszkicować miejsca w taki sposób, że da się je poczuć, zobaczyć, powąchać i zacząć myśleć teraz już natychmiast o tym, żeby pojechać do Prowansji. W książce (w zasadzie leksykonie) nie ma akcji i bohaterów pierwszoplanowych, są za to alfabetycznie poukładanie wspomnienia, historie i miejsca, które na prowansalskiej prowincji koniecznie trzeba zobaczyć. Gdzie jest najlepsza kiełbasa, czemu lawenda pachnie inaczej w zależności od wysokości miejsca rośnięcia, po co są we francuskich miasteczkach fontanny, kto wpadł na pomysł robienia owoców kandyzowanych i mnóstwo innych useless trivia, o których się człowiek dowiaduje, jak już gdzieś trochę pomieszka.
Pomieszkiwanie w różnych miejscach, wąchanie świata, próbowanie lokalnego smaku, wpasowanie siebie w ramy innej rzeczywistości i pisanie o tym, to jest to, co tygrysy chciałyby robić (zwłaszcza jakby ktoś chciał mi za to płacić). Wysuwa mi się to na plan pierwszy w kategorii dream-job, chwilowo dystansując bycie rentierem lub właścicielem nastrojowej restauracji.
Inne tego autora tu.
#51
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 27, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, podroze
- Skomentuj
W zasadzie każdy tom przygód komisarza Wallandera jest podobny - śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa, kilka kryminalnych wątków pobocznych i spory kawałek życia komisarza - jak układa mu się z byłą żoną, córką, ojcem chorym na Alzheimera, poznaną Ryżanką (sroga nazwa), z którą planuje sobie ułożyć życie po rozwodzie z żoną. Jakoś tak się składa, że nie czytam książek chronologicznie, tylko w kolejności dowolnej[1] - dzięki temu dostaję układankę, do której mogę sobie dokładać pasujące elementy. W tym tomie jest świeżo po rozwodzie, cierpi na nadwagę i brak życia osobistego. W tym - nawiązuje nić porozumienia z ojcem. W tamtym - córka go unika, w kolejnym - są w doskonałych stosunkach.
Kryminały Mankella lubię za to, że są takie ludzkie - policjant nie jest maszynką do wykrywania przestępstw. Nie zarabia tyle, ile by chciał. Musi robić pranie, umawiać się z sąsiadami na korzystanie z suszarni, robić zakupy, jeść i chodzić z samochodem na przegląd. PRL-owskie kryminały przyzwyczajają do tego, że życie dzieje się tylko w śledztwie, dzielna służba albo robi nadgodziny w imię idei, albo wychodzi po pracy do domu, gasząc światło, z rzadka informując, że np. na kolację żona dostała pasztetową (bo tylko kobiety zajmują się aprowizacją, gotowaniem, sprzątaniem i innymi takimi). Tutaj, jeśli się poświęcasz dla śledztwa, to kosztem czegoś - spotkania z kobietą, znalezienia czystej koszuli i wspomnianego przeglądu samochodu.
[1] Jeśli pojawi się za niewielkie pieniądze na Allegro albo dostanę w prezencie. Książki z braku regałów trzymam w systemie stosowym i staram się nie kupować książek w księgarni, bo nie mam miejsca na kolejne stosy. Zresztą zakupy w księgarni uważam za zbyt dużą łatwiznę.
Inne tego autora tutaj.
#49-50
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 28, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, kryminal
- Skomentuj
Jak poprzednio - miało być zabawnie, acz brutalnie. Część związaną z brutalnością książka odrabia solidnie (kilka trupów, parę pobić, tortury, porwania i inne takie zabawne rzeczy, będące na porządku dziennym w Belfaście), ale w kwestii humoru jest całkiem nieźle. Bohater, dziennikarz kolumny satyrycznej, przypadkiem spotyka dziewczynę, całuje się z nią na przyjęciu w swoim domu, obrywa od żony i opuszcza z dziewczyną dom, po czym nagle okazuje się, że jedna z kobiet ginie, druga znika, a on sam staje się najbardziej poszukiwany w całym Belfaście. Mimo że często obrywa w facjatę, dialogi są cięte i często cyniczne.
#49
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 15, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Czechosłowacja w burzliwym okresie przemian (lata 60. i 70.), widziana oczami przedwcześnie dojrzałego Kwido. Narracja autora, który aktualnie pisze wspominkową książkę ze swojej młodości przeplata się ze wspomnieniami o tym, jak rodzina reagowała na przemiany polityczne - wejście wojsk w '68, przymusową przeprowadzkę na wieś, przypodobywanie się partyjnym zwierzchnikom i próby zachowania normalności. To ostatnie było szczególnie trudne, bo rodzina była mało typowa - Kwido urodził się teatrze, babcia namiętnie podróżowała za granicę i była skąpa, ojciec dla uspokojenia nerwów w piwnicy rzeźbił dla siebie trumnę.
Książka niby podoba do książki Oty Pavla, ale zupełnie inna. Autor wkłada w swoje dziecięce opowieści wspomnienia, które przez lata przetrawił i przeanalizował. Świat komunistycznych Czech nie jest przyjemnie sielankowy - sami oportuniści, karierowicze i wyzierająca zewsząd beznadzieja, nie zapowiadająca zmian i przemian. Być Czechem to nie grzech, ale wstyd. Lektura obowiązkowa dla fanów czeszczyzny.
Inne tego autora: tu.
#48
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 15, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Pratchetta historia o telekomunikacji w Ankh Morpork. Smaczny kąsek zwłaszcza dla fanów Internetu, bo dużo odniesień ładnie wkomponowane jest w ankh-morporskie realia. Vetinari zamienia wyrok śmierci dla małego oszusta, Moista, na pracę w zaniedbanym urzędzie Poczty Głównej. Jest to całkiem niezła opcja zamiast zawiśnięcia na stryczku, mimo że listy obecności strzeże golem. W mieście rolę poczty przejęła kompania semaforowa, prowadzona przez tajemniczego pirata. Kiedy Moist zaczyna przywracać poczcie świetność, zaczynają sypać się trupy.
Jest i Straż (i wilkołak w Straży, ale oczywiście nikomu nie zdradzimy, że jest to Nobby, chociaż to takie oczywiste), i wyemancypowana panna z papierosem, i sporo golemów, i całkiem niezłe odniesienia do Internetu.
Inne tego autora tutaj.
#47
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 15, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, sf-f
- Komentarzy: 2