Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Polina Daszkowa - Dla Nikity

Fantastycznie gładko napisany kryminał, z sensownymi psychologicznie bohaterami, dodatkowo z ładnie splatającą się fabułą, odsłanianą kolejno przez różnych uczestników akcji. Dość brutalny, jak to u Rosjan, niskie poszanowanie życia ludzkiego (trochę nie polecam rodzicom małych dzieci), duża łatwość obejścia prawa dzięki korupcji i nieuczciwości na dowolnych szczeblach. I - o dziwo - nieskorumpowany milicjant, który z własnej woli podejmuje śledztwo w sprawie oficjalnie uznanej za wypadek. Bardzo miła odmiana po niezorganizowanej bohaterce Doncowej i psychopatycznej i irracjonalnej pani detektyw u Polakowej.

Nikita Rakitin jest znanym pisarzem kryminałów i z dziwnych przyczyn podejmuje się pracy nad biografią dawnego znajomego, dziś znanego dygnitarza. I nagle musi uciekać, bo dokopał się do rzeczy strasznych a niejawnych, więc wisi nad nim wyrok śmierci. Śledztwo oprócz Nikitina prowadzi jednocześnie ojciec poszkodowanego przez tajemniczą sektę syna, wegetujacego w szpitalu psychiatrycznym, wspomniany uczciwy milicjant (mimo konsekwencji służbowych) i - po tajemniczej śmierci pisarza - żona dygnitarza, dawna miłość Rakitina.

#37

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 30, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, kryminal, panie - Skomentuj


Kompulsywnie czytam

Przeczytałam gdzieś, że nie warto kończyć dobrej książki przed snem, bo wtedy jeszcze noc na to, żeby poczekać na zakończenie i o tę noc przedłużyć znajomość. To prawda.

Ostatnio odkryłam, że to nie mentalne ADHD każe mi czytać kilka książek naraz, tylko łatwiej mi utrzymać ciągłość czytania książek wciągających i uniknięcia sytuacji, jaką mam teraz: skończyłam trzy fajne książki, każda następna odrzuca mnie po trzech stronach, staję z pustą głową przed półkami i nie wiem, co wybrać.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 29, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 2


Henning Mankell - Niespokojny człowiek

Ostatnia książka o Wallanderze. I jest mi przykro, że się skończyło, bo polubiłam gderliwego i dociekliwego komisarza, przez całe życie walczącego z tym, żeby nie być takim jak jego ojciec. Ostatnia sprawa, tym razem bardzo osobista - znika niedoszły teść Wallanderowej córki Lindy i dziadek Wallanderowej wnuczki, eks-generał marynarki. Wallander po części na zwolnieniu lekarskim, po części na urlopie (i odrobinę z powodu incydentu z bronią z konsekwencjami służbowymi) szuka go półprywatnie, bo oficjalnie sprawę prowadzi zaprzyjaźniony komisarz Ytterberg ze Sztokholmu. Ale tak naprawdę mniej ważne jest śledztwo, ale walka ze starością. Wallander czuje się mentalnie 35-latkiem, a w lustrze widzi zmęczonego 60-latka, cukrzyka z zanikami pamięci. Dużo rozważań o tym, czy warto, czy jest sens i - w przypadku wyjaśnienia ostatecznej tajemnicy zniknięcia teścia i teściowej córki - co można opowiedzieć niby-zięciowi o jego rodzicach, żeby aż tak nie zabolało.

Gdzieś z tyłu głowy cały czas pobrzmiewało mi podczas czytania "Hurt" Johnny'ego Casha [1]. Że starzenie się to sprawdzenie, czy jeszcze można coś czuć. I że wszyscy, których znasz, w końcu umrą.

Epilog, dodam, trochę mną zamiótł. Nie zostałam z poczuciem krzywdy, nie pójdę wybijać Mankellowi okien, ale mam wrażenie niesprawiedliwości. Jak to w skandynawskim kryminale, gdzie wystarczy wyjaśnić zagadkę, ale niekoniecznie wymyślić satysfakcjonujące zakończenie.

[1] Wiem, że "Hurt" jest Trenta Reznora. Ale, jak ktoś pod jutubką napisał, "if johnny cash covers your song it aint yours no more".

Inne tego autora:

#36

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 28, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: kryminal, panowie, 2011 - Komentarzy: 5


Lilian Jackson Braun - 26. Kot, który mówił po indyczemu

W międzyczasie przeczytałam ponad 10 kolejnych tomów, ale zaniedbałam haniebnie notowanie tego, bo albo mogłam kopiować notki z okładki, albo jechać schematem "Kot Koko naprowadza Qwillerana na mordercę, zrzucając książkę". Więc mi się nie chciało. Ale ta konkretna osłabiła mnie głupotą bohatera, niesklejonym wątkiem uzasadniającym tytuł i wpychaniem w książkę elementów edukacyjnych. W Pickax z okazji obchodów 150-lecia miasta Qwill przygotowuje słuchowisko w stylu Wojny Światów o wielkim sztormie z 1913 roku, humor psują mu dwa morderstwa, z czego jedno na jego plaży. Wykrywa, kto zabił, zimnokrwisty morderca przychodzi do jego ogrodowej altany, a ten baran zostawia go z kotem Koko i idzie dzwonić po prawnika, po czym słyszy strzał i dopiero teraz wpada w panikę, że morderca zastrzelił mu kota. Naprawdę, jak na błyskotliwego detektywa-amatora, który rozwiązał 25 spraw, logika porażająca.

Tytułowe indyki nie mają żadnego związku z akcją powiastki, bo powieścią nazwać tego nie można, ot - podobno wyginęły, a przechodzą przez ogród felietonisty. Dodatkowo treść jest rozepchana zacytowanymi dwiema historyjkami, napisanymi przez Qwilla i całą treścią spektaklu o Wielkim Sztormie. Owszem, to literatura łatwa, przyjemna i tania, typowo dla zabicia czasu w autobusie czy na brzegu piaskownicy, ale słabo. Coraz słabiej.

Z zalet - na końcu książeczki dwa przepisy - na magicznego tosta z kiszoną kapustą, serem i pieczenią oraz na ciasteczka z melasą. Pewnie dobre, acz pierwszy przepis zaczyna się od tego, że jedną kromkę chleba smarujemy z obu stron. Jakoś mnie to rozbawiło.

Inne tej autorki tutaj.

#35

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 25, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, kryminal, panie - Komentarzy: 1


Michael Böckler - Usłyszeć Verdiego i umrzeć

Połączenie dwóch rzeczy czasem przynosi wartość dodaną, ale nie zawsze (nie, nie padnie tu modne słowo, ale i tak wiecie, do czego aluzja). Tak niestety jest z książkami Böcklera - to połączenie słabego kryminału i przewodnika po regionie. Umiera sędziwa Otylia Barkow i w pozostawia w spadku swój niebagatelny majątek wnukom - snobującemu się handlarzowi wina, Rudolfowi oraz lekkoduchowi zajmującemu się fotografią mody, Markowi. Rudolf nie dostaje prawie nic, a Mark - willę nad jeziorem Garda, 4,5 miliona marek niemieckich i lokatorkę, piękną przewodniczkę po Wenecji - Laurę. Niedługo potem ktoś porywa Marka i żąda okupu w wysokości odziedziczonego majątku.

I wszystko byłoby ok, gdyby nie była to nieco egzotyczniejsza i bardziej rozerotyzowana wersja przygód Pana Samochodzika. Jeździmy, spacerujemy i jemy z bohaterami w Wenecji i okolicach, słuchając szczegółowych wykładów Laury o weneckich zabytkach, czytając rys historyczny miast, willi, kurortów i winnic oraz poznając biografie znanych ludzi, którzy się o te miejsca otarli. I owszem, klimat magicznej Wenecji czuć, ale widać ślady kleju, którym jest sklejony z fabułą. 1/4 książki to dodatek zawierający alfabetyczną listę ciekawostek - miejscowości, zabytków, postaci historycznych i przepisów kulinarnych. Mój zmysł porządku burzy się na widok skorowidza, w którym obok siebie znajduje się notka o biegu rzeki Pad, przepis na polentę i pole golfowe Pra' delle Torri.

#34 (mam jeszcze dwie tego autora, ale chyba sobie podaruję).

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 20, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, kryminal, panowie - Skomentuj


Terry Pratchett - Kosiarz

Któreś z kolei czytanie nieco rozczarowuje. Nie w warstwie językowej czy w kreacji postaci, ale widać, że fabuła klejona była trochę na kolanie. Śmierć zostaje odwołany ze stanowiska w trybie nagłym, albowiem Audytorzy i nadzorujący ich Azrael uznali, że Śmierć stał się zbyt ludzki. Jak to w dużych organizacjach bywa, wymówienie wręcza się szybko, tylko potem się okazuje, że nie jest łatwo znaleźć zastępstwo, więc przez jakiś - zwykle dłuższy czas - panuje rozgardiasz i bezhołowie. W Świecie Dysku wzbiera siła życiowa, a magowie i spora grupa bardziej magicznych stworzeń przestaje umierać. I z jednej strony emerytowany Śmierć podejmuje tradycyjną akcję żniwną na farmie panny Flitworth, a z drugiej nieumarły mag Windle Poons z gromadą przedziwnych stworzeń - nieśmiałym banshee, strachem, parą nietypowych wilkołaków, Bibliotekarzem i chyba najbardziej przerażającą panią Cake - usiłują rozprawić się z rozpasaną siłą życiową.

Tom sponsoruje hasło "Dumny, bo z trumny". Przyjemne jest to, że widać zarys przyszłych bohaterów - Casanundy, drugiego najlepszego kochanka na Dysku, zombiego Reg Shoe czy pierwowzoru Anguy - Ludmiły.

Inne tego autora.

#33, czytam, bo pożyczałam P. (jeszcze innemu P.) i mi się pałętało po torbie, a jak już zaczęłam, to wiadomo.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 20, 2011

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2011, panowie, sf-f - Skomentuj